|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Społeczeństwo Katolicyzm a nasz charakter narodowy [1] Autor tekstu: Wojciech Rudny
O tym, że katolicyzm ma wpływ na życie społeczne, polityczne i duchowe poszczególnych jednostek i narodów, nie trzeba chyba nikogo przekonywać. O tym, że ten wpływ nie zawsze musi być pozytywny — to już może budzić
poważne wątpliwości. Zwłaszcza w społeczeństwie na wskroś katolickim -
takim jak nasze.
Krytyka wartości
absolutnych, wchodzących w skład ideologii grupy (narodu) przez członków tejże
grupy, jest rzeczą niemal niemożliwą. Na taki obiektywizm mogą się zdobyć
tylko nieliczne „wolne duchy". Na szczęście takich krytyków w Polsce nie
brakowało. Jednym z nich jest z pewnością Janusz Korwin-Mikke, który bezlitośnie
obnaża „kobiece"- najwyższe wartości duchowe większości Polaków. W jednym ze swych felietonów napisał kiedyś: „Kościół polski modli się głównie
do Kobiety — ale też i wartości, o które każe się modlić Polakowi, są
wartościami kobiecymi: spokój, pokój, bezpieczeństwo, wolność od głodu…".
(Notabene nieprzypadkowo jeden z kandydatów — popieranych przez Kościół -
na najwyższy urząd w państwie wystąpił z naczelnym hasłem — „bezpieczeństwo"). W języku politycznym Prawicy nazywa się te wartości po prostu — lewicowymi.
Polacy
są narodem biernym (stąd i kobiecym). Taką opinię wyrażają często krytycy
polskiego charakteru narodowego. Przy czym winowajcę tego stanu rzeczy upatrują
najczęściej w… stosunkach społecznych, jakie panowały w dawnej
Rzeczypospolitej. Nie zastanawiają się przy tym: czy owe stosunki społeczne
nie były pochodną charakteru polskiego? Czy pewne cechy (nazywamy je tutaj
umownie kobiecymi) charakterologiczne nie
implikują takich, a nie innych rozwiązań — nie tylko w sferze
moralno-etycznej — ale i społeczno-politycznej?
Jeżeli
więc przyjmiemy, że ustrój społeczno-polityczny jest pochodną naszego
charakteru, to gdzie należy szukać winowajcy? Tego czynnika, który
ukonstytuował nasz charakter: w biologii (rasie), położeniu geograficznym, klimacie, czy
systemie światopoglądowym — religii.
Zacznijmy
od pierwszego czynnika — rasy. Gdyby przyjąć, iż czynnik rasowy ma wpływ
na polski charakter narodowy, trzeba by uwierzyć, iż istnieje coś takiego jak
„rasa polska" — odrębny rasowy typ polski. Już Dmowski w swych „Myślach
nowoczesnego Polaka" zwrócił uwagę na to, że Prusacy to „potomkowie wspólnych
nam przodków lub bliskich ich krewniaków", a także „w ogromnej liczbie
czystej krwi Polaków". I ten sam „materiał" — tylko poddany innym wpływom — „innej szkole państwowej, dał tak silny, żywotny, tak czynny
politycznie naród, że zdołał on zorganizować całe Niemcy".
Musimy
więc przyjąć, że bajdurzenie (zwłaszcza w Niemczech) o niższości rasowej
Polaków nie wytrzymuje żadnej krytyki (bodaj w Polsce było w czasach
hitlerowskich więcej nordyków niż w całych Niemczech!).
Kolejne
czynniki: warunki geofizyczne (wraz z położeniem) i klimat. Też właściwie
nie decydują. Są przecież narody, żyjące w takich samych warunkach geofizycznych i klimacie, a pomimo to ich charakter,
przebieg ich historii jest całkowicie inny. Prusy Książęce na przykład
miały jeszcze gorsze położenie geopolityczne aniżeli I Rzeczpospolita, a pomimo to potrafiły „wybić się na niepodległość"
(jak to się u nas mówi). Innymi słowy: stworzyć mocarstwo. Finowie z kolei
byli wtłoczeni pomiędzy ekspansywną niegdyś Szwecję i Rosję (ich sytuacja
polityczna była bliźniaczo podobna do polskiej), a mimo to ich charakter jest
zupełnie inny aniżeli polski i diametralnie inna historia (całkowity brak
tradycji walki narodowowyzwoleńczej).
Często
mówi się też o szlachcie polskiej, niemiłosiernie
uciskającej chłopów, jako tej warstwie społecznej, która spowodowała
upadek polityczny państwa
polskiego; jako też o ustroju gospodarczym — pańszczyźnianym. Warto zwrócić
uwagę na to, że nie mniejszy ucisk pańszczyźniany był w innych szlacheckich
państwach, jak Prusy, Austria czy Rosja. Nie miało to jednak wpływu na upadek
polityczny tych państw!
Żaden
więc z tych wymienionych powyżej czynników nie mógł konstytuować naszego
charakteru, choć niewątpliwie wyciskał na nim jakieś piętno.
Warto
więc zastanowić się nad tym, czy aby nasz charakter narodowy nie jest ukształtowany
przez pewne czynniki duchowe.
O tym, że polski charakter narodowy, taki jaki on jest, jest równoznaczny z typem kulturalnym opartym o pewną zwartą konstrukcję światopoglądową, mówi
się u nas bardzo ostrożnie. Przyczyny tego należy upatrywać w tym, że
polska dusza
zbiorowa, polski charakter narodowy, taki jaki on
jest obecnie — od czasu pełnego zwycięstwa Kościoła katolickiego w Polsce w XVI w. -
jest dziełem katolicyzmu. Nikt nie zaprzeczy, że
katolicyzm stanowi istotę polskości; stanowi jej kwintesencję. Dlaczegóż więc
nie miałby mieć decydującego wpływu na nasz charakter?
Wszak Irlandczyk katolik mieszkający na drugim krańcu Europy
charakterem swoim bardziej przypomina Polaka, aniżeli Niemiec zza Odry (w wielu
wypadkach — jak już powiedziano — potomek zgermanizowanych Słowian czy
„czystej krwi" Polaków).
Czy ten niewątpliwy, jak
dowiedziono, wpływ światopoglądu katolickiego na nasz charakter narodowy
uznamy za pozytywny, zależy już od naszego wartościowania. Przyjmując, że
jest ono katolickie, to i ocena — będzie pozytywna. Są przecież na tym świecie
mężczyźni bierni — szczęśliwi, kiedy za nich decydują kobiety: babcie,
matki, żony, córki… Coraz częściej się słyszy, że taki stan jest całkiem
„normalny". Ba, uznaje się go za „postęp cywilizacyjny" — kiedy to właśnie
kobieta, a nie mężczyzna, jest górą. Gdyby przyjąć takie „nowoczesne"
kryterium — okazałoby się, że nasz naród jest jednym z najbardziej postępowych
społeczeństw pod słońcem. Co więcej ideał swój upatruje w sytuacji, kiedy
sam jest prześladowany, deptany, opluwany i wieszany na krzyżu. O wiele łatwiej
też pogodzi się z taką cierpiętniczą rolą, niżby sam miał to czynić
innym! To nasz ten sławetny sentymentalizm, wrażliwość i litość („słodkie
usposobienie"). Tylko czy to na dobre wychodzi nam wszystkim?
*
"...o danym człowieku czy o narodzie chcemy przede wszystkim wiedzieć — jakiej jest religii. (...) Odpowiedź na to pytanie odsłania nam istotę
historii jednostki względem ludzi składających się na dany naród."
Tomasz
Carlyle
Swego
czasu napisałem dla „Najwyższego CZASU!" krótki artykul o wpływie
katolicyzmu na nasz charakter narodowy (rzecz jasna — negatywnym). Tekst ten
spotkał się z polemiką niejakiego p. Witolda Świrskiego. Moja kontrpolemika
nie ukazała się już w „NCZ!"...
Korzystając z serwisu „Racjonalista" chciałbym przedstawić moje argumenty szerszemu
gronu czytelników (dotąd znajdowały się one na dyskietce).
Jak dotąd nie mam szczęścia do „Najwyższego CZASU!", bo kiedy piszę
odpowiedź na tekst polemiczny z moim — ten po prostu nie jest drukowany!
Niestety, w ten sposób prawo do obrony swoich argumentów rezerwuje się tylko
dla moich adwersarzy. Mam nadzieję, że tym razem będzie inaczej.
W
numerze 44-45 „NCz!" zaatakował mnie pan Witold Świrski próbując ośmieszyć,
moją tezę, że nasza bierność i inne przywary ukształtowane zostały przede
wszystkim przez czynniki duchowe, do których zaliczyłem dominujące w Polsce od XVII wieku wyznanie rzymskokatolickie (odrzucam tym samym rasistowską
teorię p. Świrskiego, że to sprawa złych genów). Nie pominąłem, ale nadałem
dużo mniejszą rangę takim czynnikom, jak rasa, położenie geograficzne czy
ustrój społeczno-polityczny. Tymczasem pan Świrski jest zgoła odmiennego
zdania. Ma nawet "dowody", których niestety nie chce, ku mojemu
wielkiemu ubolewaniu, ujawnić — na to, że "katolicyzm uratował nas przed
totalną biernością i zniewieścieniem". Nie chce ujawnić, bo — jak
twierdzi — „wymykają się one logicznemu dyskursowi". Czyż to nie
typowe dla Polaka — brak logiki (bo wystarczą uczucia) przy argumentowaniu
swojej tezy? Sądzę jednak, że moje argumenty były logiczne. Jeśli nie rasa
(w Polsce — pisałem — więcej nordyków niż w całych Niemczech, jak to zauważył
Czekanowski), klimat, położenie geograficzne, ustrój społeczno-polityczny
(Rzymianie bez królów — „ojców narodu" — tych zresztą wygnali -
zawojowali świat cały! A u nas to samo miało być przyczyną degradacji
narodu)… To, co?
Mój
szanowny polemista wytoczył kilka argumentów, jak sądzi pewnie — nie do
odparowania. I tu się jednak myli.
Pierwszy z nich dotyczy Zakonu Krzyżackiego, jak słusznie zauważył pan Świrski: Krzyżacy
byli katolikami i wyznawcami Maryi. A więc „modlili się do Kobiety", a nawet tej samej „Kobiety", ale mieli całkiem inną „duszę zbiorową"
niż Polacy. Pragnę przypomnieć panu Świrskiemu, że katolikami byli także
Adolf Hitler, Henryk Himmler, Józef Gobbels… Pytanie tylko: jaki był ich
stosunek w dorosłym życiu (w młodości np. Himmler ślubował dozgonną
wierność Kościołowi) do katolickiego ideału, w jakim ich wychowywano? Czy
ten ideał miał stale wpływ na ich życie codzienne, ideały polityczne i cele
ostateczne? Jeśli nie — to należy szukać idei, która miała totalny wpływ
na ich życie i zaważyła nie tylko na ich jednostkowym losie, ale i dziejach
całego kontynentu i świata. Czy była ona katolicka i z duchem tej religii
zgodna? Czy miała jakikolwiek wpływ na niemiecki charakter?
Ksiądz Michał
Poradowski napisał kiedyś bardzo ciekawą książeczkę pt. Palimpsest,
gdzie stwierdził bez ogródek, że ideały pogańskie funkcjonują w świecie
nadal. Są wyryte w duszy każdego chrześcijanina, jego instynktach. Ideał
chrześcijański w przeciwieństwie do pogańskiego jest wbrew pozorom bardzo młody,
bo liczy sobie zaledwie 2000 lat; podczas gdy dzieje człowieka cywilizowanego
przez pogańskie instytucje sięga kilkudziesięciu tysiącleci! Tak więc
niczym na palimpseście — ten pierwotny tekst jest tym bardziej widoczny, im
bardziej zanika tekst (chrześcijaństwa) nałożony później — na nieusuniętym
do końca pogańskim pergaminie.
"Nie ma więc
zagadkowości w zjawisku krzyżactwa — pisze w "Zagadnieniu totalizmu" Jan
Stachniuk. Instynkty i burzliwe namiętności z natury swej zwrócone do świata i doczesności, wrosły w aparat służący poszerzeniu i utrzymaniu wiary
chrystusowej". Do tego jeszcze aparat jako żywo przypominający — jak
najbardziej pogańskie! — związki germańskie. Wystarczy wspomnieć duńskich
Jomsborczyków, czyli wikingów z Jomsborga; zorganizowanych bliźniaczo
podobnie do Krzyżaków (punkt siódmy tego związku rycerzy-grabieżców, głosił
iż "kobiet nie wolno przyjmować do drużyny po wieczne czasy.
Jomsborczycy mają wieść życie bezżenne" — grabić, palić, mordować — tyle że w przeciwieństwie do Krzyżaków — bez jakiegoś szczególnego
uzasadnienia ideologicznego)! Notabene Stachniuk nazywał to „perwersyjnym
instrumentalizmem chrześcijaństwa", tj. wykorzystywanie pogaństwa (m.in.
pogańskich z ducha instytucji) do utwierdzenia chrześcijaństwa.
1 2 Dalej..
« Społeczeństwo (Publikacja: 25-06-2004 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3454 |
|