|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Społeczeństwo » Aborcja, edukacja seksualna
Aborcja: Głos kobiety Autor tekstu: Anna Słota
Naprawdę chciałabym zrozumieć, o co właściwie chodzi. A że nie chodzi o życie, tego jestem pewna. Paru zaciekłych
jego „obrońców" walczy wbrew faktom i logice, tym gorzej dla tych
ostatnich — zakrzykną. Obrali sobie za oręż kilka zasłyszanych z ambony słów i poszukują sposobów ich wykorzystania, ale nie przyjdzie im do głowy żeby
poświęcić trochę czasu na ich weryfikację. Brakuje im też chyba odwagi,
aby zdobyć się na refleksję, co dalej z tym obronionym życiem. Życie poczęte
ma wielką wartość, ale życie urodzone nie jest już warte, na przykład
wydatkowania środków z budżetu państwa na pomoc dla samotnych rodziców, bo
to patologia, a na wspieranie patologii w katolickim państwie publicznych pieniędzy
nie należy wydawać. Zaszłaś w niechcianą ciążę, tatuś dziecka nie
bierze odpowiedzialności? — musisz urodzić, a jak już urodzisz, zasługujesz
na pogardę — nie licz na czyjąkolwiek pomoc, jesteś przecież wyrzutkiem społeczeństwa.
To wcale nie jest mit. Syn koleżanki kilka miesięcy temu przyniósł taką
informację ze szkoły. Dowiedział się, że jego (dwuosobowa) rodzina jest
patologiczna. Jakie to swojskie, prawda?
Politycy-bojownicy mają na
horyzoncie inny cel, tym celem jest moim zdaniem zajęcie kluczowych stanowisk w państwie. Udział w krucjacie antyaborcyjnej jest dość wygodny, bo daje
poparcie panów w sukienkach (trudnej do zlekceważenia siły politycznej), których
długość odrzuciły już kobiety, jako całkowicie niewygodną na co dzień.
Panowie w sukienkach znani są z tego, że lubią dzieci
płci obojga, bo nie mają odwagi „wystartować" do dorosłych kobiet
lub mężczyzn w zależności od orientacji. Im więcej
niechcianych dzieci, którymi rodzice się nie interesują, tym większe szanse
na ukrycie przypadków molestowania. Te niechciane dzieci same będą garnąć się do duszpasterzy, bo tam mają
obiecaną miłość czystą, miłość ojca, której nie mają w domu i poczucie
przynależności do jakieś wspólnoty. Potem można zamknąć buzię tajemnicą
spowiedzi.
Obrońcy życia znajdują też
poparcie w publikacjach niektórych psychologów, psychoterapeutów, którzy
doszukują się wszędzie objawów zespołu postaborcyjnego. Niektóre z tych
objawów obserwuję czasem u siebie, niestety dla odkrywców tego zespołu nigdy w życiu nawet aborcji nie musiałam rozważać, urodziłam jedno dziecko, jego
poczęcie zostało przyjęte z radością a jedyne, o co się obwiniam to, że
nie poświęcam synowi tyle czasu ile on sobie życzy. Faktem jest, że jestem
matką pracującą (nie jedyną w tym kraju), ale bez względu na to ile tego
czasu poświęcę, mój syn i tak chce więcej. Dobrze, że jeszcze nie zapadają
wyroki skazujące na podstawie objawów depresji. Odnoszę wrażenie, że zespół
ten może dotyczyć kobiet, które poddały się inwazyjnej metodzie usuwania ciąży
albo zostały przez lekarza potraktowane w mało taktowny sposób. Organizacje
kobiece szacują, że w naszym kraju rocznie wykonuje się około 200 tys.
zabiegów przerywania ciąży. Nie wiem, czy ta liczba dotyczy tylko
„skrobanek", czy również podania tabletki poronnej. A są także
tabletki typu dzień-po, gdzie kobieta nawet nie ma pewności, czy doszło do zapłodnienia.
Sama pigułka antykoncepcyjna działa dwutorowo: uniemożliwia uwolnienie się
dojrzałego jajeczka, ale także zmienia środowisko macicy, utrudniając zagnieżdżenie
się zapłodnionego jaja. Kobieta stosująca antykoncepcję hormonalną nigdy
nie będzie wiedziała, które z działań tej pigułki odniosło skutek. Środkiem
wczesnoporonnym jest także spirala wewnątrzmaciczna. Wszystkie kobiety stosujące
antykoncepcję są więc „winne" potencjalnej aborcji. Nie sądzę,
aby wiele z nich miało jakiekolwiek objawy depresji z tym związane, jestem
przekonana, że nawet o tym nie myślą, dopóki nie usłyszą lub nie
przeczytają, że powinny czuć się winne.
Został również odkryty zespół
osoby ocalonej od aborcji i — nie zgadniecie, mój syn ma niektóre objawy tego
zespołu… a może to jest zespół dziecka, którego rodzice stosują skuteczną
antykoncepcję? albo dziecka inteligentnego/zdolnego. Zastanawiam się, który
kochający rodzic z rozbrajającą szczerością informuje swoje dzieci o wcześniejszych
lub późniejszych aborcjach? Psychopata może? A może osoba, która opisała
te objawy ma zespół uporczywego poszukiwania faktów potwierdzających jej tezę
na zasadzie: „Dajcie mi hipotezę, a ja ją udowodnię"? Ale nie można
się dziwić psychoterapeutom, przecież oni muszą z czegoś żyć.
Dziwię się natomiast, że życie w łonie matki jest więcej warte niż to, które zaczyna mieć własne poglądy.
Dlaczego ktoś kto myśli, zadaje niewygodne pytania i prezentuje swoje, często
niepopularne poglądy przestaje być dla niektórych „obrońców" tak
cenny, że ich mentalność pozwala na dokonanie późnej aborcji (aborcja to w języku obrońców życia synonim morderstwa) na człowieku dorosłym. Piszę
tak, bo w okresie, gdy w obrębie naszych wód terytorialnych przebywał pewien
statek, którego oficjalnym celem była edukacja seksualna, spotkałam się z opiniami, że statek należy wysadzić a załogę wymordować. Dlaczego edukacja
seksualna jest tak niemile widziana, komu przeszkadza? Przecież to jej brak
skutkuje wzrostem liczby niechcianych ciąż. Może ktoś odkrył, że taka ciąża
(podobnie jak cała sfera seksualności człowieka) jest łatwym i darmowym narzędziem
manipulacji? Przy jej pomocy bez trudu można wpływać na ludzkie emocje, a gdzie emocje biorą górę, tam trudno się przebić rozsądkowi.
W czasach mojej wczesnej młodości,
gdy aborcja była traktowana jako metoda antykoncepcyjna, w szkołach
podstawowych rozdawane były ulotki uświadamiające, na temat metod
antykoncepcji i chorób wenerycznych. Broszury były dość lakoniczne, ale dla
chcących były jednak wskazówką, czego szukać, opornych i tak nic nie zachęci
do wysiłku. Z tego co się orientuję ten światły zwyczaj zanikł, a to czego w tej chwili uczą w szkołach na temat seksualności człowieka to jedynie słuszna
metoda planowania rodziny (nie mylić z metodą antykoncepcyjną), która gdyby
była dobrze wyłożona, dawałaby młodzieży jakieś rozeznanie w omawianym
zakresie, niestety nie jest. Nie wspomina się już wcale o chorobach
przenoszonych drogą płciową (bo przecież to wstyd), a tego wybaczyć nie można.
Mnie te czytane w dzieciństwie ulotki zachęciły do własnych poszukiwań i pierwszymi książkami, które przeczytałam z zainteresowaniem „od deski
do deski" były te o dojrzewaniu. Dzięki temu jestem świadoma swojego ciała i rozważnie wybieram metodę antykoncepcyjną. Nie stałam się przez to
„rozwiązła" (to często podnoszony zarzut przeciwko wczesnemu uświadamianiu),
stałam się odpowiedzialna.
Natomiast przykładem
niefrasobliwego stosunku do własnej rozrodczości jest moja dobra koleżanka z czasów szkolnych, która teraz na „chwałę bożą" ma pięcioro
dzieci, których rodzice nie mają stałego źródła dochodu, skutkiem czego cała
rodzina głoduje. Pamiętam jeszcze, jak jej mama zwykła mawiać: „tam
gdzie wystarczy dla czwórki, znajdzie się coś do jedzenia dla piątego".
Faktycznie — żywienie zbiorowe jest tańsze od indywidualnego. Jakoś zapominała w tych momentach, że życie to nie tylko jedzenie. Poza tym w żywieniu
zbiorowym każdy korzystający wnosi opłatę i suma środków, które można
przeznaczyć na to żywienie rośnie wraz ze wzrostem liczby uczestników, czego
przy wzrastającej liczbie dzieci nie obserwujemy. Pieniądze szczęścia nie
dają, owszem, ale osoba, która nie ma za co zaspokoić podstawowych potrzeb
swoich dzieci, będąca przy zdrowych zmysłach, też szczęśliwa nie będzie.
Dzieci póki są małe nie widzą różnic pomiędzy sobą a dziećmi z bogatszych domów. Później jednak zauważą, że są inne, świat im da to
odczuć, może to się stać w przyszłości źródłem poważnych kompleksów.
Już słyszę głosy, że przecież miłość rodziców zrekompensuje im te
wszystkie niedostatki. A ja pytam, kiedy rodzice tę miłość swoim dzieciom
okażą? Przed, po, czy w trakcie poszukiwania jakiegoś dającego dochód zajęcia?
Miłość to czas spędzony razem a nie deklaracje.
Nie mówię tutaj, że wielodzietność
jest zła. Chciałabym jednak żeby była poprzedzona refleksją rodziców na
temat perspektyw tych dzieci, myślą o ich przyszłym dorosłym życiu,
odpowiednim wykształceniu. Bo świat idzie do przodu, to, co było normą 20
lat temu, zupełnie nie sprawdza się dzisiaj. A to, jakie będą stawiane
warunki młodzieży za następne 20 lat jest trudne do przewidzenia.
Być może w ruchu antyaborcyjnym
chodzi o pobudzenie przyrostu naturalnego. Niestety jak pokazują statystyki,
restrykcyjne prawo antyaborcyjne wcale nie generuje wzrostu dzietności w polskich rodzinach. Nie jest to moim zdaniem wyłącznie efektem działania
podziemia aborcyjnego, ale także większą starannością kobiet w doborze
metod antykoncepcji. Gdyby aborcja z przyczyn społecznych była dopuszczalna,
wiele kobiet mniej uważnie podchodziłoby do pozostałych metod zapobiegania ciąży a później w obliczu rozwijającego się w ich łonie życia nie decydowałyby
się one na zabieg, dokonywałyby pewnego przewartościowania i przyjmowały to
nowe dziecko.
Karygodnym skutkiem niewłaściwego
pojmowania ochrony życia poczętego jest ograniczenie mniej zamożnym kobietom
dostępu do badań prenatalnych. Można właściwie powiedzieć, że wszystkie
negatywne konsekwencje prawnego zakazu aborcji uderzają w gorzej sytuowaną część
naszego społeczeństwa. Trudno się oprzeć wrażeniu, że wartość życia
poczętego jest odwrotnie proporcjonalna do zasobności portfela
„nosicielki" płodu. Wielu lekarzy zasłaniających się „wartościami"
zapomina, że badania prenatalne to nie zawsze wstęp do aborcji, często jest
to szansa na wcześniejsze rozpoczęcie leczenia uszkodzonego płodu lub takie
zorganizowanie porodu, aby noworodek mógł jak najszybciej otrzymać konieczną
pomoc. Prośba o skierowanie na badania prenatalne jest często wyrazem strachu
przed nieznanym lub zwykłej ludzkiej potrzeby upewnienia się, że wszystko
jest w porządku. Skoro medycyna daje taką możliwość, dlaczego z niej nie
skorzystać.
« Aborcja, edukacja seksualna (Publikacja: 16-12-2003 Ostatnia zmiana: 04-05-2005)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3143 |
|