|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Państwo i polityka » Ekonomia, gospodarka, biznes
Konsumencki wybór Autor tekstu: Jan M. Fijor
Poprzez internet zrobiłem rezerwację biletu. Ponieważ, z jakichś
tajemniczych powodów, system nie przyjął zapłaty moją kartą płatniczą,
agencja wystawiająca bilet poprosiła mnie o zapłacenie za przelot gotówką.
Udałem się więc z pieniędzmi do biura zlokalizowanego w stołecznym centrum
biurowym przy Domaniewskiej. Przed gmachem ogromny parking, niestety nie dla
mnie. Czuwający przy szlabanie ochroniarz informuje, że plac jest wyłącznie
dla personelu instytucji, a ja muszę zostawić samochód, kilkaset metrów
dalej, na parkingu płatnym. Okazało się jednak, że nie musiałem. Zadałem
sobie trud, bo podobne praktyki parkingowe są w Warszawie standardem, i w końcu
znalazłem agencję, które traktuje klientów przyjaźniej. W Stanach Zjednoczonych, w kraju którego prosperity zazdrości cały świat,
zamknięcie parkingu przed klientelą jest nie do pomyślenia. Tam biznes wie,
że bez konsumenta istnieć nie może. Personel można zastąpić Internetem,
pocztą, out-sourcingiem, klienta zastąpić się nie da. Stąd na parkingu
przed wejściem do biurowca czy sklepu personel ma surowy zakaz parkowania. Te
najwygodniejsze miejsca są wyłącznie dla konsumentów. Wszyscy to rozumieją,
bo wiedzą, że jeśli narażą konsumenta na kłopot, to poszuka on sobie
konkurencji. Dlaczego ta zdrowa zasada spotyka się u nas z takim oporem
materii?
Po pierwsze, konkurencja, która wymusza staranie się o konsumenta jest u nas
wciąż niewielka. Wynika to z braku kapitału, ale także z utrudnień z procesie zdobywania licencji czy koncesji. Gdyby obok supermarketu A mogły stanąć
supermarkety B i C, wówczas poziom usług wszystkich trzech instytucji poprawiłby
się. To samo odnosi się np. do firm ubezpieczeniowych czy stacji benzynowych,
które z powodu archaicznych ustaw i zarządzeń, muszą być przez urzędników
reglamentowane. Ograniczanie dostępu do rynku sprawia, że ci, którzy się do
niego dorwali pozwalają sobie niekiedy na arogancję, jak choćby w biurowcach
na Domaniewskiej.
Powód drugi, to pokutujące jeszcze z czasów prl przekonanie, że towar broni
się sam. Wystarczy mieć miejsce, kasę fiskalną i produkt, a klienci przyjdą,
bo muszą. Otóż nie muszą, albo przyjdą gdzie indziej. Byłem kilka dni temu
świadkiem rozmowy pomiędzy kwiaciarką na Ursynowie, a jej klientem, który
protestował przeciwko naliczeniu mu za dekorację kwiatka w cenie 12 zł, aż
23 zł. Uważał on, że dekoracja jest wyrazem starania się biznesu o jakość
jego usług. Kwiaciarka była niewzruszona: „Za dekorację musi pan zapłaci
ekstra!". Na co klient spokojnie, lecz stanowczo odparł: „Nie muszę!". I wyszedł.
Sam towar nie wystarczy. Ludzie wprawdzie lubią kupować i chętnie to robią,
ale mając do wyboru różnych dostawców wybierają tego, który im najlepiej
odpowiada. Czasem tym kryterium może być cena, czasem miła obsługa lub
wygoda. Niekiedy jest do drobiazg, taki jak choćby możliwość łatwego
parkowania. Gdyby nawet w jakimś miasteczku istniała jedna kwiaciarnia czy
jedna agencja podróży, nie znaczy to wcale, że mogą one robić co zechcą.
Klient może bowiem zrezygnować z kupna kwiatka na rzecz drogiej bomboniery, a zamiast wycieczki kupić nowy stół. Konkurencją dla dealera samochodowego są
nie tylko inni dealerzy, jest nim także taksówkarz, firma deweloperska czy
nawet sklep rowerowy.
O tym, że towar nie wystarczy świadczy chociażby sukces największej na świecie
sieci restauracji „Mac Donald's". Na pewno istnieje wiele
restauracji serwujących bardziej soczyste befsztyki czy w ogóle gotujących
smaczniej, co z tego, skoro mało kto o nich wie. Dlaczego? Może nie jest tam
tak czysto jak w Mac Donald's , może jest za drogo, może obsługa nie jest
tak sprawna i miła, albo parking przeznaczony jest tylko dla personelu. Jakiś
powód w każdym razie jest. Ludzie mają naturalną tendencję do polepszania
sobie życia. I w tym tkwi źródło sukcesu materialnego firm czy instytucji,
które im w tym polepszaniu pomagają. Czy na Domaniewskiej tego nie rozumieją?
« Ekonomia, gospodarka, biznes (Publikacja: 15-10-2004 )
Jan M. Fijor Ekonomista; publicysta "Wprost", "Najwyższego Czasu", "Życia Warszawy", "Finansisty" i prasy polonijnej; wydawca (Fijorr Publishing). Były doradca finansowy Metropolitan Life Insurance Co. Ekspert w dziedzinie amerykańskich stosunków społeczno-politycznych. Autor dwóch książek: "Imperium absurdu" i "Metody zdobywania klienta, czyli jak osiągnąć sukces w sprzedaży". Liczba tekstów na portalu: 36 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Keynes i jego ludzie | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3676 |
|