|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Państwo i polityka Hit and run Cimoszewicza Autor tekstu: Grzegorz Omelan
Włodzimierz Cimoszewicz bezbłędnie odrobił zadanie
domowe z taktyki walki partyzanckiej — uderzył i uciekł (ang.
hit and run). Co więcej, zgodnie z arkanami owej taktyki, zaraz po
uderzeniu wycofał się w ostępy leśne. Fakt — Cimoszewicz marketing polityczny ma w małym
palcu, a w porywach nawet w samym paznokciu. Nie dziwota — marszałek w swej młodości
celował w „marketingu" rzeczywistości, nazwijmy ją, dla dobra śledztwa,
komunistycznej, teraz bryluje w marketingu rzeczywistości, nazwijmy ją, ku
pokrzepieniu serc, demokratycznej. A, jak powszechnie wiadomo, co dwie szkoły,
to nie jedna. Toteż drugi człowiek w państwie potrafi się z nami pierwszorzędnie
zabawić. Gdy mówi, że żona nie pozwala kandydować, wie, że za dwa tygodnie
przystąpi jednak do wyścigu, mimo tego, iż żona, co podkreśla, zdania nie
zmieniła. Gdy powołuje Jolantę Kwaśniewską na czoło swego sztabu
wyborczego wie, iż jej obecność spowoduje udział w wyborach wielu
zapatrzonych w prezydentową Polek, które o polityce mają takie pojęcie jak
Osama bin Laden o czynieniu dobra i w innym przypadku w ogóle nie
wiedziałyby, że akurat zaczęła się kampania prezydencka. (Wyobrażam sobie
rodzinne wyjście na wybory w październikową niedzielę: żona do męża przed
wejściem do lokalu wyborczego: — To któremu pomagała Kwaśniewska?… O, to na
tego głosuję!) Gdy wyraźnie odcina się od dzisiejszej polskiej polityki (choć
od 15 lat sam w niej uczestniczy!) wie, iż trafi na podatny grunt zniechęconych
do niej rodaków i podąża szlakiem, na którym swoją obecną pozycję w sondażach
zbudował PiS. Sobotnia krótka obecność marszałka przed komisją ds.
Orlenu nie była już jednak zabawą. Cimoszewicz wycisnął z Konstytucji i odpowiednich ustaw tyle, ile tylko mógł na swą korzyść jako świadka.
Przypomina to, z zachowaniem proporcji, dzieło Lecha Falandysza, który na początku
lat 90-tych przeinterpretował Małą Konstytucję w taki sposób, iż powstał
dziwoląg pod mianem „minister prezydencki." O falandyzacji prawa pamiętają
już jednak tylko specjaliści i młodzi adepci prawa, a w sprawie Cimoszewicza
niezależni eksperci, w przeciwieństwie do komisyjnych, oceniają, że to
marszałek ma rację. Powstaje mimo tego zasadnicze pytanie — czy świadek
Cimoszewicz obawia się przesłuchania? Oto w uzasadnieniu przedstawionym w sobotę powiedział, iż „wezwanie go na przesłuchanie ma doprowadzić do
tego, by kandydat posiadający obecnie największe społeczne poparcie, utracił
je." Wniosek z tego taki, iż lider sondaży uważa, że członkowie komisji
mogą mu zaszkodzić. Jeśli natomiast jest to wniosek błędny, a samowolne
opuszczenie sali obrad komisji świadek usprawiedliwia jedynie brakiem
bezstronności większości posłów, dlaczego w takim razie nie pozwolił zadać
śledczemu Witaszkowi nieco więcej pytań, niż jedyne „Czy świadek stchórzył?",
które padło z ust przewodniczącego Giertycha, gdy Cimoszewicz wychodził z sali? Jednak nawet nie samo wystąpienie Włodzimierza
Cimoszewicza przed komisją jest najważniejszym wydarzeniem ostatniej soboty.
Andrzej Aumiller, pełniący obowiązki przewodniczącego komisji na czas
nieobecności Józefa Gruszki powiedział do kamer telewizyjnych, iż boli go,
że marszałek zaliczył go do posłów, którzy nie mogą go przesłuchiwać.
Uzasadnił to jednym prostym stwierdzeniem — „ (...) tym bardziej, że człowiek
jest z tej samej opcji." Tym samym potwierdził, iż komisja nie jest po to,
by dociekać prawdy, ale po to, by piec polityczne pieczenie na ogniu przez
siebie zaprószonym. Dał zatem dodatkowy oręż tym, którzy prace komisji
oceniają krytycznie, a ostatnio ich liczba znacznie wzrosła, m.in. z udziałem
niżej podpisanego. Fakt — Cimoszewicz jest człowiekiem bardzo pewnym
siebie, często balansującym na pograniczu tejże pewności z bezczelnością.
Potrafił być ekstremalnie szczery, gdy jako premier pouczył powodzian, że
należy się ubezpieczać (za co później wielokrotnie przepraszał — to często
pomijany przez komentatorów fakt). Ma także, jak wspominałem, marketing
polityczny w małym palcu. Wie dzięki temu, iż sobotni zatarg z komisją śledczą
jedynie powiększy grono jego zwolenników. Z tej przyczyny mianowicie, że był
to kolejny ruch marszałka w celu udowodnienia, iż obecna polska polityka jest
brudna i że on stoi ponad nią. To jest w tej części kampanii największy
jego kapitał, który winduje go w sondażach. A skoro potrafi tak dobrze stosować taktykę hit
and run, możemy być w tej kampanii świadkami jeszcze większych fajerwerków...
« Państwo i polityka (Publikacja: 11-07-2005 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4230 |
|