|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Filozofia » Etyka
Henryk Elzenberg - etyk heroiczny [2] Autor tekstu: Piotr Klamann
STOICYZM
Wyrzeczenie, które omówiliśmy poprzestając na
rzeczach najważniejszych, było chyba główną dominantą etycznego myślenia
Elzenberga. Obecnie przejdziemy do innego aspektu, tj. stoicyzmu. Inną bowiem
cechą charakterystyczną, która w omawianym filozofie uderza to silna obecność
tego starożytnego kierunku. Etyka elzenbergowska ma jednoznacznie stoicki
charakter. Jest to logiczne następstwo poprzedniego podkreślania roli
wyrzeczenia w życiu moralnym. Siłą rzeczy interesujący nas myśliciel
czerpie z prądów o podobnej jemu wrażliwości. Wiadomo, że sam filozof
uznawał za swojego mistrza Epikteta — twórcę stoicyzmu oraz inspirował się
Markiem Aureliuszem, wybitnym jego przedstawicielem [ 15 ]
Stoicyzmem Elzenberg się fascynował i włączył go do swojego systemu
(nazwy system używamy tutaj oczywiście w znaczeniu szerszym, niezbyt
rygorystycznym) [ 16 ]. W artykule Personalia stoickie i
"acetyczno-moralizatorskie"
wspomina on o drodze intelektualno-psychicznej, jaką przebył. Ów sentyment do
stoicyzmu wywoływany był głównie przez C.044. Kimże była owa tajemnicza
postać, opatrzona tak nietypowym kryptonimem? Według badaczy chodzi tu o ciotkę
Annę Elzenberg (siostrę ojca), pod której opiekę mały Henryk,
mając 9 lat, został wysłany przez ojca do Szwajcarii. Ciotka aż do swojej śmierci prowadziła
Henrykowi dom. Prawdopodobnie — tak wynikałoby z wyznań filozofa — był cały
czas pod jej męczącym protektoratem [ 17 ]. Kiedy Elzenberg próbował wydobyć się z niewoli nadopiekuńczej siostry ojca
poczuł również wstręt do stoicyzmu. Wtedy zwrócił się do filozofii życia
Friedricha Nietzchego, ale był to okres przejściowy. Wspomniane już wcześniej
ouk eph hestin przyciągało omawianą
przez nas postać siłą swej atrakcji. Była to recepta i na ciotkę, i na
chorobliwy lęk przed śmiercią, który wówczas mu towarzyszył [ 18 ]. Zarazem Elzenberg wyrzucał sobie, że tylu jego młodych kolegów potrafiło
zerwać prostym odruchem nużącą opiekę, ale on zapatrzony w stoicki ideał
wykazywał „słabość, miękkość i tchórzostwo" [ 19 ]. Nie był on chyba jednak stworzony do ówczesnego życia rozkoszy i zabaw, bo
potem rozwinął swą myśl, a wraz z nią swą postawę. To, co jeszcze go
przekonywało do apatheia, czyli
wyzbycia się wszelkich uczuć to — oprócz udowodnionych zdarzeń życiowych,
konstytucji charakteru — fascynacja Mahatmą Gandhim, do którego wrócimy w osobnym rozdziale.
Zauważmy już teraz, że przez wszystkie elementy kształtujące i myślenie, i postępowanie Elzenberga prześwituje jeden i ten sam duch -
wyrzeczenia, wręcz unicestwienia.
KRYTYKA HEDONIZMU
Jak wiadomo deontologiczną tezę, nakaz hedonizmu można
by zamknąć w formule: „Ludzie powinni kierować się w swoim postępowaniu
wyłącznie wartościami przynoszącymi przyjemność. Takie wartości trzeba
zdobywać, natomiast wartości dających przykrość — unikać". Elzenberg
dodaje, że hedoniści po cichu twierdzą, iż istnieją również wartości
niehedoniczne, lecz ich moc zobowiązująca nie przeważy w swej znikomości
wartości hedonicznych. U fundamentów zaś obu imperatywów stoi trzeci, głoszący
nieistnienie (a jeśli istnienie to tylko iluzoryczne) innych wartości
dodatnich ostatecznych niż rozkosz i innych wartości ujemnych niż cierpienie
[ 20 ]. Parafrazując klasyczną zasadę synderezy można powiedzieć: delectatio querenda, passio vitanda — rozkoszy poszukuj, bólu
unikaj!
Cóż to jednak przede wszystkim jest przyjemność? Nasz filozof podaje
tu następującą definicję: „...to stan świadomości jakiegoś czującego
podmiotu, wymykający się spod opisu, ale powszechnie rozpoznawalny i który
określamy jako przyjemny" [ 21 ]. Odczuwamy go słuchając dobrze wykonanej sonaty Beethovena, otrzymując dobrą
wiadomość, itp. Zatem teza hedonistyczna wyróżnia dwa rodzaje wartości:
przyjemnościowe (ostateczne, bo pozwalają osiągnąć podmiotowi pożądany
stan) i przyjemnościodajne (instrumentalne, służebne, są środkami do
zdobycia wartości wcześniejszych).
Czy da się jednak udowodnić ów swoisty hedonistyczny redukcjonizm
polegający na prywacji istnienia wszelkich wartości poza paradygmatem
przyjemność-przykrość? Omawiany myśliciel sądzi, że przeciwnik tych tez
może wykonać swoje zadanie dwojako: albo wykazać brak wystarczających dowodów
(argumenty hedonistów są naciągane, a uogólnieniom brak podstaw), albo podać
„instancję przeciwną" (podać przykład sytuacji na pierwszy rzut oka wyglądającej
na hedoniczną, ale wymykającą się temu modelowi przy bliższym spojrzeniu).
To ostatnie nie jest — wbrew pozorom — takie łatwe. Zawsze bowiem hedonista
jest w stanie znaleźć „interpretacyjną furtkę" [ 22 ].
Wiadomo o hedonistach, że uzasadniają swoje tezy powołując się głównie
na skutki. Trzeba więc znaleźć taką sytuację, w której będzie
wyeliminowana możliwość oceniania ze względu na następstwa, gdzie rzecz cała
nie będzie posiadać skutków w ogóle, ale ocena będzie wydana, i to ocena
niehedoniczna. Przykład musi obalać tezę hedonistów o konieczności takiego
wyboru, który przyniesie w ostateczności więcej przyjemności. Stanie się
tak, gdy wysunięty przypadek zmusi do wygłoszenia dyrektywy niehedonicznej,
ale okaże się ona silniejsza niż hedoniczna.
Elzenberg podaje taki przykład za Moorem. Najpierw nawiązuje jednak
do Milla: dlaczego lepiej być cierpiącym Sokratesem niż zadowoloną świnią?
Hedonista odpowie, że skutki istnienia świni są niewielkie i szybko się
wyczerpią, a owoce egzystencji Sokratesa przedstawiają się wielorako. Ale
pamiętajmy, że przez skutki rozumiemy tutaj tylko skutki w obrębie „tego świata".
Nie wdajemy się w dywagacje o nagrodzie wiecznej.
Wyobraźmy sobie zatem — kontynuuje Elzenberg — dwa możliwe światy.
Jeden to świat zadowolonych świń (world
of pigs), drugi — świat istot wrażliwych, inteligentnych, bogatych wewnętrznie,
ale niezadowolonych. Robimy ankietę: który świat wybierasz, w którym chcesz
spędzić swoje życie? Miażdżąca większość wybierze świat świń, ale
garstka wybierze ten pozornie gorszy. Wybór tej niewielkiej grupki oparty będzie
na wartościach niehedonicznych [ 23 ]. Zdaniem filozofa, któremu
tę pracę poświęcamy, zwolennik posługiwania się przyjemnością jako
kryterium postępowania moralnego musi czuć się pobity.
Ponadto postawmy jeszcze jeden zarzut: jak wytłumaczyć millowską zasadę
specyfikacji wartości niższej i wyższej? Wartości te należałoby badać na
podstawie wyobrażeń (która przyniesie więcej przyjemności), a przecież nie
tylko od scholastyków wiemy, że wyobrażenia nie są realnym zdarzeniem. Jest
to po prostu czysty wybieg [ 24 ].
PROBLEM RELIGIA — ETYKA
Temat ten jest pochodną kwestii zależności lub
niezależności etyki od obrazu świata. Elzenberg rozróżnia w traktowanym
problemie (zależności etyki od religii) trzy kwestie: na jakie różne sposoby
można ową zależność rozumieć, czy ona jest w ogóle możliwa i czy zdarza
się, że faktycznie zachodzi, czy jest ona niezbędna z jakichś przyczyn? Spróbujmy,
idąc za ciosem, ułożyć ten podrozdział w formie przypominającej
scholastyczną. Jednakże dla oszczędności wywodu pominiemy argumenty innych
stron i ograniczymy się do wnioskowań samego Elzenberga.
Ą
Czy
sankcje religijne pozytywnie wpływają na postępowanie zgodne z wymaganiami
etyki? Wydaje się, że nie, bo:
- Ci, którzy obstają przy potrzebie sankcji to minimaliści (oczekują mało
od człowieka — że będzie postępował zgodnie z normą). Ci, którzy
sprzeciwiają się sankcjom to maksymaliści, to na ogół elita.
- Powstaje problem skuteczności tychże sankcji religijnych. Czy pomaga
ona stworzyć społeczeństwo nauczone pewnych nawyków?
- Spór nie dotyczy istoty, ponieważ chodzi w nim o sprawy pragmatyczne:
czy religia pomoże przestrzeganiu etyki, czy nie?
- Religia byłaby zredukowana do siły motywacyjnej. Można to zrobić równie
dobrze poprzez prawo pozytywne i jego stanowczą egzekucję.
- Sankcjami nic się nie uzasadnia, można nimi tylko wzmocnić „siłę"
argumentacji.
- Wreszcie — i to jest najważniejsze — odwoływanie się etyki do
religii nie szanuje przekonań człowieka. Będzie on postępował moralnie nie
dlatego, że jest przekonany, ale dlatego, że pragnie nagrody, bądź boi się
kary. To ostatnie może okazać się decydujące, biorąc pod uwagę strukturę
ludzkiej natury.
Ą Czy etyka jest zależna od Autorytetu boskiego? Wydaje się, że jest to możliwe, bo:
- Bóg jako Istota wszechwiedząca wie lepiej, co jest złe, a co dobre
- Można też przyjąć, iż Bóg aktem swej woli ustanawia, co jest dobre, a co złe jako wszechmocny (tak jest u Dunsa Szkota). Bóg przecież jest
prawodawcą.
- Poza tym, patrząc psychologicznie, jeżeli kogoś uznajemy za swojego
mistrza, to staramy się stosować do jego wskazówek, by się doń upodobnić. A czyż Bóg nie jest mistrzem każdego człowieka?
- Pochodzenie jakiejś normy od Boga wzmacnia siłę naszego przekonania ex authoritate, bo chętnie słuchamy ludzi, o których mądrości
jesteśmy przekonani.
Ą Czy uzależnienie etyki od religii, tudzież autorytetu boskiego, jest konieczne?
Wydaje się, że nie, bo:
- Zwolennicy religii teistycznych mówią o wielkiej skuteczności
uzasadnienia norm etycznych boskim postanowieniem. W rzeczywistości są
zafascynowani siłą sankcji. Ponadto etyka głęboko przemyślana i przeżyta
może nabrać wymiaru, charakteru religijnego. Co więcej — wyznawca religii
pozytywnej (normy podparte Bogiem) podaje tu rękę sceptykom, nihilistom i subiektywistom. To przecież Sartre cytuje Dostojewskiego, który mówi, że jeśli
Boga nie ma — wszystko wolno.
- Rozkazodawca (czyli Bóg) musi mieć cechy wywyższające go ponad ludzi,
by ludzie przestrzegali rozkazów. Inaczej — nie posłuchają, nawet jeśli
przedstawi się im siłę racji. Mało tego — Bóg pełni tu rolę rozjemcy.
- Czy istnieje jakiś rzeczywisty wybór, jeśli pewne czyny są nakazane
przez Boga, a pewne nie? Wybór tego, co zakazane może być potraktowany jako
przeciwstawienie się Bogu, jako bunt!
- W końcu — i tu leży principium — odwołanie się do Boga nie daje ostatecznego uzasadnienia. Po pierwsze -
jeśli Bóg wie, co jest dobre, to wynika stąd, że rzecz jest dobra niezależnie, a Bóg tylko to rozpoznaje. Oceny i normy zatem są same w sobie absolutne i nie
potrzebują odwołania się do Boga. Po drugie — jeśliby Bóg czynił coś
dobrym aktem swej woli to stwarza co najwyżej pewien motyw, a nie obowiązek.
Możemy coś wtedy uczynić z miłości i czci do Boga, a nie z powinności. Żaden
nakaz, nawet boski, nie stwarza obowiązku.
- Powołanie się na Boga nie daje etyce charakteru absolutnego. Znów
wierzący idzie ramię w ramię z relatywistą, bo nie uznaje istnienia etyki
obiektywnej, przestrzeganej dla niej samej, a nie ze względu na autorytet, a może i interes.
- Dodajmy jeszcze (już bez formy osobnego status
questionis), że etyka zależy od obrazu świata, który preferuje dana
religia [ 25 ].
1 2 3 Dalej..
Przypisy: [ 15 ] Lesław Hostyński, Etyka
perfekcjonistyczna Henryka Elzenberga, [w:] Henryk Elzenberg, Pisma
etyczne, s. XI. Jest to wprowadzenie wybitnego badacza życia i twórczości
Elzenberga do lektury jego pism. [ 17 ] Hostyński, op. cit., s. XI [ 25 ] Cały wywód przytoczony za art. Spór o zależność etyki od
religii. HE, s. 101-111 « Etyka (Publikacja: 12-01-2006 Ostatnia zmiana: 02-03-2006)
Piotr Klamann Ur. 1981. Studiuje filozofię i chce pracować twórczo w tym kierunku. Jest członkiem PO, mieszk w Chrzanowie. | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4545 |
|