|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Felietony i eseje » Felietony, bieżące komentarze
Karykatury Mahometa – prowokacja czy profanacja? Autor tekstu: Artur Chludziński
Karykatury proroka Mahometa w duńskiej prasie wywołały
lawinę. Zachodni świat z niedowierzaniem patrzył na falę agresji, przemocy i nienawiści, którą wywołać miały rzekomo niewinne rysunki, które w zamierzeniu
autorów wyszydzić miały nie sam islam, ale jego wykorzystywanie do politycznych
celów. W tym miejscu należy zastanowić się nad prawdziwymi przyczynami zamieszek i ich naturą. W kodzie kulturowym cywilizacji europejskiej -
„zachodniej", wolność słowa jest czymś tak oczywistym, że nie podlega nawet
dyskusji. Gdy ktoś starał się dotąd podważyć tę zasadę, zwykle były to kręgi
związane z chrześcijanami, tym razem obrażeni poczuli się muzułmanie i dali temu
wyraz w sposób dotąd niespotykany. W świecie Zachodu islamską reakcję na
karykatury Mahometa przyjęto z trwogą i osłupieniem — w mediach dominował
przekaz o fanatyzmie i niepohamowanej agresji wyznawców Allacha. Czy jest to
obraz rzetelny i uczciwy? Na wstępie należy przypomnieć sobie, że wszystkie trzy
wielkie religie (judaizm, chrześcijaństwo i islam) wywodzą się z tego samego
pnia — ich wyznawcy wierzą w tego samego boga, a każda z nich uważa, że jest
religią głoszącą miłość. Stąd wynika też to, że nie powinny być sobie one
wrogie, ale z doświadczeń historycznych wiemy, że tak wcale być nie musiało i nie musi. W obecnych czasach jednak dla islamistów największym wrogiem nie są
wcale chrześcijanie, ale ateiści, wolnomyśliciele i wszyscy, którzy chcą
oddzielić sferę sacrum od profanum. Nie należy jednak dziwić się
muzułmanom, że nie rozumieją oczywistej dla nas zasady rozdziału kościoła od
państwa — ich duchowy przywódca Mahomet był przecież zarówno przywódcą
religijnym, jak i wojskowym — Arabowie nie mają tradycji świeckiego państwa, nie
mówiąc już o demokracji. Nie chodzi o usprawiedliwianie agresji, którą potępili
przecież również islamscy przywódcy religijni i polityczni, ale o próbę
zrozumienia wydarzeń, które miały miejsce po publikacjach w „Jyllands-Posten" i innych gazetach. Europejskie media w przytłaczającej większości potępiły falę
przemocy i nienawiści bez najmniejszej próby wniknięcia w przyczyny, które
wywołały takie zjawisko. Publikacja pierwszych karykatur w duńskiej gazecie miała
być przejawem troski o wolność słowa, gdyż dziennikarze dowiedzieli się, że
wielu artystów odmawia ilustrowania książek o islamie w obawie przed
fundamentalistami. Ciężko jednak powiedzieć, co chciały osiągnąć te gazety swoim
protestem, bo z wypowiedzi rysowników karykatur i redaktorów naczelnych gazet,
które je opublikowały, wynika, że nie było ich celem obrażenie muzułmanów i wywołanie fali agresji skierowanej przeciwko Zachodowi. Autorzy karykatur zapomnieli najwyraźniej, że islam
zakazuje przedstawiania wizerunków człowieka (tym bardziej proroka!), a sami
wyznawcy islamu są z natury bardzo drażliwi i wrażliwi na punkcie swoich
świętości. Sami też nie szydzą ze świętości świata chrześcijańskiego.
Najbardziej jednak zastanawiające wydają się „gesty solidarności" innych
zachodnich mediów (w tym polskiej gazety Rzeczpospolita), kiedy wiadomo było
już, co spowodowały duńskie karykatury. Zachód strzelił sobie „samobója", a w państwach arabskich
karykatury zostały odebrane jako zamierzona obraza islamu i kolejny przejaw
pychy i buty „krzyżowców". Trudno oprzeć się wrażeniu, że wszyscy, którzy uznają
publikację karykatur za element „kampanii przeciwko islamowi, która rozwinęła
się na Zachodzie po atakach z 11 września 2001 roku" mają rację. Takie
upokorzenia tylko ułatwiają zadanie organizacjom w stylu Al-Kaidy przysparzając
im nowych członków. Dla Europejczyków muzułmańska reakcja jest niezrozumiała i nieadekwatna do przewiny i jest to naturalne z naszego punktu widzenia, ale
dlaczego tak trudno podjąć próbę spojrzenia na całą sytuację z islamskiego
punktu widzenia? Oczywiście ludzie Zachodu nigdy nie zareagowaliby na
jakąkolwiek obrazę ich wartości podpalając ambasady czy arabskie flagi, ale
zawsze pamiętać musimy o różnicach kulturowych, których „przeskoczyć" się nie
da. Zachód zapomniał ile wieków sam zmagał się z problemem wolności artystycznej. Ewolucja do dzisiejszego stanu była długim
okresem okupionym wieloma ofiarami oraz procesami sądowymi. „Uczucia religijne"
to bardzo delikatny teren i całkowicie niemierzalny — nie chodzi bowiem o to,
czy ktoś został obrażony, tylko o to, czy ktoś poczuł się obrażony, co stanowi
zasadniczą różnicę. Zaostrzenie przepisów prawnych w kwestii obrazy uczuć
religijnych nie jest dobrym rozwiązaniem, a wręcz jest przeciwskuteczne i głęboko szkodliwe. W Polsce całkiem niedawno przerabialiśmy przecież przykład
sędziowskiej nadgorliwości w sprawie pani Nieznalskiej i jej pracy, która uznana
została na podstawie jej fragmentu za obrazę katolickiego krzyża, chociaż krzyż,
na którym umieszczone zostały genitalia był zwykłym „plusem" i należało wykazać
się prawdziwie złą wolą, aby skojarzyć go z krzyżem Jezusa. Do 1969 roku w niemieckim prawie karnym karze podlegał
każdy, kto obraźliwie wyrażał się o Bogu, raniąc czyjeś uczucia religijne.
Zmiany dokonano dzięki ministrowi sprawiedliwości, którym był wówczas Gustav Heinemann (późniejszy prezydent RFN) — minister uznał, że czyjeś zranione uczucia religijne to zbyt mgliste dobro, by
trzeba było zapewniać mu ochronę prawną. Od tego mementu rzekome bluźnierstwo
podlega karze tylko wtedy, gdy „może zakłócić porządek publiczny", co też nie
jest czymś łatwo mierzalnym i definiowalnym. Problemu obrażania uczuć religijnych nie da rozwiązać się
na gruncie prawa — wymaga to rozsądku, umiaru i kalkulacji zysków i strat ze
strony każdego, kto chciałby dopuścić się rzekomego „bluźnierstwa". Czy w imię
obrony „wolności słowa" warto udowadniać islamowi, że dla Zachodu nie ma żadnych
świętości? Czy warto tworzyć punkty zapalne dla „zderzenia cywilizacji"? Wydaje się, że z jednej strony Europa nie powinna uginać
się pod naciskami wyznawców islamu, bo jest to tylko zachęta do wysuwania
kolejnych, coraz dalej idących, żądań, ale z drugiej nie powinna też stwarzać
sytuacji, które powodują iskrzenia na linii islam-Zachód. Kultura islamska w porównaniu do np. chrześcijańskiej jest stosunkowo młoda, bo narodziła się na
przełomie VI i VII wieku i podąża podobną ścieżką ewolucji. Możemy mieć tylko
nadzieję, że ewolucja islamu w kierunku większej otwartości nie będzie musiała
trwać jeszcze kilkuset lat, co zapewnić mogą ruchy reformatorskie, które już
przecież w świecie islamskim istnieją. Należy zwrócić uwagę, że fala agresji i nienawiści rozlała
się po ulicach państw muzułmańskich, a więc była reakcją ludzi prostych -
zupełnie inną od reakcji muzułmańskich przywódców zarówno religijnych, jak i politycznych, o czym już wcześniej wspomniałem. Trzeba też pamiętać, że sytuacje
tego typu wykorzystują zazwyczaj ekstremiści do realizacji swoich politycznych
celów i wcale nie jest wykluczone, że reakcje arabskich ulic były przez nich
sprowokowane. Nie należy także dziwić się Arabom, że karykatury odebrane
zostały jako kolejny przykład poniżenia ze strony chrześcijaństwa. W historii
zdarzały się przypadki wzywania chrześcijan do posługiwania się
bluźnierstwem i obscenicznością, jako bronią służącą do poniżania
konkurencyjnych wierzeń. Podczas krucjat miały miejsce czyny bezczeszczenia meczetów i synagog. Kiedy
jednak muzułmanie dawali się sprowokować i uciekali się do przemocy, dawało to
chrześcijanom pretekst do wykazywania niższości islamu. Islam również szybko
docenił potęgę propagandy i od tego momentu trzy wielkie religie zwarły się w morderczym trójkącie nienawiści i nietolerancji. Im dalej sięgamy wstecz dziejów Europy, tym bardziej
zrozumiały wydaje się dzisiejszy świat muzułmanów, ich wzburzenie, uraza i przewrażliwienie. Rozdział sfery kościelnej od państwowej kosztował Zachód kilka wojen religijnych i rewolucji. Proces sekularyzacji to ewolucja, która w wielu krajach do dziś się
nie zakończyła, dlaczego zatem oczekujemy rewolucji po krajach islamskich? Francuski krytyk literacki Pierre Jourde uważa, że jedyną
metodą pogodzenia islamu z demokracją jest lekcja kpiny i bluźnierstwa. Dowodzi,
że taki proces miał miejsce w Europie i dlatego dziś kpiny z chrześcijaństwa
uchodzą ich autorom zazwyczaj płazem. Zgoda, tak właśnie było w Europie, ale to
jeszcze nie jest cały świat, a poza tym impuls wyszedł na naszym kontynencie od
wewnątrz! Pomoc z zewnątrz okazała się zbyteczna, dlatego też należy pogodzić
się z obecną sytuacją w świecie islamskim i jeśli nie chcemy doprowadzić do
otwartej wojny w ramach „zderzenia cywilizacji", należy spokojnie poczekać na
wybuch impulsu wewnątrz świata muzułmańskiego. Ingerencja z zewnątrz w oswajanie islamu z kpiną, jak
pokazały ostatnie wydarzenia, może zakończyć się dokładnie odwrotnie od
pierwotnych zamierzeń. Nikt przecież nie lubi być obrażany, szczególnie przez
ludzi „z zewnątrz". Kiedy w świecie islamskim pojawią się wolnomyśliciele należy
wspierać ich starania w kierunku „liberalizacji" islamu, ale należy robić to
dyskretnie i z umiarem. Tymczasem powstrzymajmy się, choćby dla własnego
bezpieczeństwa, od prowokowania islamskich aktów agresji przeciwko zachodniej
cywilizacji. Prowokując niczego przecież nie zyskujemy, a tworzymy sobie tylko
zastępy fundamentalistycznych wrogów w świecie islamu.
*
Na podstawie:
1.
Forum,. nr 6 (6.02 — 12.02.2006)
2.
Forum, nr 9 (27.02 — 5,03.2006)
« Felietony, bieżące komentarze (Publikacja: 14-03-2006 Ostatnia zmiana: 15-03-2006)
Artur ChludzińskiUr. 1982. Absolwent Wydziału Politologii UMCS w Lublinie, były redaktor naczelny serwisu Ateista.pl, z zainteresowania dziennikarz i publicysta. Publikacje m.in. w: Dziś, Forum Klubowe, Polformance oraz Faktach i Mitach. Dwukrotnie uczestniczył w programie "Debata" Kamila Durczoka w TVP1 oraz w audycji "Duchowa strona życia" w radiu TOK FM. Był kandydatem do Sejmu w 2005 roku z ramienia Zielonych2004. Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 10 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Nie chcemy się uczyć – przyszłość energetyki | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4649 |
|