|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Prawo » Prawo karne i nauki penalne
O karze śmierci [1] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Spis treści: O życiu ludzkim O śmierci
Narodziny ruchu abolicjonistycznego
Kościół i kara śmierci
Katoliccy abolicjoniści
Inne argumenty abolicjonistów
Argumenty retencjonistów:
1. Opinia publiczna
Głos autorytetów
2. Odstraszający wpływ kary śmierci
3. O sprawiedliwości
Zmiana prawa
Kara śmierci, zwana też karą główną (poena
capitalis),
jest jedną z najstarszych ludzkich kar. Współcześnie zwolenników
zniesienia
kary śmierci określamy abolicjonistami, zaś tych, którzy
opowiadają się
za jej stosowaniem — retencjonistami (lub rygorystami). Poniżej
chciałbym
przedstawić argumenty obu stron w debacie nad sensownością kary
śmierci, co
być może pomoże zrozumieć racje jakie im towarzyszą. Jest to tym
istotniejsze,
iż opinie i społeczne stanowisko w tej sprawie opiera się z cała
pewnością na
emocjach, jakie towarzyszą poszczególnym brutalnym morderstwom.
O życiu ludzkim
Najważniejszym argumentem abolicjonistów przeciwko
karze
śmierci jest życie ludzkie pojmowane jako wartość absolutna. Jest to
jednak
dogmat, który musi być poddany krytyce. Życie ludzkie jest wartością z pewnością
dla człowieka największą, lecz absolutyzowanie tej wartości jest
pozbawione
słuszności. Istota ludzka i jej życie uwikłane są w siatkę odniesień i zależności i nie istnieją jako wyalienowane wartości absolutne. Podstawowym
odniesieniem
jest społeczeństwo i do niego trzeba relatywizować nasze wartości
absolutne.
Ideologia liberalna podatna jest na wypaczenie
postrzegania
człowieka w kategoriach skrajnie indywidualistycznych. Jednakże
człowiek jest
istotą społeczną i bez społeczeństwa nie może funkcjonować, a nawet
istnieć.
Proponuję jakiemuś zwolennikowi poglądu przeciwnego tuż po urodzeniu
dziecka
wywieźć je na bezludną wyspę i zostawić np. 20 lat. Zakładając, że
przeżyje,
niestety takie małe indywiduum nie wyrośnie na człowieka. Wprawdzie
będzie miało
wygląd ludzki, ale do narodzenia się człowieka zabraknie ostatniego
etapu -
interakcji ze społeczeństwem.
Zdaje mi się, że postrzeganie ludzkiego życia przez
abolicjonistów
naznaczone jest skrajnym materializmem. Mianowicie widzą życie
człowieka w kategoriach
biologicznych funkcji jego organizmu. Jeśli dycha — znaczy, że żyje.
Takie jednak
postrzeganie wartości życia nie upoważnia nas do wymierzania za
zabójstwo psa
mniejszej kary więzienia. Człowieka od zwierzęcia odróżniają jego
właściwości
psycho-intelektualne. Tak samo jak noworodek nie jest jeszcze w pełni
człowiekiem,
gdyż jego narodziny do człowieczeństwa jeszcze się nie zakończyły, tak
samo
ktoś kto stał się człowiekiem może nim przestać być zachowując funkcje
czynnościowe
swoich narządów. Już widzę dwa poważne zarzuty. Pierwszy: skoro
noworodek nie
jest w pełni człowiekiem, cóż stoi nam na przeszkodzie aby swobodnie go
uśmiercać?
Jest to jednak absurdalny wniosek, gdyż ja mówię tylko o pewnych
obiektywnych
przymiotach człowieczeństwa, a nie o odebraniu gwarancji podmiotowych
noworodkom.
Faktem obiektywnym jest, że noworodek oddycha i odczuwa, ale zarazem
brak mu
jednej konstytutywnej cechy człowieczeństwa — świadomości istnienia.
Świadomość — pewien etap ewolucji, który oddzielił nas od świata zwierząt (choć
słuszniej — odróżnił) i spowodował, że człowiek mógł sobie powiedzieć — myślę
więc jestem,
to cała moja wiedza. Wracając do noworodków — oczywiście pozostają ich
gwarancje i prawo do życia, gdyż retencjoniści nie są zwolennikami uśmiercania,
lecz kary
śmierci. Karę warunkuje wina, a tej noworodkowi przypisać nie można
(nasze prawo
karne przyjmuje, że można to uczynić dla tego kto ukończył lat 17, w wyjątkowych
warunkach 15) [ 1 ].
Jeśli zaś idzie o drugi zarzut, to może on brzmieć: człowiek nie może
sobie
uzurpować rozstrzygania o tym, czy inny człowiek jest człowiekiem czy
też nie.
Ale czyż nie musimy o tym niejednokrotnie rozstrzygnąć? I czyż nie ma
to znamion
pewnej konwencji społecznej? Dylemat ten rozstrzygają przede wszystkim:
filozof i prawodawca (do niedawna prawo to przysługiwało również teologowi). O ile filozof
może to rozważać i nie dojść do żadnej konkluzji (epoche -
zawieszam
sąd), o tyle prawotwórca musi odpowiedzieć ściśle na pytanie o początek
człowieka.
Ale czyż ma to mocne obiektywne podstawy, czy też trzeba się pogodzić z myślą,
że o życiu przesądzamy na zasadach konwencji? Gdyby było inaczej
społeczeństwa
byłyby w tym jednolite. A nie są. Dla jednych człowiek zaczyna się w okresie
prenatalnym. I tutaj mamy różne możliwości: czy to np. 7 tydzień, czyli
pojawienie
się mózgu; czy po 12, kiedy mózg zaczyna funkcjonować; czy może aż po 7
miesiącu,
kiedy płód może żyć samodzielnie; są wreszcie tacy co człowieka widzą
już w zarodku; na dobrą sprawę to czemu nie można byłoby uznać, że pędzący do
celu
plemnik też zasługuje na jakąś ochronę podmiotową, no bo kto daje nam
prawo,
aby dyskryminacyjnie uznać, że człowiek to plemnik, któremu się
powiodło (do
czego możemy sprowadzić koncepcję zwolenników zarodkowej teorii
człowieczeństwa), a w plemniku tyle czucia i świadomości co i w zarodku. Jeśli zaś
odmawia się
płodowi statusu człowieczeństwa pozostaje aspekt — kiedy zaczyna się
noworodek a kończy płód? Są różne koncepcje. Jedno utrzymują, że wówczas kiedy
rozpoczyna
się poród, inni, że wtedy kiedy następuje oddzielenie od ciała matki,
wreszcie
jeszcze inni utrzymują, że należy przyjąć, iż momentem tym jest
początek samodzielnego
oddychania (najpopularniejsze stanowisko). Jak więc widzimy człowiek
nie może
uciec od rozstrzygania o istnieniu człowieka. Filozof może się
ograniczyć do
rozmyślań, które zakończy złym samopoczuciem w razie swojej
bezradności, natomiast
ten co tworzy prawo musi jednak o tym przesądzić. Tego wymaga życie w społeczności
ludzkiej. Wprawdzie prawodawca nie rozstrzyga o tym kiedy obiektywnie
pojawia
się człowiek (no bo na dobrą sprawę płód ośmiomiesięczny od
miesięcznego dziecka
niewiele się różni), lecz rozstrzyga kiedy pojawia się człowiek
społecznie
(jest to pewna konwencja społeczna).
Czy istota, która wyrzeka się całej psychicznej sfery
człowieczeństwa i nadto godzi istotnie w społeczeństwo zasługuje na ochronę (ale to
mało — gdyż w razie uwięzienia takiej jednostki społeczeństwo musi płacić za jej
utrzymanie [ 2 ],
czyli nie dość, że prawo to jednostka zachowuje, lecz jeszcze za
realizację
tego prawa społeczeństwo musi płacić; płaci więc po dwakroć: raz
przymusowo,
na skutek zamachu na dobro społeczne przez ową jednostkę, drugi raz
dobrowolnie,
aby owa jednostka mogła nadal funkcjonować w tym społeczeństwie)? Czy
ludzkie
prawa podmiotowe przysługują również bestiom o człowieczym wyglądzie?
Czy prawa
te przysługują za wygląd?
Nie, człowieka nie stanowi tylko wygląd, oddychanie,
czucie i świadomość. Człowiek to coś więcej. Warto w tym miejscu przytoczyć
mądre słowa
chińskiego filozofia Mencjusza [ 3 ]:
"...nie ma człowieka, który nie posiadałby zdolności współczucia
bądź zdolności
odczuwania wstydu, bądź wrodzonej uprzejmości, bądź zdolności
odróżniania dobra
od zła. Zdolność współczucia jest początkiem człowieczeństwa, zdolność
odczuwania
wstydu początkiem prawości, wrodzona uprzejmość jest początkiem dobrych
obyczajów,
zdolność odróżniania dobra od zła początkiem mądrości. Każdy człowiek
tak jak
ma cztery kończyny, tak i ma w sobie te cztery początki".
Teraz padnie pytanie: jak ustalimy kto nie jest już
człowiekiem.
Oczywiście nie ma tutaj żadnych mierników obiektywnych (wszystkie nasze
oceny
relatywizujemy do społeczeństwa). Agitację na rzecz przywrócenia kary
śmierci
Kaczyński podjął po zamordowaniu przez matkę z premedytacją swojego
4-letniego
dziecka (które zleciła utopić w Wiśle). Ludzie UPR głoszą, iż kara ta
powinna
grozić za morderstwo z premedytacją. Zdaje mi się jednak, iż jest to
zbyt emocjonalne
operowanie tą sankcją karną. Czynnik premedytacji nie musi wcale
przesądzać o tym, iż przestępca zasługuje automatycznie na wyższą karę. Wskazuje
się, iż
czasami czyn karalny popełniony z premedytacją mogą poprzedzać różne
rozterki i wahania, natomiast przestępstwo bez premedytacji może świadczyć o wyjątkowym
zdeprawowaniu danej jednostki (nie musi się zastanawiać, aby popełnić
dany czyn).
Tak więc premedytacja nie może być głównym wyróżnikiem tych czynów.
Chodzi przede
wszystkim o okrucieństwo oraz recydywę.
Andriej Czikatiło (sądzony w 1994 r.) zamordował w ciągu
12 lat 53 chłopców i młodych kobiet. Przyznał: "Jestem pomyłką
natury". Oj
Andrieju, Andrieju, wcale nie. Nasze 'pięknoduchy' spod sztandaru
humanizmu i politycznej poprawności mają inne zdanie na ten temat. Przysługuje ci
godność,
no i to wszystko co z niej wynika. Żył byś u nas nadal na więziennym
wikcie.
Całe szczęście dla naszych abolicjonistów, że jeszcze
nie
zdarzył się u nas np. taki Jeffrey Dahmer (aresztowany w USA w 1992
r.). Miał
takie osobliwe upodobania, że torturował, ćwiartował, gotował, smażył i żarł
ludzi (zjadł około 20 ludzi). Lecz nasi philosophes wcale nie
sądzą,
że ktoś kto pozbawia innych godności w sposób tak wyrazisty, sam mógłby
stracić
godność. O nie! To jego prawo przyrodzone i niezbywalne i choćby
godność drugiego
człowieka zjadł na śniadanie, to jego nadal ma się dobrze.
W 1994 r. posadzono na krześle Johna Gacy’ego, który
zgwałcił i zatorturował na śmierć 33 chłopców i młodych mężczyzn
"22 listopada 1995 r. w Nowym
Jorku, na Manhattanie, 29 letnia Avilda Lopez, matka sześcioletniej
Elisy Izquiedro
zatłukła swoje dziecko na śmierć. Twarz i okolice skroni dziewczynki
pokryte
były pokaźnymi siniakami a na całym ciele widniały zaczerwienione
ślady, jak
od poparzeń papierosem. W rejonie genitaliów widniały rany niewiadomego
pochodzenia.
Kość ze złamanego palca u prawej ręki przebijała na wylot skórę. Matka
torturowała
córkę od maja 1994 r. kiedy umarł na raka ojciec dziewczynki, Gus
Izquiedro,
który ją szalenie kochał. /ciach — daruję wam nieco — przyp.
M.A./ Matka
kazała dziecku zjadać własne ekskrementy, wieszała ją często do góry
nogami,
gwałciła córkę szczotką do włosów i wkładała jej do gardła węże." [ 4 ].
Gehenna dziecka trwała 16 miesięcy…
1 2 3 4 5 Dalej..
Przypisy: [ 1 ] Można sprawę jeszcze skomplikować: czy urodzony morderca (bo niewątpliwie istnieje taki ich rodzaj) ponosi winę za swoje czyny? A jeśli nie, to dlaczego stosować karę? Wówczas jednak przechodzimy na grunt stosowania nie tyle kar co środków zabezpieczających społeczeństwo przed niebezpieczną jednostką. Jednak również wówczas gwarancje podmiotowe noworodków nie ulegają rozluźnieniu. Zabicie niewinnej istoty pozostaje takim samym złem [ 2 ] Na utrzymanie takiej osoby musimy płacić więcej niż niejeden ma do życia za uczciwą pracę. Jak podawał Jaskiernia: „utrzymanie jednego skazanego kosztuje 600 złotych miesięcznie" (Gazeta Wyborcza, 5 XII 1995) [ 3 ] Mengzi, Meng-cy, Mencjusz, właść. Meng Ke (ok. 372-289), filozof chiń.; najwybitniejszy z kontynuatorów dzieła Konfucjusza; w konfucjanizmie reprezentował nurt idealistyczny; dokonał systematyzacji doktryny konfucjanizmu i przyczynił się do jej rozpowszechnienia; rozwinął konfucjańską tezę o przyrodzonej dobroci natury ludzkiej; w poglądach polit. akcentował obowiązki panującego wobec ludu, które wyprowadzał z konfucjańskich cnót humanitarności i sprawiedliwości; autor (wraz z uczniami) traktatu Mengzi ['mistrz Meng']. [ 4 ] Na podstawie Newsweeka i Time’a, podane za: Społeczeństwo zdegenerowane, Jerzy Kijewski, Trzecia Droga, Nowy Jork 2000 « Prawo karne i nauki penalne (Publikacja: 30-06-2002 Ostatnia zmiana: 17-07-2004)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 886 |
|