|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Filozofia » Teoria poznania
Znaczenie języka w poznawaniu rzeczywistości w późnej filozofii Wittgensteina [1] Autor tekstu: Ryszard Gnacy
Arystoteles stwierdził, że człowiek jest żywą istotą, która posiada
logos. Logos ten rozumiany był zarówno jako rozum lub myślenie,
ale przede wszystkim jako język. Ludzki sposób porozumiewania się daleko
wykracza poza proste sygnały, za pomocą których porozumiewają się zwierzęta;
możemy ponadto komunikowane frazy zapisywać. Dzięki temu sprawiamy, że
ujawnia się coś, czego nie ma obecnie. Język zatem w sposób wyraźny
determinuje nasze poznanie i sprawia, że wszelkie poznanie świata jest zawsze
interpretacją w języku. Obcowanie z wszelką ludzką wiedzą jest zawsze
obcowaniem z językiem. Jest on ponadto czymś, co umożliwia nam wyodrębnianie
rzeczy w świecie. Do istoty jego należy jednak to, że jest głęboko nieuświadomiony;
ginie za treścią którą ze sobą niesie. Ludwig Wittgenstein należy do
filozofów, którzy dokonali wyrazu tego typu myśli w swoich dziełach. Element
wpływu języka na
poznanie świata pojawia się zarówno w pierwszej fazie jego twórczości, jak i dziełach, o których mówi się, że należą do jego „drugiej"
filozofii. Jednakże to Dociekania filozoficzne zdają się być tym dziełem,
na którym w sposób wyraźny unaocznić można poglądy Wittgensteina na
problem postawiony w temacie. Po przeprowadzeniu krytyki referencyjnej
koncepcji języka, autor Dociekań filozoficznych zastanawia się, co
dzieje się podczas posługiwania się językiem, czy to podczas czytania, czy
podczas mówienia. W momencie usłyszenia danego słowa, np. rzeczownika, pojawić
się nam może w myśli pewien obraz przedstawiający to, co ten wyraz oznacza,
ale może także pojawić się coś zupełnie innego, bądź też użycie tego słowa
może się różnić od zwykłego, najczęściej stosowanego. Istotne
jest, byśmy dostrzegli, że słysząc słowo możemy mieć przed oczami to
samo, a jednak jego użycie może być inne. [ 1 ]
Tak
więc sytuacja może wyglądać tak, jak ją opisuje Augustyn w Wyznaniach,
bądź diametralnie się od niej różnić. Można powiedzieć, że „obraz,
jaki towarzyszy wyrażeniu językowemu jest tylko jednym z możliwych użyć, na
jakie wypowiadane wyrażenie pozwala" [ 2 ].
Obrazy są same w sobie bezczynne i nie one nadają życie wypowiadanym przez
nas zdaniom, ale odwrotnie: to zdania nadają życie obrazom. Zdaniami posługujemy
się w określonych celach, ale możemy obrazem także posłużyć się w określonym
celu. To jednak może nastąpić dopiero, gdy go w pewien sposób
zinterpretujemy, nazwiemy i opiszemy. Czasami bywa tak, że dla zrozumienia
zdania pomocne jest to, że słysząc je, coś sobie wyobrażamy. Pomocne
przecież bywa zaopatrzenie tekstu w rysunki i zdjęcia, a czasem nie potrafimy
posłużyć się opisem bez mapy czy rysunku. Zazwyczaj
słyszane, bądź przeczytane (pomyślane) słowo (które także jest słyszane,
tylko że w myślach), np. słowo „szachy", determinuje pojawienie się
wszystkiego, co kojarzy się z grą w szachy. Ta determinacja jest wynikiem
stosowania się do pewnej reguły. Tej reguły się nie wybiera gdy się ją
stosuje. Stosowanie się do niej ma charakter mechaniczny, nieświadomy. Tkwi w tym coś nieświadomego. Z
jednej tedy strony rysunki dołączone do opisu mogą nam bardzo pomóc w obrazowaniu tego, co się słyszy, z drugiej natomiast strony samo słowo
powoduje jednoczesne pojawienie się znaczenia tego słowa i cały ciąg
skojarzeń. Dlatego ważne jest, aby dokonać rozróżnienia między tym, co
jest stosowaniem się do reguł, a tym, co tylko wydaje się stosowaniem do
nich. Kierowanie się regułą jest pewną praktyką, tzn. słysząc określone
słowo, np. „szachy", w myślach naszych pojawia się reguła, według której
gra się w nie, ale i pojawia się pojecie „szachów". Najczęściej nie
pojawia się natomiast coś, co w żaden sposób nie jest kojarzone z grą w szachy, np. rzucanie piłką o ścianę, choć tak nie musi być zawsze (użycie
usłyszanego słowa może być przecież zupełnie różne). Podobnie
dzieje się z kolorami:
„Czerwony"
oznacza kolor, który przychodzi mi na myśl, gdy słyszę słowo „czerwony".
[ 3 ]
Gdy
wiemy, co oznacza dane słowo, to także rozumiemy je. Gdy je rozumiemy, to
automatycznie znamy całe jego zastosowanie. Sens wyrażenia zawsze musi wynikać z niego jasno, aby mógł być stosowany w prowadzonej grze językowej. Chodzi o to, że choć użycie danego słowa może być różne, a słowo to może
mieć nieograniczoną ilość znaczeń, jego sens w prowadzonej aktualnie grze językowej
musi mieć zawsze „jakieś" znaczenie. Nieograniczony sens nie byłby żadnym
sensem. Wypowiadając
więc słowa, które nazywają bądź opisują jakieś przedmioty, ich obrazy
mogą pojawić się przed oczami naszej „duszy". Dotyczyć to może także
uczucia bólu, którego jednakże zobaczyć się nie da, można natomiast
przypomnieć sobie jak to jest, kiedy w jakiejś części naszego ciała czujemy
ból. Możemy przecież bez trudu
przypomnieć sobie niedawno doświadczone uczucie bólu zęba (czytając np. swój
własny dziennik, gdzie opisywaliśmy uczucie bólu zęba). Najczęściej jednakże
nie czynimy tego bez zbędnej
potrzeby. Można posługiwać się obrazem wewnętrznym, który ułatwia
rozpoznawanie, ale posługiwanie się nim nie jest konieczne, i najczęściej
tego nie czynimy. Nie muszę wprawiać w ruch żadnej mentalnej maszynerii po
to, by zidentyfikować znane przedmioty znajdujące się
wokół mnie. Nie muszę przywoływać na myśl poprzednich okoliczności, w których miałem z nimi do czynienia. To jest jednak możliwe tylko wtedy, gdy
wiemy, czym jest przedmiot oznaczany danym słowem, gdy znamy desygnat tego słowa. Podczas
myślenia „posługujemy się" słowami, mianowicie słowami języka. [ 4 ] Myślenie jest więc zawsze myśleniem w języku. Należy zwrócić uwagę na
istotny fakt, iż myśląc w języku, w naszym umyśle nie pojawiają się prócz
wyrazu językowego jakieś „znaczenia", bowiem sam język jest nośnikiem myśli
(choć można myśleć za pomocą obrazów, tzn. bez słów; ale nie o takie myślenie
chodzi tutaj Wittgensteinowi, tzn. nie chodzi mu o wizualizację). Nikt nie wątpi,
słysząc od kogoś, kto wyliczył coś w myśli, w to, że właśnie to zrobił.
Nikt nie wątpi w to, że działo się to tylko w jego myślach. Usłyszany
przez nas wynik, gdy zgodny jest z naszymi obliczeniami wykonanymi może na
papierze, nie budzi naszej wątpliwości, że człowiek ów naprawdę takiego
obliczenia dokonał. Mało tego: człowiek ten wie, że liczył i wie jak liczył, a przecież poprawny wynik bez rachunku byłby
niewytłumaczalny. Liczenie
to było bez wątpienia liczeniem w języku. Liczenie w wyobraźni nie jest
mniej rzeczywiste niż liczenie na papierze. To liczenie także jest
rzeczywiste, z tym, że w myśli. Dlatego zapytany o to, czy faktycznie to
wyliczyłem, mogę bez wahania odpowiedzieć twierdząco, jak twierdząco mogę
odpowiedzieć na pytanie jaki kolor widzę w danym momencie. Rozpoznaję go, gdyż
„umiem po polsku". Zarówno pojęcie bólu, jak i czerwoności, zdobyłem
wraz z językiem. Percepcja
koloru wydaje się z jednej strony wymykać ujęciu pojęciowemu, z drugiej zaś
strony analiza kolorów ma być właśnie analizą pojęciową. Ta analiza jest
jednak ograniczona przez fakt, że potrzebne jej jako punkty orientacji pojęcia
czystych kolorów są nieuchwytne i praktycznie niepotrzebne. Wynika stąd, że
analiza pojęciowa jest w istocie grą językową, która jako praktyczna nie
obejmuje przypadków „czystych", bo nie odgrywają one wielkiej roli
praktycznej. [ 5 ] Każdy znak, czy to słowo, czy rysunek, zdaje się być martwy, a tym co nadaje
mu życie, jest użycie tego znaku, a więc kontekst w jakim się tego znaku (słowa)
używa. To okoliczności są tym, co dopowiada znaczenie słowa. Na pytanie: „Jak zdanie to robi, że
przedstawia?" — odpowiedź mogłaby brzmieć: „A czyż tego nie wiesz?
Widzisz to przecież, kiedy go używasz". [ 6 ]
Wypowiadając słowa: „Mam nadzieję, że przyjdzie",
komunikujemy coś tym, którzy nas słuchają. Znaczenie tych słów jest
zagwarantowane przez nasze uczucie (naszego rozmówcy także). Dokładnie wiemy,
co czujemy mówiąc, że oczekujemy przyjścia kogoś. Poza tym pewne jest to,
że bez języka nie moglibyśmy wpływać na ludzi w taki bądź inny sposób,
nie moglibyśmy budować dróg, ani maszyn, a nie używając ani mowy, ani
pisma, ludzie nie mogliby się porozumiewać. To prozaiczne stwierdzenie pozwala
dostrzec, że człowiekiem, który zna tylko język polski, można kierować
tylko za pomocą języka polskiego. Jest to oczywiście tak pewne, jak to, że
informacja o temperaturze podanej w stopniach Fahrenheita nic mi nie „mówi",
gdyż nie przywykłem mierzyć jej w tych stopniach. Skąd, otrzymawszy
komunikat: „Dziś na zewnątrz pomieszczenia w którym się znajdujesz jest 77
stopni Fahrenheita", wiedziałbym jak mam się ubrać? Słowa takie nie tylko
słyszy się, ale także się przez nie coś rozumie (bądź nie rozumie — a wtedy nie mają one zastosowania w danej grze). Wraz z językiem zyskuję pewien obraz świata, który jako całość nie jest
prawdziwy czy fałszywy, bo nie mogę ustawić się obok języka i porównać go
ze światem takim, jaki jest „sam w sobie". Moje myśli zawsze zamknięte są
wewnątrz tego obrazu, a gdy patrzę na rzeczy, patrzę na nie przez pryzmat języka
którym się posługuję. Jesteśmy więźniami własnego obrazu świata, bo
tkwi on w naszym języku, a język na każdym kroku powtarza nam ten obraz, nie
pozwalając wyjść poza pewnego rodzaju sformułowania. Gdy zaczynamy wierzyć w coś, co słyszymy, wówczas nie jest to jakieś jedno zdanie wyrwane z kontekstu, jeden zwrot, ale cały system zdań, który niejako przepływa przez
nasz umysł, a wyrazy w których niesiony jest ich sens, wślizgują się w nasze myśli bez żadnego wysiłku z naszej strony. Prowadzona przez nas gra językowa
nie jest — jak można to byłoby próbować określić — czymś właściwym,
rozsądnym, czy nierozsądnym. Ona po prostu istnieje, podobnie jak istnieje
nasze życie. Język okazuje się przezroczysty i niczym nie zanieczyszczony.
Ginie niejako za treścią, którą ze sobą niesie. Ale to właśnie dlatego ciągle
powtarza nam pewien obraz.
Ten, kto nie zna żadnego języka, nie może mieć niektórych wspomnień,
mianowicie wspomnień językowych. Z tych powodów o psie np. mówimy, że boi się, iż go pan uderzy, ale nie mówimy,
że boi się, iż go pan uderzy jutro.
1 2 Dalej..
Przypisy: [ 1 ] Ludwig Wittgenstein Dociekania filozoficzne, Warszawa 1972, § 140.
Przeł. Bogusław Wolniewicz. Wydawnictwo Naukowe PWN. [ 2 ] Jadwiga Wiertlewska Teoria obrazu w „Dociekaniach filozoficznych". [ 3 ] L. Wittgenstein Dociekania filozoficzne, § 239. [ 4 ] Wystarczy uzmysłowić sobie to, że ludzie znający języki obce, będąc w kraju, w którym się danego języka obcego używa, często myślą w tym
języku. [ 5 ] Robert
Piłat Pojęcia i ich rola w języku, poznaniu i myśleniu, dostępne
na stronie [ 6 ] L. Wittgenstein Dociekania filozoficzne, § 435. « Teoria poznania (Publikacja: 05-12-2005 )
Ryszard Gnacy Ur. 1978. Mechanik po szkole średniej, magistr nauk filozoficznych - po szkole wyższej. Zainteresowania: historia myśli i systemów religijnych, fizyka teoretyczna, malarstwo, grafika komputerowa, sztuki walki, muzyka (gra na gitarze i perkusji). Liczba tekstów na portalu: 2 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: U źródeł agnostycyzmu | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4507 |
|