Nauka » Biologia » Antropologia » Nauki o zachowaniu i mózgu » Psychologia i życie
Zabójcza wrażliwość Autor tekstu: Przem Koberda
Wrażliwość jest jednym z najpiękniejszych
przymiotów ludzkiej uczuciowości. Wrażliwość odróżnia nas od mniej
skomplikowanych organizmów, choć już w przypadku bliższych krewnych ze świata
zwierząt nie musi być to regułą dotyczącą każdego.
Wraz z muzą zawiązuje ciąg twórczych
aktywności: poczynając od narodzin „weny", poprzez rozwój kreatywności i na wyzwalaniu siły do działania kończąc. A właściwie… nie kończąc,
gdyż radość tworzenia nie uznaje ograniczeń.
Wrażliwość przynosi człowiekowi
pozytywne oblicze zaczepienia w systemie społecznym. Dzięki niej nie jesteśmy
sami dla siebie, lecz potrafimy żyć i działać dla innego człowieka — z większą
lub mniejszą wzajemnością.
Jest podstawą zaawansowanych procesów
poznawczych. Poczynając od poszczególnych zmysłów, które będąc bardziej
wyczulone, dostarczają nam więcej informacji o otaczającym świecie i komunikują nieraz głębiej ukryte potrzeby własnego organizmu, wrażliwość
rozwija w nas kolejne pokłady ciekawości i zrozumienia.
Wrażliwość ma też swoje drugie
oblicze. Pozbawia człowieka „grubej skóry" i umożliwia łatwe
zranienie. Wystawia na targające działanie różnych zdarzeń i okoliczności.
Zaprząta głowę dylematami trudnymi do rozwiązania. Często nakazuje wątpić w jednoznaczność przyjętych do realizacji planów, przez co obniża ich siłę i sprawność wykonawczą.
Rozwój człowieka nie należy do
procesów banalnie prostych i związany jest z szeregiem mechanizmów, które
mogą go stymulować lub hamować oraz harmonizować bądź wypaczać. Wrażliwość
ma w tym swój znaczący udział, poprzez tworzenie pozytywnych lub negatywnych
emocji. Większość emocji pozytywnych przynosi wymierne korzyści, natomiast
negatywne mają działanie destrukcyjne na nas samych i nasze relacje z otoczeniem.
Wrażliwość obsługiwana w sposób
prawidłowy daje człowiekowi sukcesywny rozwój bez utraty wewnętrznej równowagi.
Co się jednak dzieje, gdy z wrażliwością postępujemy nieumiejętnie?
Na pewnym etapie rozwoju, nawet
pojedyncze negatywne doznania zaczynają być niebezpieczne, gdyż najczęściej
stanowią fragment bardziej złożonych form odczuwania i myślenia opartego na
niezadowoleniu.
Niezadowolenie nie jest naszym
sprzymierzeńcem. Poza funkcją stymulującą do poszukiwania zmian, trwające dłużej,
zaczyna utrwalać się w podświadomości jako ślady. Nie są one, niestety,
usuwane podczas chwil radości, lecz sumują się w czasie, powodując narastającą
destrukcję naszej osobowości. Tym bardziej groźną, że nie uświadamianą.
Pokłady irytacji nie dość, że powodują zmniejszenie naszej tolerancji na
bodźce stresowe, to dodatkowo zawężają szerokość postrzegania i trzeźwość
racjonalnego myślenia, prowadząc do wytworzenia rekurencyjnego procesu
(samo-napędzającego się) zmierzającego w niekorzystnym kierunku.
Negatywne samo-napędzanie
Na tak przygotowany grunt wystarczy,
że natrafi jakiekolwiek zdarzenie życiowe, które jest zaszeregowane jako
stresujące (długa lista tych zdarzeń jest przytaczana przez współczesną
psychologię, poczynając od ciężkiej choroby, śmierci bliskiej osoby, utraty
pracy, bądź nawet decyzji o ślubie, a na takich banałach jak wyjazd na
wakacje, sprzeczka w sklepie czy wizyta ciotki kończąc), aby nastąpiła
katastrofa. Przełamane zostają granice adaptacyjne i ujawnia się pełno-objawowy
zespół zaburzeń nastroju pod postacią depresji i/lub lęku.
Nie jest to dla człowieka miłe, choć w części przypadków stanowi początek nowego podejścia do własnego życia i z tego powodu nie może być jednoznacznie negatywnie oceniane.
O depresji napisano wagony artykułów,
mniej lub bardziej naukowych, oraz zaleceń dla cierpiących. Nie chcąc z większością z nich polemizować, zgodzić się trzeba z jednym, że zaburzenia nastroju
coraz częściej są przyczyną tragedii życiowych oraz zwiększającej się
liczby samobójstw. Ma w tym swój udział pozostawiona bez wsparcia wrażliwość.
W powszechnym mniemaniu mamy więc dwa
wybory: być niewrażliwym — uboższy, ale pozbawiony dylematów i cierpienia,
przez co bardziej pasujący do wymagań współczesnego życia, lub być wrażliwym — ze wszystkimi tego konsekwencjami. Jaki wybór trudny...
Zapominamy w tym momencie o trzeciej
możliwości: pracy nad sobą i własnymi emocjami.
W prostym łuku odruchowym bodziec
wywołuje reakcję. Reakcja ma dwie fazy. W pierwszej następuje niespecyficzne
podniesienie czujności; w drugiej — rozpoznanie bodźca i zaszeregowanie do
przyjaznych (pozytywnych) lub wrogich (negatywnych), odbywające się w sferze
emocjonalnej i będące podstawą sposobu odpowiedzi.
Tak działa fantastyczny mechanizm, który
przez miliony lat wspierał ewolucję, począwszy od najprostszych zwierząt do
człowieka włącznie. Może on zostać jednak zmodyfikowany dzięki naszej
inteligencji i przez to stać się jeszcze lepszym.
W łuk odruchowy należy wstawić
element kontrolny, który będzie rozdzielał nasze działanie od towarzyszących
im emocji. W pierwszym kroku wystarczy emocje zauważać i świadomie nazywać
„dobre" lub „złe". W drugim — starać się aktywnie
eliminować te „złe", a wspierać swoimi myślami „dobre".
Początkowo idzie to niezgrabnie i irytuje, jednak po krótkim czasie okazuje się,
że zmienia się nasz sposób reagowania na bardziej zaawansowany i w znacznej
mierze posłuszny własnej woli. Utrwalenie tego mechanizmu w czasie powoduje,
że staje się on całkowicie naturalny.
Dzięki separacji drogi przepływu
uczuć i założenia na nią filtru, do naszego mózgu dociera mniej
„zanieczyszczeń" pod postacią negatywnych emocji. Uzyskujemy jasność
spojrzenia, klarowność myśli, poprawia się łatwość i szybkość zapamiętywania,
kreatywność, wzrasta pewność i skuteczność naszego działania. Uruchamiany
jest mechanizm oczyszczania mózgu, który uodparnia przed destrukcyjnym wpływem
życiowych niepowodzeń i odsuwa nas od choroby depresyjnej. Będzie w błędzie
ten, kto przypuszcza, że okupione to jest stępieniem bogactwa i piękna głębokiego
odczuwania.
Istnieje więc gradacja: brak wrażliwości
→ wrażliwość
→ wrażliwość kontrolowana.
Trzecia możliwość dostępna jest
dla tych, którzy chcą poświęcić część swojego czasu na rozwój wewnętrzny.
Jest on związany z włożeniem w to pewnego wysiłku, ale warto!
Nasuwa się więc konkluzja, że dzięki
wrażliwości tworzy się historia pozytywna naszego rozwoju,
choć sama w sobie, jeśli pozostanie
bez kontroli, może być zabójczo(!) pięknym darem.
« Psychologia i życie (Publikacja: 26-11-2005 )
Przem KoberdaLekarz, nauczyciel. Po studiach medycznych na Akademii w Gdańsku pozostał na uczelni zajmując się pracą kliniczną, zdobywając dwa stopnie specjalizacji z anestezjologii i intensywnej terapii oraz prowadząc pracę dydaktyczną ze studentami. Na następną dekadę związał się z przemysłem farmaceutycznym, kreując strategie wprowadzania nowych leków w dziale marketingu dużej firmy zachodniej (Boehringer Ingelheim - Niemcy), a następnie obejmując pozycję kierowniczą w dyrekcji jednego z największych polskich dystrybutorów leków i sprzętu medycznego. Ukończył m. in. szkolenie „Challenge of World Class Laedership” w Ashridge (Anglia) oraz Studium Podyplomowe Wydziału Zarządzania i Ekonomii Politechniki Gdańskiej. Pasjonat zagadnień związanych z rozwojem ludzkiej świadomości, motywacji i zdrowego trybu życia. Nurek, ratownik – wiele lat współpracował z Zespołem Śmigłowcowych Ratowników Morskich, miłośnik sportu i dobrego humoru. W wolnych chwilach ilustruje. Mąż, podobno nienajgorszy i ojciec dwóch dorastających lekarzy. Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 2 Pokaż inne teksty autora Liczba tłumaczeń: 2 Pokaż tłumaczenia autora Poprzedni tekst autora: Myśli na rzecz młodości | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4482 |