Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.415.904 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 697 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
John Brockman (red.) - Nowy Renesans

Znajdź książkę..
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
W etosie humanistycznym nie ceni się wysoko gotowości do stosowania się przez kogoś do wydanego przez jakąś potężną władzę zakazu, którego racjonalność nie jest dla danej osoby uchwytna, tak że u podłoża posłuszeństwa leży jedynie albo strach albo czołobitność.
 Nauka » Biologia » Antropologia » Nauki o zachowaniu i mózgu » Psychopatologia

Dzieciństwo - tam zaczyna się problem [1]
Autor tekstu:

Wprowadzenie do psychopatologii cz. 5

Zaburzenia psychiczne mają swoje korzenie w dzieciństwie. Ludzie słabo zaznajomieni z psychoanalizą oraz niemający bliższego kontaktu z problemami klinicznymi (psychiatrycznymi) niejednokrotnie dziwią się temu stwierdzeniu. Wydaje im się przesadzone, może nawet trochę śmieszne, gdy ktoś mówi o dziecięcej genezie problemów z psychiką. „No tak, miał trudne dzieciństwo" — mówią z przekąsem. Problem w tym, że zwykle nie zdają sobie sprawy, co może być w dzieciństwie „trudne", i jak to coś może zdeterminować późniejszy rozwój. To, o czym wiedzą, jest na ogół banalne i niewiele tłumaczy. Wiedzą np. że „bicie dzieci jest złe" bo „bici będą bili", że „molestowanie seksualne dziecka wypacza jego psychikę", że „rozwód rodziców negatywnie wpływa na dzieci" itp. Jednak rodzajów wpływów ze strony otoczenia (rodziców) na dziecko jest znacznie więcej. Występuje cała gama czynników, które nie są tak spektakularne, jak wyżej podane, a działają niekiedy jeszcze silniej. Na początek należy sobie uświadomić, że:

- decydujący wpływ mogą mieć nie tylko czynniki nagłe i szczególnie urazowe (traumy w potocznym rozumieniu), lecz także takie, które trudno dostrzec, a których siła polega na długotrwałości działania;

— o urazowej sile danego oddziaływania nie świadczy nasz stosunek do niego, lecz to, w jaki sposób odbiera je dziecko. To, co nam może się wydawać błahe, dla niego może być przerażające i destrukcyjne (z drugiej strony coś, co wedle nas, dorosłych, musi być dla niego bardzo złe, może nie być aż takie straszne — oczywiście ten przypadek jest mniej istotny, a i chyba rzadszy);

- urazowa może być też sytuacja, której ani my, ani dziecko nie spostrzega jako takiej (np. dziecko wychowywane bez ojca, gdzie ani matka, ani ono nie dostrzega problemu).

Problemy wyniesione z domu rodzinnego, z relacji z rodzicami lub opiekunami z dzieciństwa mamy wszyscy. Jeśli ktoś nie wierzy niech zapyta sam siebie, czy jego rodzice byli doskonali, czy byli zawsze „w porządku", czy jako dziecko zawsze czuł się dobrze. Jeśli odpowiedź brzmi „nie", wszystko jest jasne. Ale ktoś może stwierdzić, że jego rodzice byli idealni, wspaniali, a jego dzieciństwo urocze. Takie poglądy się zdarzają. Jeśli ktoś tak to widzi, jeśli nie dostrzega żadnych wad swoich rodziców, ani nie pamięta żadnych z nimi problemów to.… no cóż, może rzeczywiście należy do jakiegoś ułamka procenta ludzi, których dzieciństwo było bezproblemowe.… Bardziej jednak prawdopodobne jest to, że problemowe chwile zostały wyparte (wyparcie — mechanizm obronny) z jego pamięci. Poza tym „idealni" rodzice mogą również stanowić problem już chociażby przez swoją odmienność od innych ludzi (większość rodzin nie jest bowiem idealna), oraz przez to, że w ich obecności dziecko nie uczy się lub nawet obawia ekspresji pewnych emocji (np. złości, niezadowolenia).

Istnieje też pewna grupa problemów, którym poddane były wszystkie dzieci, niezależnie jak cudownie się nimi opiekowano. Sam poród stanowi moment urazowy; przebyte w dzieciństwie choroby somatyczne mają swoje odzwierciedlenie w psychice; wymogi otoczenia (np. tzw. trening czystości, a więc nakaz załatwiania się do nocniczka, a nie do łóżeczka; pójście do przedszkola lub szkoły itp.) są zawsze dla dziecka mniej lub bardziej uciążliwe. Znajomość psychoanalizy i psychopatologii skłania ku tezie, że przyjście człowieka na świat i jego rozwój w ogóle ma w sobie coś „patologicznego". Prototypem może tu być sam poród ujęty od strony fizjologicznej: główka małego homo sapiens jest za duża w stosunku do kanału rodnego — rodząca przeżywa ogromny ból, a czaszka noworodka jest miażdżona. Dziecko po urodzeniu jest zupełnie bezbronne i w najmniejszym stopniu nieprzystosowane do temperatury otoczenia. Fakty te świadczą o jakimś zasadniczym braku w naszym przystosowaniu biologicznym (o czymś immanentnie „patologicznym" w naszym rozwoju).

W późniejszym czasie dochodzą do tego inne czynniki, szczególnie podkreślana przez psychoanalizę seksualność — słabe ja dziecka nie jest nigdy w wystarczającym stopniu przygotowane na „natarcie" popędu seksualnego (chodzi tu o seksualność szeroko rozumianą, a więc infantylną — a nie dojrzałą i genitalną — związaną chociażby z kompleksem Edypa). Popęd jest zawsze „za silny", „za wcześnie", oraz zbyt „obcy", aby mógł być bezproblemowo zasymilowany. Należy do tego jeszcze dodać fakt, że człowiek żyje w wytworzonej przez społeczeństwo kulturze, a nie w naturze. Kultura zaś (system społeczno- polityczno- gospodarczo- prawno- obyczajowy) nie jest doskonała. Gdyby człowiek żył w naturze, jak zwierzęta, moglibyśmy oczekiwać, że ewolucja dopasowała go tak, iż normalny rozwój (a więc niezakłócony przez jakieś silne i przypadkowe czynniki) będzie rzeczywiście normalny. Jednak w przypadku istoty rozwijającej się w kulturze, normalny rozwój może być — i moim zdaniem jest — „nienormalny". Ponownie więc wypada postawić tezę, że ponieważ rozwój jest zawsze pełen konfliktów, nie ma ludzi, w których psychice nie byłoby żadnych problemowych miejsc. Być człowiekiem, to od urodzenia zmagać się z nieprzystosowaniem do rzeczywistości. I to zmaganie się nie może nie pozostawić śladów. Kwestia tylko w tym, jak silne one będą....

Na wychowanie dziecka ludzie patrzą różnie, i różne rzeczy uznają za ważne. Najprymitywniejsze i bodaj najpowszechniejsze spojrzenie dostrzega głównie potrzeby fizjologiczne. Zdaje się, że dziecku trzeba zapewnić pożywienie, ubranie itp., a jego psychika rozwinie się niejako sama, na bazie rozwoju mózgu. Nic bardziej błędnego! Psychika potrzebuje specyficznego układu bodźców, aby się rozwijać. Są to oddziaływania symboliczne, oraz — tak je nazwijmy - interpersonalne. Podobnie przecież software nie rozwinie się spontanicznie z hardware, potrzebuje działania na właściwym dla siebie poziomie, jakim jest napisanie programu. Psychika musi zostać „nakarmiona" pewnymi sytuacjami i przekazami z zewnątrz, aby się rozwinąć. Gdy mówię „psychika", mam na myśli przede wszystkim strukturę osobowości. O ile bowiem intelekt, rozum, wiedza człowieka mogą być całkiem w porządku, pod warunkiem, że odbierze on odpowiednią edukację, o tyle jego struktura osobowości może być wielce zaburzona, gdy zabraknie pewnych sytuacji w rodzinie, a te, które się pojawią będą nieprawidłowe. Te wewnętrzne problemy nie zawsze można od razu dostrzec, w przeciwieństwie do poziomu czysto intelektualnego człowieka, który jest łatwiejszy do oceny (chociażby IQ).

Dziecko jest dzieckiem ojca i matki. Ten prosty fakt jest często jakby nie dostrzegany. Nie uświadamiamy sobie w wyraźnym stopniu, że dziecko rodzi się do diady rodzicielskiej, i do niej jest „przystosowane" (pomimo, że początkowo ważniejsza jest matka). Jakże często ludziom wydaje się, że np. poprawny rozwój może zapewnić dziecku sama matka (że sam ojciec — takiego stwierdzenia jeszcze nie słyszałem, ale może ktoś i to sobie wyobraża...). Ostatnio pojawiają się też twierdzenia, iż właściwy rozwój psychiczny może być udziałem dziecka wychowywanego przez dwóch mężczyzn, czy parę lesbijską. Rozważmy więc czym jest para rodzicielska, i jakie są jej funkcje w rozwoju psychiki.

Matka, ojciec i dziecko to trzy osie. Trzy osie pozwalają opisać trójwymiarową przestrzeń, a w niej bryły. Dwie osie wyznaczają jedynie płaskie figury, które nie są reprezentantami realnego świata (w świecie wszystko ma trzy wymiary). To nawiązanie do geometrii nie jest bezpodstawne: dziecko wychowywane przez dwoje rodziców jest przystosowywane do prawdziwego świata, jeśli jest wychowywane tylko przez jednego rodzica, jest zawsze — mniej lub bardziej, zależnie od wielu czynników — pogrążone w fantazji, i w świecie jest mu poruszać się trudniej. Oczywiście chodzi tu o realny udział rodziców (albo opiekunów obojga płci) w wychowaniu. Może być bowiem sytuacja, że formalnie rodzice są razem, lecz realnie jedno z nich nie bierze udziału w wychowaniu; może być też tak, że są osobno, a nawet jedno z nich rzadko widuje się z dzieckiem, jednak de facto wychowanie jest sprawą ich obojga.

Dochodzimy tu do fundamentalnego pojęcia psychoanalizy, jakim jest kompleks Edypa. Iluż to ludzi, niemających pojęcia o zagadnieniach klinicznych, próbowało obśmiewać tę ideę! Niestety, muszę rozczarować krytyków: w pracy klinicznej z ludźmi koncepcja ta sprawdza się bardzo dobrze. Jest jednak coś bardziej fundamentalnego niż kompleks Edypa (o którym niżej jeszcze powiem): sytuacja edypalna. Sytuacja edypalna to właśnie ów „trójkowy" układ pomiędzy matką, ojcem a dzieckiem, o którym zacząłem pisać powyżej. Dla rozwoju psychiki dziecka ma ona podstawowe znaczenie, i gdy jej zabraknie zawsze dochodzi do ukształtowania się jakichś (kwestia jak silnych) problemów u dziecka (nie muszą się one objawić klinicznie, lecz będą ciążyły w życiu).

Weźmy dość typową, choć zarazem bardzo patogenną sytuację. Samotna matka wychowująca córkę. Zaszła w ciążę z przypadkowym mężczyzną, z którym szybko się rozstała. Jednak wkrótce otrząsnęła się i postanowiła sama wychować ukochaną córkę. Zakładamy, że osoba ta nie ma specjalnych zaburzeń psychicznych, oraz, jak się rzekło, kocha swe dziecko. Mimo tego dziecko nie jest w dobrej sytuacji. Dlaczego?

- Dziewczynka ta nie będzie miała żadnego wzorca mężczyzny. Będzie zupełnie „zielona", gdy zacznie poznawać chłopaków i mężczyzn, prawdopodobnie również bardziej wystawiona na różne formy wykorzystania.

- Najprawdopodobniej silniej od innych poczuje, że dorastając staje się rywalką matki, dlatego może mieć tendencje do tłumienia swojej kobiecości (np. w formie anoreksji — następna część cyklu będzie o tym zaburzeniu), którą normalnie jako pierwszy powinien afirmować ojciec. Jeśli dodatkowo matka nie będzie miała partnera i będzie sfrustrowana jako kobieta, tym bardziej będzie „krzywo patrzeć" na córkę (może to być robione nieświadomie, lecz dziecko to odczuje).

- Dziecko będzie prawdopodobnie bardziej lękowe oraz niesamodzielne od innych. Ma ono bowiem tylko jedną bliską osobę, a więc silniej obawia się jej utraty (jej miłości). Jest jednocześnie silniej do niej przywiązana, a jednocześnie jakby ciągle mu jej brakowało. Dlatego przylega do matki, staje się symbiotycznie z nią związane.

- Dziewczynka będzie „skazana" tylko na matkę, a jej psychika - niczym stare radio kołchoźnik — nastrojona tylko na jedną falę, tę na której „nadaje" matka. Będzie to powodem tłumienia przez dziecko w sobie tych cech i pragnień, które są odmienne od cech i potrzeb matki, a co za tym idzie do okaleczenia jego osobowości (powstanie tzw. sztucznego self).


1 2 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Czego nie powie ci psychiatra - rzecz o psychozach
Popęd i symbol - słowo o perwersjach seksualnych

 Zobacz komentarze (14)..   


« Psychopatologia   (Publikacja: 08-09-2005 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Damian Janus
Absolwent psychologii, filozofii i religioznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim. Psycholog kliniczny. Odbył szkolenie w zakresie terapii Gestalt, psychoanalizy oraz metody ustawień systemowych. Pracuje jako coach i psychoterapeuta. Autor uznaje wartość religii w życiu człowieka oraz rolę chrześcijaństwa w rozwoju zachodniej kultury.

 Liczba tekstów na portalu: 9  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Popęd i symbol - słowo o perwersjach seksualnych
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 4348 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365