|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Społeczeństwo » Młodzież, szkoła, studia
POPiSowy Premier, czyli nauczycielska przysługa... Autor tekstu: Katarzyna Bocheńska
"Uczniowie i nauczyciele wiedzą, że czerwiec jest złym czasem na naukę. Dlatego — moim zdaniem — należy skrócić rok szkolny, aby nie przetrzymywać bezproduktywnie uczniów i nauczycieli w szkole" — Taki oto wniosek legł u podstaw decyzji premiera Kazimierza Marcinkiewicza dotyczącej skrócenia roku szkolnego 2005/2006. Intrygujące to posunięcie, zwłaszcza że dokonane z dnia na dzień. Czyżby były nauczyciel matematyki i fizyki w szkole podstawowej, który rozpoczął karierę polityczną w roku 1989, późniejszy wiceminister edukacji narodowej w rządzie Hanny Suchockiej przejął się losem uczniów i nauczycieli? Do tej pory społeczeństwo przywykło (za sprawą MEN), iż wprowadzanie jakichkolwiek zmian musi być oparte o słuszne przesłanki. Na wszystko zaś potrzeba czasu, by temat przekonsultować i uruchomić procedury. Tymczasem pac, pac plum — jak za pociągnięciem czarodziejskiej różdżki, 23 czerwca uczniowie odbiorą świadectwa.
Co na to zainteresowani? Jak nietrudno się domyślić uczniowie skaczą z radości. Rodzice mają mieszane uczucia. Jedni popierają pogląd, że uczeń jest przemęczony, inni zaczynają się martwić o to co zrobić z pociechami, którym lekką ręką zaserwowano dodatkowy czas wakacji. Znów klucz na szyi, podrzucanie do babci i cioci? Sami zaś nauczyciele, też nie są do końca zgodni w ocenie tegoż posunięcia. Z jednej strony pojawiła się kusząca perspektywa wolnych dni, a z drugiej uczący zdają sobie sprawę, iż przyspieszanie w tym momencie ferii pociągnie za sobą konieczność korekt w kalendarzu szkolnym. Poprzednia ekipa rządząca uparcie tłumaczyła, że programy są na tyle przeładowane i że nieodzowne jest wydłużenie czasu szkolnego. Tym razem żadna z racjonalnych przesłanek nie została podniesiona. Niezwykle to zmuszające do zastanowienia.
W tym czepianiu się decyzji o przyspieszonych wakacjach nie idzie jednak tylko i wyłącznie o te 7 dni, nawet nie o ten program , który przyjdzie realizować w pospiesznym tempie. Wypada sądzić, że idzie o coś ważniejszego, a mianowicie o zasady. Doświadczenia związane z reformą szkolnictwa, Nową Maturą, dowiodły, że można w prosty sposób zablokować pomysły i inicjatywę… tym razem jednak premier wyszedł przed szereg. Nawet ZNP nie do końca akceptuje decyzję. Wszystko więc jak się okazuje jest niezwykle względne. Nawet tak oczywista sprawa jak początek i koniec roku szkolnego. Czemu to jednak ma wszystko służyć? Czy to jakieś ukryte rządowe oszczędności? Wszak becikowe trzeba wypłacić… a oszczędności w kasach powiatowych otrzymane choćby z tzw. niewypłaconych nadgodzin nauczycielskich i amortyzacji szkoły mogą być pokaźne. A może idzie o rzecz prostszą? O przyszłych wyborców. Wybory samorządowe tuż tuż i przydałby się każdy głos. Nauczyciele w skali kraju stanowią kilkusettysięczną armię potencjalnych wyborców. Jakkolwiek nie patrzeć na decyzję premiera, to nie widać, by podszyta była czystymi pobudkami. Dość enigmatyczne stwierdzenie o bezproduktywnym uczeniu pasuje jednak do Kazimierza Marcinkiewicza. Od samego początku swojego rządzenia o problemach na arenie międzynarodowej wypowiada się ze stoickim spokojem, często powtarza „poradzimy sobie", teraz też niczym troskliwy ojciec ogłasza zakończenie roku szkolnego na tydzień wcześniej. Tylko czy w społeczeństwie, w którym zmienia się reguły da się wypracować poczucie odpowiedzialności i mniemanie, że podejmowane decyzje to wynik konsultacji i autentycznych potrzeb...?
« Młodzież, szkoła, studia (Publikacja: 09-01-2006 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4543 |
|