|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Historia nauki
Korzenie nauki [1] Autor tekstu: Krzysztof Szymborski
Kiedy toczyła się bitwa pod Maratonem (490 r. p.n.e.), miał lat dziewięć. Około roku 480 p.n.e., gdy po zwycięstwie pod Salaminą największą potęgą morską świata stały się Ateny, osiadł w tym słynnym mieście, by spędzić w nim trzydzieści najbardziej twórczych lat swego życia. Anaksagoras, bo o nim mowa, cieszył się w kręgach ateńskiej elity wyjątkowym mirem nie tylko z racji wybitnych zalet umysłu, lecz także z powodu swego szlachetnego dziwactwa. Gardził przyjemnościami i obowiązkami codziennego życia, trzymał się z dala od politycznych rozgrywek, wskutek swej abnegacji stracił spory majątek odziedziczony po rodzicach. Mawiał, iż jedynym sensownym zajęciem jest obserwacja zjawisk naturalnych i przemyśliwanie nad ich racjonalnym wyjaśnieniem. Temu właśnie zajęciu poświęcił się bez reszty, twierdząc, że dostarcza mu ono szczęścia, w co zapewne niewielu Ateńczyków skłonnych było uwierzyć. Ateny w połowie V w. p.n.e. stanowiły potęgę nie tylko militarną i gospodarczą. Był to również okres rozkwitu kultury i Anaksagoras miał sposobność przebywać w środowisku ludzi tak wybitnych, jak rzeźbiarz Fidiasz, budowniczowie Partenonu — Iktinos i Kallikrates, projektant Propylei — Mnesikles, historycy Herodot i Tukidydes czy tragediopisarze
Sofokles i Eurypides. Przede wszystkim jednak łączyły go bliskie stosunki z Peryklesem, politycznym przywódcą Aten, który należał do grona uczniów
Anaksagorasa. Fakt ten przysporzył mu sławy, ale też i kłopotów. Gdy Perykles stał się ofiarą ataków konserwatywnej opozycji, przy okazji dostało się i Anaksagorasowi. Akurat ogłosił on traktat filozoficzny, w którym dowodził, że Słońce nie jest żadnym bogiem, lecz rozżarzoną kamienną bryłą, mniej więcej o rozmiarach Peloponezu, a także, że Księżyc nie jest boginią, tylko
„utworzony jest z ziemi i ma na sobie równiny i wąwozy". Za to bluźnierstwo wtrącono mędrca do więzienia, skąd uciekł — zapewne dzięki pomocy Peryklesa, który wkrótce sam musiał ujść z Aten, skazany na wygnanie. Życia dokonał
Anaksagoras w mieście Lampsakos, "opłakiwany — jak pisze historyk — przez przybranych rodaków, którzy dla uczczenia jego pamięci wznieśli ołtarz poświęcony duchowi i prawdzie''. O tym, co czynił po ucieczce z Aten (żył jeszcze około dwudziestu lat), niewiele wiadomo. Zapewne nie skarżył się na los, bo potrafił godzić się z jego wyrokami. Powiadają, że gdy doniesiono mu — było to jeszcze w czasie, gdy Anaksagoras mieszkał w Atenach — o śmierci syna, odrzekł ze spokojem, że od chwili jego narodzin zdawał sobie sprawę, iż syn jego jest człowiekiem śmiertelnym...
Jako powód, by przypomnieć koleje życia mniej dziś słynnego myśliciela starożytności, wystarczy fakt, że przez niektórych historyków nauki Anaksagoras uznany został za
„pierwszego wybitnego uczonego, w tym sensie, w jakim dziś używamy tego pojęcia". Na
marginesie jego życiorysu można by sobie porozmyślać o tym, jak stary i szacowny rodowód ma popularny stereotyp uczonego, którego mądrość idzie w parze z życiową niezaradnością i lekceważeniem spraw doczesnych, a także o tym, że nawet zamykając się w świecie
„czystej" nauki nie możemy uchronić się przed knowaniami politycznych intrygantów. Mój cel jest jednak inny: chcę zastanowić się, dlaczego właśnie Grecja stała się kolebką naukowego myślenia, a Anaksagorasa wybrałem na bohatera tej opowieści po to, by uniknąć zbytniej ogólności i abstrakcyjności.
Twierdzenie, że Anaksagoras, a nie kto inny, był pierwszym prawdziwym uczonym przyrodnikiem, jest dość arbitralne i można z nim polemizować. Już wcześniej przecież powstała w Milecie szkoła filozoficzna, posługująca się pewnymi elementami naukowego myślenia. To milezyjczycy, których Arystoteles nazywał fizykami lub fizjologami, postawili sobie za cel poznanie — na podstawie świadectwa zmysłów — rzeczywistej istoty Wszechświata. Może więc raczej Anaksymander, Anaksymenes czy Tales bardziej zasługują na miano pierwszych uczonych?
Mogą się w związku z tym pytaniem nasunąć wątpliwości jeszcze bardziej zasadniczej natury. Czym mianowicie jest nauka i kto ma prawo nazywać się
„uczonym"? Czy — jak pięknie pisze profesor Fuller — nauka polega na „teoretycznym użyciu rozumu w bezinteresownym pościgu za tym, czemu nadajemy miano prawdy"? Takie wyjaśnienie oczywiście nie jest jeszcze zadowalające. W moim przekonaniu istoty naukowego myślenia nie można krótko i precyzyjnie określić. Mamy tu do czynienia ze zjawiskiem niezwykle złożonym; przychylam się do zdania historyków nauki, którzy twierdzą, że
„metoda naukowa" to „szczególna, nie dająca się zdefiniować kombinacja obserwacji, eksperymentu i teoretycznej spekulacji".
Gdziekolwiek chcielibyśmy zlokalizować miejsce i czas narodzin nauki, zawsze okaże się, że miała ona swych prekursorów i wyrosła z jakiejś wcześniejszej tradycji.
Pomimo tych zastrzeżeń nauka jest bez wątpienia wynalazkiem starożytnych Greków. Współtwórca mechaniki kwantowej, laureat Nagrody Nobla, Erwin Schrödinger, twierdził wręcz, że naukowe myślenie zdefiniować można najtrafniej jako
„myślenie o świecie na sposób grecki". Oczywiście powołanie się na autorytet wielkiego uczonego nie pozbawia jeszcze tej opinii pewnej gołosłowności. Trzeba jej bronić przed krytykami za pomocą bardziej rzeczowych argumentów. Istnieją bowiem także opinie odmienne. Max von Laue na przykład w wydanej także w Polsce
„Historii fizyki" pisze, że „ani w czasach starożytnych, ani w średniowiecznych nie spotykamy tego, co można by nazwać systematycznym badaniem przyrody". Twierdzi on także, że mechanika Arystotelesa
„stała się w XVI w. największą ze wszystkich przeszkód, które rozkwitająca wówczas nauka musiała przezwyciężyć".
Jest to pogląd krzywdzący naukę grecką. Mało tego — uważam, że jest to pogląd szkodliwy. Dlaczego? Dlatego choćby, że przeświadczenie, iż naukowe
przyrodoznawstwo jest wynalazkiem rewolucji XVI i XVII w. — wciąż dość, niestety, rozpowszechnione — przyczyniło się w dużej mierze do utraty jedności naszej kultury. Humaniści zachowali pewien
kontakt z tradycją grecką — z Homerem, Ajschylosem czy Sofoklesem — natomiast przedstawiciele nowej cywilizacji technicznej na ogół całkiem zapomnieli o tym, co
przyrodoznawstwo zawdzięcza myślicielom starożytnej Grecji. Przedział pomiędzy reprezentantami tych dwóch kultur,
„humanistycznej" i „naukowo-technicznej", pogłębił się tak dalece, że przestali oni siebie nawzajem rozumieć,
mówią różnymi językami i traktują się z nieufnością. I jednym, i drugim warto przypomnieć o klasycznej jedności kultury greckiej, która refleksję nad ludzkim losem i poszukiwanie piękna łączyła harmonijnie z refleksją nad prawami rządzącymi zjawiskami przyrody.
Milezyjczycy polegali na świadectwach zmysłów. Anaksagoras, choć także za podstawowe źródło wiedzy uważał wnikliwą obserwację zjawisk, a nawet aktywne eksperymentowanie — był zdania, że dopiero właściwa analiza logiczna zebranych informacji pozwolić może na zbudowanie prawdziwego obrazu fizycznej rzeczywistości. Teoria fizyczna tworząca taki obraz będzie prawdziwa, jeśli dostarczymy zgodnych z prawdą odpowiedzi na podstawowe pytania: Jaka jest natura materii? Jakie są podstawowe własności substancji, z których zbudowany jest otaczający nas świat? Czy materia zbudowana jest z cząstek, czy jest ciągła? Jakim podlega zmianom i jakie prawa rządzą tymi zmianami? Czy wszystko, co istnieje, musi być wyczuwalne dotykiem? Jakie siły utrzymują rzeczy w ich kształcie?
Te pytania postawił sobie Anaksagoras i te same pytania stawiają sobie fizycy po dziś dzień. I tak samo jak Anaksagoras próbują na nie odpowiedzieć, posługując się nie tylko obserwacją i eksperymentem, lecz także logiką, tym, co potocznie nazywamy
„rozumem". Podstawy logicznego myślenia uważamy na ogół za coś danego nam, wrodzonego. Kiedyś jednak te intuicyjne zasady
„rozsądnego" myślenia musiały zostać świadomie przeanalizowane i sformułowane. Nastąpiło to właśnie w czasach Anaksagorasa; logika Arystotelesa była dziełem podsumowującym dorobek co najmniej dwustu lat przemyśleń wielu filozofów.
Dane dostarczane przez zmysły przekonały Anaksagorasa, że otaczający go świat jest nieskończenie urozmaicony i wszystkie przedmioty podlegają nieprzerwanie fizycznym procesom przemiany. Jak w sposób prosty opisać nieskończoną rozmaitość i zmienność? Jak ją zrozumieć? Ponieważ zmiany odbywają się w sposób ciągły,
przechodząc poprzez wszystkie kolejne fazy — rozumował Anaksagoras — każda rzecz musi w sobie zawierać elementy wszystkich innych rzeczy.
Kiedy płonie kłoda drewna, część z niej w postaci dymu unosi się w powietrze i staje się elementem chmur — a zatem i deszczu, a potem strumieni i jezior. Część staje się popiołem i powracając
do ziemi karmi rośliny na niej rosnące, tymi znów żywią się zwierzęta, a ich odchody z powrotem zwracane są ziemi. Z ziemi wyrasta też nowe drzewo, które znów może zostać spalone.
Są to jednak tylko empiryczne obserwacje, które nie stanowią jeszcze wiedzy. Wiedza zawierać musi teoretyczny system wyjaśniający naturę zjawisk. A oto w jaki sposób Anaksagoras na podstawie tych obserwacji doszedł do koncepcji, która — przypomniana po dwudziestu wiekach — stała się podstawą nowożytnej matematyki, a mówiąc dokładniej rachunku różniczkowego.
Logiczna zasada sprzeczności, która w owych czasach zaczęła zyskiwać powszechną akceptację, mówi, że dwa stwierdzenia sprzeczne nie mogą być jednocześnie
prawdziwe. Jeśli zatem coś istnieje, to nie jest prawdą, że owo coś nie
istnieje. Stąd krok do zasady zachowania istniejących rzeczy, także wczasach Anaksagorasa powszechnie przyjętej — rzecz realna nie może powstawać z niczego i wniwecz się obracać. Atrybut
istnienia jest trwałą cechą przedmiotów. Co jest realne? Co istnieje? Istnieją nie tylko rozliczne przedmioty — nauczał Anaksagoras — takie jak krew, kości, mięśnie czy kamienie, lecz także realne są ich
cechy: ciepłota, zimno, kolor czy smak. Istnieje po prostu wszystko to, co nasze zmysły percypują jako coś realnego.
W kłodzie drewna, jak w każdej innej rzeczy, zmieszane są w rozmaitych proporcjach nośniki wszelkich możliwych cech. A więc (uwaga!) ponieważ cech tych jest nieskończenie wiele, a wszelkie zmiany (jak uczy doświadczenie) zachodzą w sposób ciągły, nośniki te muszą mieć taką oto własność: są nieskończenie małe, ale ich nieskończona liczba tworzy rzeczy o określonych rozmiarach. Co znaczy nieskończenie małe? Znaczy, że większe od zera, a mniejsze od wszystkiego, co możemy sobie wyobrazić. Czyli infinitezymalnie małe. Trudno to pojąć i nie należy dziwić się, że ta koncepcja Anaksagorasa nie zyskała w starożytności większego uznania. Nie była dość prosta. Bez pojęcia wielkości infinitezymalnej, nieskończenie małej, ale będącej tworzywem rzeczy skończonych, nie powstałaby jednak w XVII w. analiza matematyczna. Ta wielkość to różniczka.
1 2 Dalej..
« Historia nauki (Publikacja: 18-11-2004 )
Krzysztof SzymborskiHistoryk i popularyzator nauki. Urodzony we Lwowie, ukończył fizykę na Uniwersytecie Warszawskim. Posiada doktorat z historii fizyki. Do Stanów wyemigrował w 1981 r. Obecnie jest wykładowcą w Skidmore College w Saratoga Springs, w stanie Nowy Jork.
Jest autorem kilku książek popularnonaukowych (m.in. "Na początku był ocean", 1982, "Oblicza nauki", 1986, "Poprawka z natury. Biologia, kultura, seks", 1999). Współpracuje z "Wiedzą i Życie", miesięcznikiem "Charaktery", "Gazetą Wyborczą", "Polityką" i in.
Dziedziną jego najnowszych zainteresowań jest psychologia ewolucyjna, nauka i religia. Częstym wątkiem przewijającym się przez jego rozważania jest pytanie o wpływ kształtowanych przez ewolucję czynników biologicznych i psychologicznych na całą sferę ludzkiej kultury, a więc na nasze zachowania, inteligencję, życie uczuciowe i seksualne, a nawet oceny moralne. Liczba tekstów na portalu: 31 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Mężczyzna niepotrzebny | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3766 |
|