Kultura » Sztuka » Teatr » Dramaty
Zamęt [2] Autor tekstu: Wojciech Hawryluk
MĘŻCZYZNA
O, widzę, że chwytasz w lot, o co mi chodzi! (do siebie) Eksperyment
powiódł się wyśmienicie. (do Jacka) Chyba instynktownie wyczułeś
istotę mojego (śmieje się) przemówienia. Jednak tkwi w tobie żądza
budowania!
JACEK Tak , tamte osoby wydały mi się
przekonywujące, chyba je wybiorę...
MĘŻCZYZNA
Powiadasz, że wybierasz tamte osoby w długich strojach, które niedawno widziałeś,
tak?
JACEK Tak.
MĘŻCZYZNA Wydały
ci się przekonywujące, tak?
JACEK Tak.
MĘŻCZYZNA
(zastanawiając się nad czymś) Tak...tak, tak, tak… Ale ty jeszcze nie masz w czym
wybierać!
MĘŻCZYZNA
(klaszcze w dłonie — uderza piorun, na scenie pojawiają się kapłani i kapłanki
reprezentujący wszystkie wierzenia: te z najdalszej przeszłości, teraźniejszości
oraz przyszłości. Do siebie) Te pioruny
zaczynają mnie już nudzić. (do Jacka)
Jesteś obywatelem świata! Urodziłeś się jednocześnie we wszystkich
miejscach na Ziemi i we wszystkich jej czasach! Teraz możesz dokonać wyboru!
Na ruch ręki MĘŻCZYZNY kapłani i kapłanki
rozpoczynają „walkę o duszę" Jacka. Każdy z nich pragnie, aby Jacek
uwierzył właśnie w jego bóstwo (bóstwa). Mogą go łapać za ręce, nogi,
wzajemnie go sobie wyszarpywać, mogą też walczyć między sobą o Jacka. Mogą
mówić, krzyczeć, recytować modlitwy, śpiewać, odprawiać całe rytuały,
przekupywać, uwodzić itp. Scena „walki" powinna być bardzo widowiskowa.
Może być wykorzystany w niej taniec; muzyka może zagłuszać wypowiedzi kapłanów. W końcu Jacek wyrywa się kapłanom.
MĘŻCZYZNA
(ruchem ręki wstrzymuje kapłanów) A kogo tym razem wybrałeś?
JACEK (zmęczony, „bije się z myślami")
Nie wiem, nie wiem… jest ich tylu… Dlaczego jest ich aż tak wielu? W sumie,
każdemu z nich można uwierzyć...
MĘŻCZYZNA
(ironicznie) Co takiego? To ja tak się tu staram, kombinuję, ażeby
takiemu dogodzić, załatwiam najszerszą gamę wyboru, a ten marudzi… No, męska
decyzja! Którego wybierasz? Tego? Tego? A może (wskazując na bardzo
atrakcyjną kapłankę) Tę?
JACEK Zaraz, zaraz… A dlaczego ja mam w ogóle wybierać jednego z nich?
MĘŻCZYZNA
(nadal ironicznie) Ten dalej swoje. A cóż to za pytania? Nie grymaś!
Czyż oni wszyscy nie mają nader atrakcyjnych ofert? Wybierz najlepszą i już.
Ile kłopotów z głowy! A jaki komfort psychiczny, ha! Ja wiem, wiem, teraz to oni wydają ci się...
niepotrzebni, niemodni, nie na czasie, nieaktualni i stanowią tylko zbędne,
niepraktyczne obciążenie. Teraz trzeba się wyszaleć ile się da — i przy
okazji przedłużyć gatunek — często przez przypadek. Ale z czasem docenisz
ich wartość. O, tak! Jeszcze będziesz błagał któregoś z nich o życie, o opiekę, o pocieszenie...
JACEK (Przerywa MĘŻCZYŹNIE, jest
jeszcze bardziej zmęczony, siada na swój fotel) Dobrze, dobrze… jestem
zmęczony, muszę odpocząć i powoli, spokojnie nad tym wszystkim się
zastanowić...
MĘŻCZYZNA
Ogromnie się cieszę, że tak rozważnie do tego podchodzisz, bo jak to mówią?
Jak się człowiek śpieszy...
JACEK ...to się diabeł cieszy. (JACEK
zaczyna uważnie przyglądać się MĘŻCZYŹNIE, wstaje z fotela)
MĘŻCZYZNA
(śmiejąc się) Właśnie! (po chwili) Co mi się tak przyglądasz?
JACEK (jest przerażony, powoli cofa
się w stronę kapłanów) Ty, ty, ty… To ty! Ty jesteś...
MĘŻCZYZNA
(zbliżając się do JACKA) Och, przepraszam, przez to wszystko nie
przedstawiłem się tobie, ale wiesz ja właściwie nie mam imienia i...
JACEK (ucieka od MĘŻCZYZNY, chowa
się za jednego z kapłanów) No tak!
MĘŻCZYZNA
Jacek, o co chodzi? Że z tym imieniem....?
JACEK Precz, precz!
MĘŻCZYZNA
Co cię naszło?
JACEK Zgiń, przepadnij!
MĘŻCZYZNA
No, nie wygłupiaj się, daj spokój...
Po chwili Jacek zaczyna nad czymś się zastanawiać,
powoli wychodzi z ukrycia, zbliża się do
MĘŻCZYZNY i znów mu się przypatruje.
JACEK Zaraz, zaraz… tak...
MĘŻCZYZNA
Co cię przed chwilą napadło?
JACEK Tak… Gdzie masz cyrograf?!
MĘŻCZYZNA
(z niedowierzaniem) Proszę?
JACEK Cyrograf! Chcę go podpisać.
MĘŻCZYZNA
Co takiego?
JACEK Wiem, wiem — własną krwią;
trochę to niehigieniczne (macha ręką), ale co tam… Masz może nóż?
Coś ostrego...
MĘŻCZYZNA
(przerywa mu) Chwileczkę...
JACEK Tylko w zamian chcę kupę
szmalu, willę z basenami...
MĘŻCZYZNA
(przerywa JACKOWI) Chwileczkę...
JACEK No i najważniejsze: ekstra
laski, masa seksownych babek z takimi cy....
MĘŻCZYZNA
(przerywa JACKOWI) Zamknij się! (bardzo łagodnie, wskazując ręką w stronę widowni) Żona patrzy… Musiałeś mnie z kimś pomylić. Ja nie
jestem żadnym diabłem, który czyha na twoja duszyczkę...
JACEK Diabeł zawsze twierdzi, że go
nie ma. Diabeł zawsze kłamie!
MĘŻCZYZNA
Ależ nie wierz mi! Ja (wskazując na kapłanów) — w przeciwieństwie
do tamtych — nie chcę żebyś mi wierzył. Nie wierz mi. W ogóle mnie nie słuchaj,
zatkaj sobie uszy. Aha, (śmiejąc się) i lepiej wracaj do swojego kapłana,
bo ja ci niczego nie obiecuję, niczego nie gwarantuję, żadnych pieniędzy, żadnych
kobiet, sukcesów czy sławy, niczego. Nic! Ty oczywiście pragnąłbyś, aby
gdzieś nad tobą wojowały o ciebie: diabełek z jednej strony, a z drugiej -
aniołek. Ty chciałbyś być elementem, może nawet mało znaczącym, ale
jednak elementem jakiegoś wielkiego, mistycznego planu. Planu, z którego nic
prawie nie rozumiesz, pełnego sprzeczności, tajemnic, tragiczności… O,
teraz czujesz się wyśmienicie, nieprawdaż? Chciałbyś, aby twoje życie,
twoje czyny, twoje cierpienia posiadały...wymiar… wymiar… ponad… ponad...
Zresztą, po co ja tak się produkuję… Cały eksperyment szlag trafił...
JACEK (kierując
się w stronę widowni) Ja mam już serdecznie dosyć. Wracam na widownię. (pauza)
Mam taki zamęt we łbie...
MĘŻCZYZNA
No, dobre i to. (pauza) Ale dokąd? Którędy? Siadaj na swoim foteliku,
odeślę cię na miejsce w ten sam sposób, w jaki cię tu sprowadziłem.
JACEK siada na fotel. MĘŻCZYZNA klaszcze w dłonie -
uderza piorun, ale ciszej; Jacek i kapłani znikają w ciemnościach.
MĘŻCZYZNA (zwraca
się już, tak jak na początku, w stronę publiczności) I co? Zanudziłem
cię? Wybacz, jeśli tak. Za dużo gadałem, prawda? To był może oczywisty,
ale i chyba niezbędny początek. Na dzisiaj wystarczy. Ten ostatni piorun
był jakiś taki mizerny — chyba już się przejaśnia, więc też będę znikał.
(szykując się do klaśnięcia) Aha, jeszcze jedno, wspominałeś o żonie w ciąży… To kiedy wreszcie zaprosisz mnie na… chrzciny?!
MĘŻCZYZNA śmieje się, klaszcze w dłonie — uderza
piorun, jeszcze ciszej. Mężczyzna znika w ciemności, jego śmiech przez
chwilę jeszcze słychać. Deszcz ustaje, światło nagle „naprawia się".
KONIEC
1 2
« Dramaty (Publikacja: 24-10-2004 Ostatnia zmiana: 05-03-2006)
Wojciech Hawryluk Urodzony 1977 r., mieszka i pracuje w Lublinie, wykształcenie prawnicze, dramaturg (wyróżniony w 2007 r. główną nagrodą w ogólnopolskim konkursie na sztukę o tematyce współczesnej WINDOWISKO w Gdańsku - za dramat pt. Ateiści), autor tekstów i recytator w słowno-muzycznym projekcie ateiści pójdą do nieba, na koncie kilka małych, lokalnych koncertów. Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 5 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Domorosłe przemyśliwania | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3696 |