|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Ludzie, cytaty Wokół Miłosza i nawróceń na łożu śmierci [2] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Sprzeczności katolickiej moralności seksualnej:
„A również nie wygląda na to, że obsesyjne zajmowanie się kleru sprawami moralności seksualnej mogło być w Polsce swobodnie dyskutowane. Zmiany w Kościele wprowadzone przez Vaticanum II spowodowały na Zachodzie znane zjawisko kłaniania się katolików nowoczesnemu światu i wkupywanie się w jego łaski, a że nowoczesne społeczeństwa techniczno-przemysłowe są przyzwalające, wielu wiernych, również księży, licytowało się w przyzwalaniu. Na tym tle opór ze strony hierarchii kościelnej w niektórych krajach nabiera szczególnej wymowy, czynienia wszystkiego dokładnie na opak. Zważmy jednak, że kraje te, wśród nich Polska, znalazły się w sytuacji innej niż zachodnia część Europy i północna Ameryka. Światowy rekord aborcji należy albo do katolickiej Polski albo do bezwyznaniowego Związku Sowieckiego, nie będę przesądzać, komu tutaj należy się pierwszeństwo. Spędzanie płodu jest, nazwijmy to po imieniu, ciężkim grzechem i zbrodnią, ale stosowane jest masowo tam, gdzie brak środków zapobiegających ciąży, i doszło do tego, że kobiety traktują lekkomyślnie ten zabieg jako środek zastępczy. Zjawisko aborcji ma więc w Polsce inne wymiary niż na Zachodzie, gdzie środki antykoncepcyjne są względnie łatwo dostępne. Nie bez pożytku chyba będzie, jeżeli przytoczę zdanie pewnego amerykańskiego księdza, z którym rozmawiałem na te tematy. Nie jest on skłonny do demonstracyjnych aktów nieposłuszeństwa wobec hierarchii jak niektórzy z jego kolegów, w swoich sądach nie odbiega jednak od dość powszechnie przyjętych opinii. Według niego dziedzina obyczajowości seksualnej jest tak szczególna i tak przy tym zależna od historycznych uwarunkowań, że z trudem poddaje się niezmiennym regułom narzucanym z zewnątrz, z czego zdają sobie sprawę kościoły protestanckie, zostawiające te problemy sumieniu wiernych. Kościół katolicki, wprowadzając, wbrew orzeczeniu swojej komisji ekspertów, zakaz używania środków antykoncepcyjnych, dokonał tego, co nazywa się "strzelaniem sobie w stopę" i odtąd nie może wywikłać się ze sprzeczności. Zakaz ten nie jest przestrzegany, co być może jest następstwem przemian w świadomości wiernych po Vaticanum II, kiedy to historyczność poszczególnych ustaleń i instytucji, jak zdawało się dotychczas, niezmiennych, została uznana, co doprowadziło do zarzucenia potrydenckiego kanonu mszy św., usunięcia łaciny, zniesienia postów. Stąd też tendencja do uważania wypowiedzi Kościoła o moralności seksualnej za obowiązujące chwilowo, skazane na zniesienie wcześniej czy później. Zresztą, mówi mój ksiądz, rozmaicie z tym bywało w dziejach chrześcijaństwa i nie należy zanadto sugerować się obyczajami ostatnich stuleci. (...) Poglądy tego księdza są chyba bardziej ludzkie niż tych duchownych, którzy z powodu drzew nie widzą lasu i zamiast Ewangelii głoszą religię zakazów. Wynikiem tego jest uważanie za moralnego potwora każdego potwora, który opowiada się za prawem ustawodawców do swobodnej debaty, kiedy przychodzi na przykład do ustawy o aborcji." Powrót ciasnego katolicyzmu przedwojennego:
„Triumf Kościoła w zakresie religijności, jak to nazwałem, horyzontalnej, niezupełnie mnie cieszy, bo przypominają się niektóre jej formy — a więc zarówno religijność sarmacka, jak ta sprzed pół wieku, kraju lat międzywojennych. W obu wypadkach religijność wertykalna, a na niej mi przede wszystkim zależy, niezbyt dobrze na tym wychodziła. Przed wojną klerykalizm polityczny, sprzymierzony z prawicą napotykał opór ze strony dość płytkiego antyklerykalizmu intelektualistów i ten podział na dwa obozy zwężał pole działania nielicznych jednostek naprawdę przejmujących się myślą religijną. W latach powojennych nastąpiła w tym względzie niezwykła zmiana, której rozmiary można ogarnąć jedynie porównawczo: oto powstało katolickie środowisko intelektualne, zaledwie istniejące w dwudziestoleciu międzywojennym, z rzadkimi wyjątkami, na przykład grupa wokół pisma "Verbum", a przy tym liczniejsze i żywsze niż chyba w jakimkolwiek innym kraju o przewadze ludności katolickiej. Nie znaczy to, że nie było w tamtej Polsce wybitnych myślicieli o orientacji religijnej, jak na przykład Marian Zdziechowski czy Karol Ludwik Koniński. Jednakże środowisko to co innego niż izolowane osobowości. Po wojnie jego wzmacnianie się i rozwój można mierzyć ilością książek pisanych przez należących do tego kręgu autorów albo tłumaczonych przez nich z innych języków. W żadnym bodaj kraju opanowanym przez komunistów nie wytworzono tak silnej przeciwwagi oficjalnym bełkotom jak w Polsce, gdzie działały i katolickie domy wydawnicze, i pisma na wysokim poziomie, tudzież i uniwersytet katolicki. Powstały w ten sposób warunki dla nowego układu przymierzy. Nie jest dla nikogo sekretem, że przed wojną inteligencja, zwłaszcza tzw. inteligencja twórcza, boczyła się na kościelny „ciemnogród" i że przymiotnik „katolicki" oznaczał dla niej „obskurancki". Dopuszczano wyjątki, przyjmowane jednak jako rodzaj egzotycznych zwierząt. I dopiero w ciągu ostatnich dziesięcioleci religia w oczach tej inteligencji stała się czymś zupełnie innym, nierozdzielnie związanym z rozmyślaniem nad kondycją ludzką, a zasługa przypada tutaj energicznym działaniom światłych umysłów zarówno wśród (niekiedy) księży, jak laikatu. Mówię to opierając się na własnym doświadczeniu, na mojej współpracy z wyjątkowym pod wieloma względami księdzem ś. p. Józefem Sadzikiem, dyrektorem „Editions du Dialogue" w Paryżu. Było to za piękne, żeby mogło trwać. Całe to środowisko katolickich intelektuałów zawdzięczało swoją atrakcyjność w znacznym stopniu państwu szerzącemu religię dialektycznego materializmu. Opór wobec płaskiej i suchej doktryny zyskiwał inny, głębszy niż polityka wymiar, kiedy odwoływano się i do Pisma Świętego, i do całego bogactwa dzieł myśli i sztuki z jego natchnień poczętych, czyli do tradycji Europy chrześcijańskiej. W istocie to właśnie środowisko utrzymywało najlepiej łączność z myślą i twórczością Zachodu, zarówno w ich religijnej, jak i niereligijnej odmianie. Ale z chwilą kiedy znikło państwo ateistyczne, i konieczność oporu przeciwko niemu, dawny układ powrócił ze zdumiewającą siłą, jakby społeczeństwa ludzkie były poddane zasadzie homeostatu: katolickie środowisko intelektualne zostało uznane przez katolicki ogół za „Żydów i masonów"."
Chrześcijaństwo jako jeden z etapów religijności, ani pierwszy, ani ostatni na ludzkiej arenie dziejów. Czyżby zmierzch chrześcijaństwa?
„...erozja wyobraźni religijnej, znajduje się moim zdaniem u sedna myśli XX wieku i nadaje naszym czasom rysy apokaliptyczne. Rozpad ruchów totalitarnych bynajmniej nie oznacza, że nastąpiła w tym względzie zasadnicza zmiana. Dość przyglądać się zamożnej i sytej części ludzkości w krajach Zachodu, żeby stwierdzić, że wyobrażenia religijne uładzonego kosmosu rozpadają się pod naciskiem samej nauki i techniki i że silna jest u ludzi nadal potrzeba wiary, jest zwłaszcza u młodych pokoleń, wiara bezdomna, poszukująca, jednak niekoniecznie zwracająca się ku chrześcijaństwu."
„Religia wyrasta z tak mocnych potrzeb człowieka, że nie można do jej losów stosować miary dziesiątków lat, raczej potrzebne są tu stulecia. Przejście od starożytności pogańskiej do chrześcijaństwa w imperium rzymskim było długotrwałym procesem. W jakim momencie pochrześcijańskiej cywilizacji naukowo-technicznej jesteśmy, odgadnąć trudno, bo skoro przebywamy wewnątrz niej, brak nam perspektywy. Niemniej jednak z obserwacji takich krajów, jak Anglia czy Francja, ze spadków liczby kandydatów do stanu duchownego, z teologii "śmierci Boga" i teologii „Deus otiosus", czyli Boga bezczynnego, wyłania się obraz daleko posuniętego odpływu wiary.
Wpływy zachodniego sekularyzmu są nieuniknione. Nieunikniony zmierzch polskiego katolicyzmu?
"Ale w Polsce kościoły są pełne i oto Polak ukazuje się w świecie jako unus defensor Mariae, a polski papież podtrzymuje chrześcijańską nadzieję, która chce być wobec świata „znakiem sprzeciwu". Jednakże, twierdzę , to wyjątkowe miejsce Polski na mapie globu może łatwo prowadzić do wniosków błędnych, które optymistycznie pominą postępujące ujednolicenie cywilizacji przemysłowej jako systemu naczyń połączonych."
"Religijność horyzontalna kontynencie amerykańskim korzysta z zaangażowania społecznego, z teologii wyzwolenia na przykład. Natomiast w naszej części Europy jest sprzęgnięta z gwałtownością uczuć narodowych, tak że polskość czy słowackość są utożsamiane z katolicyzmem rzymskim, ukraińskość z katolicyzmem greckiego obrządku, rosyjskość z prawosławiem itd. To sprzęgnięcie może działać przez czas dłuższy, osobiście jestem jednak sceptyczny. Może tak się zdarzyć, że kler będzie celebrować obrzęd narodowy, kropiąc, święcąc, egzorcyzmując, ośmieszając się zarazem swoim tępieniem seksu, a tymczasem będzie postępowało wydrążanie się religii od wewnątrz i za parę dziesiątków lat Polska stanie się krajem równie mało chrześcijańskim jak Anglia czy Francja, z dodatkiem antyklerykalizmu, którego zaciekłość będzie proporcjonalna do władzy kleru i jego programu państwa wyznaniowego.
Idzie nowe
„Stało się coś złego wskutek zwycięstwa nauki, zwłaszcza w dziewiętnastym wieku i nie jest wykluczone, że dotychczas mamy do czynienia ze zjawiskiem opóźnionej świadomości, tzn. nasze wyobrażenia o wszechświecie i świecie ludzkim zatrzymały się na tamtym dziewiętnastowiecznym poziomie i że nie umiemy zdobyć się na nowe ujęcia, bliższe temu, co odtąd zdarzyło się w myśli naukowej. Nie umiemy przede wszystkim z braku odpowiedniego języka, o czym zresztą przekonuje dzisiaj zarówno nieprzetłumaczalność niektórych zasadniczych intuicji nauki poeinsteinowskiej, jak i nieporadność teologii. A przecież wiele się odbywa równolegle z przejawami rozpadu i dekadencji, "idzie nowe", czego świadomi są ludzie śledzący znaki, zapowiedzi w dziedzinie poezji, malarstwa czy muzyki, czy też, co może ściślejsze, w dziedzinie, którą da się określić tylko w przybliżeniu. Mój artykuł podyktowała troska o zachowanie gotowości, otwarcia, tak żeby zapobiegać zastygnięciu w strukturach odziedziczonych, które mogą sprawić, że wymiar religijny stanie się dla ludzi w Polsce niedostępny i nawet wstrętny z powodu błędów triumfalizmu."
***
Odpowiedź Czesława Miłosza na ankietę „Frondy": Religia i literatura. „Fronda", Nr 11/12, 1998
Poziom twórczości nie jest skorelowany z religijnością:
"Zgadzam się, że religia ma ogromne znaczenie dla twórczości literackiej. Postaram się odpowiedzieć możliwie szczerze na pytania ankiety. Zacznę od tego, że pomiędzy praktyką religijną i dziełami literatury nie zachodzi prosty związek. Wiele osób głęboko wierzących i praktykujących pisze utwory artystycznie słabe albo w jakiś sposób szkodliwe dla religii, którą wyznają. Na odwrót, autorami utworów o dużym ładunku metafizycznym są nieraz ludzie, których życiorysy wskazują raczej na postawę agnostyczną. W polskiej poezji współczesnej takimi są niektóre wiersze Anny Świrszczyńskiej, Tadeusza Różewicza i Wisławy Szymborskiej. Piśmiennictwo kończącego się stulecia dostarcza wielu przykładów przewrotnej strategii i taktyki, stosowanej przez wierzących i praktykujących chrześcijan, którzy o swojej wierze dają znać czytelnikowi tylko pośrednio. Trylogia pierścieni Tolkiena niewątpliwe odtwarza chrześcijański wzór walki dobra ze złem, poświęcenia i ofiary, ale prawdopodobnie nie wywarłaby takiego wpływu na umysły młodzieży, w pierwszym rzędzie amerykańskiej, w latach 60., gdyby odwoływała się do chrześcijańskich pojęć."
1 2 3 Dalej..
« Ludzie, cytaty (Publikacja: 03-09-2004 Ostatnia zmiana: 24-02-2011)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3619 |
|