|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Nauka i religia
Bóg i pewnik wyboru Autor tekstu: Bogdan Miś
Prawie dokładnie 100 lat temu — w roku 1904 — Ernest
Zermelo, matematyk niemiecki, sformułował pewną wypowiedź matematyczną, która
zdobyła potem ogromną sławę. Orzeka ona otóż o fakcie w szczególnym
przypadku dość oczywistym: o tym mianowicie, że jeśli mamy jakąś liczbę
zbiorów, to możemy z każdego z nich wyjąć po jednym elemencie i utworzyć w ten sposób nowy zbiór. Rzeczywiście, jeśli pomyślimy o kilku czy kilkunastu
kupkach zapałek, to możliwość utworzenia nowej kupki przez wyjęcie po
jednej zapałce z każdej z wyjściowych i odłożenie na bok jest wręcz
zabawnie bezdyskusyjna... Problem zaczyna się wtedy, gdy liczba zbiorów wyjściowych
jest nieskończona. Sytuacja wówczas — okazuje się — przestaje być
oczywista i przyjęcie prawdziwości wzmiankowanej wypowiedzi, zwanej pewnikiem wyboru, może prowadzić do wniosków wręcz
paradoksalnych. Założenie tego skutkuje na przykład możliwością tzw.
paradoksalnego rozkładu kuli (słynny wynik wielkiego polskiego matematyka,
Stefana Banacha): każdą kulę da się pociąć na części, z których można
złożyć… dwie kule identyczne z początkową. Dla uspokojenia czytelnika wyjaśniam od razu, że ta możliwość
jest czysto teoretyczna, dowód twierdzenia jest, jak mówią matematycy, nieefektywny:
nie zawiera wskazówek jak konkretnie
to zrobić. Żartobliwie rzecz ujmując, paradoksalny rozkład kuli
doskonale wyjaśnia biblijne rozmnożenie chleba; widać Chrystus znał dowód
efektywny... Skoro jednak przyjęcie prawdziwości pewnika wyboru
prowadzi do paradoksów, to może oznacza to po prostu, że należy go odrzucić?
Otóż — nie; po pierwsze, byłoby rzeczą „nieelegancką", gdyby jakaś
wypowiedź była oczywiście prawdziwa w przypadku skończonym, nieprawdziwa zaś — po naturalnym, zdawałoby się, uogólnieniu. Po drugie i ważniejsze, bez
pewnika wyboru nie tylko dowody wielu ogromnie ważnych i pożytecznych twierdzeń
matematyki stałyby się piekielnie trudne, ale niektórych z nich po prostu w żaden sposób nie dałoby się dowieść w ogóle; mówiąc ostrożnie, dziś nie umielibyśmy twierdzeń tych bez owego pewnika udowodnić. Tak więc — pewnik wyboru budzi określone kontrowersje.
Budził je zresztą od samego początku, co było — mówiąc nawiasem — z wielkim pożytkiem dla nauki, zaowocowało bowiem szeregiem wspaniałych prac
Poincarego, Borela, Lebesgue’a, Sierpińskiego, Tarskiego, Zorna i wielu
innych, które znacząco posunęły do przodu wiedzę matematyczną; szczególnie z dziedzin takich, jak teoria mnogości i logika. Co ma do tego wszystkiego Bóg — zapytacie? Chwileczkę;
zaraz o tym będzie. Jedną z konsekwencji pewnika wyboru jest twierdzenie o możliwości
dobrego uporządkowania dowolnego
zbioru. Mówi ono, że niezależnie od natury rozważanego zbioru (który w szczególności może być nieskończony i w ogóle tak skomplikowany pod
jakimkolwiek względem, jak sobie tylko zamarzymy) da się w tym zbiorze zawsze
tak określić pewną relację (zwaną porządkiem;
można ją uważać za coś analogicznego do relacji mniejszości wśród liczb całkowitych) między jego elementami, że każde dwa z nich da się porównać,
że jeśli jeden element poprzedza drugi, drugi zaś — pierwszy, to oba są
identyczne; że wreszcie pewien element naszego zbioru nie będzie miał w sensie tej relacji poprzednika, będzie pierwszy. No i teraz rozumujemy następująco (po raz pierwszy usłyszałem
to rozumowanie pół wieku temu i nie znam jego autora): przypuśćmy, że
pewnik wyboru jest prawdziwy; wówczas weźmy pod uwagę zbiór wszystkich przyczyn
wszystkich możliwych zjawisk. Na mocy pewnika możemy go dobrze uporządkować;
okaże się, że musi istnieć w nim pierwszy element, czyli pierwsza
przyczyna. Nazwijmy ją Bogiem; tak tedy, jeśli pewnik wyboru jest
prawdziwy, to Bóg istnieje. Odwrotnie: załóżmy, że Bóg istnieje. Jeśli tak, to — jak wiadomo — jako istota wszechmocna, może spowodować prawdziwość
dowolnej wypowiedzi. W szczególności, może spowodować prawdziwość pewnika
wyboru... Wniosek: istnienie Boga jest dokładnie równoważne pewnikowi wyboru. Dziwne, prawda? Nieco niżej pokażę ciekawym (a może już: zirytowanym),
dlaczego powyższe rozumowanie należy jednak uznać za żart matematyczny. Na
razie jednak załóżmy, że jest ono bez zarzutu i powróćmy do historii
matematyki. W XX wieku — o czym mało kto wie, zwłaszcza u nas, bo w pięknym kraju między Odrą a Bugiem nie wypada nie znać jakichś mało znaczących
wierszyków Mickiewicza, jak najbardziej natomiast wypada chwalić się kretyństwem
matematycznym i nieznajomością twierdzenia Pitagorasa — otóż więc w XX
wieku w matematyce dokonało się kilka przełomów, które wręcz zmieniły
filozofię tej nauki. Autorem jednego z tych przełomów był młody (wówczas)
matematyk amerykański, Paul Joseph Cohen. „Załatwił" on w 1964 roku jeden
po drugim (a właściwie jednocześnie, bo metoda była wspólna) dwa piekielnie
trudne zagadnienia: tak zwaną „hipotezę continuum" oraz sprawę pewnika wyboru właśnie. Dla porządku — dwa słowa o hipotezie continuum. Z grubsza mówiąc, powiada ona, że „ilość" liczb naturalnych bezpośrednio
poprzedza „ilość" liczb rzeczywistych, że pomiędzy te dwie „ilości"
nie da się już wstawić żadnej innej. Geometrycznie znaczy to z kolei, że
punktów na prostej odległych od siebie o jednostkę jest istotnie „mniej"
niż wszystkich punktów na prostej (choć w obu wypadkach chodzi o wielkości
nieskończone), ale nie da się na prostej zbudować takiego zbioru, który
zawierałby punktów „więcej" niż ten pierwszy, ale „mniej" niż ten
drugi. Jest to dla zwykłego człowieka czysta abstrakcja i ktoś nieobyty ze światem
pojęć matematycznych w ogóle tego nie pojmie; nic dziwnego, że ów zwykły
człowiek prawdziwością (lub nie) hipotezy continuum się specjalnie nie
pasjonował; tym bardziej, że związane z nią paradoksy — a są takie — też
do bardzo łatwych do zrozumienia nie należą. Inaczej niż z pewnikiem wyboru, o czym było wyżej. No i młody Cohen udowodnił coś, co matematykami wstrząsnęło.
Udowodnił mianowicie, że zarówno pewnik wyboru jak i hipoteza continuum są niezależne
od pozostałych aksjomatów matematyki. Można sobie wyobrazić matematykę z prawdziwym pewnikiem wyboru i fałszywą hipotezą continuum, z fałszywym
pewnikiem i prawdziwą hipotezą, prawdziwym wreszcie — lub fałszywym -
jednocześnie jednym i drugim zdaniem. Nigdy nie popadniemy w sprzeczność. Słowem: nie ma jednej
matematyki. Słowem — matematyka
nie może mieć nic wspólnego z tzw. światem rzeczywistym; w tym sensie,
że nie jest nauką przyrodniczą. Matematyka — lub dokładniej jakiś jej
wariant — jest co najwyżej piekielnie precyzyjnym językiem opisu tej
rzeczywistości; tylko tym, i aż tym. Wróćmy teraz do równoważności: Bóg — pewnik wyboru.
Owa równoważność szalenie ucieszyła tych fideistów, którzy (czyżby w walce z własnym niewypowiadalnym wątpieniem?) nieustannie szukają kolejnych
„dowodów" istnienia Wszechmogącego. Ponieważ pewnik wyboru jest — jak mówiliśmy — narzędziem pożytecznym, czasami zaś matematykom wręcz niezbędnym,
przeto uznali oni, że oto nauka dała im do ręki kolejny argument; i to
wspaniały, bo matematyczny. A przecież już Immanuel Kant uczył, że „w każdym
poznaniu tyle tylko jest prawdy, ile w nim jest matematyki"... Niestety, odkrycia Cohena byłyby tu bardzo nieprzyjemnym
kubłem wody. Wynikałoby z nich, że świat bez Boga jest równie dobry (lub równie
zły, jak tam kto woli) jak świat z Bogiem; że hipoteza istnienia Boga nie
jest ani oczywista, ani konieczna, że jest po prostu naukowo obojętna, nie ma dokładnie nic wspólnego z rzeczywistością
Przyrody. Nawiasem mówiąc, jest to
dość dokładnie stanowisko wielu racjonalistów, którzy — wbrew tym, którzy
nas koniecznie chcieliby nawrócić — ani z żadną religią nie walczą (bo
nie jest walką z religią antyklerykalizm, czy dążenie do ścisłego
oddzielenia Kościołów od państwa), ani jej nie wyznają. Tyle, że jednak przytoczony wyżej dowód równoważności
istnienia Boga i pewnika wyboru jest jednak, jak powiedziałem, żartem:
wszechmoc Istoty Najwyższej nie może prowadzić do tego, by spowodowała ona — nawet ona! — jednoczesną prawdziwość dwóch zdań sprzecznych w ramach
tego samego zestawu aksjomatów. Nawet więc Pan Bóg nie jest w stanie
spowodować, by wypowiedź „a i nie-a" była prawdziwa. A więc, jeśliby pewnik wyboru był rzeczywiście
sprzeczny z innymi aksjomatami matematyki, to nawet sam Pan Bóg nie mógłby
tego odwołać... Jeśli więc Czytelnik uzna w tym miejscu, że cały ten
artykuł, włącznie z nieco prowokacyjnym tytułem, powstał po to głównie,
by go przekonać, że w matematyce dzieją się rzeczy dziwne i ciekawe, że nie
jest to nauka ani martwa, ani pozostająca w zastoju — to z pokorą przyjmę
ten zarzut. I podziękuję pięknie za doczytanie go do końca. I — być może — dowiedzenie się po raz pierwszy w życiu czegoś o hipotezie continuum oraz
pewniku wyboru.
« Nauka i religia (Publikacja: 27-07-2005 )
Bogdan MiśUr. 1936. Matematyk z wykształcenia; dziennikarz naukowy, nauczyciel akademicki i redaktor - z zawodu. Członek Komitetu Prognoz Polskiej Akademii Nauk "POLSKA 2000+". Wykładał - m.in. matematykę, informatykę użytkową, zasady dziennikarstwa telewizyjnego i internetowego - na Uniwersytecie Warszawskim (Wydz. Matematyki i Wydz. Dziennikarstwa), w Wyższej Szkole Ubezpieczeń i Bankowości, w Wyższej Szkole Stosunków Międzynarodowych i Amerykanistyki, w Akademii Filmu i Telewizji. Przez 25 lat pracował w TVP, ma na koncie ok. 1000 własnych programów; pełnił funkcję I zastępcy dyrektora programowego. Napisał ok. 20 książek, w większości popularnonaukowych, poświęconych matematyce i komputerom. Poza popularyzacją nauki, główną jego pasją są komputery z którymi jest, jak pisze, "zaprzyjaźniony od zawsze (tzn. od "ich zawsze")". Był programistą już przy pierwszej polskiej maszynie XYZ w roku 1959. Był także redaktorem naczelnym "PC Magazine Po Polsku" i "Informatyki", a w stanie wojennym - "Strażaka"; kierował działem nauk ścisłych w "Problemach" oraz działem matematyki i informatyki w "Wiedzy i Życiu". Obecnie publikuje okazjonalnie w "Polityce". Jest autorem witryn internetowych, m.in. www.wssmia.kei.pl, gbk.mi.gov.pl, prognozy.pan.pl. Jest członkiem ISOC, Polskiego Towarzystwa Matematycznego i członkiem-założycielem Naukowego Towarzystwa Informatyki Ekonomicznej. Liczba tekstów na portalu: 32 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Dlaczego kocham Karola Darwina? | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4282 |
|