|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Nauka i religia
Miałeś cholerną rację, Karolu! Autor tekstu: Bogdan Miś
Przypomniałem sobie niedawno kilka liczb, które mną jakiś czas temu — nie kryję — wstrząsnęły. Dotyczą one wprawdzie pewnych cech socjologicznych społeczeństwa amerykańskiego — i mógłbym nad nimi przejść do porządku dziennego, zasłaniając się wygodnym „moja chata z kraja" — ale nie ulega dla mnie wątpliwości, że tamto społeczeństwo jest pod wieloma względami niezłym modelem Europy za lat kilka czy kilkanaście. Więc i prognozą dla pewnego kraju między Odrą a Bugiem. Tu niezbędna dygresja. Ameryka, ściślej zaś Stany Zjednoczone, budzą we mnie — chyba „od zawsze" — klasyczne uczucia mieszane (stara definicja: są to uczucia charakterystyczne dla sytuacji, w której nasza teściowa naszym samochodem wpada do rzeki...). Podziw dla osiągnięć naukowych czy kulturalnych i przerażenie wobec skali drobnomieszczańskiego kołtuństwa; sympatia dla demokratycznych zasad i przerażenie umiejętnością ich łamania; słowem: zachwyt i zgroza jednocześnie. Słowem: fascynacja.
Nic przeto dziwnego, że z najżywszym zainteresowaniem przeczytałem w polskim wydaniu „Scientific American" (czyli, jeśli kto jeszcze nie wie, w „Świecie Nauki") wyniki badań nad stosunkiem Amerykanów do kreacjonizmu. Kreacjonizm, przypomnę, to taki prąd umysłowy (?), którego wyznawcy zaprzeczają teorii ewolucji. W swej skrajnej formie kreacjonizm jest zdania, że Bóg stworzył ludzi — i w ogóle wszystko — mniej więcej przed dziesięcioma tysiącami lat, i to dokładnie w tej postaci, która dziś widzimy. Umiarkowani kreacjoniści zgadzają się z poglądem, iż dzisiejszy obraz świata jest wynikiem pewnego procesu ewolucji — trwającego miliony lat, na to się już zgodzili — ale twierdzą, że procesem tym w każdym jego momencie kierował wyłącznie Bóg wedle własnej suwerennej woli.
No i okazuje się, że 45 proc. Amerykanów (tak jest: czterdzieści pięć procent, dziewięciu z każdych dwudziestu, blisko połowa) popiera ten pierwszy, skrajnie fundamentalistyczny pogląd. Mało tego: ten drugi, też przecież antynaukowy, ma aż 37 proc. zwolenników. Tylko 12 proc. Amerykanów — mniej niż co ósmy — uważa, że Bóg nie ma tu nic do rzeczy… Nawiasem mówiąc, na taki mniej więcej odsetek szacuje się amerykańską formalną inteligencję.
Jak powiada w „Scientific American" Michael Shermer — „nieliczna, lecz głośna grupa religijnych fundamentalistów błędnie odczytała teorię ewolucji jako zagrożenie dla swych głęboko odczuwanych przekonań religijnych"… Skutki widzimy w statystyce.
Przy okazji — ciekawostka. Nie wszyscy zapewne wiedzą, że w USA istnieje srogi i konsekwentnie przestrzegany konstytucyjny zakaz propagowania w szkołach jakichkolwiek poglądów religijnych (oto jeden z powodów, dla których przy wszystkich zastrzeżeniach do tego kraju jestem jednak generalnie „za"...). Zakaz zakazem, ale „głowy myślą": tamtejsi bigoci — w końcu nie skrzydłem trzepani — wymyślili więc „nauki kreacjonistyczne", a poglądy naukowe już propagować wolno… Co więcej, na wzór skrótu AI (Artificial Intelligence, sztuczna inteligencja — termin z dziedziny nauk komputerowych) ukuli skrót ID, oznaczający Intelligent Design, czyli „inteligentny zamysł", czyli — mówiąc wprost — Boga. Nie używając więc terminów religijnych próbują wmontować w programy szkolne te same co poprzednio treści...
Jak złośliwie powiada Shermer, jakiś czas temu ID rządził pogodą; gdy jednak lepiej poznaliśmy zjawiska meteorologiczne, „zajął się bardziej skomplikowanymi zjawiskami, jak pochodzenie DNA i życie komórkowe". Nie zmienia to faktu, że fundamentaliści bezustannie lansują owo "ID" jako propozycję programową dla szkół. Na szczęście, na razie tylko w USA — i bez większych sukcesów.
Ale owa nieszczęsna i budząca moją żywą zgrozę statystyka… Rany Julek, toż mamy XXI wiek! Wychodzi na to, że rację miał Karol (Darwin, nie Marks — tym razem), kiedy mówił: „Wydaje mi się (słusznie lub nie), że argumenty wymierzone bezpośrednio przeciwko chrześcijaństwu i doktrynom teistycznym nie wywołują wśród ludzi dużego oddźwięku, a wolności myśli najlepiej służy stopniowe oświecanie ludzkich umysłów, dokonujące się w miarę postępu nauki"..
Święte na pozór słowa, panie Karolu; święte słowa. Tylko, cholera jasna, od Pana zejścia z tego świata nauka dokonała tak kolosalnego postępu, że wstawszy dziś z grobu za Chiny by Pan w to nie uwierzył. A mentalność ludzka zmieniła się jednak chyba dużo mniej. Więc — może to ten drugi Karol ze swoim „byt określa świadomość" też miał trochę racji, hę? Ale przecież ów byt u Jankesów w zasadzie niezły...
Ot, zagwozdka.
« Nauka i religia (Publikacja: 12-03-2005 )
Bogdan MiśUr. 1936. Matematyk z wykształcenia; dziennikarz naukowy, nauczyciel akademicki i redaktor - z zawodu. Członek Komitetu Prognoz Polskiej Akademii Nauk "POLSKA 2000+". Wykładał - m.in. matematykę, informatykę użytkową, zasady dziennikarstwa telewizyjnego i internetowego - na Uniwersytecie Warszawskim (Wydz. Matematyki i Wydz. Dziennikarstwa), w Wyższej Szkole Ubezpieczeń i Bankowości, w Wyższej Szkole Stosunków Międzynarodowych i Amerykanistyki, w Akademii Filmu i Telewizji. Przez 25 lat pracował w TVP, ma na koncie ok. 1000 własnych programów; pełnił funkcję I zastępcy dyrektora programowego. Napisał ok. 20 książek, w większości popularnonaukowych, poświęconych matematyce i komputerom. Poza popularyzacją nauki, główną jego pasją są komputery z którymi jest, jak pisze, "zaprzyjaźniony od zawsze (tzn. od "ich zawsze")". Był programistą już przy pierwszej polskiej maszynie XYZ w roku 1959. Był także redaktorem naczelnym "PC Magazine Po Polsku" i "Informatyki", a w stanie wojennym - "Strażaka"; kierował działem nauk ścisłych w "Problemach" oraz działem matematyki i informatyki w "Wiedzy i Życiu". Obecnie publikuje okazjonalnie w "Polityce". Jest autorem witryn internetowych, m.in. www.wssmia.kei.pl, gbk.mi.gov.pl, prognozy.pan.pl. Jest członkiem ISOC, Polskiego Towarzystwa Matematycznego i członkiem-założycielem Naukowego Towarzystwa Informatyki Ekonomicznej. Liczba tekstów na portalu: 32 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Dlaczego kocham Karola Darwina? | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3998 |
|