|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Prawo Strzeżmy się paraliżu legislacyjnego [1] Autor tekstu: Mirosław Soroka
Poradnik dla ludzi uwikłanych w działalność legislacyjną, zwłaszcza parlamentarzystów i obywateli
Jest to wykład wygłoszony w ramach II Międzynarodowej Konferencji Naukowej "Poszukiwanie modelu wyższej szkoły niepaństwowej",
13-14
maja 2004, Legnica, zorganizowanej przez Wyższą Szkołę Menadżerską w Legnicy
* Spróbuję dokonać inżynierskiej analizy technologii stanowienia
prawa.
Danymi będę manipulował dowolnie, a moją ulubioną metodą dowodzenia tez, będzie metoda „ad
absurdum".
Mister
Chairman, Ladies and Gentlemen,
let me
use Polish — my Mother language, in my lecture, since the relation between me
and my English is the same as between me and my Wife — I love Her very much,
but very frequently I do not understand, so ...
Pozwólcie Państwo, że nie będę używał mikrofonu,
chyba że ktoś z Państwa nagrywa te złote myśli, wobec tego wówczas się
podporządkuję, ale sądzę, że słychać mnie dobrze. Zresztą, jedną z cech
nauczyciela akademickiego powinna być umiejętność radzenia sobie bez
mikrofonu.
Zwykle
słyszymy:
"TO JEST ZŁE! KTOŚ
POWINIEN COŚ Z TYM ZROBIĆ!
TO TY JESTEŚ TYM KIMŚ!
To będzie mottem dzisiejszego wykładu. Zróbmy coś z tym! Nie pozwólmy
na to, żeby biurokratyczne machiny państwowe nie tylko psuły państwo ingerując
we wszystkie dziedziny gospodarki, ale również wtrącały się w prywatne życie
OBYWATELI.
To jest zarazem odpowiedź na
pytanie: dlaczego właśnie JA?
JESTEM OBYWATELEM I CHCIAŁBYM MIEĆ COŚ DO
POWIEDZENIA W MOIM PAŃSTWIE.
Jestem też ekspertem. Studiuję już 92 semestr. Studiuję wszystko, co
mnie interesuje. Studiuję również na zlecenie! Wówczas zajmuję się
zagadnieniami, które mnie samego interesują mało. Robię to jednak rzetelnie!
JESTEM INŻYNIEREM!
PROFESOR, TO JEST KTOŚ, KTO ZAPYTANY O GODZINĘ ODPOWIADA RÓWNE 45 MINUT!
(Jerzy Urban)
PROFESOR, TO JEST KTOŚ, KTO ZAPYTANY O GODZINĘ, ROZPOCZYNNA SWOJĄ
ODPOWIEDŹ OD HISTORII CHRONOMETRÓW, NASTĘPNIE OPOWIADA O ICH KONSTRUKCJI I EKSPLOATACJI, SZKICUJE PERSPEKTYWICZNY ROZWÓJ ZAGADNIENIA POMIARU CZASU I ..., W KOŃCU, ZAPOMINA O CO GO W OGÓLE PYTANO, A ODPOWIEDŹ ZAJMUJE MU DOKŁADNIE JEDEN SEMESTR! (Mirek Soroka, na
podstawie epizodu KRISA z uroczego serialu „Przystanek Alaska")
Proszę Państwa, chciałbym w moim wystąpieniu
skoncentrować się przede wszystkim na uwarunkowaniach prawnych naszego
jestestwa. Uwarunkowaniach prawnych, które my inżynierowie — „technokraci"
bardzo często lekceważymy, a jako Obywatele Rzeczpospolitej nieczęsto
zabieramy w tej materii głos. Muszę przyznać, że nie jestem tu wyjątkiem.
Jestem stuprocentowym uczonym i technokratą i, szczerze mówiąc, nie bardzo
mnie interesuje jak funkcjonuje państwo i społeczeństwo, wszakże pod
warunkiem, że władza dostarcza mi środków na prowadzenie moich badań, umożliwiając
mi bawienie się moim hobby. Tym nie mniej, zaproszony przez PT Organizatorów
konferencji, za co serdecznie dziękuję, musiałem się czymś zrewanżować, a trudno, żebym Państwa zanudzał chemią, zwłaszcza organiczną, wobec tego będę
mówił z pewnym zarozumialstwem i niemałą bezczelnością o prawie, a zwłaszcza o stanowieniu prawa. Dlaczego JA?
Dlatego, że każdy może o tym mówić i każdy może
stanowić prawo. W końcu to LUD stanowi prawa, a istota demokracji polega właśnie
na tym, że wszystkie decyzje w państwie podejmują ludzie bez kompetencji.
Zresztą, któż ma w tej sprawie kompetencje? Proszę Państwa, chciałbym przede wszystkim powiedzieć
dobitnie, że nie po to przelewaliśmy krew na barykadach, żeby nam znowu
zabrano wolność. A tak się niestety stało! Mówię to z całą
odpowiedzialnością. Jako uczony i obywatel czuję się obecnie bardziej
zniewolony, aniżeli za czasów tzw. „komuny". Miałem wówczas swobodę
prowadzenia badań naukowych, a w dyskusjach, przynajmniej w moim ówczesnym środowisku,
liczyły się argumenty naukowe. Siła argumentów, a nie argument siły, jak to
wówczas powiadano. Cieszyłem się również niemałą swobodą w mojej pracy
nauczycielskiej. Tę wolność mi zabrano i nie mam żadnego wpływu na to co się
wokół mnie dzieje. W dodatku doszły elementy, których dawniej nie było.
Doszedł „mobbing", a w ślad za nim auto-cenzura. W zależności od tego w jakim otoczeniu się znajduję, baczę na to co, gdzie i kiedy mówię! Żeby
broń Boże nikomu się nie narazić, a zwłaszcza pracodawcom i przełożonym,
których mamy nadmierną liczbę, a którzy zamiast nam służyć, nami rządzą i dyrygują. Nowym, istotnym elementem specyficznego terroru w państwie jest
brak jakiejkolwiek reakcji władzy na skargi obywateli. Pisanie petycji, memoriałów i skarg, jest typowym pisaniem „na Berdyczów"! Żadnej reakcji! Drobną
personalną ilustracją tego co się dzieje w naszym kraju, jest to, że nikt
nie chciał wydrukować mojego artykułu „O nieśmiertelności burżuazji",
który kiedyś napisałem jako refleksje z podróży. Artykuł ten, jak się
domyślam, jest sprzeczny z wyznawaną obecnie linią polityczną. O prawie za chwilę. Pan Przewodniczący uznał, że jestem
osobą powszechnie znaną, co jest nieprawdą, wobec tego pozwolę sobie
przedstawić się oficjalnie.
Mirosław SOROKA
STUDENT 92 SEMESTRU
POLITECHNIKA WROCŁAWSKA
WYDZIAŁ CHEMICZNY
Instytut Chemii Organicznej,
Biochemii i Biotechnologii
Wybrzeże Wyspiańskiego 27,
50-370 Wrocław
WYKŁADY
NAUKOWE:
1.
ETYCZNE PROBLEMY NAUKI — O OSZUSTWACH UCZONYCH.
2.
STABILNE KATIONY JAKO TRANSFERAZY NIEDUŻYCH NUKLEOFILI.
3.
TRANSFER ELEKTRONU — OGÓLNY CZY SZCZEGÓLNY MECHANIZM REAKCJI
ORGANICZNYCH?
4.
KOMBINATORYKA CHEMICZNA — CZY ŚWIAT CHEMII POWSTRZYMA SIĘ OD SYNDROMU
"GORĄCZKI ZŁOTA"?
5.
HOW TO FIND AN EXCELLENT HERBICIDE? — POUCZAJĄCA HISTORIA ODKRYCIA
HERBICYDU "ROUNDUP".
6.
HOW BAD IS ENGLISH FOR SCIENCE AND TECHNOLOGY?
7.
ZAWIŁA CHEMIA 1,3,5-HEKSAHYDRO-1,3,5-TRIAZYN.
8. O REAKCJI MANNICHA.
9.
CHEMILUMINESCENCJA — CZARUJĄCE ZJAWISKO.
10.
SPEKTROMETRIA MAS — BOSKIE NARZĘDZIE ANALITYCZNE.
CHCIAŁEM ZADZIWIĆ ŚWIAT,
A TO ON CIĄGLE ZADZIWIA MNIE!
zasłyszane (J.S.Wieczorek)
To jest moja wizytówka z listą wykładów naukowych, które
najczęściej wygłaszam. Oczywiście jak mnie ktoś o to poprosi. Sam się na
ogół nie wpraszam. Przedkładam kontakt internetowy, wobec tego podaję na tej
wizytówce mój adres e-mailowy. Od czasu do czasu ktoś, zwłaszcza studenci,
zaprasza mnie, żebym coś powiedział o życiu. No to ja o tym życiu, jako człowiek
doświadczony, w końcu student 92 semestru, opowiadam. Ktoś tego słucha, dostaję kolejne zaproszenie i … ciągnie
się za mną taki łańcuszek zaproszeń. Najczęściej mówię o oszustwach
uczonych i o absolutnej konieczności restrukturyzacji szkolnictwa, zwłaszcza
wyższego, i nauki. Tym ostatnim wykładem zrewanżowałem się w ubiegłym roku
za Państwa zaproszenie. W tym roku zaprosiliście mnie po raz kolejny i zgodziliście się na to, żebym mówił o „stanowieniu prawa", o „Liście
Filadelfijskiej" oraz o „Impakt Faktorze", no to będę ... Cóż jeszcze? Nie lubię jak się do mnie ktoś zwraca per
profesorze, albo, co gorsza, doktorze habilitowany! Już wolę zwykłe „inżynierze
Soroka". Nie lubię tytułomanii, zresztą uważam, że tytuły są sprzeczne z istotą demokratycznego państwa i powinny być konstytucyjnie zabronione.
Dlatego proszę, żebyście Państwo się do mnie zwracali, starym słowiańskim
obyczajem, po prostu „Panie Mirku". Jeśli ktoś odczuwa potrzebę zwrócenia
się do mnie ze szczególnym szacunkiem, bądź chce mi zrobić przyjemność,
to przyznam, że mam taką słabość, a mianowicie, lubię jak ktoś się do
mnie zwraca per „Panie Dziekanie", bowiem swego czasu miałem dużą
przyjemność i niemały honor pełnienia funkcji dziekana największego na świecie
wydziału chemicznego — Wydziału Chemicznego Politechniki Wrocławskiej. Jak
się dowiedziałem, tytuł dziekana jest dożywotni. Proszę Państwa, wróćmy do paraliżu legislacyjnego i do
technologii stanowienia prawa. Zacznę od „Myśli nieuczesanych" Stanisława
Jerzego Leca, wnikliwego obserwatora życia.
Stanisław Jerzy Lec
„Myśli
nieuczesane" (wybór dotyczący prawa)
Temida jest ślepa. Czyż nie widzi swoich sług?
Ludzie mylą
ustawodawstwo z prawodawstwem.
Już sam znak
paragrafu wygląda jak narzędzie tortury.
Tam gdzie rządzi
prawo okrutne, lud tęskni za bezprawiem.
Litera prawa
powinna być włączona do alfabetu.
Śnił mi się koszmar: Przerost biurokracji w państwie,
gdzie niedawno ukończono likwidację analfabetyzmu.
Zawsze znajdą
się Eskimosi, którzy wypracują dla mieszkańców Konga Belgijskiego wskazówki
zachowywania się w czas olbrzymich upałów.
Konstytucja państwa
powinna być taka, by nie naruszała konstytucji obywatela.
Nie wiem kto
jest praworządny, ja jestem prawożądny.
Wymiar
Niesprawiedliwości jest zawsze we właściwych rękach.
Czy zbrodnie nie
przewidziane w ustawodawstwie są nielegalne?
Triumf wiedzy o człowieku — akta Tajnej Policji.
W krajach, których
obywatele nie czują się pewni w więzieniach, nie czują się również pewni
na wolności.
Można by wynaleźć
karę dożywotniego więzienia obostrzoną sztucznym przedłużaniem życia.
Na początku niektórych
pieśni stał zamiast klucza wiolinowego — paragraf.
Wolność jest
perwersyjna, ulega swoim przeciwnikom.
Śmiał się
jedynie w duchu, i to Ustaw.
Nieznajomość
prawa nie zwalnia od odpowiedzialności. Ale znajomość często.
Jestem za
zniesieniem kary śmierci, lecz również przeciwko wprowadzeniu śmierci jako
nagrody.
Któż wynajdzie
analfabet, by móc się porozumieć z analfabetami?
Nieprzyzwoitością
jest powiedzieć zawodowym żonglerom: "Nie igrajcie z ogniem!"
Zastanawiam się,
co Kodeks powinien karać bardziej: umyślne czy nieumyślne spowodowania życia?
Ten, co wciąż
depce prawo, rzadko stoi mocno na nogach.
Żeby być sobą,
trzeba być kimś.
Nawet w jego
milczeniu były błędy językowe.
Zacznę przede wszystkim od stwierdzenia, że Temida jest
rzeczywiście ślepa! Ale nie dlatego, że nosi opaskę na oczach! Nosi ją
przecież po to, żeby sądzić sprawiedliwie. Jest ślepa, bowiem nie widzi, co
jej słudzy wyprawiają! Nie reaguje na to! A przecież słudzy Temidy powinny
wiernie służyć Bogini Sprawiedliwości. Całym rozumem, sercem i oddaniem
powinni pomagać jej czynić sprawiedliwość. A co czynią? Doprowadzają prawo i sprawiedliwość w, zdawało by się, cywilizowanym kraju do absurdu, obrażając
Temidę i obywateli, ale także ośmieszając państwo. Strzeżcie się paraliżu legislacyjnego! Każdego roku
parlament usiłuje uregulować wszystko! Wszystkie dziedziny życia
gospodarczego, publicznego i wszystkie zakamarki naszego życia prywatnego. Po
co to robić? Naprawdę nie ma to żadnego sensu. Większość praw, które
parlament uchwala jest niekonieczna, jest źle napisana, jest głupia i, co
gorsza, może być destruktywna dla naszego państwa. Ba! Z pewnością jest!
Jest destruktywna dla ekonomii i gospodarki, a przede wszystkim dla nas -
obywateli. Ponadto, takie regulacje prawne są bezużyteczne jako narzędzia
wspomagające grę rynkową. O tym właśnie będę mówił wielokrotnie w moim wystąpieniu, a dzięki ciągotkom legislacyjnym niemal wszystkich organów administracji
naszego państwa, mam materiału na cały semestr wykładów. Obywatel nie jest przestępcą, dlatego, że coś źle
zrobił. To prawo czyni z niego przestępcę! Gdyby nie było „paragrafu",
nie popełniłby żadnego wykroczenia ani przestępstwa. Żadnego uczynku
przeciw prawu. Patrząc na cywilizację, chciałbym dobitnie podkreślić,
że w chwili obecnej znamy wszystkie elementy organizacyjne i wszystkie elementy
naukowe, żeby stworzyć cywilizację możliwie przyjazną ludziom. Nic w tej
materii nie robimy. Zupełnie nic. Wydaje mi się, że problem leży przede
wszystkim we wspomnianej już ciągotce legislacyjnej wszystkich organów
administracyjnych. Każdy z nich by chciał, żeby absolutnie wszystko zostało
zapisane w prawie, w ustawie, w rozporządzeniach, regulaminach, w … Jest to
bardzo niebezpieczne, bowiem każdy z nas widzi świat inaczej. W dodatku każdy
wierzy głęboko w swój światopogląd. Istnieje świat według telewizji. Świat
według gazety. Dziennikarze dysponują potężną siłą rażenia, nic
dziwnego, że są uważani za „trzecią siłę". Istnieją rozmaite światy i światki według partii politycznych. Zapewne istnieje też świat według
Soroki ... Nie można regulować wszystkiego według czyjegoś
widzimisię. Po czym, jak już się uchwali prawo, jego twórcy
natychmiast zauważają, że państwo wcale nie funkcjonuje lepiej, w każdym
razie nie tak, jak sobie to ustawodawca wyobrażał, wobec tego natychmiast
zabiera się do nowelizacji! Nonsens. I tak w kółko.
Z
INŻYNIERSKIEGO PUNKTU WIDZENIA NIE MOŻE ISTNIEĆ ŻADEN ORGANIZM BEZ SPRZĘŻENIA
ZWROTNEGO, JEDNAK BUDOWANIE ORGANIZMÓW Z NAZBYT WIELOMA SPRZĘŻENIAMI,
POWODUJE, PO PRZEKROCZENIU PEWNEJ LICZBY PARAMETRÓW UKŁADU, ROZSPRZĘŻENIE
WYNIKAJĄCE Z BRAKU MOŻLIWOŚCIĄ ROZWIĄZANIA FUNKCJI UKŁADU I TEN PRZECHODZI W STAN "STAND-BY", LUB WYKONUJE CHAOTYCZNE ZADANIA, ROZPACZLIWIE PRÓBUJĄC
PRZYWRÓCIĆ STAN RÓWNOWAGI — CZYLI JEST W STANIE PARALIŻU!
ZOBACZ
TAKŻE "INFORMATYCZNA TEORIA ŚMIERCI" SOROKI.
GRA W SZACHY W KRAINIE CZARÓW.
Do tego mamy fatalną organizację wszystkich, bez wyjątku,
instytucji związanych z prawem. Jak już wspomniałem, toleruje to Bogini
Sprawiedliwości, jednak zupełnie nie rozumiem, dlaczego tolerujemy to my -
Obywatele demokratycznego państwa? Jako inżynier i technokrata, tłumaczę to
przede wszystkim bardzo złym zrozumienie nauki i technologii. Jest ono niskie
nie tylko w społeczeństwie, ale również, a może nawet przede wszystkim w instytucjach, które zajmują się zawodowo prawem, a także, co niestety muszę
stwierdzić ze smutkiem, również wśród samych uczonych. Patrzę oczyma inżyniera na proces stanowienia prawa.
Czytuję propozycje ustaw, opiniuję niektóre z nich, wreszcie, od czasu do
czasu jestem zmuszony do czytania gotowych (czyżby?) ustaw. Ogarnia mnie przerażenie.
Jeśli miałbym wyrazić swoje zdanie o tym wszystkim co jest zapisane w dziennikach urzędowych na wszystkich szczeblach, to moje zdanie jest jak
najgorsze! Mówiąc językiem szkolnym, moja ocena jest niedostateczna! Proszę mi pozwolić na
spojrzenie na cały proces legislacyjny oczyma TECHNOKRATY, jakim w gruncie
rzeczy jestem. Jestem niemal „od dziecka" wdrażany do analizy każdego
przedsięwzięcia, którego się podejmuję. Jestem chemikiem. Jestem inżynierem.
Nie mogę sobie pozwolić na ponowne odkrywanie koła. Jeśli biorę o ręki akt
prawny, z przyzwyczajenia poddaję go również analizie. Moje zdanie, zdanie
technokraty, o większości aktów prawnych stanowionych w naszym państwie, a podpisywanych przez najwyższych jego urzędników — jest jak najgorsze!
Niefortunność wielu ustaw i zarządzeń jest widoczna „gołym"
okiem! Nie będę krytykował drobiazgów.
Za najpoważniejsze
uchybienia legislacyjne uważam:
A) Akt prawny jest sam w swojej istocie kryminogenny (powoduje
skutki, zmuszające podmioty prawne do zachowań kryminogennych). Szczególnym przypadkiem
jest oczywiście każda ustawa, której przepisom Obywatel sprostać, z różnych
powodów, nie może!
B)
Akt prawny utrudnia analizę ekonomiczną państwa lub przedsiębiorstwa, przez
zafałszowanie obrazu przepływu dóbr, pieniędzy lub informacji. Tego typu
akty prawne są bardzo trudne do analizy, a odkrycie sprzeczności wymaga
bardzo dużej wiedzy i nakładów. Przynoszą
natomiast olbrzymie korzyści osobom, które potrafią to wykorzystać.
C)
Akt prawny jest zbyteczny.
D)
Akt prawny jest sprzeczny z istniejącymi już innymi aktami prawnymi.
Tu pozwolę sobie na dygresję. Dla chemika jest czymś
niesłychanie kompromitującym opublikowanie czegoś co już było
opublikowanie. Prawnicy się tym wcale nie przejmują. To nie jest tylko sprawa
etyki zawodowej. To jest również sprawa „techniki". My (chemicy)
mamy od kilkudziesięciu lat sprawny system baz danych, a poprzednio system
indeksów, w których wszystko można stosunkowo łatwo znaleźć. Wszystkie
ustawy i rozporządzenia publikowane w Dzienniku Ustaw czy w Monitorze Polskim
można również bez trudu skomputeryzować, lub wręcz zapisywać od razu
sposobami elektronicznymi. Wówczas z łatwością można zweryfikować czy
ustawodawca kiedykolwiek zajmował się na przykład produkcją alkoholu. Ba, można
nawet odnaleźć wszystkie akty prawne, w których jest wymienione słowo
„alkohol", lub rdzeń tego słowa. Szczególnie dotkliwe dla
czytelnika są „przypisy" zmieniające fragmenty poprzednich ustaw
(nowelizacje). Po pierwsze, akt prawny jest sam w sobie kryminogenny. Z taką sytuacją mamy do czynienia wówczas, gdy akt prawny powoduje skutki, które
zmuszają podmioty prawne do zachowań kryminogennych, a jest takich przepisów
bez liku. Na przykład, opublikujmy tylko ustawę, której przepisom obywatel
sprostać nie może i ta ustawa już jest sama w sobie kryminogenna. Po drugie, prawo utrudnia analizę ekonomiczną państwa
lub przedsiębiorstwa. Pieniądze są, wbrew powszechnej opinii, niepoliczalne,
zaś obiegi finansowe nie dają się opisać żadnym z praw fizycznych. Gdybyśmy
przez analogię do przepływu prądu elektrycznego, próbowali zastosować prawa
Kirchoffa do obiegu prądów finansowych w sieciach, to okaże się, że jest to
niemożliwe. Trudno jest obliczyć i zrozumieć obiegi finansowe, a z całą
pewnością w tych obiegach znajdują się węzły i oczka martwe — obiegi
pozorne, które nie przynoszą wartości dodanej. Tworzenie pakietu ustaw, które
zaciemniają obiegi finansowe w państwie jest nie tylko bardzo niekorzystne dla
funkcjonowania organizmu gospodarczego, o czym przedsiębiorcy doskonale wiedzą,
ale może również doprowadzić do katastrofy finansowej. Prowadzi to również
do wytworzenia olbrzymiej szarej strefy, czyli znowu zachowań kryminogennych, z tej prostej przyczyny, że ludzie, którzy potrafią się w tych sieciach
poruszać odnoszą ze złego prawa oczywiste korzyści. Wreszcie po trzecie, akt prawny jest zbyteczny. Takich aktów
prawnych mamy bez liku. Niemal wszystkie! Z niższego szczebla, podam przykład
zarządzenia, które skompromitowało polskie uczelnie na zachodzie, a mianowicie rektor pewnej uczelni w Polsce wydał słynną powypadkową,
behapowską instrukcję parzenia herbaty! Nazwę uczelni i nazwisko rektora miłosiernie
pominę. Takich idiotycznych instrukcji generuje bez liku niemal każda
instytucja obsługująca klientów. Takich regulacji znajdziemy mnóstwo w dokumentach zwanych regulaminami studiów. Dodam do tego, że często akty prawne są sprzeczne z innymi już wydanymi aktami prawnymi, czego ani prawnicy, ani, zwłaszcza
parlamentarzyści, którzy są w tej materii takimi samymi dyletantami jak ja,
nie potrafią dostrzec. Wynika to z bardzo słabej technologii stanowienia
prawa, która nie jest należycie wspomagana nowoczesnymi narzędziami
technicznymi, a przecież mamy ich w tej chwili pod dostatkiem. O drobniejszych sprawach nie warto mówić. Znamy mnóstwo
takich spraw z naszego codziennego życia. Nie mogę jednak nie wspomnieć o powszechnym w naszym kraju delegowaniu uprawnień ustawodawczych do organów
wykonawczych, przez to generowaniu gigantycznej masy rozmaitych zarządzeń,
rozporządzeń, dyrektyw, zaleceń, itp. Czym że jest na litość Boską, jeśli
ustawodawca deleguje przepisy wykonawcze do ministra? A przecież jest to
nagminne zjawisko w naszym parlamencie. Moim zdaniem jest to sprzeczne z konstytucją, która precyzyjnie definiuje organy ustawodawcze państwa. W tej
sprawie jest wykładnia Sądu Najwyższego. Organ uprawniony z prawa nie może
się wyręczać organem niższego szczebla, przekazując mu część lub
wszystkie uprawnienia. Przecież delegacja organu ustawodawczego do organu
wykonawczego, powoduje, że to organ wykonawczy dostaje uprawnienia ustawodawcze i najczęściej ich nadużywa! O języku, logice i precyzji nie będę mówił. Przypomnę
jedynie, że usunięcie przecinka sprzed „i", spowodowało swego czasu spore
zamieszanie, bowiem zmianie uległ sens zapisu tego fragmentu ustawy, a przyczyną
tego było szkolne stwierdzenie, że przecież przed "i" nie stawia się
przecinka! Jak czytam jakikolwiek tekst techniczny lub naukowy, to
wiem o co chodzi. Natomiast jak czytam ustawę, to nie wiem. Litery prawa nie
stosuje się wprost, tylko wymaga ona wykładni, interpretacji, itd. Niemal do
każdej ustawy wypisuje się tomy komentarzy, wykładni, prowadzi się
szkolenia, otwiera biura doradców, itd. — to wszystko w kraju, w którym od
dawna zlikwidowano analfabetyzm, a większość ludzi ma średnie wykształcenie.
Język ustaw jest kiepski, a szczytowym osiągnięciem epistolografii ustawowej
są z pewnością wszelkie „preambuły", odwołujące się do Boga,
Historii, Narodu, Wartości, Walki (z innym narodem!), Króla, itd.! Tak, jakby
nie można było od razu przejść do rzeczy i po prostu napisać wszystkie
paragrafy zrozumiałym językiem, żeby obywatel rozumiał o co właściwie
ustawodawcy chodzi? Ustawodawcy, który przecież działa w imieniu Narodu. Taki system nie może funkcjonować! Istota naszej
przemiany dziejowej, miała polegać na tym, żeby decyzje były
zdecentralizowane. Żeby nie trzeba prostej sprawy, na przykład o budowie
piekarni osiedlowej, rozstrzygać na posiedzeniu biura politycznego w Warszawie
czy Moskwie. Żeby można było ją rozstrzygnąć na podstawie znanych reguł
gry rynkowej. Na podstawie ekonomii, a nie polityki. Natomiast w miejsce
centralizmu socjalistycznego, doczekaliśmy się pozornie demokratycznego
centralizmu kapitalistycznego, a niebawem coraz bardziej rozwijająca się
eurobiurokracja doprowadzi do tego, że decyzje w coraz drobniejszych sprawach będą
zapadać na coraz wyższych szczeblach (w Brukseli?), ubezwłasnowolniając całkowicie
nas obywateli. Obywatel nie będzie wiedział, gdzie jest jego malutkie pole, na
którym on (i tylko on!) będzie miał prawo podejmować decyzje. Zaryzykować
swoimi środkami. Zbudować firmę. Sprzedać. Kupić. Zaryzykować swoim życiem
...
Takie mniej więcej problemy widzi inżynier jak czyta ustawę....>>>
1 2 3 4 Dalej..
« Prawo (Publikacja: 03-02-2005 )
Mirosław SorokaUr. 1942 r. Chemik, profesor Politechniki Wrocławskiej (Instytut Chemii Organicznej, Biochemii i Biotechnologii), w latach 1990-1996 dziekan Wydziału Chemicznego, reformator szkolnictwa wyższego. Specjalizacje: chemia organiczna, badanie mechanizmów reakcji, chemiluminescencja i spektroskopowe metody wyznaczania struktur związków organicznych. Zajmuje się poza tym etyką działalności naukowej. Liczba tekstów na portalu: 5 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Strzeżmy się paraliżu legislacyjnego | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3919 |
|