|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Filozofia » Filozofia religii
Wołanie o cud [2] Autor tekstu: Zdzisław Cackowski
2.
W ŚWIECIE CIERPIENIA I NIEMOCY CUDU CZŁOWIEK POTRZEBUJE
W świecie własnej skuteczności człowiek potrzebuje działania, czynu, i czynem swoje potrzeby spełnia. Czynem przedmiotowym. Natomiast w obszarze swojej przedmiotowej niemocy człowiek potrzebuje cudu: cudu potrzebuje, cudu żąda, o cud prosi i cuda tworzy. Cud jest jądrem ludzkiej autentycznej modlitwy. Demokryt kwestionował istnienie bogów, traktując ich jako personifikacje sił natury, a jednak — podobno (wg Sekstusa Empiryka) — modlił się, modlił się o to, aby napotykał w swym życiu dobre doświadczenia i aby omijały go
obrazy (doświadczenia) złe. Modlitwa, przypuszcza Jan Legowicz, była chyba dla
Demokryta jakąś postacią magii, a nie formą czci, latrii [ 6 ].
„Niepewność materialna tłumaczy w dużej mierze psychiczne poczucie zagrożenia, w jakim żyli ludzie średniowiecza. Lucien Febvre marzył o napisaniu historii poczucia bezpieczeństwa, tego podstawowego dążenia ludzkich społeczeństw. Nie została ona jeszcze napisana. Średniowiecze występowałoby w niej jako okres pod tym względem negatywny, w którym ludzie w ostatniej potrzebie szukali schronienia w religii. Ona dzięki cudom dawała wrażenie bezpieczeństwa na ziemi, ratowała robotnika od wypadku przy pracy: murarza, co spadł z rusztowania, święty w cudowny sposób podtrzymuje podczas spadania, albo, już na ziemi, wskrzesza; [...] W średniowieczu cud pełni zadania ubezpieczalni społecznej"
[ 7 ].
Wielki inkwizytor Fiodora Dostojewskiego tłumaczy milczącej zjawie Chrystusa, że ludzie nie szukają Boga, ale cudu: „O, Ty wiedziałeś, że Twoje dzieło zachowa się w księgach, dotrze do najgłębszych pokładów czasu i najdalszych krańców ziemi, i miałeś nadzieję, że, za Twoim przykładem, także i człowiek stanie się Bogiem, nie potrzebując cudu. Ale nie wiedziałeś, że skoro tylko człowiek odrzuci cud, to natychmiast odrzuci i Boga, bo człowiek nie tyle Boga szuka, ile cudu. A skoro człowiek nie jest w stanie
żyć bez cudu, tedy natworzy sobie nowych cudów, cudów własnych i skłoni się przed cudami znachorskimi, przed babskim zabobonem, i to nawet gdyby po stokroć był buntownikiem, heretykiem i bezbożnikiem. Nie zszedłeś z krzyża, gdy krzyczeli do ciebie, szydząc i drażniąc cię: "Zejdź z krzyża, a uwierzymy, żeś to Ty". Nie zszedłeś dlatego, że — znowu — nie chciałeś zniewolić człowieka cudem, marząc o swobodnej wierze, a nie wierze przez cud. Marzyłeś o swobodnej miłości, a nie o rabskich zachwytach niewolnika w obliczu potęgi, która go raz na zawsze przeraziła. I tu znowu Twój sąd o ludziach był zbyt wysoki, wszak, rzecz jasna, są rabami, choć stworzono ich jako buntowników"
[ 8 ].
W każdym razie, droga w autentycznej wierze nie prowadzi od wiary w istnienie Boga do modlitwy, ale przeciwnie — od modlitwy, której autentyczną treścią jest skomlenie o cud w cierpieniu i bezsile, do wiary w istnienie Boga.
W zacytowanym fragmencie Dostojewskiego odnotowuje się pewną dwoistość traktowania cudu. Z jednej strony chodzi o ludzką potrzebę cudu, która najwyraźniej wyraża się w wołaniu Jezusa: „Boże mój! Boże mój! czemuż mię opuścił?" (Mt 27,46). Z drugiej zaś chodzi o cud jako środek doktrynalnego przekonywania, od czego Jezus, będąc na krzyżu, stroni, nie czyniąc cudu, choć szydercy wołają: „Niech teraz zstąpi z krzyża, a uwierzymy
mu" (Mt 27, 42). Wypada jednak zauważyć, że w Ewangeliach Jezus oba te rodzaje cudów wykorzystuje: dla ratowania ludzi w beznadziejnych nieszczęściach (uzdrawianie, przywracanie życia zmarłym), ale i dla przekonywania. W dziejach Kościoła katolickiego cuda dla doktrynalizacji, dla przekonywania (mam ochotę nazwać takie cuda cudami zdegenerowanymi) odgrywają ogromną, o ile nie dominującą, rolę.
Jedyną rzeczywistością cudu jest ludzka — indywidualna lub zbiorowa — POTRZEBA CUDU. A potrzeba cudu rodzi się z cierpienia i bezsilności. Cuda poza tym obszarem są interesownymi sztuczkami.
3.
SENS MODLITWY
Nie spotkałem dotąd ateusza, któryby się wypowiadał na temat sensu modlitwy. No więc ja, ateusz, się za to biorę, zaznaczając, że kapłan, gdy myśli lub mówi o modlitwie, to chodzi mu o modlitwę na linii słowa modlitwy — Bóg, w mojej refleksji natomiast chodzi o ludzki życiowy motyw modlitwy, życiowy motyw rodzący najgłębszą potrzebę — potrzebę cudu.
W opowiadaniu Iwaszkiewicza Matka Joanna od Aniołów ksiądz Suryn w drodze do klasztoru sióstr opanowanych przez diabły liczy na modlitwę, ale ma też wątpliwości i lęki, nie jest bowiem pewien czym prawdziwa modlitwa jest. A mnie się wydaje, że podstawowy ludzki sens modlitwy rozumiem, że jej istotę chwytam. Powiedziałem nawet przed kilkoma laty pewnemu biskupowi, że jak się biskup modli, to nic nadzwyczajnego, a jak się ateusz modli, to dopiero prawdziwie szczera modlitwa. Na co mi biskup ze zdziwieniem powiedział, że przecież ateusz nie może się modlić, bo nie wierzy w istnienie Boga. Na to ja: w modlitwie nie jest ważny adresat, ale jej źródło (motyw) oraz jej treść. Źródłem i rękojmią autentycznej szczerości modlitwy jest cierpienie (wielkie cierpienie, wielkie faktycznie lub wielkie w subiektywnym odczuciu!) połączone z odczuciem (ze świadomością) całkowitej naszej bezsilności, czyli beznadziei. Z takiego stanu rzeczy rodzi się
modlitwa czyli skomlenie(!) o cud, z takiego stanu rzeczy (z cierpienia i beznadziei) rodzi się NADZIEJA, czyli — jeszcze raz — skomlenie o cud. Adresat jest tu drugorzędny(!), choć zwykle — niebawem — się pojawia, pojawia się jako projekcja tego skomlenia.
Czyli źródłem podstawowym religijności jest cierpienie i bezsilność. Mówi o tym chłopska mądrość: „Jak trwoga, to do Boga!". Ale i znani myśliciele to stwierdzali wielokrotnie:
Primus in orbe deos fecit timor (w starożytnym Rzymie: Stacjusz, Petroniusz; w wieku XX — Unamuno). A wreszcie mówi to „sam Bóg" w Koranie: „A kiedy człowieka dotknie nieszczęście, to on wzywa Nas, leżąc na boku, siedząc albo stojąc; a kiedy odsuniemy od niego jego nieszczęście, to on przechodzi mimo, jak gdyby nigdy nie wzywał Nas z powodu nieszczęścia, które go dotknęło" (X, 12). I jeszcze: „Kiedy dotknie człowieka jakaś szkoda, to on wzywa swego Pana, nawracając się do niego. Następnie, kiedy Bóg obdarzy go dobrodziejstwem, to on
zapomina…" (XXXIX, 8). No i jeszcze raz: „Kiedy człowieka dosięgnie jakieś zło, to wzywa Nas. Potem, kiedy obdarzymy go dobrodziejstwem pochodzącym od nas, on mówi: "Co mi zostało dane, zawdzięczam
wiedzy". Wcale nie! To jest tylko próba!" (XXXIX, 49).
Unamuno powiada, że modlitwa może być i do kamienia adresowana: „Jeżeli jeden z dwóch modlących się ludzi — powiada Kierkegaard — modli się do prawdziwego Boga z wewnętrzną nieszczerością, a drugi z całą namiętnością modli się do idola, wówczas w istocie pierwszy z nich modli się do idola, a drugi prawdziwie modli się do Boga". Lepiej powiedzieć, że prawdziwym Bogiem jest Ten, do którego naprawdę się modlimy i którego prawdziwie pragniemy" (Unamuno, 1984, s. 195/196). Bo prawdziwy Kościół — znowu Unamuno — to miejsce zbiorowego płaczu, czyli miejsce cierpienia i bezsilności oraz rozpaczy z powodu cierpienia i bezsilności. Szczerość modlitwy tkwi w szczerości, w autentyczności łez, w autentyczności płaczu, a rękojmią autentyczności płaczu jest cierpienie i bezsilność. W modlitwie więc najważniejsze jest jej źródło — motyw (niemoc w wielkim cierpieniu i niemoc wielkiej NADZIEI) oraz jej treść: wołanie o cud; dopiero na trzecim miejscu przychodzi adresat modlitwy, pojawiając się jako jej projekcja. Droga więc w autentycznej wierze nie prowadzi od wiary w istnienie Boga do modlitwy, ale przeciwnie — OD MODLITWY do wiary w istnienie Boga.
„Religia" dla Eliadego "nie oznacza bynajmniej wiary w Boga, bogów, czy duchy, ale odnosi się do doświadczenia
sacrum, wiąże się przeto z pojęciami bytu, znaczenia i prawdy"
[ 9 ]. Ja powiedziałabym religia to doświadczanie
potrzeby — konieczności cudu, czyli doświadczanie wielkiego cierpienia, i bezsilności.
Analogiczne myślenie znalazłem u Tadeusza Różewicza przy trumnie matki
[ 10 ]:
|
siedziałem między
stołem i trumną
bezbożny chciałem cudu w przemysłowym zdyszanym
mieście w drugiej połowie
XX wieku |
I jeszcze ten sam Różewicz z tej samej książeczki o przeżyciu dziecka wobec wielkiego zagrożenia: "Komornik wszedł wielki czarny. Tylko w brodzie świeciły srebrne nitki. Burczał coś zapisywał w papierach szeleszczących. Chodził po naszym mieszkaniu i oglądał meble. Stawał się coraz większy i czarniejszy. Jego pomocnica, pomalowana tłusta kobieta, uśmiechała się. Każdy mebel, którego dotknęli, umierał. Uchodziło z niego ciepło. Patrzyliśmy ze strachem czy komornik nie przyłoży pieczęci
na dobrej starej szafce. Czy nie wybierze z dwóch szuflad naszych żołnierzy i zwierzątek zamkniętych w pudełkach od zapałek.
Mówiliśmy szeptem. Meble stały teraz pod ścianami jak trumny. W mieszkaniu zrobiło się zimno.
Dopiero kiedy weszliśmy z bratem do łóżka, które zaskrzypiało nakryci na głowę pierzyną, zaczęliśmy mówić głośno. Modliliśmy się o cud" [ 11 ].
„Gdy do hospicjum trafia dziecko, rodzice podpisują zgodę: "Przyjmuję do wiadomości, że pracownicy nie będą stosowali metod mających na celu przedłużanie życia". To trudne. Zwykle wierzą w cud. Ale nie ma cudów"
[ 12 ].
4. ŹRÓDŁO WIĘC WIARY RELIGIJNEJ (=WIARY W CUD, W CUDA) TKWI W ODCZUCIU SWOJEJ BEZRADNOŚCI WOBEC CIERPIENIA, W CAŁKOWITEJ
REZYGNACJI
Oto słowa S. Kierkegaarda: „Nieskończona rezygnacja jest ostatnim stadium poprzedzającym wiarę; kto nie przeszedł przez ten wysiłek, nie może posiąść wiary; dopiero w nieskończonej rezygnacji staje się dla mnie jasna wieczna wartość mojej istoty i wtedy dopiero może być mowa o ogarnięciu egzystencji świata siłą wiary".
Rycerz wiary (Abraham) „godzi się na nieskończone wyrzeczenie swej miłości, tej treści swego życia; godzi się z bólem i wtedy staje się cud; czyni on jeszcze jeden wysiłek, dziwniejszy niż wszystko tamto, powiada bowiem: wierzę jednak, że będę miał ją siłą absurdu, siłą wiary w to, że Bóg wszystko może"
(s. 46/47). „To przeświadczenie jest równie jasne dla rycerza wiary; jedyna rzecz, która go może zbawić, to absurd, dlatego właśnie sięga on po wiarę. Uznaje jednym słowem niemożliwość, a w tej samej chwili wierzy w rzecz absurdalną…"
(s. 47). „W ten sposób dostrzegam, że aby się zdobyć na nieskończony wysiłek rezygnacji, trzeba mieć siłę, energię i swobodę ducha; dostrzegam też, że to jest w ogóle możliwe. Ale sprawa następna musi przyprawiać o zawrót głowy; albowiem po uczynieniu wysiłku rezygnacji, siłą absurdu otrzymać wszystko, czego się tylko pragnęło, otrzymać to całe, nie uszczuplone — to ponad ludzkie pojęcie, to jest cud!"
(s. 48).
1 2 3 Dalej..
Przypisy: [ 6 ] Legowicz, s.
107/108 [ 7 ] Le Goff 1995, s. 249/250 [ 8 ] Dostojewski, s. 230/231 [ 12 ] Edyta Giętka,
Wiem, że umieram, „Przegląd" 44 (253) z 31.10.2004, s. 16 « Filozofia religii (Publikacja: 28-12-2005 Ostatnia zmiana: 14-03-2006)
Zdzisław CackowskiProfesor; jeden z najwybitniejszych polskich filozofów; polem jego szczególnych zainteresowań jest filozofia człowieka; wykłada w Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie; autor kilkudziesięciu książek; ostatnio wydał tom zatytuowany Człowiek i świat człowieka. Warstwy ludzkiego ciała, szeroko omawiany na łamach "Res Humana". Liczba tekstów na portalu: 7 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: O wartościach chrześcijańskich | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4531 |
|