|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Nierzetelność naukowa
Afirmatywna habilitacja na AGH Autor tekstu: Marek Wroński
Istniejąca od 85 lat Akademia Górniczo-Hutnicza w Krakowie ma ustaloną
renomę międzynarodową, a jej profesorowie cieszą się dużym uznaniem.
Doktorat czy też habilitacja z tej uczelni zawsze miały swoją wagę,
dlatego jest tu wielu studentów i doktorantów z zagranicy. Z północnego Wietnamu dotąd uzyskało różnorodne
dyplomy w AGH ponad kilkaset osób. Jedną z nich był Nguyen Dinh Hoan, który
po kilkuletnich studiach doktoranckich w grudniu 1994 obronił pracę doktorską
"Charakterystyka geologiczno-górnicza i problem rozpoznania złoża rud
cynkowo-ołowianych Pomorzany". Promotorem był prof. dr hab. inż. Marek
Nieć, kierownik Katedry Geologii Kopalnianej, znany specjalista od poszukiwań
złóż siarki, rud żelaza, cynku i ołowiu. Po pomyślnej obronie dr Hoan
wyjechał do Wietnamu, gdzie podjął pracę naukową w wietnamskim odpowiedniku
AGH — Hanojskim Uniwersytecie Górniczo-Geologicznym.
Powrót do macierzy
Jesienią 2001 dr Hoan pojawił się ponownie w Krakowie. Początkowo odbył
4-miesięczny staż w Katedrze Geologii Kopalnianej, po którym wyraził życzenie
habilitowania się. Udostępniono mu wtedy biurko, gdzie mógł pracować. Po
jakimś czasie przedstawił monografię "Złoża kopalin węglanowych w północnym
Wietnamie". Niewielka, bo 75-stronicowa, praca habilitacyjna została elegancko
wydrukowana na koszt autora w uczelnianym wydawnictwie. W połowie 2002 dziekan,
dr hab. Tadeusz Słomka, powołał Komisję Habilitacyjną, której przewodniczył
prof. Adam Piestrzyński. Komisja pozytywnie oceniła dorobek habilitanta,
aczkolwiek był on skromniutki: kilka prac po polsku oraz kilkanaście
publikacji wydrukowanych w geologicznych periodykach wietnamskich. Było tam też
kilka niepublikowanych opracowań technicznych.
Recenzentem z uczelni początkowo został 73-letni prof. dr hab. Czesław
Peszat, były wieloletni kierownik Katedry Złóż Surowców Skalnych, uznany
specjalista od złóż szczawianów węglanowych i osoba znana od lat z rzetelności
naukowej. Po przeczytaniu pracy z miejsca uznał, że dzieło nie nadaje się na
pracę habilitacyjną, bo nie ma charakteru naukowego. Był to po prostu
techniczny opis złóż, który nie rozwiązywał ani nie poruszał żadnego
problemu naukowego. Uwagę profesora Peszata zwrócił też charakterystyczny
fakt, że praca nie powoływała się na żadne publikacje geologów
francuskich, a przecież całe Indochiny do połowy lat 50. zostały dość dokładnie
zbadane i naukowo opisane przez Francuzów. Co więcej, dorobek naukowy
habilitanta był niewielki, a załączone prace wietnamskie nieprzetłumaczone
na język polski, więc profesor nie był w stanie ocenić ich znaczenia i jakości.
Zwrócił więc materiały dziekanowi, otwarcie mówiąc, iż praca jest tak słaba,
że jego recenzja, wskazująca na braki i pominięcia, byłaby zapewne
obszerniejsza niż sama habilitacja. W załączonym oficjalnym piśmie
dyplomatycznie podał, że powodem niepodjęcia się recenzowania są sprawy
zdrowotne.
Powołano więc nowego recenzenta, którym został 67-letni prof. Marek Nieć, u którego Hoan przed laty się doktoryzował. Jego recenzja była pozytywna,
podobnie jak recenzja prof. Stefana Kozłowskiego, 75-letniego, emerytowanego
kierownika Zakładu Geologii Surowców Skalnych w Państwowym Instytucie
Geologicznym. Trzecim recenzentem był Wietnamczyk doc. dr Nguyen Van Nhan z Wydziału Geologii Hanoi University of Science, którego opinia, mówiąc językiem
dyplomatycznym, była oględnie pozytywna.
W rozmowie ze mną prof. Nieć otwarcie stwierdził, że praca i dorobek
rzeczywiście były poniżej wymagań, jakie stawia się habilitantom polskim,
ale przewód habilitacyjny próbowano dostosować do warunków i wiedzy, w jakich pracuje u siebie kandydat. Jego zdaniem, dr Hoan jest kompetentnym
geologiem-praktykiem, natomiast o jego poziomie naukowym trudno coś powiedzieć.
Dorobek naukowy oceniono tylko na podstawie tytułów jego prac, bo rzeczywiście
Komisja Habilitacyjna nie zadbała, aby przetłumaczono je na polski. Wszyscy
mieli świadomość zapowiedzianej wizyty głowy państwa wietnamskiego, co
zapewne stłumiło normalny krytycyzm profesury.
Cuda się zdarzają
Po otrzymaniu trzech pozytywnych recenzji dziekan Słomka wyznaczył termin
kolokwium habilitacyjnego. Miły i sympatyczny dr Hoan miał na nim wyraźne
trudności, które złożono na karb bariery językowej i nadmiernego
zdenerwowania związanego z egzaminem. 3 marca 2003 Rada Wydziału Geologii,
Geofizyki i Ochrony Środowiska AGH zebrała się w celu wysłuchania wykładu
habilitacyjnego i zatwierdzenia habilitacji. Kiedy zapytałem prof. Peszata, jak
wyglądała dyskusja i głosowanie, odpowiedział, że nie wie, bo na Radę
Wydziału nie przyszedł. — Jestem emerytem i nie mam prawa głosowania. Sama
praca była tak beznadziejnie słaba, iż nie miałem wątpliwości, że moi
koledzy w tajnym głosowaniu ją odrzucą. Trzeba dodać, że prof. Peszat nie
krył się ze swoją negatywną opinią i wiele osób przed posiedzeniem wiedziało,
iż uważa otwarcie przewodu habilitacyjnego za błąd Rady Wydziału.
Wykład habilitacyjny wypadł raczej fatalnie. W związku z tym pozytywny
rezultat głosowania Rady Wydziału zaskoczył wszystkich. Stopień doktora
habilitowanego został przyznany.
Jeden z młodych doktorów habilitowanych, prosząc o anonimowość, objaśnił,
dlaczego tak się stało: — Rzeczywiście, w większości wiedzieliśmy, że
habilitacja dr. Hoana to słaba praca i gdyby był on Polakiem, nie byłoby
nawet mowy o otwarciu mu habilitacji! Naciskali dziekan i prof. Nieć, bowiem na
październik planowana była wizyta prezydenta Wietnamu Północnego Tran Duc
Luonga, z zawodu geologa. Zapewne większość z nas myślała sobie w duchu,
jak i ja: teraz zagłosuję na „tak", ale przecież nic się nie stanie, bo
habilitację utrąci Centralna Komisja ds. Stopni i Tytułów Naukowych w Warszawie. U nich takie „lipy" nie przechodzą! U nas nikt nie chciał się
oficjalnie narażać władzom wydziału i nikt nie miał odwagi głośno
powiedzieć, że praca jest znacznie poniżej minimalnego poziomu naukowego AGH.
Starsi profesorowie „umyli ręce" i część nie pokazała się na głosowaniu, a większość nas, młodych, jest przed profesurą belwederską. Jak
„podskoczymy", to nas na Senacie utrącą.
Przepisy i przyjaźń
Pomyślne głosowanie o nadaniu stopnia doktora habilitowanego to tylko połowa
sukcesu, bowiem, zgodnie z ustawą, uchwała Rady Wydziału staje się
prawomocna z chwilą jej zatwierdzenia przez Centralną Komisję. Akta przewodu
habilitacyjnego muszą być wysłane do Warszawy w ciągu miesiąca od głosowania i za to odpowiada dziekan. CK powołuje superrecenzenta (jest to wybitny
specjalista z innego ośrodka), który jeszcze raz anonimowo ocenia dorobek
habilitanta oraz recenzuje pracę habilitacyjną. Zatwierdzenie musi nastąpić w czasie do 6 miesięcy, ale najczęściej decyzja przychodzi po 3-4 miesiącach.
Tym razem nie przyszła.
W połowie października 2003 do AGH przyjechał bawiący z oficjalną wizytą w Polsce prezydent Socjalistycznej Republiki Wietnamu Tranc Duc Luong. Nie obyło
się bez mów i toastów na rzecz owocnej współpracy naukowej i znakomitych
naukowców z jego kraju, którzy wyszli z murów AGH.
Tymczasem minęła połowa listopada i CK milczała jak grób. Prawdę mówiąc,
nikt się tym nie przejmował, bowiem dr hab. Nguen Dinh Hoan dostał już zaświadczenie
od dziekana Słomki, że Rada Wydziału przyznała mu stopień doktora
habilitowanego. Z tym zaświadczeniem tuż przed wakacjami 2003 powrócił do
Hanoi.
Przez brak podpisu
Zaciekawiony informacją o całej sprawie, sprawdziłem, czy dokumenty
przewodu habilitacyjnego wpłynęły do Biura Centralnej Komisji. Okazało się,
że nie. Wypytywany 17 grudnia ub.r. dziekan Tadeusz Słomka w miłej rozmowie
potwierdził, że dokumenty habilitacji „dopiero niedawno" wysłano do
Warszawy. Ośmiomiesięczne opóźnienie tłumaczył tym, iż habilitant przed
odjazdem nie podpisał wszystkich dokumentów. — A ja za niego podpisywać się
przecież nie będę. Uzyskanie sygnatury osoby przebywającej za granicą zabrało
więc tyle czasu. Podobno w innych ośrodkach zdarzały się habilitacje przesyłane
do zatwierdzenia po znacznie dłuższym czasie… Co do poziomu habilitacji, to
on jako dziekan, bardzo tego pilnuje. Tutaj przewód przebiegał zgodnie z przepisami i dziekan wcześniej nie miał żadnych oficjalnych sygnałów, że
praca jest słaba, dlatego nie ma sobie nic do zarzucenia.
Już nie męczyłem prof. Słomki dalszymi pytaniami, dlaczego nie uzyskał
wszystkich podpisów PRZED wydaniem habilitantowi zaświadczenia o przeprowadzeniu przewodu habilitacyjnego, ale zapewne zapyta go o to sekretarz
CK.
Może się okazać, że jest to świetna metoda na omijanie „argusowych
oczu" superrecenzentów z Centralnej Komisji. Szczególnie, gdy chodzi o osoby, których habilitacja jest na granicy akceptacji, a stopniem zamierzają
się posługiwać w innym kraju. Potrzebna jest tylko słaba pamięć członków
Rady Wydziału, którzy się nie dopytują, co z zatwierdzeniem habilitacji w Warszawie.
Z moich rozmów wynikało, że część członków Rady Wydziału miała świadomość
tego, iż dziekan „dla dobra Rady i zapobieżenia jej kompromitacji", nie
wysłał dokumentów przewodu habilitacyjnego do Warszawy. Pikanterii dodaje
fakt, iż członkiem Rady Wydziału jest geofizyk, prof. dr hab. Kaja Pietsch,
wchodząca w skład Sekcji V Nauk Matematycznych, Fizycznych, Chemicznych i Nauk o Ziemi CK, gdzie habilitacja dr. Hoana powinna być zatwierdzona.
Miejmy nadzieję, że kierownictwo Centralnej Komisji zdyscyplinuje
niestaranne i „zapominalskie" organy jednoosobowe uczelni, w których nie
przestrzega się obowiązujących przepisów dotyczących przewodów
habilitacyjnych. Werdykt o zatwierdzeniu lub braku zatwierdzenia opisywanej
habilitacji będzie znany zapewne w czerwcu 2004, o czym nie zapomnę
poinformować PT Czytelników.
Jeśli przypadki „dopasowywania przewodu habilitacyjnego do poziomu
zagranicznego kandydata" będą się powtarzać, w przyszłości nie tylko
wietnamscy koledzy-geolodzy zaczną się dziwić, jak bardzo obniżył się
poziom Wydziału Geologii renomowanej niegdyś Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Na tym polega mechanizm zaniku prestiżu sławnej dotąd uczelni: obniżanie
poprzeczki wymogów naukowych na wydziałach.
*
[Artykuł ukazał się w Forum Akademickim nr 3/2004]
« Nierzetelność naukowa (Publikacja: 17-05-2004 )
Marek Wroński Doktor medycyny. Lekarz mieszkający w Nowym Jorku. Zajmuje się problemem oszustw naukowych w Polsce i na świecie. Autor będzie wdzięczny każdemu za informacje o konkretnych tego typu przypadkach w środowisku naukowym i akademickim (gwarantowana pełna dyskrecja). Liczba tekstów na portalu: 22 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Nerzetelność instytucjonalna | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3420 |
|