|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Listy i opinie Dlaczego nie lubię Agnosiewicza? Autor tekstu: Radosław Żyszczyński
Piszę ten list, aby wyjaśnić,
dlaczego i za co nie lubię szefa serwisu racjonalistycznego. Dla nie jest on człowiekiem
złej woli, demagogiem, szkodliwym propagatorem. Na wstępie wyjaśnię, że
wcale nie jestem fanatykiem. Bo mój światopogląd, pasje ukształtowali: Issac
Asimov, Bolesław Leśmian, Janusz Korczak i S.C Lewis. Januszowi Korczakowi zawdzięczam
pasję pisarską. Zrodziła się ona zanim nauczyłem się pisać. Bolesław Leśmian
to dla mnie największy poeta XX wieku, mistrz i przewodnik. Issac Asimov uważał
Biblię za zbiór bajek, bardzo sceptycznie odnosił się do religii, ale jego
życiowe dzieło pisarskie „Fundacja", stanowi mimowolnie wspaniałe
zaprzeczenie owych twierdzeń. „Fundacja" uświadomiła mi jak ważna dla
dziejów świata jest myśl religijna, do jakich absurdów doprowadzi jej
nieobecność, oraz płytka pokantowska moralność, czy skrajny pragmatyzm
niewidzący sensu choćby w cierpieniu. Czwarty z nich Lewis to wybitny teolog..
Lubię jego prace, ale zawdzięczam mu przede wszystkim książkę mego dzieciństwa
„Opowieści z Narnii". Stanowi ona bajkę o krainie z innej przestrzeni,
„wszechświata". Należy do książek, które rosną wraz z czytelnikiem.
Ostatnio okazała się wspaniałą „odtrutką" na „racjonalizm".
Nie wierzę Mariuszowi na
podstawie tego, co on sam napisał. Przeanalizuję jego ciekawe teksty. Zadam
pierwsze pytanie: czy jego „świadectwo" jest autentyczne? Oto tekst "Moja
wiara":
Wychowałem się w małej miejscowości w rodzinie wierzącej i praktykującej regularnie. Jako dziecko byłem osobą wierzącą z wielkim
psychicznym zaangażowaniem. Miałem wówczas plan, że bez względu na
wszystko, co widzę dokoła, na ludzką obojętność religijną, która zdawała
mi się wiązać z wiekiem — ja będę niezłomny, zawsze gorąco wierzący.
Zaraz, w jaki sposób i na
jakiej podstawie mierzył pan zaangażowanie w wiarę swego otoczenia wtedy, gdy
wiara jego się dopiero kształtowała? Ja osobiście, patrząc właśnie oczami
wiary, wstydziłbym się z pochopnym osądzaniem bliźnich. Widząc to, co
Mariusz, o ile możliwe jest widzenie tego w takim wieku, bardziej interesowałaby
mnie poprawa sytuacji otoczenia niż moja wiara. Przecież te wnioski można
uznać za oparte na złudzeniu. Po prostu ludzie między starością a młodością
mają najmniej czasu w ogóle. Pominę, że postawa ta wydaje mi się faryzejska:
„dziękuję ci Boże, że nie jestem jak ci grzesznicy, dziękuję ci Boże, że
nie jestem jak ci dorośli, dziękuję rozumie, że nie jestem jak ci chrześcijanie."
Dalej.
Jako, że religia została
mi zaszczepiona w wieku, w którym nie można mówić o jakiejkolwiek
samodzielności intelektualnej, wiara traktowana była przeze mnie niejako
naturalnie. Po pewnym czasie przychodzi okres, kiedy wychodzimy poza pewniki,
jakie przekazują nam rodzice i w które wierzymy bez zastrzeżeń. Do dziś
utkwił mi w pamięci dzień, w którym zadałem sobie pierwsze tzw. pytania
ostateczne. W owym dniu, starałem się sobie wyobrazić granice wszechświata -
jeśli są, to, co jest poza nimi, gdzie jest koniec tego wszystkiego?
Tutaj
pojawia się pierwszy racjonalistyczny stereotyp, który jest powielany w ilościach
olbrzymich przez publicystów i użytkowników serwisu. Nie pamiętam dnia, w którym
przyjmowałem coś jako pewnik. Rodzice powiedzieli mi, że moim ulubionym
zdaniem było w dzieciństwie zawsze: „ale ja wolałbym inaczej". Pamiętam
za to scenę, gdy postawiłem się jako mały chłopiec starszym wyrostkom w piaskownicy stwierdzając, że też chcę z niej skorzystać. Pytań miałem mnóstwo,
ale ponieważ moi rodzice są wykształceni nie miałem nigdy problemu z podyskutowaniem na jakikolwiek temat. Właściwie to oni mnie w dziedzinę
historii, polityki, astronomii, chemii, matematyki wprowadzili. Wracając do
religii, ochrzczony zostałem bardzo późno, w momencie, gdy przeczytałem już
nawet Biblię dla dzieci. Ale ta Biblia dla dzieci to było kunsztowne dziełko
wydawnicze! A nie to, co dzisiaj dostaje się masowo na pierwszą komunię. Treść
maksymalnie nieokrojona, właściwie większość kartek zabierał tekst,
rysunki utrzymane w tonacji brązu, czerni, szarości i bieli umieszczano na końcu
rozdziału, często w postaci prostej grafiki. Rozpalały moją wyobraźnię,
niemal je kontemplowałem.
Efektem tych przemyśleń było niezwykle mocne poczucie strachu, pustki i paniki — było to coś psychicznie nie do zniesienia. Przez świadomość
nieskończoności poczułem jak zaczyna wymykać mi się sens
Nie
znam tego uczucia, wystąpiła u mnie za to mocna fascynacja otaczającą mnie
rzeczywistością. Zaczytywałem się w „Wiedza i życie" oraz w „Świecie
nauki". Zbiegło się to z lekturą „Winetu" Karola Maya. Pojęcie nieskończoności
nie mogło mnie porazić podobnie jak wiecznie długa linia prosta narysowana mi
przez tatusia na kartce papieru. W mojej głowie zrodziła się potrzeba
przygody", bawiłem się w Indian, czarodziejskie krainy pełne fantastycznych
stworów i czarodziejów wymawiających potężne zaklęcia. Wraz z rodzeństwem
robiliśmy sobie jaja z astrologii i wróżb, bawiliśmy się w lekarzy. Ta
ostatnia zabawa wspominana przez niektórych z nostalgią w rzeczywistości jest
„makabryczna". Największą przyjemność podczas niej sprawiało nam
patroszenie misiów i lalek na wszelkie możliwe sposoby, co nazywaliśmy
chirurgią.
U mnie
szybko doszło do zlania się wymiaru egzystencjalnego i teologicznego wiary, może
dlatego, że jako jedną z pierwszych książek przeczytałem „Opowieści z Narnii", a potem inne znacznie poważniejsze dzieła Lewisa....
Teraz przejdę
do innej sprawy — mojej niepełnosprawności, bo z nią wiązały się moje lęki
egzystencjalne. Nie jest prawdą, że można do nich się „przyzwyczaić",
szczególnie wtedy, gdy zostały wywołane przez innych ludzi. Szok przeżyłem z powodu rówieśników. Nie potrafiłem znaleźć prawdziwych przyjaciół, parę
razy przeżyłem dramat z powodu pokładanych nadziei, nie chce mi się o tym mówić.
Zrodziły się we mnie pytania, po co to wszystko, po co mam być dobrym. Być
może i ze swojej winy odczułem egoizm rówieśników bardzo boleśnie. Moim
problemem była chęć postawienia na swoim, nie dania się, przy jednoczesnej słabości
fizycznej. Z byle powodu dochodziło do bójek. W zmianie zachowania pomogła
mi spowiedź i obecność Boga. Nic dziwnego, że mój pierwszy polemiczny tekst
tej sprawy właśnie dotyczył. Obśmiewam w nim pewne podejście do spowiedzi, sam znam racjonalne tłumaczenia
jej wspaniałego przyciągania, tyle że są one życzliwsze dla religii.
Wiarę w boga traktuję
jako bądź to przeniesienie dziecięcego typu psychiki w wiek dorosłości, bądź
nieprzezwyciężenie tego typu psychiki w toku rozwoju osobniczego człowieka.
Moja dziecięca obserwacja była trafna: z boga się wyrasta. Ktoś mógłby mi
zarzucić, iż sugeruję, że większość ludzi to niewyrośnięte dzieci
Do Boga się dorasta,
szczególnie do tego ewangelicznego. Trudno mi, bowiem nazwać na przykład
(trochę) moje i moich rówieśników nastawienie na prezenty przy pierwszej
komunii za wyraz dobrze rozumianej wiary. Nie zgadzam się z Mariuszem w kwestii
dziecięcości tej psychiki, nie wiem też, skąd u niego ta wielka znajomość
sumień. Raczej dzisiejszy świat nadętym konsumpcjonizmem niszczy ważne pokłady
psychiki ludzkiej. Ponadto moje spotkanie Boga nie da się rozwiązać sprawą mózgu,
było też raczej procesem niż wydarzeniem. Gdyby prawdą były tłumaczenia
związane z mózgiem, miałbym go na zawołanie, a tak nie jest. Mariusz w innym
tekście pisze, że gdy stracił wiarę nie stracił zmysłu etycznego, czyli
niby, w jaki sposób przekładała się jego wiara na czyny? Nie był
stuprocentowo wierzącym, na czymś innym jeszcze opierał swą busolę postępowania.
Jeśli bowiem ktoś mówi, że za siedmioma górami jest dzika kopalnia
diamentów, to jeśli udowodnię, iż przyczyną dla której ów ktoś tak mówi
jest chęć pozbycia się mnie na pewien czas, aby zająć moje stanowisko, albo
też pragnienie pocieszenia się miłą nadzieją wyrwania z niedostatku, to nie
muszę się wyprawiać za siedem gór, celem zbadania sprawy, tym bardziej, jeśli
na moje pytanie o to gdzie leży siedem gór, ów odpowiada jedynie: Hen,
daleko. Na końcu świata? — Nie, dalej…
Właśnie racjonalizm w wydaniu
Mariusza to dla mnie taka kopalnia diamentów...
Mariusz nie lubi pojęcia równość,
ja nie lubię pojęcia tolerancja, dla mnie to porażka ludzkiej moralności,
przekonanie, że aspiracja do spełnionego kochania i bycia kochanym jest złudą.
Dziękuję za tolerancję, najmniej tolerancyjni są ci, co najmocniej za nią
gardłują. Tolerancja zawsze w dziejach była stanem przejściowym i występować
może, gdy: nie ma sprzecznych interesów lub strony konfliktu w imię
wyznawanych wartości powstrzymują się od agresji. Tworzenie społeczeństwa
tolerancyjnego równa się promocji konsumpcjonizmu i relatywizmu. Podkopuje to
demokrację i społeczeństwo obywatelskie Stanowi też zgodę na dyktat największych
krzykaczy, których cechuje daleko posunięty brak poczucia wstydu i dobrego
smaku. Sam odczułem jej gorycz. Zamiast miłosierdzia — litość, zamiast przyjaźni — obojętność,… Wynika to z psychiki ludzkiej, której nie da się oszukać.
Raz,
gdy dyskutowaliśmy o książkach Łysiaka nie mogłem się zgodzić z panem na
temat oceny Nurniego i jego wuja. Bohater idealista trwa na piedestale w krytyce
literackiej od czasów romantyzmu, wiadomo, że większość czytelników Łysiaka
odbierze go pozytywnie. Nie uważam wcale wuja za postać jednoznacznie negatywną.
Mi także podobały się jego tyrady, ale dla mnie to trochę za mało, aby uznać
go za absolutnie pozytywny charakter. Nurni ujął mnie choćby zaopiekowaniem
się niedosłyszącym tak jak ja dzieckiem, ale pan od razu musiał wygarnąć
mi od ciasnych umysłowo katolików. Uważam powieść „Statek" za książkę
dobrą i traktującą o czymś więcej niż o klerykalizmie i feminizmie. Na
przykład fragmenty dotyczące Jezusa i Franciszka z Asyżu. Jezusa nazywa się
jedynym wygranym idealistą, twój wuj stwierdza, że lepiej byłoby gdyby Bóg
jednak istniał,.… Takich rzeczy nie pisał człowiek bliski panu światopoglądowo,
ale niewygodne różnice trzeba ośmieszyć bądź zatuszować nieprawdaż?
« Listy i opinie (Publikacja: 07-11-2004 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3752 |
|