Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
205.013.429 wizyt
Ponad 1064 autorów napisało dla nas 7362 tekstów. Zajęłyby one 29015 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy Rosja użyje taktycznej broni nuklearnej?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 15 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Zawsze intelekt polski obejmował bardzo rozległe horyzonty myślowe. A teraz przeżywamy jeden z najpotężniejszych przewrotów historycznych, a przeto także umysłowych. Trzeba zwracać się do tych, którzy mają odwagę myśleć o rzeczach, o których nikt jeszcze nie myślał, wdawać się w rozmowę z prawdą, przez nikogo jeszcze nie spotkaną i zarejestrowaną, sięgać ramieniem umysłu tam, dokąd nikt jeszcze nie..
 Nauka » Nauka i religia

Bóg i pewnik wyboru
Autor tekstu:

Prawie dokładnie 100 lat temu — w roku 1904 — Ernest Zermelo, matematyk niemiecki, sformułował pewną wypowiedź matematyczną, która zdobyła potem ogromną sławę. Orzeka ona otóż o fakcie w szczególnym przypadku dość oczywistym: o tym mianowicie, że jeśli mamy jakąś liczbę zbiorów, to możemy z każdego z nich wyjąć po jednym elemencie i utworzyć w ten sposób nowy zbiór. Rzeczywiście, jeśli pomyślimy o kilku czy kilkunastu kupkach zapałek, to możliwość utworzenia nowej kupki przez wyjęcie po jednej zapałce z każdej z wyjściowych i odłożenie na bok jest wręcz zabawnie bezdyskusyjna...

Problem zaczyna się wtedy, gdy liczba zbiorów wyjściowych jest nieskończona. Sytuacja wówczas — okazuje się — przestaje być oczywista i przyjęcie prawdziwości wzmiankowanej wypowiedzi, zwanej pewnikiem wyboru, może prowadzić do wniosków wręcz paradoksalnych. Założenie tego skutkuje na przykład możliwością tzw. paradoksalnego rozkładu kuli (słynny wynik wielkiego polskiego matematyka, Stefana Banacha): każdą kulę da się pociąć na części, z których można złożyć… dwie kule identyczne z początkową.

Dla uspokojenia czytelnika wyjaśniam od razu, że ta możliwość jest czysto teoretyczna, dowód twierdzenia jest, jak mówią matematycy, nieefektywny: nie zawiera wskazówek jak konkretnie to zrobić. Żartobliwie rzecz ujmując, paradoksalny rozkład kuli doskonale wyjaśnia biblijne rozmnożenie chleba; widać Chrystus znał dowód efektywny...

Skoro jednak przyjęcie prawdziwości pewnika wyboru prowadzi do paradoksów, to może oznacza to po prostu, że należy go odrzucić? Otóż — nie; po pierwsze, byłoby rzeczą „nieelegancką", gdyby jakaś wypowiedź była oczywiście prawdziwa w przypadku skończonym, nieprawdziwa zaś — po naturalnym, zdawałoby się, uogólnieniu. Po drugie i ważniejsze, bez pewnika wyboru nie tylko dowody wielu ogromnie ważnych i pożytecznych twierdzeń matematyki stałyby się piekielnie trudne, ale niektórych z nich po prostu w żaden sposób nie dałoby się dowieść w ogóle; mówiąc ostrożnie, dziś nie umielibyśmy twierdzeń tych bez owego pewnika udowodnić.

Tak więc — pewnik wyboru budzi określone kontrowersje. Budził je zresztą od samego początku, co było — mówiąc nawiasem — z wielkim pożytkiem dla nauki, zaowocowało bowiem szeregiem wspaniałych prac Poincarego, Borela, Lebesgue’a, Sierpińskiego, Tarskiego, Zorna i wielu innych, które znacząco posunęły do przodu wiedzę matematyczną; szczególnie z dziedzin takich, jak teoria mnogości i logika.

Co ma do tego wszystkiego Bóg — zapytacie? Chwileczkę; zaraz o tym będzie.

Jedną z konsekwencji pewnika wyboru jest twierdzenie o możliwości dobrego uporządkowania dowolnego zbioru. Mówi ono, że niezależnie od natury rozważanego zbioru (który w szczególności może być nieskończony i w ogóle tak skomplikowany pod jakimkolwiek względem, jak sobie tylko zamarzymy) da się w tym zbiorze zawsze tak określić pewną relację (zwaną porządkiem; można ją uważać za coś analogicznego do relacji mniejszości wśród liczb całkowitych) między jego elementami, że każde dwa z nich da się porównać, że jeśli jeden element poprzedza drugi, drugi zaś — pierwszy, to oba są identyczne; że wreszcie pewien element naszego zbioru nie będzie miał w sensie tej relacji poprzednika, będzie pierwszy.

No i teraz rozumujemy następująco (po raz pierwszy usłyszałem to rozumowanie pół wieku temu i nie znam jego autora): przypuśćmy, że pewnik wyboru jest prawdziwy; wówczas weźmy pod uwagę zbiór wszystkich przyczyn wszystkich możliwych zjawisk. Na mocy pewnika możemy go dobrze uporządkować; okaże się, że musi istnieć w nim pierwszy element, czyli pierwsza przyczyna. Nazwijmy ją Bogiem; tak tedy, jeśli pewnik wyboru jest prawdziwy, to Bóg istnieje.

Odwrotnie: załóżmy, że Bóg istnieje. Jeśli tak, to — jak wiadomo — jako istota wszechmocna, może spowodować prawdziwość dowolnej wypowiedzi. W szczególności, może spowodować prawdziwość pewnika wyboru...

Wniosek: istnienie Boga jest dokładnie równoważne pewnikowi wyboru. Dziwne, prawda?

Nieco niżej pokażę ciekawym (a może już: zirytowanym), dlaczego powyższe rozumowanie należy jednak uznać za żart matematyczny. Na razie jednak załóżmy, że jest ono bez zarzutu i powróćmy do historii matematyki.

W XX wieku — o czym mało kto wie, zwłaszcza u nas, bo w pięknym kraju między Odrą a Bugiem nie wypada nie znać jakichś mało znaczących wierszyków Mickiewicza, jak najbardziej natomiast wypada chwalić się kretyństwem matematycznym i nieznajomością twierdzenia Pitagorasa — otóż więc w XX wieku w matematyce dokonało się kilka przełomów, które wręcz zmieniły filozofię tej nauki. Autorem jednego z tych przełomów był młody (wówczas) matematyk amerykański, Paul Joseph Cohen. „Załatwił" on w 1964 roku jeden po drugim (a właściwie jednocześnie, bo metoda była wspólna) dwa piekielnie trudne zagadnienia: tak zwaną „hipotezę continuum" oraz sprawę pewnika wyboru właśnie.

Dla porządku — dwa słowa o hipotezie continuum. Z grubsza mówiąc, powiada ona, że „ilość" liczb naturalnych bezpośrednio poprzedza „ilość" liczb rzeczywistych, że pomiędzy te dwie „ilości" nie da się już wstawić żadnej innej. Geometrycznie znaczy to z kolei, że punktów na prostej odległych od siebie o jednostkę jest istotnie „mniej" niż wszystkich punktów na prostej (choć w obu wypadkach chodzi o wielkości nieskończone), ale nie da się na prostej zbudować takiego zbioru, który zawierałby punktów „więcej" niż ten pierwszy, ale „mniej" niż ten drugi. Jest to dla zwykłego człowieka czysta abstrakcja i ktoś nieobyty ze światem pojęć matematycznych w ogóle tego nie pojmie; nic dziwnego, że ów zwykły człowiek prawdziwością (lub nie) hipotezy continuum się specjalnie nie pasjonował; tym bardziej, że związane z nią paradoksy — a są takie — też do bardzo łatwych do zrozumienia nie należą. Inaczej niż z pewnikiem wyboru, o czym było wyżej.

No i młody Cohen udowodnił coś, co matematykami wstrząsnęło. Udowodnił mianowicie, że zarówno pewnik wyboru jak i hipoteza continuum są niezależne od pozostałych aksjomatów matematyki. Można sobie wyobrazić matematykę z prawdziwym pewnikiem wyboru i fałszywą hipotezą continuum, z fałszywym pewnikiem i prawdziwą hipotezą, prawdziwym wreszcie — lub fałszywym - jednocześnie jednym i drugim zdaniem. Nigdy nie popadniemy w sprzeczność.

Słowem: nie ma jednej matematyki. Słowem — matematyka nie może mieć nic wspólnego z tzw. światem rzeczywistym; w tym sensie, że nie jest nauką przyrodniczą. Matematyka — lub dokładniej jakiś jej wariant — jest co najwyżej piekielnie precyzyjnym językiem opisu tej rzeczywistości; tylko tym, i tym.

Wróćmy teraz do równoważności: Bóg — pewnik wyboru. Owa równoważność szalenie ucieszyła tych fideistów, którzy (czyżby w walce z własnym niewypowiadalnym wątpieniem?) nieustannie szukają kolejnych „dowodów" istnienia Wszechmogącego. Ponieważ pewnik wyboru jest — jak mówiliśmy — narzędziem pożytecznym, czasami zaś matematykom wręcz niezbędnym, przeto uznali oni, że oto nauka dała im do ręki kolejny argument; i to wspaniały, bo matematyczny. A przecież już Immanuel Kant uczył, że „w każdym poznaniu tyle tylko jest prawdy, ile w nim jest matematyki"...

Niestety, odkrycia Cohena byłyby tu bardzo nieprzyjemnym kubłem wody. Wynikałoby z nich, że świat bez Boga jest równie dobry (lub równie zły, jak tam kto woli) jak świat z Bogiem; że hipoteza istnienia Boga nie jest ani oczywista, ani konieczna, że jest po prostu naukowo obojętna, nie ma dokładnie nic wspólnego z rzeczywistością Przyrody. Nawiasem mówiąc, jest to dość dokładnie stanowisko wielu racjonalistów, którzy — wbrew tym, którzy nas koniecznie chcieliby nawrócić — ani z żadną religią nie walczą (bo nie jest walką z religią antyklerykalizm, czy dążenie do ścisłego oddzielenia Kościołów od państwa), ani jej nie wyznają.

Tyle, że jednak przytoczony wyżej dowód równoważności istnienia Boga i pewnika wyboru jest jednak, jak powiedziałem, żartem: wszechmoc Istoty Najwyższej nie może prowadzić do tego, by spowodowała ona — nawet ona! — jednoczesną prawdziwość dwóch zdań sprzecznych w ramach tego samego zestawu aksjomatów. Nawet więc Pan Bóg nie jest w stanie spowodować, by wypowiedź „a i nie-a" była prawdziwa. A więc, jeśliby pewnik wyboru był rzeczywiście sprzeczny z innymi aksjomatami matematyki, to nawet sam Pan Bóg nie mógłby tego odwołać...

Jeśli więc Czytelnik uzna w tym miejscu, że cały ten artykuł, włącznie z nieco prowokacyjnym tytułem, powstał po to głównie, by go przekonać, że w matematyce dzieją się rzeczy dziwne i ciekawe, że nie jest to nauka ani martwa, ani pozostająca w zastoju — to z pokorą przyjmę ten zarzut. I podziękuję pięknie za doczytanie go do końca. I — być może — dowiedzenie się po raz pierwszy w życiu czegoś o hipotezie continuum oraz pewniku wyboru.


 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Bóg narodził się w mózgu
Dlaczego kocham Karola Darwina?

 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (15)..   


« Nauka i religia   (Publikacja: 27-07-2005 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Bogdan Miś
Ur. 1936. Matematyk z wykształcenia; dziennikarz naukowy, nauczyciel akademicki i redaktor - z zawodu. Członek Komitetu Prognoz Polskiej Akademii Nauk "POLSKA 2000+". Wykładał - m.in. matematykę, informatykę użytkową, zasady dziennikarstwa telewizyjnego i internetowego - na Uniwersytecie Warszawskim (Wydz. Matematyki i Wydz. Dziennikarstwa), w Wyższej Szkole Ubezpieczeń i Bankowości, w Wyższej Szkole Stosunków Międzynarodowych i Amerykanistyki, w Akademii Filmu i Telewizji. Przez 25 lat pracował w TVP, ma na koncie ok. 1000 własnych programów; pełnił funkcję I zastępcy dyrektora programowego. Napisał ok. 20 książek, w większości popularnonaukowych, poświęconych matematyce i komputerom. Poza popularyzacją nauki, główną jego pasją są komputery z którymi jest, jak pisze, "zaprzyjaźniony od zawsze (tzn. od "ich zawsze")". Był programistą już przy pierwszej polskiej maszynie XYZ w roku 1959. Był także redaktorem naczelnym "PC Magazine Po Polsku" i "Informatyki", a w stanie wojennym - "Strażaka"; kierował działem nauk ścisłych w "Problemach" oraz działem matematyki i informatyki w "Wiedzy i Życiu". Obecnie publikuje okazjonalnie w "Polityce". Jest autorem witryn internetowych, m.in. www.wssmia.kei.pl, gbk.mi.gov.pl, prognozy.pan.pl. Jest członkiem ISOC, Polskiego Towarzystwa Matematycznego i członkiem-założycielem Naukowego Towarzystwa Informatyki Ekonomicznej.

 Liczba tekstów na portalu: 32  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Dlaczego kocham Karola Darwina?
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 4282 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365