|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Biologia
Syn czy córka? [2] Autor tekstu: Krzysztof Szymborski
Jak wykazały badania, gajówki seszelskie rzeczywiście zachowują się tak, jak gdyby znały prawa ekonomii i regulują płeć swego potomstwa w zależności od stopnia
„dobrobytu". Nie wiadomo jeszcze, jaki jest fizjologiczny mechanizm tej regulacji, ale ponieważ u ptaków o płci potomstwa decydują geny matki (nie zaś, jak u ludzi, geny ojca), przypuszczalnie obfitość pożywienia wywołuje u samic gajówek hormonalne zmiany, które mogą np. sprzyjać spontanicznej aborcji jaj z męskimi zarodkami. Mniejsza jednak o gajówki czy pszczoły. Pytaniem, które od tysiącleci naprawdę fascynowało ludzi, jest oczywiście kwestia możliwości wyboru płci naszych własnych dzieci. Jakkolwiek obserwacje prowadzone na innych zwierzętach świadczą, że istnieje, teoretyczna przynajmniej, szansa świadomej selekcji tego rodzaju, jednak ten etycznie, emocjonalnie i politycznie skomplikowany problem w zasadzie wciąż pozostaje biologiczną zagadką. Wiemy oczywiście, że o płci ludzkiego zarodka decyduje
to, któremu z dwu rożnych rodzajów plemników uda się dotrzeć do komórki jajowej i ją zapłodnić. Połowa plemników ma chromosom X, połowa zaś — chromosom Y. Wszystkie komórki jajowe wyposażone są w chromosom X; kombinacja XX daje dziewczynkę, a XY chłopca. Mężczyźni wytwarzają dokładnie tyle samo obu rodzajów plemników, toteż cały proces wydaje się zależeć wyłącznie od statystyki: jak przy rzucaniu monetą może zdarzyć się kilka „orłów" lub kilka „reszek" z rzędu, ale po odpowiednio dużej liczbie rzutów proporcja powinna wynosić 1:1. Nie dajmy się jednak zwieść arytmetycznym pozorom — sprawa decydowania o płci ludzkiego potomstwa nie jest wcale taka prosta. Droga od plemnika do dojrzałego, zdolnego do
prokreacji człowieka jest długa. W trakcie zapłodnienia oba rodzaje plemników niekoniecznie muszą mieć takie same szansę dotarcia do jaja. Jedne bądź drugie mogą być biochemicznie bądź mechanicznie uprzywilejowane. Także w trakcie rozwoju zarodki żeńskie i męskie mają różne szansę przeżycia, ponieważ proces ten jest dla każdej płci zasadniczo odmienny.
Czynniki te mają wpływ na płeć dziecka, tylko że owe rozmaite oddziaływania wzajemnie się neutralizują — do tego stopnia, że w końcowym efekcie na każde 100 dziewczynek rodzi się około 105 chłopców. Dzieje się tak, jak gdyby natura przewidywała, że ci ostatni są mniej odporni na choroby czy deformacje rozwojowe i zanim nowo narodzone pokolenie osiągnie wiek dojrzały, proporcja będzie bliska 1:1.
Sposoby wpływania rodziców na płeć potomstwa mają swoją długą historię. Arystoteles, który zresztą uważał kobiety za
„zdeformowanych" mężczyzn, wierzył, że szansę małżonków na poczęcie syna wzrastają, jeśli ich małżeńskie łoże ustawione jest w kierunku północ — południe. Z kolei Empedokles twierdził, że o płci dziecka decyduje to, czy stosunek odbywa się przed czy po owulacji. Zdaniem Anaksagorasa prawdopodobieństwo poczęcia syna wzrastało, gdy mężczyzna odbywał stosunek, leżąc na prawym boku. Nasza wiedza na temat
„naturalnej" regulacji płci dziecka nie poczyniła właściwie wielkich postępów od starożytności i niezliczone domowe metody, takie jak uprawianie miłości
„z zegarkiem w ręku" czy branie potem kwaśnej kąpieli, są wysoce zawodne. Kwestia, w jaki sposób możemy wpłynąć na płeć naszego dziecka, jest wciąż dręczącą zagadką, tym bardziej że pewne fakty zdają się wskazywać, iż nie rządzi tym czysty przypadek.
Przed trzydziestu laty praktykująca w Auckland w Nowej Zelandii lekarz psychiatra Yalerie Grant zauważyła, że prawdopodobieństwo urodzenia syna jest większe u kobiet o dominującej, niezależnej osobowości. Tym też można tłumaczyć zjawisko
„powracającego żołnierza", czyli fakt, że po zakończeniu wojny, niecały rok po tym, gdy mężczyźni, którym udało się ujść z życiem, powrócili do domów, rodzi się więcej chłopców niż dziewczynek. Wyjaśnienie, że jest to naturalna kompensacja strat wojennych wśród mężczyzn, nie ma biologicznego sensu, jako że nowo narodzeni chłopcy nie będą się raczej żenić z wdowami po ofiarach wojny. Można to natomiast wyjaśnić w ten sposób, że kobiety pozostawione same sobie w czasie działań wojennych z konieczności stają się bardziej samodzielne i dominujące. A samodzielność i dominacja mają wpływ na metabolizm mózgu i na równowagę hormonalną organizmu.
Tak czy inaczej, rodzice, którzy pragnęliby potomka o określonej płci, nie mają co liczyć, że na pewno uda się im przechytrzyć naturę. Mogą spróbować metod mniej
„naturalnych", takich jak sortowanie spermy w ultrawirówce. Mogą wreszcie, jeśli są w stanie zapłacić 10 tysięcy funtów szterlingów, udać się do nowej kliniki Paula Rainsbury’ego. Co — jak wcześniej wspomniałem — prawdopodobnie nie jest decyzją aż tak drastycznie niemoralną, jak twierdzą niektórzy. Uważa się, że w krajach azjatyckich, skąd wedle przypuszczeń będzie się rekrutować większość klienteli Rainsbury’ego, już dziś, bez jego pomocy, naturalna równowaga płci została poważnie zaburzona. W Korei Południowej w niektórych grupach wiekowych na każde 100 dziewczynek przypada 126 chłopców. W Korei, w Indiach, a także w Chinach przyjście na świat dziewczynki uważane jest często za rodzinną tragedię. Surowa polityka kontroli urodzeń doprowadziła w Chinach do masowego porzucania noworodków płci żeńskiej. Około 3500 z nich jest co roku adoptowanych przez amerykańskie rodziny. Międzynarodowe
organizacje kobiece oceniają, że ogólnoświatowy bilans wykazuje dziś
„brak" około 100 milionów kobiet. Co się z nimi stało? Ich los nie jest żadną tajemnicą — są one ofiarami selektywnych aborcji lub dzieciobójstwa...
*
Marzec 1997. Tekst pochodzi ze zbioru Poprawka z natury... Publikacja w Racjonaliście za zgoda Autora.
1 2
« Biologia (Publikacja: 07-11-2004 )
Krzysztof SzymborskiHistoryk i popularyzator nauki. Urodzony we Lwowie, ukończył fizykę na Uniwersytecie Warszawskim. Posiada doktorat z historii fizyki. Do Stanów wyemigrował w 1981 r. Obecnie jest wykładowcą w Skidmore College w Saratoga Springs, w stanie Nowy Jork.
Jest autorem kilku książek popularnonaukowych (m.in. "Na początku był ocean", 1982, "Oblicza nauki", 1986, "Poprawka z natury. Biologia, kultura, seks", 1999). Współpracuje z "Wiedzą i Życie", miesięcznikiem "Charaktery", "Gazetą Wyborczą", "Polityką" i in.
Dziedziną jego najnowszych zainteresowań jest psychologia ewolucyjna, nauka i religia. Częstym wątkiem przewijającym się przez jego rozważania jest pytanie o wpływ kształtowanych przez ewolucję czynników biologicznych i psychologicznych na całą sferę ludzkiej kultury, a więc na nasze zachowania, inteligencję, życie uczuciowe i seksualne, a nawet oceny moralne. Liczba tekstów na portalu: 31 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Mężczyzna niepotrzebny | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3750 |
|