|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Ateizm i Ateologia
Religia jako opium [1] Autor tekstu: Andrzej Rusław Nowicki
Spór między ateizmem a religią nie jest wprawdzie sporem o język, ale pewne cechy języka religii poważnie utrudniają albo nawet wręcz uniemożliwiają rzeczową, merytoryczną dyskusję. Co więcej, wydaje się, że te trudności związane z używaniem języka religii nie wynikają z postawy ateistów, którym język partnera dialogu przeszkadza dyskutować i — po drugie — że te trudności nie pojawiają się przypadkowo, ale związane są z zasadniczą funkcją tego języka. W związku z tym rozważania nad funkcjami religii rozpoczniemy od rozważań nad funkcjami języka religii. Najlepszym punktem wyjścia będzie porównanie dwóch zdań o podobnej treści, lecz różnej formie. W pierwszym zdaniu pewna treść zostanie wyrażona językiem świeckim, w drugim ta sama treść zostanie wyrażona językiem religijnym. Z wielu możliwych przykładów wybieram ten, który kilka lat temu naprowadził mnie na myśl o funkcji języka religii. Oto w majątku należącym do króla dzierżawca oświadcza
pańszczyźnianym chłopom:
„Powinniście odrabiać po trzy dni pańszczyzny na tydzień". Zdanie to nazwiemy "zdaniem A". Bez względu na to, co byśmy sądzili o treści tego zdania, nie ulega wątpliwości, że wyrażone
ono zostało językiem świeckim. Chłopi odwołują się do króla. W lipcu 1592 roku sąd referendarski koronny rozpatruje ich sprawę i król wydaje wyrok, w którym powiada:
„Według Boga powinniście odrabiać po trzy dni pańszczyzny na tydzień". Zdanie to nazwiemy „zdaniem B". Różnica między tymi zdaniami polega na tym, że w zdaniu B pojawiła się formuła "według Boga", której nie było w zdaniu A.
Powstaje teraz pytanie: jaką funkcję pełni dodana do tekstu formuła „według Boga", czyli jaka jest funkcja języka religijnego, z którym mamy do czynienia w zdaniu B, albo — inaczej mówiąc — w jakim celu król posłużył się ideą Boga? Charakterystyczną cechą zdania A — wyrażonego językiem świeckim — jest to, że podlega ono dyskusji. Na zdanie dzierżawcy chłopi mogą odpowiedzieć:
— Dlaczego powinniśmy? Przecież dotąd odrabialiśmy po dwa dni pańszczyzny na tydzień. Podwyższenie ciężarów pańszczyźnianych jest niesprawiedliwe, niezgodne z prawem, bezlitosne. Nie będziemy odrabiać pańszczyzny.
Dzierżawca nie był zainteresowany w prowadzeniu dyskusji. Posiadał wprawdzie dwa dobre
argumenty: zwiększenie ciężarów pańszczyźnianych to zwiększenie dochodów królewskich; będziecie odrabiać po trzy dni pańszczyzny w tygodniu, ponieważ w naszym ręku jest prawo, siła zbrojna i więzienia, a więc potrafimy was do tego zmusić, ale po co miał rozdrażniać chłopów, kiedy istniała możliwość uzyskania
ich wewnętrznej zgody na ten „dopust Boży". Zdanie B wytwarzało nową sytuację. Pojawiła się w nim formuła „według Boga", która przecinała dalszą dyskusję. Od dzierżawcy można się odwołać do króla, ale do kogo
odwołać się od Boga? Przed jaki sąd zanieść skargę na Boga nakazującego odrabiać pańszczyznę w większym wymiarze? Zresztą cały sens chrześcijańskiego wychowania streszczał się zawsze w tym, że „należy zgadzać się z wolą Bożą". Od kołyski do trumny uczono chłopa pokory wobec Boga; odmawiając
pacierz wypowiadał formułę: „Bądź wola Twoja!".
Więc kiedy król przeciął spór o wymiary pańszczyzny oświadczeniem, że taka jest wola Boga, chłopom nie pozostawało nic innego, jak tylko pokornie zgodzić się z wolą bożą. Istniała wprawdzie jeszcze możliwość stawiania dalszych pytań:
— Czy aby naprawdę Bóg domaga się od nas trzech dni pańszczyzny na tydzień?
Skąd wiadomo, że taka jest właśnie wola Boga? Czy to możliwe, żeby Bóg
chciał naszej krzywdy? Czy Bóg może chcieć tego, co jest niesprawiedliwe?
Ale pytania takie wytwarzały nową — i tym razem niebezpieczną — sytuację.
Spór między chłopem a panem zostawał przeniesiony z płaszczyzny dyskusji
społeczno-ekonomicznej na płaszczyznę teologiczną. Wówczas pojawiał się
ksiądz i ośmieszał pytającego:
— Któż tam ośmiela się mędrkować i swoim marnym, ludzkim rozumem zagłębiać w niedocieczone wyroki Boga? Czy znasz łacinę? Czy studiowałeś teologię?
Biada temu, kto by w takich warunkach chciał kontynuować dyskusję. Na płaszczyźnie
teologicznej spór o pańszczyznę przekształcał się nieuchronnie w spór o wolę i atrybuty Boga. Przeciwnik zwiększania ciężarów pańszczyźnianych
stawał się nieuchronnie heretykiem. Następnie partnera dyskusji uznanego za
heretyka brano na tortury i zmuszano do dobrowolnego przyznania się, że bluźnił
Bogu z podszeptu diabła, a jeśli chciał dalej dyskutować, palono go na
stosie.
Podany przykład obnaża istotną funkcję języka religii. Dodanie
formuły „według Boga" przekształciło zdanie A w zdanie B, czyli treść,
która w zdaniu A była wyrażona językiem świeckim została w zdaniu B wyrażona
językiem religii. Przekład ten — z języka świeckiego na język religii -
był równoznaczny z sakralizacją treści zdania, czyli przekształceniem go w tabu. W rezultacie zdanie to zostało przeniesione z płaszczyzny społeczno-ekonomicznej
na płaszczyznę teologiczną i wyłączone z dyskusji. Naprowadza to nas na
domysł, że jedną z istotnych funkcji języka religii jest wyłączanie przekładanych
na ten język zdań z dyskusji, przekształcanie ich w zdania niepodlegające
dyskusji, niepodlegające krytyce, zabezpieczone przed racjonalnymi argumentami.
Dodaną formułę ze słowem „Bóg" można przyrównać do skorupy, w której
zamknięta została pozareligijna treść. Odtąd ktokolwiek chciałby dobrać
się do tej treści i poddać ją krytyce, napotka na swej drodze przeszkodę i skaleczy się o tę skorupę. Jeżeli język religii jest specyficzną formą
oskorupiania i mistyfikowania treści społecznych, filozoficznych, etycznych,
to odrzucenie religijnej formy jest wstępnym warunkiem możliwości
merytorycznego rozpatrywania treści. Stąd właśnie owa propozycja, aby myśliciele
chrześcijańscy wyrazili zgodę na przyjęcie świeckiego języka w dyskusji
nad religią i ateizmem. Póki jakikolwiek tekst występuje w formie religijnej — jako objawiony, nakazany lub uświęcony przez coś nadprzyrodzonego -
dyskusja merytoryczna jest niemożliwa.
Forma religijna wyklucza krytyczną,
racjonalną analizę uświęcanych przez siebie treści. Przyobleczenie
czegokolwiek w formę religijną jest więc równoznaczne z wyłączeniem tego
spod dyskusji i zakazaniem wszelkiej krytyki. Warunkiem postawienia tych — uświęconych
przez religijną formę — treści przed trybunałem rozumu jest
„rozebranie" ich z religijnego przebrania i przedstawienie ich w formie
świeckiej. Istotną funkcją ateistycznej negacji religijnej formy jest więc
przekształcenie mistyfikowanych przez nią treści w przedmiot krytycznego
badania. Konsekwentny ateizm jest nie tylko rezultatem, ale także warunkiem
konsekwentnego racjonalizmu. Według racjonalizmu wszystko zawsze podlega
krytycznemu badaniu. Dla racjonalisty nie istnieje żadne tabu. Religijna forma
jest negacją tego naturalnego podlegania całej rzeczywistości krytycznemu
badaniu i rzeczowej ocenie. Ateizm jako negacja religijnej formy jest więc
negacją negacji, a zatem ma treść pozytywną, polegającą na przywróceniu
rozumowi ludzkiemu swobody badania wszelkich treści bez względu na ich formę. O tym, że funkcją religii jest hamowanie i zakazywanie badań, można by
napisać wiele tomów ilustrowanych tysiącami przykładów. Tu ograniczę się
do przytoczenia dwóch głosów:
papieża Leona XIII i filozofa katolickiego Gabriela Marcela. W encyklice Tametsi
futura prospicientibus z dnia l listopada 1900 roku papież Leon XIII
powiada:
Niech będzie to rzeczą pewną, że w życiu chrześcijańskim umysł powinien
się poddać całkowicie i dogłębnie autorytetowi Bożemu. A jeżeli w tym poddaniu rozumu autorytetowi, duma umysłu, która posiada w nas
taką siłę, odczuwa przymus i cierpi z tego powodu, to wynika stąd tym
bardziej, że chrześcijanin powinien uginać się nie tylko w pokorze woli, ale
również w wielkiej pokorze umysłu [...]; [...] a więc rozum nasz powinien,
pokornie i wiernie, uginać się w posłuszeństwie Chrystusowi do tego stopnia,
aby uważać się za niewolnicę wobec jego boskości i władzy.
Po wysłuchaniu papieża wysłuchamy teraz filozofa katolickiego, który
dobrowolnie przyjął to jarzmo i zgodził się na to, aby rozum jego był
niewolnicą. Oto Gabriela Marcela zainteresował pewien problem:
hipoteza wędrówki dusz. Temperament filozofa pobudzał go do rozważań nad
tym problemem, ale przypomniało mu się, że jest katolikiem i że dla katolika
problem ten stanowi tabu. Zmusił więc rozum do wycofania się i sucho
poinformował nas o granicach swojej niezależności:
[...] zakazy teologiczne, których podstawy należałoby bliżej zbadać, współdziałają w dużej mierze w paraliżowaniu wszelkich niezależnych poszukiwań w tej
dziedzinie.
Również z przykrością natrafiamy — wśród pięknych i głębokich
rozważań J. Lacroix — na takie wypowiedzi, którymi i on odcina się od możliwości
porozumienia z człowiekiem prawdziwie współczesnym. Doktryna katolicka -
powiada Lacroix — wymaga więc, abyśmy uznawali, że bez względu na różnorodność
sformułowań to, co jest nam dane w Objawieniu, pozostaje niezmienne poprzez
wieki [...] Doktryna katolicka wymaga następnie, aby każdy system uznawał Objawienie. Odrzuca ona i potępia taką filozofię, która by się
Objawieniu
nie podporządkowała.
Sformułowanie takie odbiera myślicielowi katolickiemu wolność niezbędną
do uprawiania filozofii i uniemożliwia traktowanie go jako pełnoprawnego
partnera filozoficznej dyskusji. Umysł jego nie jest wolny. A podporządkowanie
filozofii objawieniu jest nielojalnością wobec rozumu i wobec tych, z którymi
podejmuje się dyskusję na płaszczyźnie racjonalnych argumentów. Lacroix potępia
tych myślicieli katolickich, którzy w objawieniu i dogmatach widzą „czynnik
hamujący" i „hańbiące więzy". Próbuje wykazać, że [...] jedynie ci, którzy nie znają dogmatu, mogą
sobie wyobrażać, że stanowi on przeszkodę w życiu intelektualnym czy
moralnym, gdy tymczasem przeciwnie — jest on źródłem rozwoju duchowego i właśnie
wypełnia luki naszych ułomnych systemów.
Mamy tu więc do czynienia nie tylko z oddaniem własnego rozumu w niewolę
Kościołowi, nie tylko z przekształceniem filozofii w niewolnicę, ale również z upiększaniem tej sytuacji. Otóż przy najbardziej „otwartej" i życzliwej
postawie wobec katolicyzmu, przy nastawieniu na akceptowanie wszystkiego, w cokolwiek da się wtłoczyć — choćby na siłę — jakikolwiek racjonalny
sens, w tej sprawie żadnej zgody być nie może. Myśliciele katoliccy muszą
znaleźć inny sposób ujmowania „objawienia", muszą własnym wysiłkiem
zdobyć „wolność umysłu" i uznać autonomię dociekań filozoficznych,
jeżeli chcą, aby ich uznano za pełnoprawnych partnerów dyskusji. Zwróćmy
uwagę, że skorupa ochraniająca określony tekst przed racjonalną krytyką
potrzebna jest tylko wówczas, kiedy danej treści nie można obronić
racjonalnymi argumentami. Tylko coś nieracjonalnego lub niemoralnego wymaga
oskorupiania. Gdyby wyrok królewski był sprawiedliwy, wówczas król nie
potrzebowałby Boga do umacniania wydanego przez siebie wyroku. Cała rzecz w tym, że wyrok był niesprawiedliwy, że wyrokiem tym król wyrządzał chłopom
krzywdę. Źródłem tego wyroku była chciwość, chęć wzbogacenia się
kosztem chłopów przez zwiększenie ciężarów pańszczyźnianych. I tylko
dlatego, że wyrok sam w sobie był krzyczącą niesprawiedliwością, powstała
potrzeba uświęcenia go z zewnątrz.
1 2 3 4 Dalej..
« Ateizm i Ateologia (Publikacja: 21-10-2004 )
Andrzej Rusław NowickiUr. 1919. Filozof kultury, historyk filozofii i ateizmu, italianista, religioznawca, twórca ergantropijno-inkontrologicznego systemu „filozofii spotkań w rzeczach". Profesor emerytowany, związany dawniej z UW, UWr i UMCS. Współzałożyciel i prezes Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli oraz Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Założyciel i redaktor naczelny pisma "Euhemer". Następnie związany z wolnomularstwem (w latach 1997-2001 był Wielkim Mistrzem Wielkiego Wschodu Polski, obecnie Honorowy Wielki Mistrz). Jego prace obejmują ponad 1200 pozycji, w tym w języku polskim przeszło 1000, włoskim 142, reszta w 10 innych językach. Napisał ok. 50 książek. Specjalizacje: filozofia Bruna, Vaniniego i Trentowskiego; Witwicki oraz Łyszczyński. Zainteresowania: sny, Chiny, muzyka, portrety. Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 52 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: W chiński akwen... Wolność w Hongloumeng | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3694 |
|