|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Państwo i polityka » Ekonomia, gospodarka, biznes
Nowy rząd i podatki [2] Autor tekstu: Teresa Jakubowska
Muszę jeszcze poruszyć
kwestię rozdętych wydatków
socjalnych w budżecie państwa, co niewątpliwie jest prawdą,
mimo braku np. zasiłków dla wielkiej grupy bezrobotnych.
Trzeba stwierdzić, ze kolejne rządy robią bardzo niewiele w tej kwestii. Występują
tu patologie np. zasiłki pogrzebowe w identycznej wysokości
dla kloszarda i dla Kulczyka (poważna pozycja budżetu), renty inwalidzkie także dla tych, co mieszkają w przysłowiowych
rezydencjach z basenem itd. Teraz
doszło jeszcze „becikowe" dla
wszystkich matek bez względu na dochody. Czyste szaleństwo.
*
Kolejne
rządy, w tym ten , który miał
lewicowość w nazwie, obniżyły i dalej dążą do obniżenia
podatków od przedsiębiorstw
CIT bez żadnych warunków. W ciągu paru lat obniżono stawkę podatku z 40, następnie z 27 do 19% nawet bankom. Ponieważ
są one głównie w rękach wielkich międzynarodowych korporacji
finansowych, zwolnione z podatku kwoty wypływają
za granicę [kilka mld złotych rocznie] i jest to ewidentna dla nas strata. A
przecież przy tak
kolosalnej 8 procentowej obniżce podatków powinniśmy mieć
obniżone co najmniej o parę procent kredyty. Mogłoby to
stymulować tworzenie
nowych miejsc pracy, zwłaszcza przez małe i średnie
przedsiębiorstwa. Ale po co sobie
zawracać głowę kredytami obciążonymi ryzykiem skoro otrzymuje się kosztem
polskiego
społeczeństwa krociowe zyski bez
żadnego wysiłku i ryzyka. Udziela się chętnie tylko kredytów
hipotecznych w pełni zabezpieczonych. Oprocentowanie depozytów też
praktycznie się nie zmieniło. W krajach odnoszących sukcesy ekonomiczne nie
ma tak niskich stawek podatków CIT, natomiast prawie
wszędzie kwoty zainwestowane są całkowicie zwolnione z podatku, przy czym w koszty można wliczyć nawet
elegancki garnitur czy suknię jeżeli wiąże się to bezpośrednio z wykonywanym zawodem. W efekcie realnie płacone podatki są niskie. W
Polsce państwo pozbawia się
jednego z istotnych instrumentów
wpływania na tworzenie miejsc
pracy. Niskie, ale automatyczne
podatki od przedsiębiorstw nie gwarantują sukcesu ekonomicznego.
Obniżenie
stawki CIT nie spowodowało istotnego wzrostu inwestycji i zmniejszenia
bezrobocia. Żeby
przedsiębiorcy inwestowali muszą mieć pewność, że znajdą nabywców
na wyprodukowane przez siebie dobra, tymczasem
to nabywcy o stosunkowo niskich dochodach przede wszystkim tworzą popyt masowy.
Przypomina się powiedzenie Henry Forda,
który wprowadzając w latach 20-tych taśmową produkcję niedrogich samochodów
mówił: „robotnicy muszą dobrze
zarabiać, bo inaczej kto będzie kupował moje samochody?"
Niektórzy nasi pracodawcy, wyzyskując pracowników, zdają się zupełnie
nie rozumieć, że podcinają gałąź, na
której siedzą.
Bezpośrednie
skutki obniżenia tego podatku widać doskonale na przykładzie już przywoływanego
wyżej Orlenu. Ponieważ wzrosły zyski bez żadnego wysiłku ze strony firmy,
podniesiono do stawek astronomicznych wynagrodzenia zarządu, zwiększając tym
samym koszty. Koncern poinformował np. o wzroście
swojego zysku za I kwartał 2005 w wysokości 630,6 mln zł w stosunku do 366 mln rok wcześniej. Doskonale współgra z tymi informacjami
wiadomość podana tydzień później o zamiarze
przeprowadzenia programu restrukturyzacji zatrudnienia i zwolnienia
320 pracowników. Uważam, że przynajmniej powinno się wprowadzić limit płac, powyżej którego nie można ich zaliczyć do kosztów. W przeciwnym razie będziemy świadkami
coraz bardziej astronomicznych wynagrodzeń zarządów i coraz niższych
podatków wpłacanych do budżetu państwa
przez takie koncerny.
Jest
też jasne, że pora
najwyższa wprowadzić podatki dochodowe dla towarowych gospodarstw rolnych.
Także finansowanie z pieniędzy
innych podatników ubezpieczenia społecznego milionerów-rolników,
właścicieli tysięcy hektarów, jest
po prostu niemoralne. Mamy przecież
latyfundia, o których ludziom na Zachodzie nawet się nie śniło [połowa
dopłat z Unii Europejskiej trafia tylko
do 6% rolników]. Retoryka partii chłopskich, z której
wynika, że rolnik z definicji jest biedny,
już dawno powinna być ośmieszona i nie powinna wpływać na działania rządu i sejmu.
*
Najważniejszym podatkiem z punktu
widzenia wpływu do budżetu jest VAT. Liniowy 15 % VAT
na wszystko zamiast dzisiejszych stawek
3, 7 i 22% to była kolejna idea neoliberałów. Jeden spot telewizyjny PiSu ze znikającą z lodówki żywnością
był krótkim szkoleniem wyborców na temat liniowego
VATu, co przy pomocy rydzykowych
moherowych beretów ostatecznie
zdecydowało o wynikach wyborów. Jest
oczywiste, że ceny żywności — podstawowy wydatek biedaków — wzrosłyby, o lekach nie wspominając. Przy znacznie obniżonej stawce nawet na
jachty czy złoto, bogatym więcej zostałoby w kieszeni. Tyle że ich oszczędności w niewielkim stopniu przyczyniają się do
wzrostu popytu i tworzenia nowych miejsc pracy, o czym mówiliśmy wyżej.
Zamiary
nowego rządu w tej kwestii nie są jeszcze całkiem jasne, w każdym razie VAT
ma nie być liniowy.
*
Jeżeli
sobie uświadomimy, że bogactwo polskich i zachodnich grup działających w Polsce powstało w ogromnej mierze z przejęcia za grosze majątku narodowego,
dorobku kilku pokoleń Polaków, to
widać jasno, że nie tylko
względy efektywności gospodarczej, ale i zwykłej sprawiedliwości
przemawiają za podatkami progresywnymi. Tymczasem trudno sobie wyobrazić, żeby
państwo, które ma być solidarne, a więc którego podstawową rolą jest niwelowanie różnic społecznych,
mogło się wywiązywać z tego zadania za pomocą proponowanych
przez PiS dwóch stawek
podatku od dochodów osobistych. Jest
to sprzeczność wewnętrzna.
Patrząc na rozwiązania stosowane w państwach Unii Europejskiej o wysokiej stopie życiowej widać, że
mimo iż są one państwami
kapitalistycznymi o gospodarce przecież liberalnej, to są to państwa
opiekuńcze. Np. trudno sobie wyobrazić bezrobotnego bez zasiłku. W Szwecji
partia, która w swoim programie
wyborczym proponowałaby obniżenie podatków, nie miałaby żadnych szans. W tym sensie Szwecja jest już od dawna państwem o wiele bardziej socjalistycznym, niż była PRL, a jej wskaźniki
makroekonomiczne są lepsze niż całej Unii [wskaźnik zatrudnienia ludności w wieku produkcyjnym dochodzi do 75 %, w tym kobiet 72%!
podczas gdy w Polsce niewiele przekracza 50%]. Konkluzja:
niskie podatki dla najbogatszych to nie jest
środek na sukces
ekonomiczny, a w każdym razie nie jest to metoda na obniżenie bezrobocia.
Nie mogę tu
nie zacytować fragmentu bardzo ciekawego artykułu
Anny Delick (Krytyka Polityczna nr 9/10 r. 2005), w którym
relacjonuje opinie Szwedów — niemal największych płatników netto w Unii
Europejskiej per capita: „to my mamy Polakom finansować infrastrukturę,
dopłacać do ich wielkiego rolnictwa, fundować stypendia dla ich młodzieży,
zmniejszać ich regionalne różnice i jeszcze przyjmować u siebie do pracy ich bezrobotnych, gdy oni obniżają podatki bezpośrednie, a teraz jeszcze chcą wprowadzić podatek liniowy, czyli własnych milionerów
obciążyć połową stawki podatkowej szwedzkiej sprzątaczki? To tak wygląda
społeczny solidaryzm w kraju, który stworzył
"Solidarność"?" Jest
oczywiste, że obniżanie
podatków naszym milionerom, będzie kontrargumentem za każdym razem, kiedy Polska będzie się upominała o pieniądze z Unii Europejskiej.
Najwybitniejsi
ekonomiści świata nie mają
wątpliwości, że sukces ekonomiczny jest ściśle związany z solidaryzmem społecznym, którego wyrazem są mocno progresywne podatki a co za tym idzie mocno
rozwinięty popyt masowy ludzi średnio i nisko zarabiających. Jeremy
Rifkin w swojej książce The
European Dream dowodzi, że
przyszłość świata, jeżeli chcemy, żeby
jak najwięcej ludzi partycypowało w jego dobrach i cieszyło się dobrą
jakością życia, należy do państwa opiekuńczego typu europejskiego, także
ze względu na jego większą efektywność ekonomiczną. Dowodem na to są wskaźniki
makroekonomiczne Unii Europejskiej, lepsze
niż gospodarki USA, zwłaszcza, że część
danych statystycznych była w USA wytworem „kreatywnej księgowości".
Ogłosił więc odejście w cień „american
dream", w którym każdy człowiek
odpowiadał za swój sukces życiowy i nie oczekiwał żadnej pomocy państwa.
Jest oczywiste, że w takim systemie zawsze spora część społeczeństwa jest
zmarginalizowana i tworzy systemowy „odpad" ze wszystkimi tego
konsekwencjami jak przestępczość, konieczność
utrzymywania przez podatników rozbudowanego
sądownictwa, więziennictwa i licznej drogo wyposażonej policji itd.
Dwa miliony więźniów w amerykańskich więzieniach są tego najlepszym dowodem.
Kto
wie, czy nowy polski rząd nie idzie tym samym tropem zmniejszając wydatki budżetu
roku 2006 na informatyzację a zwiększając na więziennictwo?
*
Artykuł
ukazał się w nr 5/24 (grudzień 2005) FORUM KLUBOWEGO.
1 2
« Ekonomia, gospodarka, biznes (Publikacja: 23-01-2006 )
Teresa JakubowskaB. przewodnicząca partii RACJA. Absolwentka SGPiS (Szkoła Główna Handlowa), Wydział Handlu Zagranicznego. Pochodzi z Częstochowy, gdzie skończyła szkołę zakonną katolicką. Po studiach pracowała w handlu zagranicznym, w tym 6 lat w Paryżu. Żona nieżyjącego już Jerzego Jakubowskiego, profesora Wydziału Prawa UW. Działaczka lewicowa. Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 9 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Ile nas kosztuje Kościół? | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4564 |
|