Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.443.886 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 700 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Największy błąd popełnia ten, kto sądząc, że może zrobić niewiele, nie robi nic.
« Społeczeństwo  
Reality show, direct shock i co dalej? [1]
Autor tekstu:

O programach typu reality shows możemy już chyba z pełną odpowiedzialnością mówić używając czasu przeszłego. Co prawda mamy obecnie do czynienia z „niedobitkami" mającymi z tą samą intensywnością jak kilka lat wcześniej obnażać ludzką intymność, jednak moda na tzw. podglądanie minęła, wielki boom medialny zniknął, gdzieś tylko na łamach tabloidów błąka się czasem echo przeszłych wydarzeń, natrętnie przypominając czytelnikowi o ludziach, którzy kilka sezonów wcześniej uważani byli niemalże za bohaterów narodowych.

Odbiorca jest już jednak uodporniony na rewelacje serwowane przez prasę kolorową, ba, nie absorbują już one jego uwagi, znalazł sobie bowiem on inne, najprawdopodobniej również sezonowe, obiekty, które wydają się mu dużo ciekawsze.

„Jeden plakat wisiał na fasadzie domu dokładnie naprzeciwko. WIELKI BRAT PATRZY, głosił napis, a ciemne oczy wwiercały się w oczy Winstona (...). W oddali helikopter zniżył się pomiędzy dachy, zawisł na moment niczym mucha mięsna, po czym poderwał się i odleciał, zataczając łuk. Był to patrol policji szpiegujący mieszkańców przez okno. Ale zwykła policja to pestka. Prawdziwą grozą napawała Policja Myśli (...). Teleekran służył równocześnie za odbiornik i nadajnik, dostatecznie czuły, żeby wychwycić każdy dźwięk głośniejszy od zniżonego szeptu; co więcej, jak długo Winston pozostawił w zasięgu metalowej płyty, był nie tylko słyszalny, lecz także widoczny. Nikt oczywiście nie wiedział czy w danym momencie jest obserwowany. Snuto jedynie domysły, jak często i według jakich zasad Policja Myśli prowadzi inwigilację. Nie sposób też było wykluczyć, że przez cały czas nadzoruje wszystkich. Tak czy inaczej mogła się włączyć w dowolny kanał, kiedy tylko chciała. Pozostawało więc żyć z założeniem — i żyło się, z nawyku, który przeszedł w odruch — iż każde słowo jest podsłuchiwane, a każdy ruch pilnie śledzony, chyba że w pomieszczeniu panuje akurat mrok. Winston stał tyłem do teleekranu. Tak było bezpieczniej, choć — jak wiedział — z pleców też można wiele wyczytać (...). — Smith! — wrzasnął jędzowaty głos z teleekranu. — 6079 Smith W.! Tak, wy! Proszę schylić się niżej! Stać was na więcej, towarzyszu! Nie staracie się! Niżej! Właśnie, towarzyszu, już lepiej".
Rok 1984, George Orwell (przeł. T. Mirkowicz)

Warto jednak choć na chwilę zatrzymać się nad problematyką programów typu reality shows, póki jeszcze pamięć o nich jest stosunkowo żywa i nie trąci śniętą rybą, której nikt się nie tyka. Moda na tego rodzaju rozrywkę minie równie szybko jak moda na disco-polo, którym niektórzy nie zdążyli się nawet do woli nacieszyć, bo zniknęło równie szybko, jak się pojawiło.

"Termin reality TV wszedł do powszechnego użytku na początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy w harmonogramach czasu najwyższej oglądalności zaczęły się systematycznie pojawiać programy oparte na materiale filmowym dotyczącym pracy służb porządkowych i ratowniczych" [ 1 ]. Lotem błyskawicy reality TV dotarło do Polski. Szybko znudziło się jednak oglądanie tych zachodnich „seriali" i postanowiono nakręcić coś swojskiego, odzwierciedlającego polską rzeczywistość. Metodą prób i błędów doprowadzono do wyklarowania się nowego gatunku jakim stała się telenowela dokumentalna.

Telenowela dokumentalna wprowadziła widza w życie całkiem zwyczajnych, jemu podobnych ludzi. Ukazywała prozę dnia codziennego, naświetlała aktualne problemy społeczne, wydawać by się mogło, iż to właśnie życie stało się najważniejszym reżyserem, pomysłodawcą tego typu produkcji.

Za sprawą telewizji publicznej, każdy mieszkaniec naszego kraju mógł poznać rozterki bezrobotnych górników w telenoweli „Serce z węgla", radość rodziców z narodzin dziecka w „Pierwszym krzyku" czy wielkie dramaty małych dzieciaków w „Szpitalu Dzieciątka Jezus"

Te nietypowe seriale szybko zjednały sobie niebywałą wprost sympatię telewidzów. Ludzie zebrani przed odbiornikami telewizorów mieli świadomość, że obcują z czymś, co do tej pory stanowiło niejako sferę sacrum. Niemalże empirycznie doświadczali czegoś prawdziwego, czegoś im bliskiego, czegoś z czym mogli się identyfikować. Granica „prawdziwości" medialnej została przekroczona. Co prawda produkcje wzorowane na prawdziwym życiu, spod znaku chociażby tasiemcowatego „Klanu", nadal święciły jakieś swoje triumfy, jednak ich siła oddziaływania chyba trochę osłabła na rzecz nowego gatunku z, chciałoby się rzec, prawdziwą, ludzką twarzą.

„Połowa przepytanych przez OBOP osób, które oglądają program "Big Brother", przyznaje, że się dobrze bawi. Im niższe wykształcenie, tym częściej uważają, że „BB" jest interesujący. Osoby starsze, lepiej wykształcone są zdania, że jest on nudny. Program budzi u nich niesmak i zażenowanie." (Przegląd, 18 czerwca 2001)

Telenowela dokumentalna stanowiła swoiste preludium do tego, co w krótkim czasie po jej emisji wydarzyło się w mediach. Widz, podświadomie, zaczął domagać się większej dawki prawdziwego życia na antenie telewizyjnej. Stopniowo przestawała mu wystarczać ilość oraz jakość aplikowanej najprawdziwszej rzeczywistości, do głosu powoli acz wytrwale zaczynały dochodzić, że wyrażę się nieco kolokwialnie, zapędy wojerystyczne.

Ukryte pragnienia telewidzów zostały bezbłędnie odczytane. Wzorując się na stacjach zachodnich, TVN w marcu 2001 roku rozpoczął emisję programu Big Brother. Polscy producenci zachęceni zapewne niezwykłą popularnością tego programu w innych krajach, nie tylko europejskich, nie przeliczyli się w swoich rachubach. Widowisko przyciągnęło uwagę milionów Polaków, doszło niemalże do wielkiej zbiorowej psychozy. Fani reality show zaczęli żyć życiem jego uczestników, żywo dyskutowali o wydarzeniach jakie miały miejsce w domu Wielkiego Brata, chcieli się za wszelką cenę upodabniać do bardziej charyzmatycznych bohaterów. Kraj podzielił się na dwa antagonistyczne obozy — obóz miłośników nowego medialnego nurtu rozrywkowego oraz obóz zdecydowanych przeciwników tego typu produkcji.

"Uważam, że nie wolno tak po prostu pokazywać życia, myśli, działań, rozmów prawdziwych osób. Stwarza to złudzenie, że można pokazywać prawdziwe życie i odgadywać prawdę o człowieku. (...) To nie są już osoby, ale szczury w klatce. Mamy złudzenie, że oglądając szczury uświadomimy sobie czym jest myśl. Ten, kto jest ustawicznie obserwowany, jest zarazem odczłowieczony, sprowadzony do roli instrumentu"
Serge Hefez, znany francuski psycholog, który odmówił współpracy w „Wielkim Bratem" (Liberation, 3 V; za: Forum, 27 maja 2001)

Ci pierwsi, na różnej maści forach internetowych, oprócz uwielbień kierowanych pod adresem uczestników zabawy, wyrażali także swoje ogólne opinie na temat reality: "Reality shows są w dużej mierze programami edukacyjnymi. Nie raz siedzę u znajomych, oglądając Big Brother i dyskutując o poczynaniach i przemyśleniach uczestników. Takie wspólne spotkania pogłębiają i poszerzają wiedzę o społeczeństwie, prowokują do dyskusji na temat ludzkich zachowań" [ 2 ].

Ludzie zamknięci w kontenerze w Sękocinie pod Warszawą stali się w jednej chwili idolami. Ich wypowiedzi miały, nie tylko dla najmłodszych odbiorców programu, charakter niemalże aksjomatyczny. Doszło do sytuacji następującej: przypadkowe osoby stały się społecznymi guru. Zaczęto bardziej liczyć się ze zdaniem kucharza z Niemiec czy modelki, która miała problem z wyrażaniem swoich poglądów przy pomocy narzędzia zwanego język polski. Dotychczasowe autorytety poszły w odstawkę, może nie upadły, jednak na chwilę zostały zdominowane przez „nową jakość", często jakość trywialną.

„Przede wszystkim jednak tych programów nie należy brać za coś innego niż są, a są rozrywkowymi widowiskami telewizyjnymi. Uczestnicy odgrywają naturalność, telewizja udaje, że ich podgląda, widzowie oglądając zmontowane scenki przyjmują, że obnażają czyjąś prywatność. A komentatorzy oburzają się, że uczestnik się obnaża, a widz podgląda. W tym totalnym spektaklu każdy ma swoją rolę, manipuluje i jest manipulowany" (J. Mojkowski, Polityka, 14/2001, s.30)

Rozpoczęcie emisji Big Brother stanowiło swoisty wystrzał z pistoletu, który rozpoczyna bieg na zawodach lekkoatletycznych. Bieg co prawda na krótkim dystansie, jednak o charakterze sprinterskim — szybki, intensywny, męczący, o którym jednak szybko się zapomina. Strzał ten sprowokował lawinę różnej maści tworów o zabarwieniu reality show. Długo by wymieniać i opisywać wszystkie po kolei, zresztą mija się to chyba z celem. Warto jednak wspomnieć, iż producenci prześcigali się w wymyślaniu oryginalnych scenerii, reguł, na castingach wyławiano co bardziej kolorowe, kontrowersyjne, dziwaczne postaci, które miały nadawać kolorytu konkretnej produkcji. Często jednak osoby te okazywały się zwykłymi pozerami, nie mającymi wiele do powiedzenia, ot takimi szaraczkami, z których ich własne kompleksy utworzyły wymyślone, nieprawdziwe istoty. Przykładem takiej persony może być Irek z II edycji Big Brother, który cały czas przekonywał współmieszkańców o tym, iż kontaktuje się bezpośrednio z przedstawicielami obcej cywilizacji - kosmitami, stanowił takie wizjonerskie ogniwo w programie. Cóż, można powiedzieć, że marnie skończył, ponieważ dyskretnie usunięto go z programu i zamknięto w zakładzie psychiatrycznym. Ponoć kiedy zakończyła się jego hospitalizacja, zostawił żonę i dwójkę dzieci i rozpoczął romans z koleżanką z programu, Agnieszką, która sądziła, iż Wielki Brat pomoże jej zrobić karierę piosenkarki. Piosenkarką nie została, zyskała za to mężczyznę - kosmitę...

Ktoś może powiedzieć, że nie warto zatrzymywać się nad takimi rewelacjami, nie ma sensu się tym zajmować......Racja, nie można jednak pominąć milczeniem faktu, iż miliony Polaków takie właśnie rewelacje wówczas elektryzowały, były podawane z ust do ust jako coś niezwykle istotnego. Uświadomienie sobie tego faktu sprawia, iż zaczynamy zadawać sobie pytanie, dlaczego tak się dzieje? Dlaczego ludzie tak łatwo dają się ogłupić i pozwalają na to, że jakiś pierwszy lepszy program zaczyna spychać ich myśli na boczne, nic nie znaczące tory? Nie da się jednoznacznie odpowiedzieć na te pytania, obawiam się nawet, że w pełni w ogóle nie można uzyskać satysfakcjonujących nas odpowiedzi.

„W Polsce Ludowej w roku 1984 było już prawie tak jak u Orwella. Dlatego z niepokojem przyjąłem rozpoczęcie u nas emisji programów telewizyjnych takich jak "Big Brother". Nazwa ta nieprzypadkowo nawiązuje do totalitaryzmu. Także w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej aparat partii komunistycznej — PZPR — dniem i nocą śledził życie poddanych swojej władzy obywateli: za pomocą donosicielstwa, rewizji w domu i na ulicy, podsłuchu i kontroli korespondencji. Nikt nie mógł liczyć na ochronną sferę prywatności. Dzisiaj w „Big Brother" bierze się udział dobrowolnie, organizatorzy kuszą chętnych pieniędzmi i rozgłosem. Programy te, przyciągając uwagę zaciekawionej publiczności, wyrabiają nałóg podglądactwa i osłabiają niedawno odzyskane poczucie prywatności. Może to doprowadzić do sytuacji, w której, gdy znów zagrozi nam totalitaryzm, społeczeństwo nie dostrzeże niczego złego w podobnych działaniach władzy. O ile można zrozumieć niewyrobioną moralnie część publiczności, o tyle naganny wydaje się udział w tym procederze osób skądinąd uważających się za poważnych dziennikarzy."
Jacek Kurczewski, Wprost, 8.4.2001

1 2 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Kicz mieszka w lodówce
Negatywna rola mediów

 Zobacz komentarze (3)..   


 Przypisy:
[ 1 ] S. Brenton, R. Cohen, Polowanie na człowieka, Warszawa 2004, s. 18.
[ 2 ] W. Godzic, "Wielki Brat" a sprawa polska, [w:] tegoż, Podglądanie Wielkiego Brata, Kraków 2001, s. 13.

« Społeczeństwo   (Publikacja: 25-07-2005 Ostatnia zmiana: 28-07-2005)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Ewelina Mędrala
Studentka etnologii. Studiuje dwie specjalizacje - antropologiczną i folklorystyczną w filii Uniwersytetu Śląskiego w Cieszynie. Zainteresowania: m.in folklor, sztuka ludowa i nieprofesjonalna, kontestacja i subkultury, architektura ludowa, socjologia, kultura popularna, semiotyka kultury, ludyzm, ludyczność.

 Liczba tekstów na portalu: 3  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Kicz mieszka w lodówce
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 4273 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365