|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Prawo » Prawo karne i nauki penalne
Kara śmierci i funkcja sprawiedliwościowa kary [1] Autor tekstu: Leon Bod Bielski
Po zabójstwie młodej i wyjątkowo pięknej dziewczyny, dokonanym dla
zaspokojenia urodzinowego kaprysu jednego ze zbrodniarzy w wielu mediach
rozgorzała żenująca dyskusja o celowości przywrócenia w Polsce kary śmierci.
Żenująca, gdyż moim zdaniem kara śmierci powinna być przywrócona bez
jakiejkolwiek dyskusji, gdyż mordercy sami czynem swym stawiają się poza
nawiasem społeczeństwa ludzkiego, dlaczego więc miałyby się do nich stosować
prawa człowieka?! Ani nie powstrzymało ich sumienie, zapewne formowane w jednym z największych „Kościołów, poza którym nie ma zbawienia", ani
niezwykła, zniewalająca wręcz uroda ofiary, nadająca relacjom między obcymi
sobie ludźmi pewnego szczególnego, początkowego, nacechowanego szacunkiem
dystansu!
W burzliwy okres przemian ustrojowych, którym zazwyczaj towarzyszy
upadek, a przynajmniej głęboko i daleko posunięta oddolna relatywizacja norm
prawnych i moralnych, weszliśmy zupełnie pozbawieni elementu, którego prawo — o ile ma ono „znaczyć prawo" — nie ma „prawa" być pozbawiane. Tym
elementem jest społeczne przekonanie
zarówno o konieczności utrzymania przyrodzonej
Prawu konsekwencji jak i to, że nie
ma dziedziny objętej jego działaniem, gdzie można by z premedytacją dokonać
zapisu o zaczynającej się właśnie w tym momencie bezsilności prawa, o rejteradzie, nagłym kresie jego koniecznej
skuteczności, razem stanowiących bazę sprawiedliwości. Nikt z prawodawców i konstruktorów kodeksów nie miał prawa dokonywać amputacji tych prerogatyw
prawa, które stoją na straży jego istoty — a więc SKUTECZNOŚCI i ADEKWATNOŚCI
do wyzwań, jakie stawia PRAWU rosnący bandytyzm, korupcja i nihilizm!! A takim
właśnie z premedytacją zapisanym „progiem bezsilności" prawa jest
wybicie mu zębów, pozbawienie go walorów przynależnych obrońcy wartości
najwyższej- życia ludzkiego, chronionego przez skuteczne PRAWO zarówno
szeregiem zakazów, jak i czynnika bodaj najważniejszego- spełniającego
się w wymiarze adekwatnej kary poczucia elementarnej sprawiedliwości!
Uczone gremia same wpędziły się w ślepy zaułek roztrząsając
konieczność istnienia absurdalnego duetu, zawierającego się w nie mających
ze sobą żadnych związków dwóch elementach porządku prawnego- kary i prewencji. Zapominają, że prewencja poprzez karę jest działaniem spóźnionym,
jak spóźnione jest posyłanie do przedszkola dziecka w wieku gimnazjalnym! Źródłem
prewencji pierwotnej, osiąganej przez wychowanie rodzinne, szkołę czy
wreszcie pretendujące do bycia Nauczycielem Narodów instytucje wyznaniowe jest
istnienie skodyfikowanego prawa i zawarty w nim pakiet kar, które niczym Biblia
czy podręcznik matematyki- mają służyć społeczeństwu za źródło
teoretycznego prawa i być przesłanką dla wpajanego poszanowania prawa,
umotywowaną praktyką stosowanych
kar. Gdy oparte na dobrych kodeksach „nauczanie początkowe" zawiedzie -
za późno „prostować" stare drzewo, można je najwyżej złamać — albo ściąć!
Pozostaje więc kara (np. śmierci) dla opornych i lekceważących normy prawne,
bo na socjalizację i resocjalizację reaguje znikomy promil promila ukaranych i osadzonych!
Z uporem maniaka profesorowie usiłują powiązać ze sobą dwa odległe
biegunowo czynniki- prewencję i karę- by wykazać, że skoro kara śmierci nie
ma większego (według nich: żadnego) wpływu na spadek ilości popełnianych
zabójstw- należy znieść karę śmierci jako jedyną przecież, w mechanizmie
rozwijającego się w nas poczucia sprawiedliwości równoważną, adekwatną co
do ciężaru konsekwencję czynu
sprawcy. Zapomnieli, że kara śmierci, jak sama nazwa wskazuje- to KARA, równoważnik,
to konsekwencja dokonanej zbrodni- i na tym powinna się zamykać jej rola, zaś
ewentualna emanacja strachu, jaki ona sieje w otoczeniu to drugorzędna kwestia
rezonansu w czułym instrumentarium moralnym postronnych obserwatorów, a tym
samym by posiadła walor odstraszający… powinna
być wykonywana publicznie! A skoro nie jest- nie można jej zarzucić
wszystkich inkryminowanych przesłanek za odrzuceniem kary śmierci wcześniej
nie dając karze możliwości pełnego oddziaływania na społeczny image...
Podobnym schematem myśląc jakże łatwo możemy dojść do wniosku, że
skoro zapisana w kodeksach kara więzienia nie działa odstraszająco i wychowawczo a tym samym nie sprowadza do zera liczby więźniów, wręcz
przeciwnie, ich ilość lawinowo rośnie a drwiną z prawa oraz sprawiedliwości
jest oczekiwanie w kolejce na odbycie kary przez blisko 30 000 więźniów -
należy w ogóle zlikwidować karę więzienia a najlepiej, skoro
dochodzi już do masowego ośmieszania instytucji sprawiedliwości np. rosnącym
odsetkiem ludzi niewinnie skazanych- w ogóle znieść samo orzekanie kar jako
takie, rozdać obywatelom po Kałaszu, wiaderku amunicji, togi oddać do lumpeksów- i dać sobie spokój z taką zabawą w „prawo"!! Tyko czy byłoby to działanie
wprowadzające SPOKÓJ?? Na polowaniach,
skrzyżowaniach, ba- na prostych drogach też dochodzi do tragicznych pomyłek,
też giną ludzie niewinni i nikomu nie przychodzi do profesorskiej głowy, by
poodbierać broń wszystkim myśliwym, zawiesić prawa kodeksu drogowego czy wręcz
zakazać ruchu na drogach! A takiego właśnie absurdu dopuścili się nasi
utytułowani psuje prawa i sprawiedliwości usuwając karę śmierci z kodeksu
karnego!
Nasi Prometeusze prawa nie chcą zrozumieć, że kara śmierci- jak to
ściśle wynika z jej nazwy- jak każda kara ma być...tylko KA-RĄ i aż KA-RĄ!!
Nie środkiem wychowawczym, odstraszaczem,
jakimś repelentem dla potencjalnych przestępców- naśladowców, ale po prostu
KA-RĄ, spotykającą konkretnego, in-dy-wi-du-al-ne-go sprawcę za konkretne, w 100% dowiedzione mu przestępstwo, bez zapuszczania końców w wodę
statystycznych dywagacji o „zapobiegawczej czy wychowawczej roli kary" dla
zewnętrznych obserwatorów! Jeśli na potrzeby rozwodnienia istoty
znaczenia słowa „kara" obciążamy je balastem niepotrzebnie doczepianych
do niego przymiotnikowych mechanizmów wychowawczych, jakie kara powinna na
sobie unieść i obrośnięta nimi cały czas je dźwigać — tym samym robimy z niej powolną, nieruchawą, niezdolną do niczego, obrośniętą omułkami krypę,
tonącą w momencie, gdy na relingu siądzie stadko portowych mew albo będący w potrzebie marynarze zajmą wszystkie kabiny ubikacji jednocześnie...
By taką krypę zdobyć a jej załogę zapędzić na targ niewolników
nie trzeba nawet jednej armaty a piractwo z powodzeniem mogą zacząć uprawiać
pewni bezkarności uczniowie szkół podstawowych, co w IIIRP zresztą już
dawno ma miejsce… a później… bo czyż "do konika nie dochodzi się od
rzemyka "...?
Jeśli kara, spełniona na osobie konkretnego Kowalskiego odstrasza
potencjalnych przestępców — to bardzo dobrze, znaczy, że zarówno ostrość
kary jak i jej nieuchronność były ADEKWATNE do popełnionego czynu — ale nie
dajmy się zwariować, to nie jest główna rola i zadanie KARY, nie pozwólmy
nanizać ją na sznurek z koralikami prewencji, resocjalizacji itp. komunałów,
bo nie o to w karze chodzi!! Przeciwnikom kary śmierci wygodnie jest dziś
szermować argumentami o jej nieskuteczności wychowawczej, bowiem zapominają
oni o istotnym czynniku antywychowawczym, towarzyszącym do niedawna wykonywanej
karze śmierci — o niejawnym wykonywaniu tej kary w zamknięciu i obecności
akurat tych osób, których przekonywać o jej surowości nie trzeba! Jakże ma
ona wychowywać i odstraszać innych, skoro z mocy przepisów, notabene
stanowionych przez abolicjonistycznych krzykaczy, przeważnie na świecie jest
wydarzeniem ściśle kameralnym, po którym na czwartej stronie gazet pojawia się
jedynie nie przemawiający do wyobraźni, suchy komunikat??
Niedopuszczalnym i rujnującym
zarówno dla prawa, jako niewątpliwej zdobyczy intelektualno- moralnej społeczeństw
zorganizowanych, jak też sprawiedliwości jako wartości nadrzędnej nad prawem,
jest oglądanie się za siebie i liczenie, ilu się przestraszyło, li tylko po
to, by łagodzić i znosić te kary, które nie powodują spodziewanego
przestrachu, bowiem odstraszanie nie jest wcale najważniejszym elementem
systemu kar! Owszem, jest to pożądany, ale jedynie uboczny skutek samej
kary — elementem głównym jest nie łamiące poczucia dokonującej się
sprawiedliwości personalne UKARANIE
winnego za konkretny czyn, bez oglądania się na ewentualne skutki wychowawcze
kary! W tym wymiarze — a o nic innego tu nie chodzi jak o karę słuszną i sprawiedliwą — pomimo, że przez relatywistów prawa i sprawiedliwości
sprowadzana jest do zera jeśli chodzi o statystyczne
zależności wychowawcze — kara śmierci osiąga swoją stuprocentową skuteczność personalną penalizującą czyn
dowiedziony — i o to
przecież chodzi!!
Sprawiedliwość jest ze wszystkich stron podparta, oparta i zawieszona
na prawie, więc prawo spełnia wobec sprawiedliwości rolę służebną, jest
szkieletem, nadającym sprawiedliwości należytej trwałości, twardości i odporności na koniunkturalne powiewy aktualnie obowiązującej poprawności
politycznej. Prawo, zrelatywizowane pod doraźne potrzeby mody na brak kary śmierci
nie jest już prawem, jest kastratem, poważnie ograniczoną ruchowo kaleką!
Jest jak żołnierz, któremu zabetonowano lufę czołgu, rozwiercono komorę
nabojową karabinu, w granaty i naboje nasypano trocin, udzielono błogosławieństwa — i wysłano na front, by skutecznie walczył z zagrożeniami!
Niedawno wybuchłe afery pedofilskie każą się zastanowić nad
adekwatnością krzywd, jakie ponoszą zabici i molestowani. I chociaż nie ma
„wagi", zdolnej je zważyć, to zastanawia rozziew pomiędzy głośnym
jazgotem prawników, posłów, środowisk opiniotwórczych nad koniecznością
najsurowszych konsekwencji karania molestantów nawet 15 letnimi wyrokami (ja dawałbym
dwadzieścia) — a ciszą w tych środowiskach nad koniecznością przywrócenia
KS dla morderców, zabierających dobro najwyższe, czyli życie! Biznes jest
biznes?
Stawianie prawa przed sprawiedliwością jest stawianiem wozu przed koniem — takim sprzężajem daleko nie ujedziemy, co najwyżej od katastrofy do
katastrofy! Po to prawo jest stopniowane, by opierająca się na nim
sprawiedliwość mogła wiedzieć, jak wysoko ma unieść swoje karzące ramię
tak, by sprawiedliwość była zawsze sprawiedliwością a nie jedynie cieniem
na płótnie w teatrze prawa, z którego gawiedź robi sobie pośmiewisko! Z chwilą, gdy prawo wejdzie w zakazany mu rewir i — niczym kopyto chcące zastępować
samego szewca zacznie zajmować miejsce sprawiedliwości — nie ma ani jednego,
ani drugiego, co w Polsce szczególnie boleśnie odczuwają na skórze miliony
ludzi praktyką codzienną krzywdzonych przez chory układ, gdzie złe prawo jakże
często zastępuje czy też wypacza sprawiedliwość, a ta upadła, gdyż nie ma
na czym porządnie się oprzeć!
1 2 Dalej..
« Prawo karne i nauki penalne (Publikacja: 17-07-2004 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3528 |
|