|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Wielkie postacie nauki
Dlaczego kocham Karola Darwina? Autor tekstu: Bogdan Miś
To już dwieście lat! Dwa wieki mijają od narodzin Karola
Darwina — jednego z tych ludzi, których spostrzegawczość i wiedza (a pewno
bardziej jeszcze: charakter) zmieniły świat. A także, co dla mnie osobiście
daleko ważniejsze, pies bowiem ze światem jako całością tańcował -
jednego z tych, którzy wywarli decydujący wpływ na moje życie. Usłyszałem — a właściwie: przeczytałem — po raz
pierwszy o Darwinie bardzo dawno; wcale nie w szkole. Miałem wówczas mniej więcej
trzynaście lat i wielką ciekawość świata; akurat komusze
Polskie Radio uruchomiło zapomnianą dziś całkowicie Wszechnicę Radiową, której
celem głównym była oczywiście materialistyczno-marksistowska indoktrynacja
odbiorców; nie byłem regularnym słuchaczem nadawanych przez radio wykładów
(w tamtym czasie porządny radioodbiornik był jeszcze dobrem wysoce
ekskluzywnym i luksusowym), ale za to stałym czytelnikiem rozpowszechnianych
przez tę instytucję za darmo materiałów pomocniczych. Dla mnie najważniejsze
(nie będę się zresztą załgiwał: nawet nie znałem wówczas słów
„indoktrynacja" czy „marksizm", więc w ogóle tego aspektu działania
Wszechnicy nie oceniałem...) było to, że z wykładów owej Wszechnicy mogłem
się dowiedzieć wielu niesłychanie ciekawych rzeczy. Dużo bardziej interesujących — przynajmniej dla mnie — niż pasjonujące moich rówieśników
wyniki spotkań piłkarskich. Jedną z ciekawszych wiadomości była informacja o istnieniu teorii ewolucji. Mój umysł lekko nadrozwiniętego dziecka przyjął
ją z zachwytem. Kilka lat opiekował się mną bowiem prywatny wychowawca, który...
nosił sutannę. Był bardzo sympatycznym klerykiem i dzięki niemu poznałem
Biblię niemal na pamięć, czego nie mogę powiedzieć o arytmetyce, nie mówiąc
już o biologii. Co — wszystko razem — spowodowało zresztą nie tylko to, że
miałem tej wpajanej mi wiedzy serdecznie dość, ale też i to, że niektóre
opowieści Świętej Księgi budziły mój żywy sprzeciw. Jak ta choćby o Abrahamie i Izaaku: nie byłem w stanie pojąć, jak — dobry, wedle mego
guwernera — Bóg mógł być tak nieopisanie okrutny, by poddawać ojca tak
nieludzkiej próbie charakteru. To tylko jeden przykład, ale bardzo znamienny
dla mojego ówczesnego stanu umysłu. Po prostu domagałem się dowodu, że
wszystkie te biblijne bajania to właśnie tylko bajania. Informacja o Darwinie i teorii ewolucji była jak znalazł.
Przewrót kopernikański usunął Ziemię z centrum Wszechświata. Przewrót
darwinowski usunął potrzebę aktu stworzenia; stojąca za nim tezę, że nawet
minimalnie prawdopodobne wydarzenia nastąpią z pewnością samoistnie, jeśli
tylko poczekamy dostatecznie długo, bardzo mi odpowiadała. Mówiąc krótko: przed zdobyciem wiedzy o Darwinie i jego
teorii bardzo chciałem, by wpajane mi wierzenia religijne okazały się fałszywe;
od poznania tej wiedzy byłem już całkowicie pewien, że moje chęci były w pełni uzasadnione naukowo. Dlatego właśnie twierdzę, że pan Karol odegrał w moim życiu ważną rolę. Później dowiedziałem się i o nim i o jego teorii dużo
więcej. Im zaś więcej wiedziałem, tym sympatia moja dla tego człowieka
stawała się większa. Najpierw — z młodzieńczą zapalczywością — ceniłem w nim przede wszystkim odwagę cywilną; jakże niezbędną, by głosić tezy, o których musiał przecież wiedzieć, że będą skrajnie niepopularne i ściągną
na jego głowę poważne kłopoty. Potem zacząłem szanować niezależność
umysłu: musiał mieć wielką, by odrzucić obowiązujące sądy tylu utytułowanych
autorytetów. Jeszcze potem zachwyciłem się jego spostrzegawczością: przecież
setki i tysiące myślicieli miało dosłownie pod nosem fakty, które legły u podstaw jego teorii — a nie dostrzegło, co z nich jasno wynika... Wiele lat później, kiedy poznałem nieco bliżej życie i dokonania wielkich matematyków, zacząłem porównywać umysł Darwina z jednym z najpotężniejszych umysłów naszej cywilizacji, jakiego właścicielem był
bez wątpienia wielki niemiecki matematyk, fizyk i astronom, Princeps
Mathematicorum, Karol Gauss. Gauss podobnie jak Darwin — jak to dziś wiemy — odkrył jako pierwszy „przerażającą prawdę" naukową, jaką były w tym wypadku „obrazoburcze" zasady geometrii nieeuklidesowej. To odkrycie
dowodziło, że także nauka nauk, matematyka, nie jest niczym „danym od
Boga", że jej prawdy są relatywne i mają zupełnie inny charakter, niż do
czasów Gaussa sądzono. Odkrycie względności i wieloznaczności faktu, że
dwie równoległe nie mają punktów wspólnych, było wprowadzeniem do nauki i filozofii nowego paradygmatu; ale… nie Gauss bynajmniej ów paradygmat
wprowadził, lecz Rosjanin Łobaczewski i Węgier Bolyai. Gauss się po prostu
swego odkrycia przestraszył, nie chciał wywoływać burzy, nie poszedł na
nieunikniony bój intelektualny...
A Darwin poszedł na to. I do dziś jest obiektem ataków różnych fundamentalistów;
ataków tyleż wściekłych, co idiotycznych — żeby wspomnieć poglądy
niedawnego niesławnej pamięci zastępcy p. Giertycha na stołku ministra
edukacji. I to jest kolejny powód, dla którego kocham dawno nieżyjącego człowieka,
który przez wiele lat nie mógł znaleźć swojego miejsca w życiu — ale jak
znalazł, to wstrząsnął cywilizacją. Bo jeśli czyjeś poglądy,
zweryfikowane blisko półtora wiekiem badań najwybitniejszych umysłów, nadal
budzą takie emocje głupców — to znaczy, że są one ważne.
« Wielkie postacie nauki (Publikacja: 12-02-2008 )
Bogdan MiśUr. 1936. Matematyk z wykształcenia; dziennikarz naukowy, nauczyciel akademicki i redaktor - z zawodu. Członek Komitetu Prognoz Polskiej Akademii Nauk "POLSKA 2000+". Wykładał - m.in. matematykę, informatykę użytkową, zasady dziennikarstwa telewizyjnego i internetowego - na Uniwersytecie Warszawskim (Wydz. Matematyki i Wydz. Dziennikarstwa), w Wyższej Szkole Ubezpieczeń i Bankowości, w Wyższej Szkole Stosunków Międzynarodowych i Amerykanistyki, w Akademii Filmu i Telewizji. Przez 25 lat pracował w TVP, ma na koncie ok. 1000 własnych programów; pełnił funkcję I zastępcy dyrektora programowego. Napisał ok. 20 książek, w większości popularnonaukowych, poświęconych matematyce i komputerom. Poza popularyzacją nauki, główną jego pasją są komputery z którymi jest, jak pisze, "zaprzyjaźniony od zawsze (tzn. od "ich zawsze")". Był programistą już przy pierwszej polskiej maszynie XYZ w roku 1959. Był także redaktorem naczelnym "PC Magazine Po Polsku" i "Informatyki", a w stanie wojennym - "Strażaka"; kierował działem nauk ścisłych w "Problemach" oraz działem matematyki i informatyki w "Wiedzy i Życiu". Obecnie publikuje okazjonalnie w "Polityce". Jest autorem witryn internetowych, m.in. www.wssmia.kei.pl, gbk.mi.gov.pl, prognozy.pan.pl. Jest członkiem ISOC, Polskiego Towarzystwa Matematycznego i członkiem-założycielem Naukowego Towarzystwa Informatyki Ekonomicznej. Liczba tekstów na portalu: 32 Pokaż inne teksty autora Poprzedni tekst autora: Po wszystkim? | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5733 |
|