Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.416.038 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 697 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Zmieniają się prądy i poglądy, a apostołowie wciąż ci sami."
 Nauka » Biologia

Syn czy córka? [1]
Autor tekstu:

W tym samym tygodniu, w którym świat dowiedział się o istnieniu wyklonowanej owcy Dolly i dziennikarze zastanawiali się, czy jest to naukowa wiadomość roku, dekady czy stulecia, inne doniesienie prasowe o większej jeszcze być może praktycznej doniosłości pozostało prawie niezauważone przez światową opinię publiczną. W środę 26 lutego 1997 roku brytyjski lekarz Paul Rainsbury ogłosił, że zakłada prywatną klinikę ginekologiczną, która świadczyć będzie usługi dotyczące wyboru płci przyszłego dziecka, poczętego metodą zapłodnienia in vitro. Zastosowanie owej procedury do takiego szczególnego celu jest w Wielkiej Brytanii nielegalne, ale to nic nie szkodzi — Rainsbury ma zamiar pracować w laboratorium usytuowanym w Rijadzie w Arabii Saudyjskiej, a ze swymi pacjentami będzie się spotykać w Neapolu.

Rainsbury nie wynalazł sam techniki zapłodnienia in vitro: od ponad dwudziestu lat jest ona w ograniczonym zakresie stosowana przy leczeniu pewnych typów bezpłodności. Niekiedy bywa też używana w celu wybrania płci dziecka — w sytuacjach, kiedy rodzice są nosicielami genetycznej choroby dziedziczonej przez męskich potomków. Wybór płci dziecka „na życzenie" nie jest jednak, zdaniem pioniera tej dziedziny lorda Roberta Winstona, w żaden sposób medycznie uzasadniony i zastosowanie techniki in vitro do tego celu jest sprzeczne z etyką medyczną. Rzecznik brytyjskiej grupy przeciwników aborcji zwanej Life, przedstawił jej stanowisko w bardziej dosadnych słowach: „Uważamy ten pomysł za odrażający, ponieważ oznacza, że dziecko zaczyna być traktowane jak towar. Decyzja posiadania dziecka stanie się podobna do decyzji kupna samochodu — zamiast bezwarunkowej akceptacji, rodzice będą się zastanawiać nad wyborem modelu i datą dostawy".

Można jednak zadać sobie pytanie, czy etyczna powściągliwość bądź moralna odraza, niezależnie od ich intensywności, będą skuteczną zaporą przed coraz szerszym stosowaniem nowoczesnych technik medycznych w celu wyboru płci przyszłego potomstwa jeszcze przed jego poczęciem. Jeśli wziąć pod uwagę historyczne doświadczenia, trudno powstrzymać się od refleksji, że naruszające zasady etyczne użycie nowoczesnej technologii medycznej, planowane przez Paula Rainsbury’ego, może jednak okazać się pewnym postępem w stosunku do metod, jakie stosowane były dotychczas dla osiągnięcia tego samego celu.

Zwierzęta zapewne nie zadają sobie pytania „chcę chłopca czy dziewczynkę?". Niemniej jednak preferowanie określonej płci potomstwa jest w naturze szeroko rozpowszechnione i umieszczenie ludzkiego zachowania w szerszym biologicznym kontekście może być pouczające. Najpierw jednak należy rozważyć kwestię, po co w ogóle potrzebne są dwie płci. Otóż, najkrócej rzecz ujmując, tego dokładnie nie wiadomo. Istnieje na temat biologicznej przydatności rozmnażania płciowego wiele teorii, które głoszą, że przyspiesza ono ewolucję, pozwala stworzyć nowe kombinacje materiału genetycznego, przyczynia się do poprawy odporności gatunków. Ma także inne, być może bardziej podstawowe zadanie natury -jeśli tak można powiedzieć — ekonomicznej. Rozmnażanie płciowe definiuje biologiczne pojęcie gatunku jako grupy organizmów, które mogą spłodzić ze sobą potomstwo zdolne do rozrodu (w tym sensie np. muł, będący krzyżówką konia i osła, nie jest osobnym gatunkiem, ponieważ nie może się rozmnażać). Gatunek jest więc zbiorem osobników, wymieniających między sobą (w idealnym wypadku — wyłącznie między sobą) informację genetyczną, inaczej mówiąc, swobodnie dzielą się „biologiczną myślą techniczną", strzegąc jej przed „szpiegostwem przemysłowym". Genetyczna pula gatunku stanowi archiwum specyficznych przystosowań, które zapewniają korzystającym z owego archiwum osobnikom konkurencyjność na globalnym rynku walki o przetrwanie.

Sensem istnienia płci jest więc w zasadzie rozmnażanie połączone z rekombinacją informacji genetycznej. Płeć i rozmnażanie nie są jednak — i to nie tylko wśród ludzi — pojęciami równoznacznymi. U pewnych stworzeń rozmnażanie płciowe i partogeneza, czyli dzieworództwo, istnieją obok siebie jako dwie równorzędne możliwości. Wiele organizmów rozmnaża się bezpłciowo przez szereg pokoleń, a raz na jakiś czas część ich populacji przybiera cechy „męskie" i następne pokolenie wyprodukowane zostaje na drodze płciowej. Jest to praktyka szeroko stosowana przez liczne jednokomórkowce, a także m.in. przez pospolite mszyce.

Dzieworództwo jest także możliwe wśród organizmów bardziej ewolucyjnie zaawansowanych, takich jak gady. W południowo-zachodnich rejonach Ameryki Północnej żyje gatunek jaszczurki Cnemidophorus uniparens (z rodziny Teiidae), którego cała populacja składa się z samic. Cnemidophorus, podobnie jak muł jest owocem dawnego „mezaliansu" samca i samicy dwóch różnych gatunków jaszczurek, tyle że, w odróżnieniu od muła, powstała w rezultacie tego krzyżówka zachowała zdolność rozmnażania bez potrzeby zapłodnienia. Jako ciekawostkę dodajmy, że w okresie godowym jaszczurki te łączą się często w pary i dokonują tzw. pseudokopulacji, zachowując się jak zwykły samiec i samica. Badacze zaobserwowali, że samice wstępujące w taki „związek małżeński" składają trzy razy więcej jaj niż ich siostry, które rozmnożyły się samotnie.

Z pomocą pseudokopulacji czy bez niej, matki jaszczurek Cnemidophorus mogą urodzić wyłącznie córki. Istnieją jednak także gatunki, u których proporcje ilościowe osobników męskich i żeńskich nie są jedynie wynikiem genetycznej ruletki, lecz mogą stać się przedmiotem manipulacji (co prawda, trudno tu mówić o „świadomej manipulacji", jako że te stworzenia pozbawione są świadomości w przyjętym powszechnie sensie).

Do niedawna osy, pszczoły i mrówki uważane były za jedyne zwierzęta, których zachowanie ma wpływ na płeć potomstwa. Jak wiadomo, są to owady społeczne żyjące w koloniach, które liczą od kilkudziesięciu do kilku milionów osobników. Każda taka kolonia jest dosłownie jedną wielką rodziną, tylko bowiem jedna samica spośród wszystkich mieszkanek ula czy mrowiska dostępuje zaszczytu macierzyństwa. Pozostałe są jej córkami; tylko bardzo nieliczne z nich zostają wychowane na przyszłe królowe i założycielki nowych rodów. Wśród mieszkańców tych owadzich społeczności są także samce, w wypadku pszczół zwane trutniami, o tym zaś, czy z określonego złożonego przez siebie jaja urodzi się „syn" czy „córka", decyduje sama królowa. W czasie swego godowego lotu gromadzi zapas spermy od rozmaitych kopulujących z nią samców i do końca swego płodnego życia przechowuje ich nasienie w tzw. spermotece, do której może w razie potrzeby sięgnąć, by zapłodnić jajo. Z jaja zapłodnionego wylęga się samica, a z jaja nie zapłodnionego — samiec. Z kolei to, czy samica wyrośnie na płodną matkę, czy na zwykłą bezdzietną robotnicę, zależy od diety, jaką otrzymuje po urodzeniu.

Społeczne owady od dawna fascynowały biologów, którzy zadawali sobie m.in. pytanie, jak wyjaśnić pozorny altruizm i poświęcenie sterylnych samic, które zamiast zająć się wychowaniem własnego potomstwa, służą jako niańki swoich sióstr. Wyjaśnienie, jakie zaproponował brytyjski uczony William Hamilton było proste: samice mrówek są w istocie bliżej spokrewnione ze swymi siostrami niż z córkami i opieka nad tymi pierwszymi przynosi im większą genetyczną korzyść. Co ciekawsze, są one też bliżej spokrewnione ze swymi siostrami niż z braćmi, a zatem powinny — wedle praw socjobiologii — traktować swych męskich krewnych z mniejszym oddaniem. Empiryczne potwierdzenie takiej hipotezy, wysuniętej w latach siedemdziesiątych przez Roberta Triversa z Uniwersytetu Harvarda, było jednym z wielkich sukcesów socjobiologii.

Istotnie, okazało się, że choć królowe zapładniają, statystycznie rzecz ujmując, co drugie jajo i zapewniają równą liczbę potomstwa obu płci, w niektórych gniazdach zbadanych przez Triversa i jego współpracowniczkę Hope Hare, stosunek liczbowy samic do samców wynosił 3:1. Wniosek Triversa brzmiał: robotnice uprawiają w mrowisku sabotaż, a może nawet selektywne dzieciobójstwo, na korzyść swych genetycznie bliższych sióstr. Weryfikację tego podejrzenia umożliwiły badania mrowisk, w których wychowaniem dzieci zajmowały się mrówki-niewolnice innego gatunku. Nie mając genetycznego interesu w faworyzowaniu jednej bądź drugiej płci, niewolnice jednakowo traktowały wszystkie oddane ich pieczy larwy i w tych mrowiskach, gdzie były zatrudnione, proporcja płci była zbliżona do 1:1. Tak prysł mit naturalnej harmonii cechującej życie mrowiska, nie mówiąc już o klęsce przekonania, że w społeczeństwach matriarchalnych zawsze musi panować pokój i demokracja.

Do niedawna biolodzy sądzili, że zdolność mrówek i pszczół do regulacji liczbowej proporcji płci wśród ich potomstwa jest w świecie zwierzęcym unikatowa. Wiedziano co prawda, że płeć małego krokodyla czy żółwia zależy od temperatury, w jakiej następuje wylęg jaj, ale samice krokodyli i żółwi nie mają wpływu na pogodę. Od nich jednak zależy, gdzie zostaną złożone jaja. Niedawno Nick Mrosovsky, Craig Lavin i Matthew Godfrey, uczeni badający obyczaje pewnego morskiego żółwia, składającego jaja na plażach Florydy, zauważyli, że w pełni lata, kiedy temperatura piasku znacznie przekracza 29°C (jest to tzw. temperatura równowagi, zapewniająca mniej więcej równą liczbę męskiego i żeńskiego potomstwa; w wyższej temperaturze rodzą się głównie samice, w niższej — samce), żółwie chętnie składają jaja w cieniu hotelowych wieżowców. Tych samych wieżowców, które — jak głosili obrońcy zagrożonego gatunku — miały stanowić ich zgubę. Teraz okazuje się, że mogą się one przyczynić do zwiększenia szans przetrwania morskich żółwi z wybrzeży Florydy.

Najnowszym sensacyjnym odkryciem, jeśli chodzi o naturalną kontrolę płci potomstwa, jest rzadki gatunek ptaka zwanego seszelską gajówką. Jak doniosła w artykule zamieszczonym w piśmie „Naturę" grupa duńskich i holenderskich uczonych, płeć dziecka wśród gajówek seszelskich zależy od „sytuacji ekonomicznej" rodziców i może być regulowana z zadziwiającą precyzją. Ptaki te, zamieszkujące archipelag Seszeli, niewielkich wysp na Oceanie Indyjskim, są stworzeniami terytorialnymi: każda para ma do swego wyłącznego użytku kawałek terenu, o który musi konkurować z innymi ptasimi rodzinami. Ponieważ wyspy należące do Seszeli są małe (ta, na której prowadzone były obserwacje, ma zaledwie ok. 28 hektarów powierzchni), nie dla wszystkich gajówek starcza wolnego obszaru na założenie samodzielnych „gospodarstw rodzinnych". Nawet po dorośnięciu, dzieci często zostają w domu, pomagając rodzicom w wychowaniu potomstwa, budowaniu gniazd, obronie terytorium itp. Okazało się, że młode gajówki, które spełniają takie pomocnicze funkcje, to na ogół samice, natomiast samce opuszczają wcześnie rodzinne gniazda i prowadzą samodzielne życie. Zgodnie z hipotezą wysuniętą przez naukowców, rodziców młodych gajówek stać na utrzymanie córek w gospodarstwie jedynie wtedy, gdy ich terytorium zapewnia wystarczającą ilość pożywienia im samym, ich nowym pisklętom oraz pozostawia nadwyżkę dla wy karmienia „służby". W trudnych czasach gajówkom nie powinno się więc „opłacać" rodzić córek, które mogą stać się dla nich nieznośnym ekonomicznym ciężarem.


1 2 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
W jakiej sprawie zmienił pan/pani zdanie? Dlaczego?
Terra incognita

 Zobacz komentarze (2)..   


« Biologia   (Publikacja: 07-11-2004 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Krzysztof Szymborski
Historyk i popularyzator nauki. Urodzony we Lwowie, ukończył fizykę na Uniwersytecie Warszawskim. Posiada doktorat z historii fizyki. Do Stanów wyemigrował w 1981 r. Obecnie jest wykładowcą w Skidmore College w Saratoga Springs, w stanie Nowy Jork.
Jest autorem kilku książek popularnonaukowych (m.in. "Na początku był ocean", 1982, "Oblicza nauki", 1986, "Poprawka z natury. Biologia, kultura, seks", 1999). Współpracuje z "Wiedzą i Życie", miesięcznikiem "Charaktery", "Gazetą Wyborczą", "Polityką" i in.
Dziedziną jego najnowszych zainteresowań jest psychologia ewolucyjna, nauka i religia. Częstym wątkiem przewijającym się przez jego rozważania jest pytanie o wpływ kształtowanych przez ewolucję czynników biologicznych i psychologicznych na całą sferę ludzkiej kultury, a więc na nasze zachowania, inteligencję, życie uczuciowe i seksualne, a nawet oceny moralne.

 Liczba tekstów na portalu: 31  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Mężczyzna niepotrzebny
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 3750 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365