|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Powiastki fantastyczno-teolog.
Operacja Wieża Babel [1] Autor tekstu: Lucjan Ferus
Czyli, Bóg swoje a kapłani swoje.
Pewnego razu Bóg wezwał do siebie Szatana, a gdy ten przybył niezwłocznie, zakomunikował mu:
— Polecisz na ziemię z nowym zadaniem! Będzie to krótka misja, ale za to bardzo specjalna! — podkreślił z naciskiem wyraz „bardzo".
— Przecież niedawno stamtąd wróciłem… — zaoponował anioł nieśmiało, lecz Bóg nie dał mu skończyć.
— Wiem! Wiem! Spisałeś się doskonale! Może wreszcie ci wszyscy amatorzy pielgrzymek do „cudownych" miejsc, obrazów i figur zastanowią się dwa razy nim popełnią następną głupotę?! Może ten wypadek autokaru — tak zgrabnie przez ciebie zaaranżowany — coś im w końcu da do myślenia,… nie sądzisz Luciferusie? -
Szatan widocznie miał inne zdanie na ten temat, bo odparł impulsywnie: — A czy to wina ludzi, że ich pasterze wyrzucili drugie przykazanie z twojego Dekalogu Panie?! Ostatnie rozbili na dwa, aby się zgadzała ilość i tak nauczają owieczki, pomimo twego surowego ostrzeżenia w tej kwestii?! -
Stwórca uniósł swe krzaczaste, siwe brwi w górę i szyderczym tonem spytał: — Nie ich?! A co to u wszystkich diabłów jest?! Analfabeci sami pielgrzymki sobie urządzają?! A nie łaska to wziąć do ręki Pismo św,. otworzyć na właściwej stronie i przeczytać samemu Dekalog?! Czy to takie trudne?; Zobaczyliby wtedy jak wielkie bluźnierstwo popełniają przeciwko mnie, czcząc te wszystkie bohomazy i inne „arcydzieła" rąk ludzkich! Zobaczyliby przy okazji na jaką karę narażają się ode mnie! A ty mi tu mówisz, że to nie ich wina! Dobre sobie!; Ich głupota ma być usprawiedliwieniem ich winy?! Tak to widzisz?!;
Szatan już miał na końcu języka pytania:
— A dzięki komu ludzie właśnie tacy są?! Czy aby nie dzięki tobie, Panie? Czy to nie ty przypadkiem nakazałeś im rozmnażać się z grzeszną naturą i mocno ograniczonym rozumem? Czy to nie dlatego właśnie, zamiast twego słowa skierowanego do nich, czytają jedynie książeczki do nabożeństwa, a i to nie wszyscy? -
Lecz wolał nie ryzykować. Znał Stwórcę dobrze i wiedział jak łatwo jest narazić się na jego gniew. Nie chciał, aby ta rozmowa skończyła się kłótnią i inwektywami, co już nie raz zdarzało mu się doświadczyć, kiedy to nie mógł powściągnąć swego „niewyparzonego języka" i palnął co myśli o tym czy innym aspekcie dzieła bożego. Więc miast tego, chcąc zlikwidować w zarodku zarzewie sporu, odparł pojednawczo:
— Wiesz Panie dobrze z jaką gorliwością i oddaniem służę ci od samego początku… — na te słowa oblicze Stwórcy złagodniało, a Szatan mówił dalej: — Już w raju, kiedy zleciłeś mi zadanie skuszenia pramatki Ewy, wywiązałem się z niego należycie,… pomimo moralnych rozterek. -
Bóg uniósł w górę jedną brew i przyjrzał się uważniej aniołowi, lecz nie przerwał mu nawet gestem, więc ten mówił dalej:
— Potem setki razy wypełniałem twoje polecenia, Panie,… a w tym nawet takie niewdzięczne jak kuszenie twojego syna na pustyni, kiedy to bałem się aby nie wymyśleć coś nazbyt przekonywującego i dlatego było ono takie,… nijakie i nieskuteczne. Albo wtedy gdy wszedłem w Judasza Iskariotę, po tym jak spożył kawałek chleba, podany mu przez twego syna… -
— Czyżbyś miał jakieś obiekcje co do sensu mojego planu względem ludzi, nazywanego — wraz z wypełnieniem w czasie — Opatrznością Bożą?! — spytał Stwórca groźnym tonem i spojrzał takim wzrokiem na Szatana, iż temu odechciało się od razu zgłębiania tego teologicznego problemu. A chciał rzeczywiście spytać Boga, jaki sens mają te jego nieudolne próby czynienia zła w dziele tego, który ma nieskończone możliwości we wszystkim? Także w zapobieganiu złu, zanim ono zaistnieje. Już wiele razy miał ochotę spytać Stwórcę o sens swojej roli w jego dziele, lecz nigdy nie miał na tyle odwagi, aby zadać właściwe pytania. Tak samo i teraz; wystarczył marsowy wyraz bożego oblicza i groźny ton w jego głosie, aby pozbawić Szatana ciekawości w tych sprawach. Więc miast dociekań w teologicznych kwestiach, odparł jak gdyby nigdy nic:
— Nie Panie,… nic z tych rzeczy! — podkreślając to zdecydowanym gestem ręki.
— No więc co mi tu wyjeżdżasz z moralnością?! — spytał Bóg podniesionym tonem, przyglądając się podejrzliwie aniołowi. Ten opuścił głowę pod tym ciężkim spojrzeniem i przestępując z nogi na nogę, odparł:
— Chciałem tylko powiedzieć,… zwrócić twoją uwagę Panie,… że jestem przepracowany, najbardziej ze wszystkich twoich aniołów. Stale wysyłasz mnie na ziemię z jakąś nową misją, a inni grzeją tyłki w niebie! Weźmy takiego archanioła Gabriela; kiedy był ostatni raz na ziemi?! Tak dawno, że już nawet nie pamiętam kiedy! A ja ile razy od tego czasu byłem?! Tak wiele razy, że nie potrafię nawet zliczyć! — dokończył z wyrzutem w głosie, nie patrząc na Stwórcę i chowając w razie czego głowę w ramiona.
Bóg jednak miast rozzłościć się na dobre, wybuchnął głośnym śmiechem, który niósł się daleko po zakątkach nieba. A potem poklepując zdumionego anioła po upierzonym ramieniu, rzekł wyraźnie ubawiony:
— A to ci się udało, mój drogi!; najbardziej przepracowany anioł ze wszystkich! No, no! Ale to chyba dobrze, nie sądzisz?! Świadczy to tylko o tym, jak ważną rolę masz do odegrania w moim dziele, w mojej koncepcji planu opatrznościowego względem ludzi. Każdy inny anioł na twoim miejscu byłby na pewno tym zachwycony! -
— Nie wątpię, Panie! Pomijając tylko „drobny" fakt, że dla ludzi jestem największym twoim wrogiem, nieprzyjacielem i uosobieniem wszystkiego najgorszego! To trochę niesprawiedliwe, jeśli wziąć pod uwagę moją wierną służbę tobie, Panie. — odparł Szatan, patrząc odważnie w oblicze Stwórcy.
Ten wydął policzki i bagatelizującym tonem powiedział:
— Ba! Ktoś przecież musiał na siebie wziąć tę niewdzięczną rolę! Chyba nie sądzisz, że mogę dla ludzi być dobrym Bogiem; nieskończenie miłosiernym, kochającym i przebaczającym — a jednocześnie wyrządzającym im zło? Któż by chciał takiemu bogu służyć, nie mówiąc już o miłowaniu go?! Czy uważasz, że byłoby bardziej sprawiedliwe gdybym to ja występował przed ludźmi w tej roli?! — spytał Stwórca anioła, przyglądając mu się podejrzliwie.
Szatan już miał na końcu języka odpowiedź:
— A pewno, że tak! Przynajmniej by wiedzieli z kim mają do czynienia naprawdę! — wolał jednak nie ryzykować i zrobił wszystko w tym momencie, aby nie można było wyczytać z jego miny, co naprawdę myśli o tym teologicznym paradoksie. Więc Bóg odparł zdecydowanie: — Nie Luciferusie! Ta koncepcja mojej Opatrzności względem ludzi, wymaga aby istnienie zła w moim dziele tłumaczyć działalnością mojego przeciwnika i nieprzyjaciela, który powodowany zazdrością i zgubną pychą przeciwstawia mi się na każdym kroku, czyniąc wszelkie możliwe zło pośród mojego stworzenia… -
— I ludzie w to wierzą?! Pomimo twojej wszechmocy i wszechwiedzy?! Pomimo twoich nieskończonych i niczym nie ograniczonych możliwości, Panie?! Przecież to jest wewnętrznie sprzeczne! — spytał Szatan z powątpiewaniem, nie bacząc, że wchodzi na drażliwy i zdradziecki grunt teologicznych prawd, który pochłonął już niejednego śmiałka.
Stwórca wykonał gwałtowny gest dłonią i odparł lekceważąco:
— Wierzą! Wierzą! Już o to się nie martw, mój drogi! Uwierzą we wszystko co powiedzą im ich pasterze! Tacy już są ludzie. — dokończył enigmatycznie, odwracając od anioła swe oblicze, który już miał na końcu języka podchwytliwe pytanie:
— Zatem nie ma się im co dziwić, że uwierzą nawet w to, iż powinni pielgrzymować do „cudownych" obrazów i innych miejsc „świętych", bo tam „spotkają się" ze swoim Bogiem lub jego Matką, prawda? — lecz w porę wyobraził sobie reakcję Stwórcy na tę impertynencję z jego strony i miast tego, spytał krótko:
— Więc po co to wszystko, Panie? Jaki to ma sens? Czy nie lepiej było na samym początku… -
— Przestańże w końcu mnie pouczać co byłoby lepiej, a co gorzej! Ja tu jestem Bogiem i to jest moje dzieło i moje stworzenie! Ty masz tylko wykonywać moje polecenia, a nie oceniać je, czy to jasne?!- huknął Bóg na anioła z wysokości swego majestatu, aż ten skurczył się w sobie i schował głowę w ramiona.
— Wezwałem cię po to, aby ci zlecić wykonanie pewnego zadania na ziemi, a nie żeby z tobą dyskutować o jego zasadności czy moralnym aspekcie! No, ale jeśli myślisz, że jesteś niezastąpiony, to się grubo mylisz! — Stwórca zakończył to złowieszczym tonem, aż anioł poczuł jak pióra jeżą mu się na grzbiecie ze strachu. Pochylił nisko głowę i trzęsącym się nieco głosem, powiedział:
— Nie Panie,… wcale tak nie myślę! Przepraszam za moje niestosowne zachowanie i słucham cię z największą uwagą; Na czym ma polegać moje zadanie na ziemi? -
Oblicze Stwórcy złagodniało na te słowa, popatrzył jeszcze przez chwilę na pochyloną głowę stojącego przed nim anioła, a potem spytał go normalnym już tonem:
— Pamiętasz Luciferusie jak kiedyś ludzie zamierzali sobie wybudować wieżę sięgającą nieba i czym to się dla nich skończyło? -
Szatan na wspomnienie tego odległego w czasie wydarzenia, natychmiast zapomniał o strachu jakiego przed chwilą doświadczył. Podniósł głowę i z błyskiem rozbawienia w oku powiedział:
— Ba! Pewno, że pamiętam! I do dziś jeszcze śmiech mnie bierze, kiedy przypomnę sobie sposób w jaki rozwiązałeś Panie ten problem! To było naprawdę pomysłowe, ale co najważniejsze — nadzwyczaj skuteczne! -
Na te słowa anioła, wypowiedziane głosem pełnym uznania i szczerego zachwytu nad maestrią Stwórcy, jego oblicze rozpogodziło się całkowicie i jakby zawsze we wszystkim się zgadzali, Bóg pochylając się ku niemu, powiedział impulsywnie:
— Wyobraź sobie, że ludzi nic to nie nauczyło! Nic im ten „budujący" przykład nie dał do myślenia! Znów powtarzają te same błędy sprzed lat i znów obrażają mnie swoją pychą przekraczającą wszelkie granice przyzwoitości! Czy to nie jest irytujące i wkurzające?! No, powiedz tak sam Luciferusie; czy nie nadszedł już czas aby przypomnieć im, że pewne zasady postępowania ludzi w stosunku do swego Boga są stałe i niezmienne, mimo upływu czasu? Że to co mnie obrażało w ich zachowaniu kiedyś, będzie obrażało także i dzisiaj, gdyż u podstaw tych zachowań leży zakłamanie i pycha, którą ich kapłani grzeszą od zawsze, niezależnie od czasu i miejsca! Na jakiej podstawie oni przypuszczają, że mogą pozwalać sobie na takie bezeceństwa, za które surowo karałem ich przodków i które kazałem zapisać w swoim słowie do nich skierowanym, na wieczną pamiątkę i ostrzeżenie dla potomności?! -
Szatan cofnął się o krok, jakby w obawie o całość swoich bębenków usznych. Widząc, że Bóg przygląda mu się z uwagą, jakby czekał na odpowiedź, powiedział nieśmiało:
— Panie,… ja już od dawna podziwiam twoją nieskończoną cierpliwość.… — i miał zamiar dodać swoim zwyczajem:
— Ja bym na twoim miejscu już dawno coś zrobił z tym towarzystwem wzajemnej adoracji! — ale w porę „ugryzł się w język" i spytał:
— Co zamierzasz Panie uczynić? -
1 2 3 4 5 Dalej..
« Powiastki fantastyczno-teolog. (Publikacja: 13-03-2004 )
Lucjan Ferus Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo). Liczba tekstów na portalu: 130 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3277 |
|