|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Społeczeństwo » Służba Zdrowia
Czy jesteśmy gotowi do walki z bioterroryzmem? Autor tekstu: Wiesław Jaszczyński
Wojna bakteriologiczna stała się rzeczywistością. Punktem wyjścia do
rozważań o możliwości jej zastosowania stają się, jak zwykle, koszty.
Sztokholmski Instytut Badań nad Pokojem podał porównawcze koszty wywołania
strat cywilnych na jednym kilometrze kwadratowym przy użyciu: broni
konwencjonalnej (2.000$), broni nuklearnej (800$), a broni biologicznej (1$). Nic więc
dziwnego, że fundamentaliści religijni i fanatycy różnej maści, próbujący
narzucać swoje mniejszościowe poglądy innym ludziom, sięgają po taki sposób
terroru, przymusu i wpływania na losy świata, nie licząc się z żadnymi
konsekwencjami przyszłościowymi.
Wojna bakteriologiczna znana jest od dawnych czasów. W średniowieczu
zakażone ciała zmarłych na dżumę katapultowano przez mury do obleganych
miast, amerykańskim Indianom dawano koce, którymi przed tym okrywali się
chorzy na ospę prawdziwą, w latach 30-tych ub. wieku Japończycy zastosowali
bakterie dżumy w wojnie z Chinami i Mongolią. Przed użyciem broni
biologicznej w II Wojnie Światowej wstrzymywały państwa biorące w niej
udział jedynie trudność wpływania na przebieg epidemii i łatwość jej całkowitego
wymknięcia się z pod kontroli. Zastosowanie gazów bojowych w I WŚ dało
pod tym względem doświadczenia narzucające ostrożność przy stosowaniu
takich broni.
W czasach obecnych przykładów istnieje bardzo dużo. W 1994 r w Dallas zachorowało około 750 osób po zjedzeniu w kilku
restauracjach sałatek celowo zakażonych salmonellą. W marcu 1995 r miał
miejsce terrorystyczny atak gazem trującym — sarinem — w tokijskim metrze; zginęło
12 osób, tysiące zostało poszkodowanych. Istnieją podejrzenia, że epidemie
pryszczycy w Wielkiej Brytanii nie były przypadkowe. Możliwość przesyłania
zakażonych wąglikiem przesyłek pocztą jest obecnie powszechnie znana.
Taniość i łatwość użycia broni bakteriologicznej jest czynnikiem
zachęcającym do użycia jej przez terrorystów dla wywołania masowej
epidemii, którzy nie liczą się zupełnie z samobójczymi aspektami takiego
działania, jak to wykazały „wydarzenia z 11 września".
Zorganizowane państwa są obecnie zupełnie nieprzygotowane do obrony przed tego typu działaniami. Efektowne zwalczenie ospy
prawdziwej na świecie w latach 70-tych doprowadziło do zlekceważenia służb
sanitarnych i zarzucenia stosowanych przez nie procedur przy zwalczaniu chorób
zakaźnych. Ujawniło to się ostro na Zgromadzeniu Ogólnym Światowej
Organizacji Zdrowia w Genewie w 1995 r., kiedy Dyrektorowi Generalnemu zarzucono
wydawanie coraz większych pieniędzy na utrzymanie administracji WHO, a coraz
mniejszych na światowe programy zapobiegawcze. To spowodowało, że Światowy
Dzień Zdrowia już w 1997 roku poświęcony został chorobom zakaźnym. Z tej
okazji Dyrektor Generalny WHO wydał orędzie (pełny tekst w Gazecie
Lekarskiej, nr 7-8/97) w którym
czytamy:
W wielu
miejscach na świecie choroby takie jak malaria i gruźlica spowodowały śmiercionośny
nawrót. W tym samym czasie w wielu krajach, po wielu latach nieistnienia pojawiły
się ponownie takie choroby jak dżuma, dengue, błonica, mieningokokowe
zapalenie opon mózgowych, żółta gorączka i cholera, stanowiąc zagrożenie
zdrowia publicznego. Dodatkowo w tempie nie mającym precedensu zagrażają nowe
dotychczas nieznane choroby zakaźne. W ciągu ostatnich 20 lat
zidentyfikowano powyżej 30 nowych, wysoko infekcyjnych chorób.
Warto
jeszcze zwrócić uwagę na ważny fragment tego orędzia: — Mam
nadzieję, że posługując się tematem Światowego Dnia Zdrowia jako
katalizatorem, poszczególne kraje będą mogły realnie spojrzeć na ten
problem i skoncetrować się na odbudowie systemu nadzoru epidemicznego i kontroli zachorowań.
Należy pamiętać, że za zdrowie publiczne w państwie
odpowiedzialny jest rząd, dlatego do zwalczania terroryzmu biologicznego i epidemii chorób zakaźnych musi istnieć dobrze przygotowana, zorganizowana i z
odpowiednimi uprawnieniami fachowa służba państwowa. Tak jak to stworzono w Polsce po I WŚ (Naczelny Nadzwyczajny Komisarz do Walki z Epidemiami) i po II WŚ (Państwowa Inspekcja Sanitarna), kiedy nawet na niektórych
akademiach medycznych zorganizowano tzw. wydziały san-hig, kształcące
odpowiednią kadrę lekarzy specjalistów do zwalczania epidemii wielu chorób
szerzących się w zrujnowanym przez wojnę kraju. Główne choroby zakaźne
zwalczono, lekarz sanitarny nie cieszył się jednak uznaniem w społeczeństwie,
studenci uznawali ten kierunek za śmietnik dla najmniej zdolnych, kierunkowe
kształcenie zlikwidowano, zatrudniając na miejsce lekarzy ludzi innych zawodów
jak weterynarzy, zootechników, farmaceutów, nauczycieli, inżynierów
rolnictwa, meliorantów itd. W latach 90-tych były nawet propozycje i zabiegi, żeby zlikwidować całkowicie Wojskowy Instytut Higieny i Epidemiologii jako kosztowny i niepotrzebny oraz Instytut Medycyny Morskiej i Tropikalnej. W rozpędzie likwidowano również szpitalne oddziały chorób zakaźnych.
Sprawa dopiero odżyła przy zagrożeniu bioterroryzmem, a są
to przecież choroby zakaźne. Wystąpił ostry brak lekarzy-epidemiologów i lekarzy chorób zakaźnych, odpowiednio przygotowanych do działań przy współczesnych
zagrożeniach i warunkach. W 1996 r Główny Inspektor Sanitarny w porozumieniu z Centrum Medycznym Kształcenia Podyplomowego zaplanował i ułożył program
kształcenia lekarzy pracujących w stacjach san-epid w epidemiologii chorób
tropikalnych i ich zagrożeniach. Szkolenie miało zacząć się od początku
roku 1997 (Reformatorzy
służby zdrowia z lat 1997-2001 nie podjęli jednak tematu — dopisek obecny
WJ). Ale takie szkolenie ogólne w tym zakresie musi objąć również lekarzy pierwszego kontaktu, bo to właśnie
od nich zacznie się cały proces zapobiegawczy. Chorzy zaczną się zgłaszać
przede wszystkim do nich i od ich wiedzy i postawy zależą losy środowiska społecznego.
Napisanie instrukcji postępowania w przypadkach zagrożenia przez specjalistów z instytutów naukowych to trochę
za mało, musi jeszcze być szkolenie bezpośrednie, praktyczne. Instrukcje
zwykle lądują w biurku, rzadko są czytane dokładnie, przy współczesnym
zalewie lekarza różnego rodzaju dokumentacją. Porównując sprawę do innych
specjalności medycznych, trudno nauczyć się chirurgii tylko z podręczników
albo metodą korespondencyjną.
O sprawach bioterroryzmu mówiono na posiedzeniu Biura Bezpieczeństwa
Narodowego w listopadzie 1999 r. a protokół z tego posiedzenia, w którym brało
udział wielu polskich naukowców przekazany został Premierowi. Nikt wtedy nie
przypuszczał, że życie już w 2001 r. potwierdzi nasze obawy i przypuszczenia.
[Opublikowano w Vox Medici grudzień 2001.]
« Służba Zdrowia (Publikacja: 09-01-2004 )
Wiesław JaszczyńskiDoktor medycyny. Emerytowany lekarz (specjalista medycyny morskiej i tropikalnej), i pilot (latał m.in. w Afryce), były wiceminister zdrowia i opieki społecznej, oraz Główny Inspektor Sanitarny Kraju w latach 1994-1998. Przez dwa lata jako lekarz naczelny Międzynarodowego Portu Lotniczego w Trypolisie zabezpieczał medycznie muzułmańskie pielgrzymki do Mekki. Laureat Złotej Honorowej Odznaki Fundacji Promocji Zdrowia (2000), odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (2001), jako pierwszy Polak otrzymał godność honorowego patrona Międzynarodowej Federacji Lotniczej FAI (2002). Mieszka w Szczecinie. Więcej informacji o autorze Liczba tekstów na portalu: 36 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Ostatni lot | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3176 |
|