|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Powiastki fantastyczno-teolog.
Opatrzność Boża czyli "Pomocna dłoń" Stwórcy [1] Autor tekstu: Lucjan Ferus
Motto:
"Ponieważ wszystko co jest stworzone, zaistniało zgodnie z myślą bożą,
przeto idea p o d p o r z ą d k o w a n i a wszystkiego
jednemu celowi,
powinna istnieć od całej wieczności w umyśle bożym".
Św. Tomasz z Akwinu Czy zastanawialiście się kiedyś
p o c o właściwie Bóg stworzył istoty rozumne — ludzi? Jakiemu to
c e l o w i podporządkował w s z y s t k o w swoim dziele? I na czym polega jego odwieczny plan — wraz z wypełnieniem w czasie — nazywany O p a t r z n o ś c i ą
B o ż ą /albo
Prowidencją/?
Zastanawialiście się może dlaczego istnieje z ł o w dziele bożym,
pomimo nieskończonych i niczym nie ograniczonych możliwości jego Stwórcy?
Pomimo jego wszechwiedzy, która powoduje, iż wiedział w s z y s t k o o swym
dziele, nieskończenie wcześniej nim ono zaistniało?
Myśleliście o tym? I co? Woleliście to sobie tłumaczyć bożą zawziętością i okrucieństwem względem swego stworzenia? I wydawało wam się to bardziej
wiarygodne i oczywiste, pomimo jego ponoć nieskończonego miłosierdzia i umiłowania
ludzi?
Próbowaliście może dociec swym własnym rozumem /nie oglądając się
na religijne autorytety, ani na tych co je ślepo wspomagają z uporem godnym
lepszej sprawy/, jaka jest p
r a w d a jeśli chodzi o te sprawy?
Kiedy Piłat zadał Jezusowi to słynne już pytanie: — „Cóż to jest
prawda?", innymi słowy: Jaka ona jest?, ten nie odpowiedział mu na nie /w
ewangeliach kanonicznych, bo w apokryficznych odpowiada, choć dość
enigmatycznie/. Czyżby nie znał odpowiedzi na nie? Ależ musiał znać!
Dlaczego więc jej nie wyjawił? Ponieważ jest ona nie do przyjęcia przez
wyznawców religii judeo-chrześcijańskich /a być może innych także/. Nie
wierzycie? Więc przeczytajcie to opowiadanie, a w jego epilogu znajdziecie
uzasadnienie powyższej tezy.
A
było to tak:
Kiedy nie było jeszcze nic; ani wszechświata, ani przestrzeni, ani
materii, energii i czasu, które powstały dopiero w chwili Wielkiego Wybuchu
/czyli około 13,5 mld lat temu, co jest oczywiste dla tych, którzy znają i rozumieją prace A. Einsteina i S.W.Hawkinga/,… ani nawet chaosu z którego
wyłoniła się ziemia — istniał już Bóg i to od dawien dawna, a nawet od
zawsze. I przez tę nieskończoność czasu, która poprzedzała powstanie
wszechświata, świata i nas samych, zastanawiał się w samotności nad sensem
swego istnienia.
Wyobrażacie to sobie?; Miliony, miliardy, tryliony, kwintyliony i sekstyliony lat, a mówiąc prościej: przez wieczność w samotności, nie mając
do kogo się odezwać ani z kim pogadać. Doszło w końcu do tego, do czego
musiało dojść kiedyś: Bóg miał dość samotności!
Pewnego razu powiedział sobie:
-
Nie jest dobrze, aby Bóg był sam; „I nudno i smutno i nie ma komu ręki podać",
ani też do kogo gęby otworzyć! Nawet pies z kulawą nogą nie zainteresuje się
moim losem. Tak dalej być nie może! Stworzę sobie zatem odpowiednie dla
siebie towarzystwo,… niechaj tak się stanie! -
Jak powiedział tak i uczynił; Powielił się i teraz było ich dwóch.
Dwóch identycznych bogów! A właściwie to jeden, ale w dwóch osobach, bo każdy z nich miał identyczną jaźń, osobowość, tożsamość, wspomnienia z przeszłości,… i w ogóle wszystko identyczne i takie samo. Jednym słowem; Dwójca św.
Kiedy zaczynali rozmowę, oboje jednocześnie wypowiadali tę samą
kwestię, albo zadawali to samo pytanie, a potem oboje równocześnie wybuchali
śmiechem, bo rzeczywiście było to dosyć ucieszne. Szybko więc doszli do
wniosku, że coś z tym trzeba zrobić, bo w takiej sytuacji — pomimo tego, że
było ich dwóch — to i tak nadal był jeden! Pomyśleli i zdecydowali, że
jeden z nich musi mieć odmienną osobowość, jaźń i upodobania /czyli
charakter/, aby dzięki tej r
ó ż n o r o d n o ś c i można
było porozmawiać, wymienić poglądy i podzielić się własnymi wrażeniami i przemyśleniami.
Zatem połączyli się,… i po powtórnym powieleniu było ich znów dwóch,
ale tym razem nie była to identyczna Dwójca Bogów. Było ich dwoje, ale różnica
była taka, jak pomiędzy ojcem a synem: ciało z ciała, krew z krwi i kość z kości /trywializując to porównanie do człowieka/, lecz wewnętrznie już nie
to samo, aczkolwiek podobnie. Jedno co mieli takie samo, co pozostało po tamtym
powieleniu — to wspólna pamięć przeszłości, a więc też i wrażenie
syna, że istniał od zawsze, razem ze swoim ojcem, od zarania dziejów.
Przyjrzeli się sobie i uścisnęli się serdecznie, bo tym razem wyszło
to, o co Bogu chodziło. — Synu mój,… jam cię dziś zrodził… -
powiedział ze wzruszeniem i ukontentowaniem — już teraz — Bóg Ojciec,
ciesząc się niepomiernie, iż skończyła się już ta dokuczliwa samotność. I tak było w istocie.
Jego pomysłowość — jako swego Syna- była niewyczerpana i przebogata, a pomysły dzięki którym ich istnienie nabrało sensu i urozmaicenia, były tak niesamowite i zaskakujące czasem, iż Bóg nie mógł
wyjść z podziwu jak bardzo udał mu się Syn. A jego duma jako Ojca nie miała
granic. I tak to trwało czas jakiś,… któż to może wiedzieć jak długo?;
miliony, tysiące czy może tylko setki lat? Nikt tego nie zmierzył przecież!
Aż pewnego razu Syn Boży rzekł do Stwórcy:
-
Wiesz co Ojcze?,… czasem odczuwam jakąś taką dziwną potrzebę podania komuś
pomocnej dłoni,… jakby odkupienia czyichś win,… nie wiem jak to nazwać
nawet,… złożenia swojej osoby w ofierze odkupienia,… czy ja wiem? ...
zbawienia kogoś od grzechów,… okazania komuś swego miłosierdzia jak i miłości,...
czy coś w tym rodzaju,… nie potrafię dokładnie nawet tego sprecyzować,...
ale czasem coś takiego mnie nachodzi, drogi Ojcze… -
Bóg roześmiał się serdecznie i odparł:
-
Co też ci chodzi po głowie, mój Synu?! A komuż tu podawać tę pomocną dłoń?!
Kogo tu można zbawiać?! Czyje grzechy odkupywać? I komu okazywać swą miłość i miłosierdzie, skoro prócz nas dwóch — bo ducha świętego nie biorę pod
uwagę nawet — nie ma ani żywej duszy?!… No powiedz tak sam! — Pochylił
się ku niemu, spoglądając w synowskie oblicze z czułością.
Po chwili dodał:
-
Ale swoją drogą, rozumiem cię doskonale,… bo ja też miewam podobne czasem
odczucia, tyle, że o innym nieco charakterze; czasem bym tak kimś porządził,...
poprowadził do jakichś wielkich czynów,… okazał swoją potęgę i wielkość,
aby się mnie bano,… jak i swoją łaskawość, aby mnie darzono miłością i uwielbieniem. Mało tego! Chciałbym nawet, aby mi składano ofiary i czczono
mnie! Służono mi i adorowano! Wyobrażasz to sobie?! — Stwórca zamyślił
się z dziwnym wyrazem na swym boskim obliczu, a po chwili dokończył: — Nie
przyznawałem się do tego, bo wydawało mi się to trochę głupie, poniżające i niegodne wszechmocnego Stwórcy,… lecz skoro ty też masz podobne odczucia?
-
Chwilę trwało milczenie /a może dłużej, któż to może wiedzieć/,
podczas którego Syn wpatrywał się w Boga — Ojca promiennym i oczekującym
wzrokiem. W końcu odezwał się z tajemniczym uśmiechem:
— A więc może połączymy te nasze ukryte pragnienia i upodobania,… i stworzymy coś takiego — na przykład jakąś rzeczywistość — w której można
by je zrealizować,… co ty na to Ojcze? — spytał, a w jego głosie wyraźnie
przebijało podniecenie, zapał i entuzjazm. Stwórca przyglądał mu się z uwagą.
-
Myślisz, że warto? — spytał wolno z namysłem.
-
Jak dotąd tylko w wyobraźni stwarzałem różne byty, przeróżne historie,
aby się nie nudzić,… ale żeby w rzeczywistości?! No, nie wiem,… myślisz,
że warto? — powtórzył bez przekonania.
-
Czemu nie?! A co innego zresztą mamy do roboty, Ojcze?! — odparł impulsywnie
Syn Boży. — Jaki sens ma nasze istnienie, jeśli nie będziemy niczego czynić,
niczego stwarzać, ani nikomu się objawiać?! Czy trwanie w samotności i bezczynności nie jest aby jałowe?! -
Bóg zamyślił się na chwilę /a może i na dłużej/, a potem
powiedział niezdecydowanie: — No cóż, może i masz rację, mój Synu,...
Chociaż zawsze uważałem, że skoro mogę uczynić wszystko, to po co czynić
cokolwiek? — dodał ciszej jakby do siebie. Lecz jego Syn musiał usłyszeć tę
konstatację, bo roześmiał się głośno:
-
Dla przyjemności Ojcze! Dla przyjemności! I aby zadośćuczynić własnym
pragnieniom! Czy to nie jest wystarczający powód?! -
Bóg uśmiechnął się do niego ze zrozumieniem i już bez cienia
poprzedniego niezdecydowania, rzekł:
-
Niech więc tak się stanie, mój Synu! Co proponujesz zatem? -
-
Niech no się zastanowię Ojcze… — odparł tenże — A ty tymczasem zacznij
stwarzać istoty rozumne,… bo obojętnie co wymyślę, to jedno jest pewne: Do
zrealizowania naszych pragnień będą nam potrzebne istoty rozumne; świadome
swego istnienia i naszej obecności. — zakończył tajemniczo i zacierając z zadowolenia ręce, oddalił się, aby obmyślić plan przyszłego ich dzieła.
Bóg zaś westchnął głęboko i zabrał się do stwarzania istot
rozumnych. W tę pierwszą, którą stworzył włożył najwięcej inwencji,
pomysłowości i serca. Uznał by ją nawet za wręcz doskonałą, ale jako jej
stwórcy nie wypadało mu się chwalić
tak ostentacyjnie. Nazwał ją Satanael, a na drugie Luciferus /czyli pierwszy
anioł Boga i niosący światło/, bo wydawało mu się, iż te imiona najlepiej
będą pasowały do tego anioła i do jego rangi w przyszłym dziele stworzenia.
Poza tym w duchu już zadecydował, iż ten gatunek jego pierwszych istot
rozumnych, będzie nosił miano aniołów.
Następnie po krótkim namyśle Bóg stworzył jeszcze trzech mu
podobnych aniołów i całą czwórkę mianował na archaniołów, czyniąc ich
tym samym najwyższymi w hierarchii anielskiej. Dostali oni imiona: Michał,
Gabriel i Rafał, jak i przynależne im funkcje: wojownika, herolda i uzdrowiciela.
Potem Bóg stworzył ich od razu i za jednym zamachem jeszcze dużo, dużo
więcej /w zależności od źródła: 6 tys. albo po 100 miriad w każdym niebie
spośród siedmiu/, ale żaden z następnych aniołów nie był taki sam, jak
ten pierwszy, choć na oko też im niczego nie brakowało,… byli nawet jakby
bardziej lojalni w stosunku do swego Stwórcy, ponieważ Bóg uznał, że w razie czego nie zaszkodzi im ta — podstawowa dla stworzenia bożego -
zaleta.
Syn Boży powrócił akurat w chwili, kiedy Stwórca „odbierał" swe
dzieło. Idąc wolno przed zastępami aniołów ustawionych w długi szereg,
przyglądał się im uważnie, co pewien czas przystając, jakby jakiś drobny
szczegół w wyglądzie któregoś z nich nie satysfakcjonował go dostatecznie,
lecz po chwili szedł dalej, a jego zadowolona mina świadczyła, iż jest
kontent z tego co stworzył.
A wyglądali oni naprawdę wspaniale; wysokie, smukłe sylwetki wydawały
się jeszcze wyższe, dzięki okazałym białym skrzydłom, które sterczały
wysoko ponad ich głowami. Długie jasno-blond włosy, skręcające się na końcach w loki, okalały nieludzko piękne oblicza. A puszyste upierzenie, które
pokrywało całe ich ciało — prócz twarzy i dłoni — mieniły się w świetle
perłowo-błękitno-różową bielą. Mimo swych okazałych postaci wyglądali
tak lekko i finezyjnie, że aż dziw brał, iż nie ulatują w górę przy lada
ruchu. Jednym słowem, aż trudno było oderwać wzrok od tych pierwszych bożych
stworzeń.
I widział Bóg, że to co dotąd uczynił było bardzo dobre i piękne
zarazem. I ucieszył się w duchu, ale nie dał tego po sobie poznać, tak w razie czego, aby im się w głowach nie poprzewracało. I w tym świetnym
nastroju, rzekł do nich podniosłym i uroczystym tonem:
-
Ja jestem Pan, wasz Bóg, który was stworzył z niczego… — przerwał, bo
poczuł jak jego Syn delikatnie go szarpie za rękaw, cicho mówiąc do ucha:
-
To niepotrzebne Ojcze,… oni są tego świadomi. -
Więc odwrócił się do swego potomka nieco skonsternowany jego
zachowaniem, pytając jednak z wyraźną dumą w głosie:
-
No i co?! Jak ci się podobają te istoty? Powiedz sam,… czyż nie są wspaniałe?-
Ten jednak — o dziwo — wydawał się być niezbyt zachwycony tymi
pierwszymi bożymi kreaturami. Wziął Stwórcę pod rękę, a gdy odeszli nieco
na bok, spytał wyraźnie sceptycznym tonem:
-
Czy oni nie są aby zbyt doskonali, Ojcze? -
-
Oczywiście mój Synu, że są! — odparł Bóg impulsywnie dziwiąc się
jednocześnie, iż pytanie zostało zadane takim tonem, jakby ten oczywisty fakt
budził wątpliwość lub niechęć pytającego.
-Czy
coś nie tak? — spytał, aby od razu wyjaśnić ten problem.
-
Ojcze,… niezupełnie mi o to chodziło… — odparł Syn Boży z nieco
zawiedzioną miną. — Zrób coś z nimi, a ja ci wytłumaczę na czym polega mój
pomysł! — dodał, bez większego już zainteresowania co do dalszego losu
braci anielskiej.
Stwórca westchnął jeszcze głębiej, chwilę pomyślał, a ponieważ
szkoda mu było niszczyć udane — bądź co bądź — dzieło, stworzył dla
nich n i e b o, czyli
miejsce tymczasowego pobytu, zanim nie wymyśli się dla nich coś konkretnego
/wiadomo jednak, jakie są trwałe prowizorki/. Umieściwszy zatem aniołów w niebie, aby oczekiwali tam dalszych poleceń, Bóg zwrócił się do swego Syna: — No, więc opowiedz mi wreszcie, na czym ma polegać twój plan Synu, abym nie
tworzył bytów ponad potrzebę! -
Ten jednak miast opowiedzieć mu szczegółowo wszystko, zaczął zadawać
dziwne pytania: — Powiedz mi Ojcze, czy te istoty, które stworzyłeś,… mają
może jakieś p o t r z e b y
? -
Stwórca
popatrzył nań zdziwiony, lecz odparł zgodnie z prawdą:
-
Ależ skąd! Jakie potrzeby może mieć istota niematerialna, mój Synu?! No,
pomyśl tak sam! -
Syn Boży przyglądał mu się z zagadkowym uśmieszkiem, a jego
spojrzenie zdawało się mówić: — Tak właśnie myślałem… — Po chwili
pytał dalej:
— A może mają jakieś p
r a g n i e n i a? -
Stwórca pokręcił przecząco głową.
-
Także nie, mój Synu! Chyba, że zaliczymy do nich umiłowanie prawdy, które
wpisałem w ich natury? -
Syn
Boży lekceważąco machnął ręką i pytał dalej:
-
To może chociaż czegoś się
b o j ą , albo przynajmniej obawiają? -
— A czego one mogą się bać lub obawiać, jako istoty niematerialne i doskonałe?! — No, nie wiem,… może ś
m i e r c i ? -
Stwórca roześmiał się jakby z pobłażliwością dla jego braku
rozeznania, a zarazem z dumą ze swego dzieła. Nieomal literując wyrazy, odparł:
-
One są nieśmiertelne, mój Synu! A poza tym jako istoty doskonałe nie mogą
odczuwać tego wszystkiego o co pytałeś. Obawy, strach, pragnienia, lęki,
marzenia, żal, tęsknota, nieszczęście, rozpacz i ból, nostalgia a także
stres związany ze świadomością przemijania, starzenia się — są tym
istotom obce, mój drogi! — wyjaśnił Bóg rzeczowym tonem, który nie
pozostawiał żadnych wątpliwości.
Syn Boży przez dłuższą chwilę milczał, jakby przemyślając usłyszane
słowa, a potem patrząc w oblicze Stwórcy wymownym spojrzeniem, rzekł
stanowczo: — No, właśnie! Tego się obawiałem! Musisz zatem Ojcze stworzyć
istoty materialne i niedoskonałe,...
b a r d z o n i e d o s k o n a ł e ! — powtórzył znaczącym
tonem.
Na dźwięk tych słów przez oblicze Stwórcy przebiegł jak gdyby
grymas obrzydzenia. Syn Boży nie zwracając na to najmniejszej uwagi, mówił
dalej:
-
Istoty, których egzystencja będzie uzależniona od warunków zewnętrznych, od
świata w którym przyjdzie im żyć! Istoty śmiertelne — i co najważniejsze — zdające sobie z tego faktu sprawę! Istoty niezbyt mądre, aby nie przejrzały
przedwcześnie naszego zamysłu względem nich, a jednocześnie na tyle rozumne,
aby ich umysł miał świadomość doskonałości, ideału i r
ó ż n i c y jaka ich dzieli
od niego,.. Istoty, których krótkie życie będzie pełne udręki i cierpienia, a nieliczne chwile szczęścia — kiedy to będą mogli zrealizować
swoje pragnienia — i tak będą wypełnione strachem przed nieuchronnym końcem
ich marnej egzystencji! Istoty, które aby żyć będą musiały ciężko
pracować, zaspokajając potrzeby swej natury,… które będą się nie tylko
starzeć, ale też chorować i niedomagać, a świadomość przemijania będzie
towarzyszyć każdej chwili ich życia! Istoty, których sama ich natura
prowadzić będzie w kierunku grzechu, zła, występku i nieprawości! Istoty,
których udziałem będzie wszystko to o czym mówiłeś Ojcze, a czego nie doświadczyłaby
nigdy istota doskonała — anioł! — zakończył zdecydowanym tonem.
Stwórca przez dłuższy czas przyglądał się w milczeniu swemu
potomkowi, a jego spojrzenie mówiło wyraźnie:
-
Synu mój, czy ty się aby dobrze czujesz? — a potem wybuchnął nieomal:
-
Jak ty to sobie wyobrażasz, do diabła?!: Ja, Stwórca doskonały, o nieskończonych i niczym nieograniczonych możliwościach, mam stwarzać byty ułomne?! Nie uważasz,
iż byłoby to poniżej mojej godności?! Co takie istoty pomyślałyby o mnie,
jako o ich Stwórcy?! Nie zastanowiłeś się nad tym?! Przecież wtedy nawet o litość dla siebie nie mógłbym ich prosić, a co dopiero mówić o wyższych
uczuciach!… Nie, mój Synu! Tak nisko nie mógłbym upaść! — zakończył
stanowczo, podkreślając to gwałtownym gestem ręki.
Bóg był wyraźnie wzburzony tym dziwnym i niezrozumiałym pomysłem
/kiedyś będzie się mówiło: niemoralną propozycją/ swego Syna. W złości
szarpał swą długą, siwą brodę, dając w ten sposób upust miotającym go
emocjom. Z wyraźnym wyrzutem spoglądał na Syna.
Ten jednak nie przejął się zbytnio tą kategoryczną odmową, bo uśmiechnął
się ledwie dostrzegalnie i zaglądając w oczy Bogu, powiedział:
-
Czyż nie wyjawiłeś mi Ojcze, że masz podobne pragnienia jak ja? Jak zatem
mielibyśmy je zrealizować, jeśli nie za pomocą istot ułomnych i dalekich od
doskonałości? No, powiedz sam!; Przecież tylko istoty grzeszne i ułomne będzie
można zbawić,… tylko one, bojąc się śmierci ponad wszystko, będą pragnęły
żyć wiecznie! Tylko im — żyjącym w niedoskonałym i niesprawiedliwym świecie — będzie można obiecać wieczny żywot w idealnym, sprawiedliwym i doskonale
szczęśliwym Królestwie Bożym, które będzie udziałem wszystkich tych, którzy
zgodzą się żyć na naszych warunkach! Tylko nad istotami upadłymi,
grzesznymi i nieszczęśliwymi z powodu trudów i ograniczeń ich egzystencji,
można będzie panować całkowicie, bez żadnych roszczeń z ich strony! Tylko
istoty ułomne, które będą we wszystkim uzależnione od naszej woli, które będą
stale nękane przez niesprzyjający im los,… które będą bały się aby im
nie odebrano tego co już mają,… dla których dobre zdrowie, będzie podstawą
dobrego samopoczucia — tylko takie istoty będą nam chętnie służyły,
Ojcze! Będą nas czcić i adorować, a także składać nam hołdy i ubóstwiać!
Ponieważ będą one miały zbyt wiele do stracenia, aby lekceważyć szansę
jaką im obiecamy! I wreszcie najważniejsze: tylko istotom mocno ograniczonym
umysłowo, a mówiąc otwarcie: głupim, można będzie wmówić, że w i n a za ten stan rzeczy leży po ich stronie, a nie po
naszej! Tylko one będą się nadawały do zrealizowania naszych planów, a nie
te doskonałe, które nie potrzebują od nas żadnej pomocy, ani żadnej łaski,...
które mogą z powodzeniem obejść się bez nas,...Czyż nie mam racji, drogi
Ojcze? -
Syn Boży wpatrywał się z uwagą w oblicze Stwórcy, aż ten odwrócił
wzrok i zmarszczył swe siwe, krzaczaste brwi. Widać było, że nad czymś
usilnie myśli. Po dłuższej chwili milczenia, odparł z westchnieniem ulgi:
-
Na szczęście jest to sprzeczne samo w sobie,… pomyśl sam: które istoty będą
mi wdzięczne za to, iż stworzyłem je ułomne i ograniczone, choć mogłem je
stworzyć doskonałe? Które istoty będą chciały składać mi za to hołdy,
oddawać cześć i adorować, wiedząc jednocześnie, że te wszystkie
cierpienia, które będą ich udziałem wynikają z mojego zamysłu, mojej woli?
Które istoty będą chciały mi — a właściwie to nam, bo ty też będziesz
miał w tym dziele swój udział — a więc które istoty będą chciały nam służyć,
wiedząc, iż ta ich grzeszna natura, marna egzystencja oraz ich śmiertelność
nie musiała być koniecznością, a jedynie po to zaistniała, aby stało się
zadość twemu pomysłowi?,… które, pytam ci się?! — rzekł Stwórca
impulsywnie, pochylając się ku Synowi.
Po chwili dodał: — Tak, że sam widzisz, iż ten twój „plan opatrznościowy"
nie jest zbyt doskonały,… musisz wymyślić coś innego, mój Synu! Coś, co
będzie miało ręce i nogi! — zakończył nieco uszczypliwym tonem, patrząc
wymownym wzrokiem na potomka.
Ten zaś uśmiechając się zagadkowo, powiedział:
-
Wcale nie, Ojcze! Nie muszę nic więcej wymyślać, bo już wymyśliłem!...
Tylko nie dałeś mi dokończyć!… Myślisz, że jestem taki głupi, iż nie
dostrzegam tej oczywistej antynomii?! Nie doceniasz mnie jak widzę! — pogroził
palcem swemu Ojcu, a jego wesoła mina świadczyła, iż nie czuje doń żadnej
urazy. Stwórca zmieszał się nieco i aby to pokryć, spytał jakby od
niechcenia:
-
Naprawdę? Słucham cię zatem uważnie,… mów proszę! — dodał, bo Syn Boży
nie spieszył się wcale, przyglądając mu się z miną świadczącą o pewności
siebie, jak i zadowoleniu ze swojej pomysłowości.
Po dłuższej chwili denerwującego milczenia, powiedział wolno i wyraźnie — Trzeba będzie tak uczynić Ojcze, aby te istoty, które stworzysz, były święcie
przekonane, że ten ich zły świat w którym będą żyli, ta ich grzeszna
natura skłonna do czynienia zła i podłości,… że ta ich marna i krótka
egzystencja, przebiegająca w trudzie i znoju, a także fakt, że są śmiertelni,...
iż to wszystko jest wynikiem k a r y od ciebie, za swe niewłaściwe i ubliżające ci zachowanie, jakiego dopuścili się na samym początku swych
dziejów! Kary, która przechodzić będzie z pokolenia na pokolenie, obejmując
swym zasięgiem cały ich rodzaj,… jednym słowem: ty stworzysz ich doskonałych, a oni już sami — przeciwstawiając się tobie — spowodują, iż zło,
grzech i śmierć wejdą do ich świata. W i n a będzie
więc po ich stronie, póki ty w swojej dobroci i łaskawości nie zechcesz
przebaczyć im jej,… proste, prawda? -
Stwórca przez jakiś czas przyglądał mu się w zdumieniu, jakby nie
poznając swego Syna, a potem wybuchnął głośnym, niepohamowanym śmiechem.
Kiedy uspokoił się już, rzekł klepiąc go po ramieniu:
— A niech cię, mój Synu! A to dobre! Nigdy bym chyba nie wpadł na coś takiego! — przyglądał mu się z wyraźnym rozbawieniem, przemieszanym z ojcowską dumą.
Po chwili dodał:
-
Jest tu co prawda następna sprzeczność, mianowicie taka, iż doskonała
istota w żaden sposób nie może mi się przeciwstawić, czy też nie posłuchać
mnie,… bo owa doskonałość oznacza również doskonałe posłuszeństwo względem
mnie! Ale teraz już widzę, że na pewno i z tym problemem poradzisz sobie bez
trudu, prawda mój Synu, że się nie mylę? -
Ten skinął głową z całą powagą i stwierdził:
-
Nie mylisz się Ojcze! Zawsze znajdzie się jakiś sposób, aby prawda była po
naszej stronie! Zobaczysz sam wkrótce! — zapewnił z przekonaniem.
Bóg pokiwał głową w milczeniu, a jego pytające spojrzenie zdawało
się mówić: — Jakaż więc to będzie ta nasza prawda? Chciałbym ją wreszcie
poznać.-
Syn Boży, jakby odczytując to nieme pytanie, pochylając się ku Stwórcy,
powiedział: — Zatem posłuchaj Ojcze, jaką wymyśliłem historię, abyś według
niej wykreował rzeczywistość,… podczas gdy ty stwarzałeś tych mało
przydatnych dla nas aniołów. -
Na oblicze Boga wypłynął lekki rumieniec, lecz nie dał po
sobie poznać, iż ta niestosowna uwaga dotknęła go nieco. Gestem przynaglił
Syna do kontynuowania tematu, więc ten uśmiechając się zagadkowo ujął Boga
pod łokieć i prowadząc obok siebie, zaczął opisywać mu szczegóły swego
planu opatrznościowego względem człowieka, bo taką nazwę postanowił dać
istotom rozumnym, dzięki którym będą mogli — Bóg Ojciec i Syn Boży -
zrealizować swoje ukryte pragnienia, marzenia i potrzeby.
— Najważniejszy jest dobry początek! Oczywiście, jeśli się mają
powieść nasze plany, musi być on dobry przede wszystkim dla nas, a nie dla
ludzi,… Jednak powinno to tak wyglądać, jakby stworzenie człowieka zaczęło
się od dobrego początku; czyli od stworzenia ich
d o s k o n a ł y m i ! To będzie najważniejsza prawda o ich początkach:
Ty Ojcze stwarzasz ludzi doskonałych i chcesz dla nich jak najlepiej, a oni
sami — przeciwstawiając ci się -u
p a d a j ą . Swym niecnym czynem ściągają na siebie twój gniew i słuszną
choć surową karę, w konsekwencji której ich natura staje się grzeszna, skażona
skłonnościami do czynienia zła i nieprawości. Tymi samymi cechami zostaje
skażony ich świat, czyli wszystko co będzie z nimi dzieliło ich przestrzeń
życiową,… jednym słowem cała żywa przyroda. -
Syn Boży przerwał na chwilę swą opowieść, a widząc zaciekawienie
na obliczu Stwórcy, zaczął mówić dalej z tym samym tajemniczym uśmiechem:
-
Biorąc powyższe pod uwagę, taki oto początek będzie miał rodzaj ludzki;
Kiedy stworzysz już ziemię a na niej florę i faunę,… posadzisz ogród, a w nim umieścisz człowieka, aby go pielęgnował i doglądał. Pośrodku tego
ogrodu zasadzisz drzewo wiadomości dobrego i złego,… i z tego właśnie
drzewa zabronisz człowiekowi spożywać owoce. Dla jego własnego dobra, aby
nie umarł niechybnie — tak będziesz mógł mu powiedzieć… -
Stwórca uniósł swe siwe krzaczaste brwi i z wyrazem zdumienia na swym
obliczu, przyglądał się Synowi. Ten po krótkiej chwili zaczął mówić
dalej:
-
Następnie uśpisz mężczyznę, wyjmiesz z jego boku żebro i z niego uczynisz
mu partnerkę — niewiastę… -
Brwi Stwórcy uniosły się jeszcze wyżej, lecz Syn Boży nie zwracając
na to uwagi, kontynuował: — To ją właśnie mówiący wąż skusi do zjedzenia
zakazanego owocu i do podzielenia się nim z mężczyzną… -
Choć wydawało się, że to niemożliwe, brwi Stwórcy jeszcze wyżej
uniosły się, osiągając sam czubek czoła. W tym momencie Bóg nie wytrzymał
dłużej i z wyrazem najwyższego zdumienia, spytał Syna:
— I ty to wszystko sam wymyśliłeś?! -
Ten w milczeniu ale z wyraźną dumą przytaknął ruchem głowy.
-
Nie do wiary! Ależ ty masz wyobraźnię, mój Synu! — zawołał Bóg, przyglądając
się z podziwem swemu potomkowi, który aż pokraśniał z zadowolenia i spytał: — Podoba ci się mój pomysł, Ojcze? -
-
Czy mi się podoba?! Jeszcze jak! Oczyma wyobraźni już widzę to w rzeczywistości!
Ależ ty masz wyobraźnię; Ten pomysł z ogrodem,… to drzewo wiadomości
dobrego i złego,… to żebro mężczyzny służące mu do dorobienia
partnerki,… ten mówiący wąż, który skusi kobietę do zjedzenia zakazanego
owocu,… i cały pomysł tego wydarzenia,… skąd ci takie rzeczy przychodzą
do głowy, mój Synu?! -
Ten lekceważąco machnął ręką i roześmiał się głośno.
-
To jeszcze nic, Ojcze! To dopiero początek! Zobaczysz dalej co wymyśliłem! Na
pewno ci się spodoba, już teraz jestem tego pewien! -
Stwórca kręcąc z niedowierzaniem głową, przyglądał się Synowi, a jego oblicze promieniowało ojcowską dumą. Po chwili spytał z ciekawością:
— A co będzie dalej? -
-
Kiedy już ludzie zjedzą ten zakazany owoc — a zjedzą go na pewno — otworzą
im się oczy i dostrzegą jakie zło popełnili,… ale już będzie za późno,
ha! ha!,… Bo na tym właśnie polega moja koncepcja tego wydarzenia: Dopiero
p o zjedzeniu owocu z drzewa wiadomości dobrego i złego, ludzie nabierają umiejętności
r o z r ó ż n i a n i a
d o b r a i z ł a . Dzięki wcześniejszej nieświadomości byli
n i e w i n n i , a przecież wina musi być po ich stronie, więc zostaną
uświadomieni w taki sposób, aby wyglądało to na świętokradztwo- — Aa! To
już rozumiem po co było potrzebne ci to drzewo wiadomości dobrego i złego!
Bardzo sprytne; Na jednym drzewie dobro i zło — nie można poznać jednego
bez poznania drugiego! No, no! — Bóg kiwał głową z uznaniem, ale po chwili
jakby coś sobie przypominając, spytał:
— A co będzie, jeśli ten mówiący wąż nie skusi kobiety do zerwania i zjedzenia tego zakazanego owocu? -
Syn Boży roześmiał się głośno i swobodnie.
-
Chyba żartujesz Ojcze?! Dasz jej takie cechy, aby była bardziej łatwowierna
od swego partnera! Poza tym będzie to zależało od tego co on jej powie, a powie jej na przykład,… że kiedy zjedzą ten owoc otworzą im się oczy i będą
tak jak sam Bóg znali dobro i zło. Powiedz Ojcze, kto oprze się takiemu
argumentowi?! Która istota nie chciałaby być bliższa swemu Stwórcy, mając
taką możliwość?! Która istota nie chciałaby być bliższa swemu wzorcowi,
jeśli się jej powie na dodatek, iż została stworzona na jego podobieństwo i obraz?! Powiedz mi, która?! Nie Ojcze, twoje obawy są bezpodstawne, wierz mi! — podkreślił to energicznym gestem ręki i dodał z rozbrajającą szczerością:
— A w razie czego,… masz w zanadrzu nieskończone możliwości wpływu na
kreowaną przez siebie rzeczywistość, czyż nie mam racji drogi Ojcze?! -
Wybuchnęli obaj głośnym śmiechem,
klepiąc się z ukontentowania po ramionach. Obaj bawili się świetnie.
-
Chyba masz rację mój Synu,… Niepotrzebnie przejmuję się szczegółami! -
Stwórca objął swego potomka i prowadząc go obok siebie, rzekł:
-
No, mówże dalej! Teraz zapewne przyjdzie kolej na ukaranie ludzi, jak sądzę? — Zgadza się! Ludzie ze strachu i ze wstydu będą się chcieli schować
przed tobą,… ale ty im na to nie pozwolisz! Będą stali przed tobą drżący i nadzy, a ty zakomunikujesz im jaka kara spotka ich za to, iż ośmielili
sprzeciwić się twojej woli. A karą będzie ich grzeszna natura skażona skłonnościami
do czynienia zła i występków, jak też ich śmiertelność,… można też będzie
jeszcze dodać do tej kary; rodzenie w bólach dla kobiety, a dla mężczyzny — jałowość i trud pracy na roli. Będzie to poważniej wyglądało i będą
mieli większe poczucie winy,… a tego nigdy za wiele… -
-
Węża także trzeba będzie ukarać całkowitą afazją, aby się nie wygadał
przypadkiem — wtrącił Stwórca. Syn Boży skinął głową.
-
To oczywiste! Nie zapomniałem o nim; wąż straci mowę za karę, będzie pełzał
na brzuchu przez całe swoje życie,… i co tam jeszcze będziesz chciał Ojcze
do tego dołączyć! Wracając zaś do ludzi; wygonisz ich z raju — bo taką
nazwę wymyśliłem dla tego ogrodu — a na straży u jego bramy postawisz
cherubów z nagimi mieczami… -
Na pytające spojrzenie Stwórcy, wyjaśnił:
-
Bo w środku ogrodu obok drzewa wiedzy, posadzisz także drzewo życia i aby
ludzie nie wrócili, mimo twego zakazu, by zerwać z niego owoc, spożyć go i żyć na wieki — mimo tej kary od ciebie — potrzebna jest ta straż właśnie.
To będzie miało za zadanie jeszcze bardziej im uświadamiać co stracili przez
swoje nieposłuszeństwo, rozumiesz Ojcze? -
-
Bardzo pomysłowe, mój Synu, bardzo! — wtrącił Bóg, zacierając ręce. Ale
Syn uciszył go gestem dłoni i dokończył swój wywód:
— W taki oto sposób rodzaj ludzki wejdzie na drogę grzechu z której bez naszej
pomocy nigdy nie uda mu się zejść, drogi Ojcze… -
-
Ale a propo's naszej pomocy,.. na razie tylko dla mnie wyznaczasz rolę w naszym przyszłym dziele,… czyżbyś nie chciał uczestniczyć w nim osobiście?
-
Stwórca przyglądał się Synowi z życzliwością i rozbawieniem. Widać
było, że jest w doskonałym nastroju.
-
Ależ chcę Ojcze! Nie mniej niż ty! Lecz wymyśliłem to tak, iż nie będziemy
razem realizować swych pragnień, ale oddzielnie; wpierw twoje, potem moje. To
dopiero wtedy ludzie dowiedzą się o moim istnieniu. Dopiero wtedy im się
objawię,… Czy będziesz mógł tak to urządzić Ojcze, abym do tego czasu był
dla nich niewidoczny, mimo przebywania z tobą pośród nich, na ziemi? -
Stwórcę najwyraźniej rozbawił ten pomysł jego Syna, bo roześmiał
się w głos, mówiąc: — Dlaczego nie miałbym móc to tak urządzić jak sobie
życzysz?! Wiesz przecież, że dla Boga w s z y s t k o jest możliwe,… w przeciwieństwie do ludzi!
-
-
Tylko zbyt często im tego nie powtarzaj, Ojcze! — wtrącił szybko Syn Boży.
-
Bo jeszcze by gotowi wziąć to na poważnie i w i n ą za ich
krótki i marny żywot oraz wielce niedoskonały świat, obciążyć ciebie!
Wiesz jak bardzo pokrzyżowałoby to nasze plany, prawda?! — spytał z troską w głosie.
Stwórca roześmiał się serdecznie.
-
Teraz to chyba ty żartujesz, mój Synu?! Uczynię ich umysły podobne umysłom
dzieci; będą patrzeć na prawdę, ale jej nie zobaczą! Będą jej słuchać,
ale jej nie zrozumieją,… Będą potykać się o nią i jak gdyby nigdy nic, iść
dalej przez życie nie zwracając uwagi na przyczynę „potknięcia",… Ich
świadomość zajęta będzie walką o byt, o przetrwanie,… a później o dobrobyt, przywileje i władzę. Z upodobaniem zajmować się będą
nieistotnymi sprawami, a ich umysły zawładnie świat przedmiotów i zjawisk
widzialnych. Mechanizmy rządzące tym światem będą dla nich długo niepojęte,
obce i straszne… -
— I niech tak zostanie jak najdłużej, Ojcze! -
-
Jak sobie życzysz, mój Synu! Jak sobie życzysz! — powtórzył Bóg z błyskiem
rozbawienia w oku i czyniąc podsumowujący gest dłońmi, dodał:
-
Tak więc początek już jest zrobiony; rodzaj ludzki wchodzi na drogę grzechu,
ponieważ pierwsza para nie uszanowała woli swego Stwórcy,… wręcz
sprzeciwili się jej, za co on miał prawo o b r a z i ć się i u k a r a ć
ich surowo! Wspaniały pomysł, godny Boga człowieka, zaiste! Dalej będzie
coraz lepiej, bo z każdym rokiem, z każdym wiekiem będzie coraz więcej ludzi z grzeszną naturą, której skłonności będą ich popychały w kierunku zła i występku, a nie w kierunku czynienia dobra… -
-
Dokładnie tak to będzie się działo, Ojcze! Oni będą czynili zło i niegodziwości, a ty ich będziesz mógł karać do woli,… a także napominać i przestrzegać, aby dobrze postępowali, bo jeśli nie będą tego czynić,
grzech będzie leżał u ich wrót i czyhał na nich, a przecież oni mają
panować nad grzechem,… pomimo swej grzesznej natury. A jeśli nie potrafią,
zasłużą sobie na karę od ciebie, proste prawda?! -
-
Proste i genialne, mój Synu! Pozwolisz, że kiedyś cię zacytuję? — Bóg był
wyraźnie uradowany z synowskiego pomysłu, a Syn uszczęśliwiony, iż własny
Ojciec docenia jego wyobraźnię. Zacierając z zadowolenia ręce, Bóg spytał:
— A bardziej konkretnie,… jak widzisz to dalej? -
Syn Boży chwilę zastanawiał się ze skupioną miną, a potem zaczął
opowiadać jak wyobraża sobie dalszy ciąg ich przygody z ludźmi:
-
Ta ich natura — skażona skłonnościami do czynienia zła i nieprawości -
da o sobie znać już w następnym pokoleniu; brat zabije brata z zazdrości, iż
na jego ofiarę nie będziesz chciał patrzeć, a łaskawym okiem spojrzysz na
drugiego z synów pierwszej pary ludzi i na jego ofiarę z pierwocin trzody i ich tłuszczu.
Za zbrodnię na swym bracie nie ukarzesz winowajcy, lecz przeklniesz go
jedynie i wypędzisz z miejsca dotychczasowego zamieszkania, dając mu jednak na
drogę tajemnicze znamię, które będzie go bronić przed złem ze strony
innych ludzi. Zapewnisz go jeszcze, iż każdy kto ośmieliłby się go tknąć,
poniesie siedmiokrotną pomstę od swego Boga… -
Stwórca przyglądał się uważnie swemu potomkowi gdy ten mówił, a gdy skończył, odezwał się: — Zaczyna się całkiem nieźle i dość
przewrotnie zarazem! Już widzę, że to będzie mi się podobało! Tajemnicze
znamię, no, no! Mów dalej, mój Synu! — zachęcił go, patrząc nań z ojcowską czułością.
Syn Boży podjął wątek opowieści:
-
Więc jak trafnie to zauważyłeś Ojcze, z każdym rokiem i z każdym wiekiem będzie
przybywało ludzi z grzeszną naturą, skażoną do czynienia zła i wszelkiej
podłości. Aż dojdzie do takiego momentu w dziejach rodzaju ludzkiego, kiedy
niegodziwość ludzi na ziemi będzie tak wielka — gdyż usposobienie ich będzie
złe od młodości — że zasmucisz się jako ich Stwórca i zaczniesz żałować,
że stworzyłeś ludzi na ziemi… -
-
Naprawdę? — Bóg wydawał się być lekko skonsternowany, jakby nie nadążał
za pomysłowością Syna. Ten widząc jego zdumioną minę, roześmiał się głośno:
-
Tak powiesz ludziom, Ojcze! Nie patrz na to co ci opowiadam od naszej strony,
lecz od strony ludzi! To oni przecież będą widownią tych wszystkich wydarzeń i z ich punktu widzenia będą one oceniane!… Więc z tej perspektywy będę
ci je opisywał, jeśli nie masz nic przeciwko temu. -
Oblicze Stwórcy rozpogodziło się momentalnie i dotykając Syna w pojednawczym geście, rzekł:
-
Oczywiście, że nie mam! Opowiadaj to tak, jak sobie umyśliłeś, nie będę
ci przeszkadzał, mój Synu! No, chyba, że nie będę mógł się powstrzymać!
-
Oboje roześmiali się zgodnym chórem. Po chwili Syn Boży podjął swą
opowieść: — Aby wytępić zło, jakiego będą się dopuszczali ludzie, a także
aby ich ukarać za niegodziwości popełniane względem ciebie,… spuścisz na
ziemię potop, w wodach którego zginie wszystko co żywe na ziemi… -
przerwał, bo Stwórca zawołał z entuzjazmem:
-
Wspaniały pomysł, mój Synu! Coś naprawdę godnego mej potęgi! Ale będzie
się działo! Już ja to widzę! — z zadowoleniem zatarł ręce. Widać było,
iż ten pomysł wyjątkowo przypadł mu do gustu.
Syn Boży uniósł dłoń jakby chciał tym gestem powstrzymać Boga od
dalszych zachwytów i mówił dalej:
— Z ogólnoświatowego potopu ocaleje tylko jedna rodzina człowiecza. Wybranym
przez ciebie ludziom nakażesz zbudować olbrzymi statek — arkę, do którego
zabiorą po jednej parze zwierząt ze wszystkich gatunków żyjących na
ziemi,… wyobrażasz to sobie, Ojcze?; ze wszystkich gatunków żyjących na
ziemi! Z tych ludzi i z tych zwierząt, po potopie odrodzi się nowa ludzkość i nowy świat zwierzęcy. Podczas ofiary całopalnej jaką ci złożą ludzie w podzięce za ocalenie ich od kataklizmu, zawrzesz z nimi przymierze, obiecując
im, że nie będziesz już więcej złorzeczył ziemi ze względu na ludzi, bo i tak usposobienie człowieka jest złe już od młodości.
Przeto już nigdy nie zgładzisz wszystkiego co żyje, tak jak to uczyniłeś
zsyłając na ziemię wody potopu. Aby podkreślić wagę twoich słów, rozciągniesz
piękną, kolorową tęczę na obłokach, która będzie znakiem przymierza z ludźmi po wsze czasy. -
Bóg słuchał tego z błyszczącymi oczyma i rumieńcami na obliczu, które
wyrażało zachwyt, aż nadto widoczny.
-
To jest ogólny pomysł, Ojcze. Szczegóły będziemy improwizować podczas jego
realizacji,… będzie jeszcze ciekawiej, zobaczysz sam! -
-
Już jest ciekawie, mój Synu! A w rzeczywistości trójwymiarowej będzie
jeszcze bardziej ciekawie i bardziej widowiskowo! Już ja to widzę! Zrobi się
taki potom, jakiego świat nie widział! Ale będzie się działo! — powtórzył
Stwórca, kręcąc głową z podziwem nad pomysłowością swego Syna.
Ten uśmiechnął się i mówił dalej:
-
Odrodzona po potopie ludzkość, znów będzie grzeszyć, czynić zło i niegodziwości,… bo naturę będzie miała przecież tę samą co i przed
potopem. Kiedy więc ludzie będą chcieli zbudować sobie wieżę sięgającą
nieba — aby była znakiem zapobiegającym rozproszeniu ich po całej ziemi -
ten pomysł świadczący o ich bluźnierczej pysze, tak bardzo cię obrazi, iż
zstąpisz pomiędzy budowniczych, pomieszasz im języki, aby jeden nie zrozumiał
drugiego i rozproszysz po całej ziemi… -
Ten pomysł widać tak przypadł Bogu do gustu, że nie mogąc się już
powstrzymać, zawołał: — To mi się podoba! Wspaniały pomysł! Ale się
zdziwią jak nie będą się mogli dogadać! Już ja to widzę! -
Syn Boży starał się powstrzymać gestem dłoni jego entuzjazm, a potem
mówił dalej: — Następnie drogi Ojcze, spośród wszystkich narodów żyjących
na ziemi, wybierzesz sobie jeden i otoczysz go szczególną opieką; ty będziesz
jego Bogiem, a oni twoim narodem wybranym… -
Ponieważ oblicze Stwórcy spochmurniało jakby w doznanym zawodzie, a jego spojrzenie zdawało się mówić: — Tylko jeden?! Spośród wszystkich?
Dlaczego? — Syn Boży dodał szybko:
-
Zobaczysz Ojcze, że to nam się opłaci w ostatecznym rozrachunku! Mam taakie
pomysły odnośnie tej koncepcji, wierz mi! -
Bóg rozpogodził się natychmiast i poklepując Syna po ramieniu, rzekł z wyraźną życzliwością: — Ależ wierzę ci mój drogi! To co dotąd wymyśliłeś
świadczy o tym, że i dalszy ciąg tej historii nie będzie gorszy, nieprawdaż?!
Mów zatem i nie zwracaj uwagi na moje oblicze; to wszystko z wrażenia jakie na
mnie zrobiła twoja pomysłowość! Słucham cię uważnie. -
-
Więc jak już powiedziałem Ojcze,… — Syn Boży zaczął ze swadą ciągnąć
swą opowieść: — Wybierzesz sobie naród spośród wielu narodów żyjących
na ziemi i zaczniesz zawierać z nim przymierza. Ponieważ będzie to lud o twardych karkach, będą sprzeciwiać ci się na każdym kroku,… więc i powodów
do karania ich będziesz miał pod dostatkiem i jakże często! -
Spojrzenie Stwórcy utkwione w swym potomku, mówiło wyraźnie:
— O to! To! To mi się podoba! — Ale zgodnie z obietnicą nie przerywał ani słowem,
więc Syn Boży kontynuował już bez przeszkód:
-
Na przykład,… mieszkańców jakiegoś miasta, albo najlepiej dwóch,… za
wyjątkowo odrażający styl życia i takież upodobania, ukarzesz deszczem
siarki i ognia, który zniszczy przy okazji całą okolicę, wraz ze wszystkimi
mieszkańcami miast, zwierzętami i roślinnością. Protoplastę narodu
wybranego będziesz mógł poddać próbie bogobojności, polegającej na tym, iż
każesz mu złożyć sobie w ofierze całopalnej swego jedynego, ukochanego
syna. Kiedy to uczyni, darujesz mu życie, bo dopiero wtedy poznasz, że boi się
on ciebie, skoro nie odmówił ci swego jedynego syna. Obiecasz mu więc
potomstwo tak liczne jak gwiazdy na niebie. Zaś innego z ludzi pokarasz dla
odmiany śmiercią za to, iż nie będzie chciał zapłodnić żonę swego zmarłego
brata, wylewając swe nasienie na ziemię,… jednym słowem; wypełnić święte
prawo lewiratu… -
Brwi Stwórcy uniosły się w zdziwieniu ku górze, ale nie
przerywał Synowi, postanowiwszy później wypytać go o te intrygujące szczegóły.
Więc ten mówił dalej: — Potem będzie jeszcze dużo różnych przygód i ciekawych rzeczy będzie się działo, aż dojdzie do wielkiego wydarzenia jakim
będzie twoje objawienie się ludziom; wpierw w krzaku gorejącym, a potem na
szczycie wielkiej góry, plującej ogniem i dymem, drżącej w swoich posadach.
-
Syn Boży przerwał swą opowieść, dla wywołania większego wrażenia
zapewne.
-
No, mów! Mów dalej! Już nie mogę się doczekać! — Stwórca przynaglał
swego Syna, choć — co jak co — ale czasu mieli pod dostatkiem.
-
Kiedy więc dość już napatrzysz się na udrękę swego ludu wybranego,
przebywającego od czterech wieków w niewoli — a znajdzie się on w tejże
niewoli za karę, iż nie słuchali twych przykazań i ostrzeżeń -
postanowisz wyrwać go z ręki ciemiężyciela i poprowadzić do ziemi żyznej i przestronnej, do ziemi mlekiem i miodem płynącej.
W tym celu ukażesz się w gorejącym krzaku wybranemu człowiekowi i przedstawisz mu swój zamysł odnośnie jego ludu, jak i jego rolę w tym
planie. Potem, aby móc do woli nas puszczać przeróżnych plag na faraona i jego ludzi, dziesięć razy z rzędu będziesz u t w a r d z a ł jego serce, aby nie wypuszczał z Egiptu twego ludu
wybranego,… i dziesięć razy z rzędu będziesz go
k a r a ł plagami,...
za to właśnie, że ich nie wypuszcza. -
— A to dobre, mój Synu! To ci się wyjątkowo udało! Można tylko pozazdrościć
ci poczucia humoru! To jest dopiero dowcip na najwyższym poziomie! — zawołał
Bóg klaszcząc w ręce i zaśmiewając się do łez nieomal.
Syn Boży aż pokraśniał z zadowolenia, lecz nie przerwał swojej
opowieści, jedynie wykonał gest, który mógł oznaczać:
-
Słuchaj Ojcze dalej! Dopiero zobaczysz na co mnie stać! -
— A jeszcze przedtem z m i ę k c z y s z serce
Egipcjan, aby „pożyczyli" twemu ludowi kosztowności, by ci mogli w ten
sposób ograbić swoich ciemiężycieli z wszelkiego złota, srebra i drogich
kamieni.
Następnie przy pomocy swej nieskończonej potęgi, dokonasz cudownego
rozstąpienia wód morza przed uciekającym z Egiptu twym ludem,… a faraonowi i wojskom jeszcze raz utwardzisz serce, tylko po to, aby wyruszyli za nimi w pościg,… i potopili się wszyscy w morzu, goniąc po jego dnie uciekających z niewoli.
Ależ to będzie widok,… wyobrażasz to sobie drogi Ojcze?! — spytał, patrząc
wymownie na Boga.
Stwórca wzniósł ręce do góry, a jego oblicze promieniało z zachwytu. Wykrzyknął z entuzjazmem: — Ba! Już ja to widzę! Urządzę to tak,
że wszyscy oniemieją; jedni z trwogi, drudzy z zachwytu! Zobaczysz sam! To będzie
coś wspaniałego i przerażającego zarazem! Wystarczy, iż potem przypomnę
ludziom: — „Widzieliście com uczynił Egiptowi?! Baczcie, aby wam to samo się
nie przydarzyło?" Już ja to widzę! — powtórzył z przekonaniem,
przytulając do siebie Syna z wielkiego ukontentowania.
Ten zaś, kiedy już wydostał się z ojcowskiego uścisku, począł
przedstawiać dalej swój plan opatrznościowy względem ludzkości /a
przynajmniej wybranej jej części/:
-
Kiedy twoi ludzie rozbiją obóz na pustyni, naprzeciwko wielkiej góry, ten któremu
ukazałeś się w krzaku gorejącym wstąpi na jej szczyt i tam oznajmisz mu
swoją wolę: Oto ty — ich jedyny Bóg — potem wymyślimy jakieś ładnie
brzmiące imię — pragniesz zawrzeć ze swoim ludem wybranym kolejne
przymierze, którego znakiem będą kamienne tablice z przykazaniami, których
ludzie będą zobowiązani przestrzegać pod groźbą kary. Zbiór tych przykazań
będzie zwał się Dekalogiem… -
-
Będzie ich tylko dziesięć? — spytał Bóg nieco zawiedzionym tonem, ale Syn
Boży pokręcił przecząco głową i z uśmiechem wyjaśnił:
-
Jak najbardziej! Lecz to będą te najważniejsze, umieszczone na wspomnianych
tablicach. Myślę Ojcze, że nie będziemy teraz zawracali sobie nimi głowy — tym bardziej, że przy okazji tego Dekalogu, dostaną oni jeszcze — no,
powiedzmy — 613 przeróżnych nakazów i zakazów, aby wiedzieli, iż być
twoim narodem wybranym to zaszczyt i najwyższe wyróżnienie jakie mogło im się
przytrafić. Potem usiądziemy i zredagujemy szczegółowo te wszystkie
prawa,… co ty na to, drogi Ojcze? -
-
Jak sobie życzysz, mój Synu! Bardzo dobrze, że nie ograniczyłeś się tylko
do dziesięciu przykazań ode mnie; to byłoby stanowczo zbyt mało! Natomiast
613 jest w sam raz! Sam bym lepiej nie utrafił! — uradował się Stwórca tą
arytmetyczną doskonałością w synowskim planie.
-
Jednak kiedy już jesteśmy przy Dekalogu, zdradzę ci Ojcze pewien mój pomysł z nim związany. Otóż jedno z najważniejszych przykazań jakie dasz ludziom,
będzie dotyczyło z a
k a z uczynienia przez
nich jakichkolwiek twoich podobizn — a najlepiej żadnego twojego stworzenia — ani w obrazie, ani w rzeźbie! Pod żadnym pozorem nie będzie im wolno czcić
tych podobizn, oddawać im hołdy oraz pokłony, a także adorować je! Dla tych
co przekroczą ten zakaz, grozić będzie kara twojego przekleństwa do
czwartego pokolenia włącznie, a błogosławieństwa dla tych, którzy będą
przestrzegać to przykazanie i wypełniać je. Cały „dowcip" będzie polegał
na tym, iż ludzie z racji swojej grzesznej natury i prymitywizmu umysłowego — nigdy nie wezmą na poważnie twoich przykazań, a już tego jednego na
pewno. Oni będą musieli mieć namalowane bóstwo, albo „świętą" figurkę z gipsu lub drewna, do której będą mogli się modlić, przyozdabiając ją świecidełkami,
wstążeczkami, koronkami i koszulkami, a także różnymi innymi ozdobami,...
bo brak wyobraźni nie pozwoli zaakceptować im Boga w s z e c h o b e c n e g o i
niewidzialnego. Nie mówiąc już o tym, że malowanie i sprzedawanie „świętych"
obrazów, będzie tak bardzo dochodowym interesem dla kapłanów, że to oni
sami wyrzucą z twojego Dekalogu to przykazanie, bo bardziej ważne będą dla
nich ziemskie interesy, niż twoja wola w tym względzie. Wiernych będą nauczać
zmienionego „Dekalogu"; adorowania obrazów i figur, oddawania im hołdów i okazywania czci, tak że nawet do głowy nie przyjdzie ludziom, iż zachowując
się w ten sposób, będą dopuszczali się wielkiego bluźnierstwa przeciwko
tobie, narażając się tym samym na twój słuszny gniew i karę! — powiedział
Syn Boży.
— I oto właśnie będzie chodziło, jak się domyślam? — spytał Bóg, wyraźnie
rozbawiony pomysłowością Syna.
-
Wszystkich tych, którzy nie będą przestrzegać tego przykazania, będę mógł
sprawiedliwie i w majestacie prawa ukarać?! I to jak mówisz do czwartego
pokolenia włącznie?! Wspaniale! Bardzo dobry pomysł, mój Synu! Bardzo! -
Stwórca pochwalił swego potomka, z czułością dotykając jego
policzka. Ten ucałował jego dłoń i z ochotą mówił dalej:
-
Aby podkreślić wagę tych wydarzeń dla ludzi, będziesz mógł nawet objawić
się wybranym, którzy jako bardzo nieliczni dostąpią zaszczytu zobaczenia
swego Boga. Sądzę, że na tę okazję wymyślimy jakiś ekstra strój dla
ciebie, Ojcze,… może z szafirowych kamieni świecących jak samo niebo? -
Syn Boży zastanawiał się na głos, a ze spojrzenia Stwórcy, które wyraźnie
mówiło:
— O to! To! To będzie coś w sam raz dla mnie! — widać było, że także i ten
pomysł spodobał mu się bardzo.
-
Następnie, wybraniec zejdzie z góry do obozu z kamiennymi tablicami napisanymi
twoim palcem. Jednak w obozie zaskoczy go niemiła niespodzianka; Otóż
pozostający w nim ludzie — nie mogąc doczekać się swego przywódcy, sami
odleją sobie złotego cielca i zaczną go czcić i adorować, bawiąc się przy
tym w niezbyt przyzwoity sposób. To bluźniercze zachowanie twojego ludu
wybranego, rozpali twój gniew, Ojcze,… oraz samego wybrańca niosącego dla
nich te ciężkie, kamienne tablice.
W niepohamowanym i słusznym gniewie rzuci je o ziemię tłukąc na kawałki,
następnie złapie złotego cielca, którego spotka podobny los. Potem każe
swoim zaufanym kapłanom przypasać miecze i wyrżnąć wszystkich uczestników
tej bałwochwalczej orgii,… coś tak około paru lub parunastu tysięcy mężów — później się to ustali. Ten ich czyn bardzo ci się spodoba, użyczysz więc
im swego błogosławieństwa za to, iż każdy z nich będzie przeciwko swemu
bratu lub synowi. Zaś wybrańcowi każesz wyciosać nowe tablice, aby zawarcie
tego przymierza stało się wreszcie faktem.
Za każdym razem, kiedy będzie on przybywał do ciebie, szczyt góry będzie
spowijał dym i ogień i będzie drżała w posadach,… wyobrażasz sobie Ojcze
jakie to zrobi piorunujące wrażenie na tych prymitywnych istotach?! -
spytał Syn Boży, wpatrując się z uwagą w oblicze Stwórcy.
Ten roześmiał się tubalnie i zawołał głośno:
-
Ba! Już ja to widzę! Nie mogę się nadziwić skąd takie pomysły przychodzą
ci do głowy, mój Synu?! Trzeba nie lada wyobraźni aby to wszystko wymyślić!
Aż nie mogę uwierzyć jak bardzo mi się udałeś! Przy tobie nie sposób się
nudzić! -
— O nie! Co to, to nie, Ojcze! Obiecuję ci, że ani przez chwilę nie będziesz
się nudził. A pomysłów mam na setki albo i tysiące lat! Posłuchaj tylko:
Będziesz prowadził swój lud wybrany do zwycięskich walk w pochodzie
to ziemi obiecanej im, a w miastach które zdobędą nie oszczędzą nikogo; ani
mężczyzn, ani kobiet, ani dzieci,...Będziesz
zatrzymywał słońce i księżyc na niebie, aby przedłużyć dzień walki dla
twoich wyznawców,… Będziesz rzucał z nieba ogromnymi kamieniami, rażąc i zabijając ich wrogów,… Będziesz karał ogniem i plagami nienawistnych ci mężów,
zaś tym, którzy będą ci wierni, dasz siłę i bogactwo aby byli w stanie
wypełniać twoją wolę,… Będziesz stanowił prawa i wymierzał swoją
sprawiedliwość; karał i nagradzał a także ostrzegał i napominał,… Będziesz
napełniał strachem serca nieprzyjaciół twego ludu i wydawał ich w jego ręce,
aby ci ostrzem miecza mogli wszystkich wytracić, nie pozostawiając żywej
duszy. Kiedy będziesz chciał sam będziesz walczył za nich, aby twoje wojska
nie mogły przywłaszczyć sobie chwały, mówiąc:
— „Moja ręka wybawiła mnie" — Kiedy twój
lud dokona spisu powszechnego, zapłoniesz gniewem przeciwko nim,… lecz w swojej nieprzebranej łaskawości pozwolisz wybrać im karę; siedem lat głodu
dla ich ziemi, trzy miesiące ucieczki przed wrogiem, który będzie ich ścigał,
czy też zaraza trwająca trzy dni? Ponieważ ludzie odwołają się do twojego
miłosierdzia, ześlesz na nich zarazę, wskutek której zginie zaledwie
siedemdziesiąt tysięcy osób.
1 2 Dalej..
« Powiastki fantastyczno-teolog. (Publikacja: 29-01-2004 Ostatnia zmiana: 23-08-2004)
Lucjan Ferus Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo). Liczba tekstów na portalu: 130 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3226 |
|