|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Historia
Kolaboracja czy zdrowy rozsądek? Z dziejów stosunków fińsko-rosyjskich Autor tekstu: Wojciech Rudny
Są na tej Ziemi
narody małe liczebnie, lecz wielkie mądrością. Narody, które pomimo swej
miniaturowej wielkości w polityce liczą tylko na własne siły (!), rachują,
obliczają realistycznie siły własne i swych wrogów, odrzucając jednocześnie i zdecydowanie wszelkie romantyczne mrzonki i złudzenia (z zawołaniem „mierz
siły na zamiary!"). Zdają sobie doskonale sprawę z tego, że romantyczne
porywy, uleganie czarującym deklaracjom „sojuszników" obiecującym
wsparcie, miast chłodnej kalkulacji w polityce i liczenia tylko na siebie,
oznaczałby dla nich zgubę — unicestwienie.
Jednym z tych narodów
jest młody naród fiński, wtłoczony pomiędzy kraj (niegdyś bardzo
ekspansywnych) Szwedów z północnego-zachodu i ogromne imperium rosyjskie na południu. Nie jest to z pewnością położenie
dogodne z geopolitycznego punktu widzenia dla tak nielicznego narodu jak naród
fiński. Niemniej Finowie potrafili wybić się na niepodległość, nie traktując
jednak tego aktu jako radosnego finału swej codziennej walki o byt narodowo-państwowy.
Na początku XIX
wieku naród fiński liczył ok. 832 tys. mieszkańców (po półwieczu było
Finów ok. 1 627 tys.). Liczebnie nie przedstawiał sobą wielkiej siły, z którą
musiałaby się liczyć Moskwa. Niemniej car Aleksander I nie skąpił Finom
dowodów przychylnego do nich nastawienia (pomimo że część z nich walczyła
po stronie Szwecji, m.in. odnosząc zwycięstwo nad Rosjanami pod Lapua 14 VII
1808 r.).
Od grudnia 1808 r.
Finlandia znajdowała się już w rękach dowódcy zwycięskich wojsk
rosyjskich, gen. Fryderyka Wilhelma von Buxhoevdena (część fińskiej
partyzantki walczyła nadal z nowym okupantem). Część Finów, realnie oceniających
sytuację, witało Rosjan jak wybawicieli; czego klasycznym przykładem była
dawna stolica, Turku, gdzie u bram tegoż miasta powitał wkraczających Moskali
biskup Jakub Tengström.
Znaleźli się i krytycy poczynań biskupa m.in. w osobie rektora tamtejszego
Uniwersytetu M. Caloniusa, występującego przeciwko żądaniom rosyjskim w sprawie złożenia przysięgi nowemu władcy (formalnie Finowie pozostawali
poddanymi króla szwedzkiego Gustawa IV). Ostatecznie delegacja fińska pod
przewodnictwem barona Karola Eryka Mannerheima znalazła się u cara 12 XI 1808
r., uzyskując zapewnienia Imperatora Wszechrusi (od 24 XII 1808 r. używał
tytułu wielkiego księcia finlandzkiego) , co do zachowania dawnych praw,
religii i świadczeń (podatki uległy nawet zmniejszeniu!). Ustawy zasadnicze z 1772 r. i 1789 r. pozostały, car — wielki książę finlandzki, zobowiązany
był zasięgać opinii miniaturowego parlamentu (valtiopäivät,
riksdag) przy
wprowadzaniu nowych podatków (wszystkie pozostawały na potrzeby Finlandii!) bądź
nowych ustaw.
Od początku podboju
Finlandii stacjonowały tam wojska rosyjskie, którymi dowodził generał-gubernator
(na ziemiach polskich, w ramach represji, rosyjskich generał-gubernatorów
wprowadzono dopiero po powstaniu styczniowym!), przewodniczył też
dwunastoosobowej Radzie Gubernialnej (od 18 VIII 1809 r.- od 1816 r. zwana
Senatem).
Dzięki nowemu
okupantowi Finowie zyskali nie tylko zmniejszenie dotychczasowych podatków, ale i Wyspy Alandzkie oraz nowe nabytki terytorialne kosztem Szwecji (odtąd granica
ze Szwecją — przesunięta na zachód — przebiega brzegami rzek Tornio i Muonio).
Co więcej Aleksander I oddał Finom (23 XII 1811 r.) prowincję wyborską
(ziemie przyznane Rosji traktatami pokojowymi w Uusikaupunki w r. 1721 i Turku — 1743 r.). Świadczyć to może tylko o całkiem realnej obietnicy cara o przyłączeniu do Królestwa Polskiego Litwy. Niestety, w dużej mierze nasza
postawa (antycarskie spiski) zniweczyła te plany rosyjskiego monarchy. Co więcej
przykład fiński unaocznia m.in. i to, że w „połączeniu z Moskwą" można
było wiele zyskać; natomiast nasz nieszczęsny casus
(powstanie listopadowe) — pokazuje, ile stracono, rzucając bezmyślnie carowi wyzwanie (w stosunku sił
jak 1:10 i w całkiem nieodpowiednim momencie — po zwycięstwie Mikołaja I nad
Turcją!).
W okresie przygotowań
do wojny z Francją Finowie otrzymali prawo wstępowania do wojska rosyjskiego, w którym mogli też obejmować najwyższe stanowiska (od tego czasu ponad 3
tys. Finów skorzystało z tej możliwości — ok. 10% z tej liczby doszło do
szlifów generalskich, a 70 — do stopnia admiralskiego). Car utworzył trzy pułki
finlandzkie (dotychczas Finowie nie musieli służyć w wojsku, płacąc w zamian podatek kompensacyjny). Pomimo prób likwidacji
autonomii Finlandii w latach 20. XIX w., zmianie prawa dopuszczającego prawosławnych
do urzędów (dotąd byli to tylko luteranie), wprowadzeniu cenzury
prewencyjnej, urzędów cenzorskich (w czym starał się wykazać generał-gubernator
Arseniusz A. Zakrewski i minister spraw wewnętrznych Rosji), Finowie nie
zdobywali się, jak my, na samobójcze akty rozpaczy — zrywy. Swój lojalizm -
co naszym niepodległościowcom może wydawać się obrzydliwe — Finowie
udowodnili tłumiąc ramię w ramię z Rosjanami polskie powstanie listopadowe
(potępione zresztą także przez fiński kościół luterański). W walkach z Polakami wziął wówczas udział fiński Batalion z Cesarskiej Gwardii
Przybocznej pod dowództwem barona (z pochodzenia Szkot) Andersa Edwarda Ramsaya
(odznaczony za to przez cara Mikołaja I).
Finowie pozostając lojalnymi wykonawcami rozkazów wielkiego księcia fińskiego-cara
(nie rezygnując przy tym ze swej tożsamości), zyskali tyle, że nie stali się
zwykłą prowincją Imperium Rosyjskiego, lecz jego autonomiczną częścią;
nie zostali wymordowani, ani zrusyfikowani, nie musieli emigrować (co przy
liczbie ok. 1 mln byłoby zabójcze dla tego narodu). Nie utracili też swych
szkół (nowy Uniwersytet zbudowali w Helsinkach w r. 1832, kiedy na ziemiach
polskich zamknięto Uniwersytet Warszawski i Wileński). Zwolna język szwedzki
ustępował fińskiemu, którego obowiązkową znajomość (u
urzędników) powiązano z narzuconym — rosyjskim. Lata 40. Przyniosły
zresztą ożywione dyskusje na temat „chłopskiego" języka fińskiego (większość
czołowych osobistości stanowiła szlachta szwedzkiego pochodzenia: Armfeld,
Mannerheim, Rehbinder); wzięli w nich udział czołowi przedstawiciele
ugodowego kierunku w polityce, jak: Jan Wilhelm Snellman czy Zachariasz Topelius
Młodszy. Ten drugi zresztą zasłynął z lojalistycznego zawołania: "Niezależnie
od burz światowych niech Finlandia pozostanie spokojna i wierna władcy!"
(tj. rosyjskiemu carowi).
Po wybuchu powstania styczniowego Snellman opublikował swe rozważania o wojnie, widząc w takowej tylko szkodliwe następstwa dla Finlandii; wszelkie
wystąpienia antyrosyjskie uważał za antynarodowe — nie przynoszące Finom
żadnych korzyści poza niewątpliwymi stratami. W podobnym duchu przemawiały
do Finów wiersze niezwykle popularnego Topeliusa. Tymczasem w Królestwie
ludzie głoszący równie zdroworozsądkowe poglądy ginęli od sztyletów i kul
„niepodległościowców" (najgłośniejszym z nich był znakomity pisarz i publicysta, zdecydowany zwolennik kierunku ugodowego reprezentowanego przez
margrabiego Wielopolskiego, Aleksander Miniszewski).
Kiedy więc Polacy krwawili na pobojowiskach powstania styczniowego,
Finlandia wciąż poszerzała zakres
swych wolności i swobód. 1 VIII 1863 r. Aleksander II ogłosił edykt językowy
zrównujący język fiński i szwedzki (dokumenty i protokoły miały być
pisane w tych obu językach). O prawa języka fińskiego upominał się
konsekwentnie czołowy finoman — „rosyjski kolaborant" Snellman, upatrujący w tym języku największy skarb narodu (nb. popierał go późniejszy namiestnik
Priwislienja, gen. F. Berg). Ten sam „kolaborant" wprowadził odrębny
pieniądz fiński — srebrną markę finlandzką (od listopada 1865 r.).
Wszystko to dowodnie
wskazuje na to, iż polityką ugody można było wiele zyskać. Oczywiście
Finowie mieli i wiele przeszkód przed sobą. W samej Rosji nie brakowało
zwolenników wchłonięcia tego małego narodu przez Imperium Romanowych. I tak
np. sam majordom kolejnego cara, Aleksandra III, K. F. Ordin ogłosił dzieło
pod złowieszczym tytułem Pokorienije Finlandii (Podbój Finlandii, 1889),
entuzjastycznie przyjęte przez rosyjskich nacjonalistów. Przekonywał w nim,
że autonomia Finlandii (rosyjskiej zdobyczy wojennej) nadana przez rosyjskiego
cara, może być równie dobrze odebrana przez jego następców.
Ostatecznie jednak Finlandia uniknęła losu Królestwa — nie została
wchłonięta przez Moskwę, bo wchłoniętą już być nie mogła. Oświata i kultura poddana wpływom cywilizacji zachodniej zrobiła swoje. W latach 60.,
kiedy nad Królestwem Polskim, zamienionym na „Nadwiślański Kraj",
zapanowała całkowita cisza i ciemność, kultura fińska przeżywała swoje
największe wzloty; tworzyli wówczas, m.in. kompozytor Filip von Schantz oraz
ojciec fińskiego malarstwa Robert Wilhelm Ekman. Tymczasem Polakom na Wschodzie
nie wolno było nawet mówić po polsku w miejscach publicznych, uczyć się własnej
historii, ba, czytać i posiadać książek w języku polskim. A to dlatego, że
rachując na pomoc obcą (Zachodu — zwłaszcza Francji i Anglii) zwykła
ruchawka niepodległościowych młokosów przeistoczyła się w ogólnonarodowy
zryw przeciwko Rosji, który nie miał żadnych szans powodzenia (stosunek sił w Królestwie — Polaków i Rosjan — w momencie wybuchu był mniej więcej, jak
1:17! Poza tym po naszej stronie nie było regularnego wojska — tylko grupki
partyzantów uzbrojone w strzelby myśliwskie i kosy!). W odpowiedzi na
popowstaniową rusyfikację co prawda bojkotowano wszystko, co rosyjskie, lecz
nie zmieniło to losu polskości na Wschodzie (tam w latach 1870-1900 liczba
deklarująca narodowość polską zmalała o ponad 100 tys.!). Cywilizacja
zachodnia i kultura polska cofnęła się do punktu wyjścia, tj. do
etnograficznych granic dawnej Korony. Polacy stali się ludźmi drugiej
kategorii, choć mieli wszelkie warunki ku temu — tak jak Finowie — by stać się
rozsadnikami wyższej cywilizacji i kultury na Wschodzie; by wreszcie — bez większych
ofiar — odpaść w końcu niczym dojrzałe jabłko od rosyjskiej jabłoni. U nas
jednak większą popularnością cieszył się pogląd, że aby się najeść,
należy ściąć całe drzewo, najlepiej kosą, i gdy jabłka na nim jeszcze
niedojrzałe.
« Historia (Publikacja: 17-08-2004 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3564 |
|