|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Państwo i polityka » Doktryny polityczne i prawne
Dialektyka totalitaryzmu [1] Autor tekstu: Pierre Hassner, Marek Przychodzeń
Marek Przychodzeń: Szeroko znana jest Pańska analiza totalitaryzmu, opublikowana w roku
1984. Pierre Hassner: Zadawałem sobie jakiś czas temu pytanie, czy
rozpad Związku Radzieckiego i sfery komunistycznych wpływów był bardziej
potwierdzeniem, czy też zaprzeczeniem koncepcji totalitaryzmu. Trudno jest na
to pytanie odpowiedzieć, ten upadek był dla wielu zaskoczeniem. Jak wiemy,
niektórzy twierdzili nawet, że następuje konwergencja pomiędzy ustrojami i ustroje totalitarne będą coraz bardziej reformistyczne, inni z kolei sądzili,
że być może jakieś systemy totalitarne mogą uleć zmianom, lecz na pewno
nie stanie się tak z systemem marksistowsko-leninowskim. Ciągle wraca pytanie,
czy reżimy komunistyczne po śmierci Stalina były wciąż totalitarne?
Zbigniew Brzeziński w książce napisanej z Friedrichem „Totalitarian
Dictatorship and Democracy" (Dyktatura totalitarna i demokracja) wyróżnił 7
kategorii reżimów totalitarnych i podobną metodologię stosował Aron w „Démocratie
et totalitarisme" (Demokracja i totalitaryzm). Upatrywano istotę
totalitaryzmu w terrorze, a kiedy ten zniknął, Brzeziński napisał o totalitaryzmie bez terroru w „Totalitarianism and rationality" (Totalitaryzm i racjonalność). Wziąłem udział w debacie na temat posttotalitaryzmu lub też
posttotalitarnego autorytaryzmu, którego autorytarny charakter miał ujawnić
się poprzez zarzucenie projektu całkowitej przemiany człowieka, poprzez swój
defensywny raczej niż ofensywny charakter, choć autorytaryzm ten zachowywać
miał wciąż ślad swego totalitarnego pochodzenia, np. w postaci pokazowych
procesów politycznych itp.
Spośród tych, którzy wpłynęli na mój
sposób myślenia o totalitaryzmie poczesne miejsce zajmuje Hannah Arendt.
Przedstawiła ona koncepcję dynamiki lub też logiki totalitaryzmu. Według
niej była to logika pewnych idei, jakie ludzie starają się wprowadzić w życie,
po czym następuje krystalizacja nowej rzeczywistości, w której idee przestawały
już mieć znaczenie. Wtedy już wszyscy, zanim zdążyli się zorientować,
siedzieli w pełnym pociągu pędzącym w przepaść terroru, kiedy to sześć
miesięcy po dokonaniu swych zbrodni kat sam staje się ofiarą. Tego rodzaju
logikę widać na przykładzie działań Hitlera, który potrzebował ogromnej
machiny zastraszania, oraz Stalina, który bardziej bał się swoich ludzi niż
Niemców, dlatego wyeliminował całe przywództwo Armii Czerwonej na krótko
przed atakiem Hitlera. Mowa tu zatem o pewnego rodzaju szaleństwie chwili,
okrutnej logice wydarzeń i ten temat interesował Arendt. Mając na uwadze jej
koncepcję, dodam, że nie rozumiem dlaczego upierała się, by nazwać
maoistyczne Chiny krajem totalitarnym.
Staram się bronić pojęcia totalitaryzmu
przed tymi, którzy usiłują je rozwodnić poprzez podkreślanie nieusuwalnych
jakoby różnic pomiędzy ustrojami totalitarnymi, ich ideologią, czy genezą
społeczną. W moim przekonaniu istnieje zasadnicze podobieństwo w najgorętszych
momentach reżimów Hitlera czy Stalina. Francuski historyk Claude Lefort słusznie
zauważał, że totalitaryzm jest próbą narzucenia nowoczesnemu,
indywidualistycznemu społeczeństwu pewnego rodzaju sztucznej jedności,
charakterystycznej dla społeczeństw pierwotnych. Podzielam to przekonanie.
Moje zainteresowania obejmują również
zagadnienia wojny i pokoju, i w tym kontekście zawsze przytaczam triadę Carla
Schmitta „totalne państwo, totalna wojna, totalny wróg". Państwo totalne
jest niezbędne, jeśli chce się toczyć totalną wojnę przeciwko absolutnemu
wrogowi. Wiąże się z tym idea polityki jako absolutnej eliminacji adwersarzy,
nie łagodzonej chęcią dominacji czy upokorzenia. Clausewitz powiedział, że
„wojna jest kontynuacją polityki innymi środkami". Lenin w swych zapiskach
odwrócił tę formułę „polityka jest kontynuacją wojny innymi środkami".
Nie jestem pacyfistą, wydaje mi się, że wojna jest czasami konieczna i sądzę,
że nie może istnieć społeczeństwo bez elementów przemocy, w postaci wojska
lub policji. Jednak wiara, że wojna jest istotą polityki i nie może być w niej miejsca na kompromis i dialog, to dla mnie jest totalitaryzm.
Czy można podać wiążącą definicję
totalitaryzmu poprzez wyszczególnienie jego cech koniecznych i wystarczających?
Aron w swym myśleniu historycznym potrafił jasno ukazać dialektykę i zmianę
historii. W swym myśleniu teoretycznym (np. w książce „Pokój i wojna między
narodami") używał hipostaz i ostrych przeciwieństw w rodzaju krajowe i
międzynarodowe,
wojna i pokój. Pozostając nadal w kręgu tych przeciwieństw Aronowska
dialektyka dyplomaty i żołnierza zakładała klasyczną wizję wojny
konwencjonalnej. Wobec ograniczonej możliwości toczenia wojen międzynarodowych
na skutek rozprzestrzenienia się broni nuklearnej, a z drugiej strony eksplozji
konfliktów wewnętrznych i wojen domowych, czy takie rozróżnienia dają się
dziś utrzymać?
Aron cytował często Maxa Webera, który
twierdził, że „dwuznaczność rzeczywistości nie usprawiedliwia niejasności
pojęć, którymi się posługujemy". Ja za Heglem podkreślam, że jeśli
rzeczywistość jest nieogarniona, stwórzmy nieogarnione pojęcia, tj. ciągle
widzę powroty i dialektykę, jak metafora pana i niewolnika u Hegla, oraz u jego interpretatora Kojèva. Obecnie mówię o opozycji pomiędzy
mieszczaninem a barbarzyńcą, o tym, że barbarzyńca może zamienić się w mieszczanina (być może obecnie
takim kandydatem jest Muammar al Kadafi), a mieszczanin w barbarzyńcę. Dostrzegam wszędzie tego rodzaju problemy i dlatego wydaje mi się, że totalitaryzm jest raczej pewną logiką, pewnym
ruchem, niźli określonym ustrojem.
Czy wciąż zagraża nam dziś totalitaryzm?
Obecnie reżimy totalitarne przeżywają
kryzys. Korea Północna jest oczywiście doskonałym przykładem reżimu
totalitarnego, nie wiem czy Irak Saddama Husajna był totalitaryzmem, czy po
prostu klasyczną brutalną tyranią. Trzeba jednak zauważyć, że na skutek
postępu techniki i komunikacji oraz gospodarczego uzależnienia, państwa
totalitarne mogą dziś poczynić jeszcze wielkie szkody, lecz nie mogą trwać
wiecznie. Natomiast ruchy totalitarne wciąż powracają, a totalitarne namiętności,
chęć ucieczki od wolności, potrzeba całkowitej jedności, pęd za absolutem,
za wszechmocnym przywódcą, to wszystko będzie nam zawsze towarzyszyć.
Przypominając Hegla można powiedzieć, że totalitarne pokusy są drugą stroną
liberalnej demokracji, która choć jest najgorszą formą ustroju, nie licząc
wszystkich innych, nie zaspokaja jednak poczucia przynależności do wspólnoty,
potrzeby sacrum.
Podobnie jak Aron nie postrzegam siebie jako
filozofa. Jestem analitykiem polityki, który nie zapomniał, że odebrał
filozoficzne wykształcenie. Używam czasem pytań filozoficznych lub sformułowań z zakresu filozofii by zrozumieć politykę, nie twierdzę jednak, że posiadam
własną filozofię. Jestem raczej eklektyczny, dobieram warsztat, który wydaje
mi się najbardziej owocny przy pracy nad określonym tematem.
Dziś mówi Pan o „nowym średniowieczu", tj. o obecnym braku
jakiejkolwiek wspólnej władzy duchowej, mieszaninie chaosu i hierarchicznego
porządku, który przypomina czasy średniowiecza. Czy widzi Pan możliwość
przełamania tej tendencji w najbliższej przyszłości?
Nie sądzę, by istnieli na tym polu jacyś wiarygodni kandydaci.
Krytykuję obecnie Amerykanów, ponieważ chcą być zarówno papieżem, jak i cesarzem, sędzią i prokuratorem, przy czym w pewnym sensie popierają swe żądania
odwołaniem się do religii, zarówno w aspekcie politycznym jak i duchowym.
Istnieją słabe naciski ze strony Narodów Zjednoczonych, Kofiego
Annana, papieża, Amnesty International, a także innych autorytetów, które
starają się określić kryteria zachowań dopuszczalnych od przestępczych.
Dzięki temu pojawił się konsensus w odniesieniu do kwestii praw człowieka.
Choć prawo międzynarodowe oraz ONZ opierają się na koncepcji suwerennych państw,
wiemy, że prawa człowieka nie mogą być jedynie dodatkiem do państw. Szczególnie
po tym, co stało się podczas II Wojny Światowej, po Auschwitz, kwestia
traktowania swych obywateli przez poszczególne
państwa nabrała kluczowej wagi.
Dzisiaj mówimy o tzw. zwrocie normatywnym (Coral
Bell, „Normative shift — influence on international relations", National
Interest, Zima 2002), czyli rozprzestrzenianiu się nowych wartości,
charakterystycznych dla nowoczesnego świata komunikacji i biznesu. Powoduje to
rozmaite reakcje ze strony państw mniej rozwiniętych. Kwestia obrony społeczeństwa
przed terroryzmem, kiedy do tego celu również używa się terroryzmu, a szczególnie
medialne nagłośnienie tego faktu, przyczynia się z kolei do podważania wspólnego
europejskiego etosu na samym Zachodzie.
Amerykanie co kilka lat rozpowszechniają nowe
teorie głoszące uproszczony obraz świata. Obecnie jest Kagan
[ 1 ], wcześniej byli
Huntington i Fukuyama. Według Fukuyamy historia się skończyła, gdyż nie ma
już żadnych rywali dla amerykańskiej ideologii. Tak więc liberalna
demokracja i kapitalizm zwyciężyły, kropka. Nie myślę w ten sposób, wydaje
mi się, że w każdej chwili może pojawić się jakiś nowy prorok. Przed
atakiem Al Qaedy interesowałem się japońską sektą Najwyższej Prawdy (Aum),
która wpompowała gaz do tokijskiego metra. Jakie były powody takiego działania,
czy motywem była zapowiedź rychłego końca świata? Czytam właśnie książkę
Roberta Jaya Liftona pod tytułem „Destroying the world to save it" (Niszcząc
świat by go ocalić) traktującą o tych zagadnieniach. Dla mnie ta książka
ukazuje sposób działania charakterystyczny dla ruchów totalitarnych.
Kiedy w roku 1989 upadło imperium sowieckie,
byłem względnie optymistyczny co do przyszłości, choć wiedziałem, że
pojawią się nowe podziały. Dziś nie widzę na horyzoncie żadnego punktu
oparcia, duchowego czy politycznego, który dawałby szansę na stabilność.
Pozostanie Amerykanów w Iraku to problem, opuszczenie tego kraju również nie
wróżyłoby niczego dobrego. Sytuacja, w której panaceum na nasze problemy byłaby
ucieczka w prywatność, zamknięcie się na sprawy publiczne, nie rokuje szczególnych
nadziei, z kolei nowa wszechobejmująca ideologia, zakładająca totalną
mobilizację ludzi, z pewnością byłaby bardzo niebezpieczna. Saint Simon rozróżniał
pomiędzy okresami organicznymi i krytycznymi. Pierwszy okres charakteryzuje
wzajemne wspieranie się różnych instytucji społecznych, dominuje w nim duch
posłuszeństwa i współpracy. Drugi okres naznaczony jest wojną, rozpadem więzi
społecznych i powszechnym sceptycyzmem. Wydaje mi się, że obecnie jesteśmy w punkcie, w którym widać wszystkie sprzeczności, lecz nie dysponujemy żadną
pozytywną odpowiedzią, osłabiającą pojawiające się napięcia. Chciałbym
wiedzieć, czy to stan przejściowy, po którym nastąpi rozwój jakiegoś
nowego typu organizacji społecznej? Jest dla mnie jasne, że państwo narodowe
ma kłopoty, lecz alternatywa, włączając w to Unię Europejską, Narody
Zjednoczone czy imperium amerykańskie, również nie ma się najlepiej. Nie
wierzymy już w totalitaryzm, ale widzimy, że ogromne obszary świata nie
akceptują narzędzi podziału władzy, emancypacji kobiet, wolności
indywidualnej etc. Czy zatem stoimy u progu nowego okresu organicznego, czy też
jest to permanentny okres przejściowy? Naprawdę, nie wiem jak odpowiedzieć na
to pytanie.
1 2 Dalej..
Przypisy: « Doktryny polityczne i prawne (Publikacja: 03-02-2005 )
Pierre HassnerFrancuski filozof i politolog, uczeń Raymonda Arona oraz Leo Straussa. Dyrektor naukowy Ośrodka Studiów i Badań Międzynarodowych. Wykłada stosunki międzynarodowe i historię myśli politycznej w Institut d'Études Politiques w Paryżu oraz w European Center of Johns Hopkins (Uniwersytet Boloński) | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3918 |
|