|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
| |
Złota myśl Racjonalisty: Nauka jest wielką republiką z wieczystem liberum veto, wedle którego głos jednego uczonego, gdy słuszny, zmusza do posłuchu wszystkich, naturalnie nie zaraz, ale ostatecznie zawsze. Więc w imię tych praw owej wielkiej republiki naukowej, stojącej ponad narodami, państwami, autorytetami, trzeba być cierpliwym. To nie oświata, to nauka. To nie popularyzacja lecz badanie. Jeśli ktoś mniema, że nie ma.. | |
| |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Historia Kościoła » Krucjaty i gnębienie
Wojna i wiara w tradycji chrześcijańskiej Autor tekstu: Aleksander Slabik
Czy religia i wojna, dwa jakby się mogło wydawać przeciwne bieguny życia
mogą iść z sobą w parze? Czy Bóg, będący miłością może sobie życzyć,
by w jego imieniu człowiek zabijał człowieka? Czy Chrystus mówiący o nadstawianiu drugiego policzka wysyła równocześnie rycerzy, by ogniem i mieczem głosili go niewiernym? Śledząc historię chrześcijaństwa znaleźć
można wiele takich dylematów, związanych nie tylko z wojną, ale i z życiem
codziennym. Święta Inkwizycja, Młot na czarownice, proces Galileusza, to
tylko niektóre z „błędów i wypaczeń" jakie przytrafiły się chrześcijaństwu.
Przytrafiły się, bo przytrafić musiały. Krytykując naszych przodków musimy
zdać sobie sprawę, że byli tylko ludźmi, nie pozbawionymi wad, którzy żyli
zgodnie z realiami swojej epoki. To co nam z perspektywy czasu wydaje się
barbarzyństwem, w czasach kiedy miało miejsce wydawało się czymś normalnym.
Nie zapominajmy również o tym, że wiedza ówczesna była o wiele uboższa niż
ta, którą posiadamy dzisiaj, wiele zjawisk tłumaczono interwencją sił
nadprzyrodzonych, dobrych lub złych, a większość ludzi nie umiała pisać. W tej sytuacji nie oskarżajmy, bo nie ma to najmniejszego sensu, możemy jedynie
poznać fakty jakie miały miejsce na przestrzeni wieków i starać się dociec
ich przyczyny. Właściwie od samego „wybuchu światowej kariery" chrześcijaństwa jest
ono bardziej lub mniej ściśle powiązane z wojną i krwią. Mówiąc o „wybuchu kariery" mam na myśli tzw. edykt mediolański z 313 roku, w którym
cesarz Konstantyn I Wielki nadał chrześcijanom swobodę wyznania. Przyczyną
dla której cesarz zdecydował się na taki krok był… sen. Otóż legenda głosi,
że przed bitwą przy moście Mulwijskim, w której ostatecznie pokonał swojego
konkurenta do tronu Maksencjusza, cesarzowi przyśnił się płonący krzyż i słowa
„in hoc signo vinces" co znaczy dosłownie „pod tym znakiem zwyciężysz".
Według innej wersji legendy krzyż i słowa zobaczył Konstantyn na niebie
przed samą bitwą. Abstrahując od tego, w jaki sposób i gdzie wielki cesarz
zobaczył ten znak, widzimy ścisły związek między chrześcijaństwem, władzą i wojną. Począwszy od czasów Konstantyna większa część historii chrześcijaństwa
jest historią wojen. Już św. Augustyn, jeden z ojców Kościoła, uważał że
wojna jest naturalnym, pełnoprawnym porządkiem rzeczy. Kiedy w 395 roku został
biskupem Hippony (Afryka) twierdził, że wojna jest środkiem, przez który Bóg
osiąga swój cel — nawrócenie pogan. Kiedy w 410 roku Rzym został zdobyty
przez Wizygotów pod wodzą Alaryka, Augustyn napisał największe swoje dzieło — „O Państwie Bożym". Traktuje w nim wojnę jako coś normalnego i oczywistego. Każdy musi umrzeć — pisze — zatem to co jest złego w wojnie
to nie jest zabijanie, lecz żądza dominacji. Czyż to nie było jawne pogwałcenie
piątego przykazania? Jednakże jak można było polemizować z człowiekiem, którego
doktryna (do czasu soboru trydenckiego) była oficjalną nauką Kościoła
Katolickiego? Chrześcijanie poszli na wojnę nawracać pogan ogniem i mieczem. Święta wojna W III wieku ogień, którym Persowie czcili zoroastryjskich królów stał
się najwyższym bóstwem na terenie Azji Mniejszej znajdujących się pod władaniem
Rzymu. Cesarze przegrywali kolejne bitwy, a jeden z nich — Walerian — dostał
się w roku 260 do niewoli. W około sto lat później cesarz Julian Apostata,
ostatni poganin na rzymskim tronie, został pokonany i zabity przez perskiego króla
Szapura II z dynastii Sasanidów. Persja stała się ogromnym imperium, jednak
jej granice nie dochodziły do Morza Śródziemnego. Do czasu. W roku 614 armie perskie pod wodzą króla Chosroesa podbiły Syrię. Do
armii perskiej podczas jej pochodu przyłączali się Żydzi pragnący zemsty na
chrześcijanach. Palono klasztory, niszczono kościoły a w samej Jerozolimie
dokonano jednej z największych masakr w historii. Nie oszczędzano nikogo, mężczyzn,
kobiet, dzieci, duchownych. Persowie zrabowali też najświętszą relikwię
miasta — drzewo krzyża na którym umarł Chrystus. Zostało ono wysłane na
dwór Chosroesa jako prezent dla jego żony, chrześcijanki. Jakby tego było mało,
Persowie zdobyli Egipt odcinając Konstantynopol od dostaw zboża. Zasiadający
na tronie cesarz Herakliusz został upokorzony, w roku 620 zaczął czynić
przygotowania do wojny. Problemem była armia — pobita, wyczerpana i zdemoralizowana, cesarz musiał ją zorganizować na nowo prawie od podstaw. Do
tego potrzebne były pieniądze, których w kasie brakowało. Pomocną dłoń
wyciągnął do cesarza patriarcha Sergiusz, który nakazał by wszystko co miało
wartość a nie służyło bezpośrednio do sprawowania liturgii zostało
przekazane na poczet prowadzenia wojny. Kościół po raz kolejny stanął po
stronie wojny. Cesarz jednak zdawał sobie sprawę, że armia perska była
liczniejsza i lepiej wyszkolona od jego własnych wojsk. Wpadł na pomysł, by
żołnierze walczyli w imię Boga, pragnąc wyzwolić w nich ducha walki stokroć
mocniejszego od tego, którego można kupić za pieniądze. Ogłosił pierwszą w historii świętą wojnę, o wiele wcześniej niż Mahomet wspomniał o dżihadzie.
Jakże często dzisiaj o tym zapominamy kojarząc koncepcję świętej wojny wyłącznie z islamem. Ostatecznie Herakliusz zatriumfował nad zoroastryjską Persją, a w
roku 630 cesarz wszedł do Jerozolimy jako pielgrzym, pieszo, przynosząc ze sobą
najświętszą relikwię. Święci wojownicy Angielski król Alfred wyróżnił w społeczeństwie trzy klasy — tych, którzy
pracują w polu, tych, którzy się modlą, oraz tych, którzy dbają o bezpieczeństwo dwóch poprzednich klas, czyli rycerzy. Z tych ostatnich wyłonili
się z czasem mnisi-rycerze, tacy jak templariusze i joannici, a wszystko
zaczęło się od synodu w Narbonne w roku 1054. Ustanowiono tam zasadę, że
zabicie chrześcijanina jest równoznaczne z przelaniem krwi Chrystusa. Co z niechrześcijanami? Nie zostali wspomniani, a wojownicze zapędy rycerzy musiały
znaleźć jakieś ujście. Dlatego też papież Urban II pod koniec XI wieku
wezwał wszystkich chrześcijan do udziału w krucjacie. Wyprawa trwała trzy
lata — od 1096 do 1099 roku i miała na celu odebranie niewiernym Jerozolimy,
która była w rękach tureckiego sułtanatu seldżuckiego od czasu zdobycia jej
przez Sulejmana w roku 1071. W roku 1079 sułtan zabronił wstępu do miasta
chrześcijanom wszystkich wyznań. Dowódcą pierwszej wyprawy krzyżowej został obwołany hrabia Lotaryngii
Godfryd z Bouillon, rycerz frankoński. Wojska krzyżowe dotarły do
Konstantynopola jesienią 1096 roku i ogromem swej armii wywołali popłoch w mieście. W czerwcu następnego roku krzyżowcy zajęli Nikeę, zaś 1 lipca w bitwie pod Doryleum kosztem ogromnych strat własnych rozgromili wojska sułtana
Kalidż Arsłana. W roku 1098 krzyżowcy zdobywają Antiochię — miasto plądrują a ludność zostaje całkowicie wymordowana. Po krótkim czasie zjednoczone siły
Turków pod wodzą Kerboga podchodzą pod mury miasta i rozpoczynają oblężenie.
Krzyżowcy, wyczerpani oblężeniem proponują sułtanowi bitwę w otwartym
polu, którą mimo wielokrotnej przewagi wroga i braku konnicy (konie padły
podczas długotrwałego oblężenia) udaje im się wygrać. Zwycięstwo to
przypisano odnalezionej w Antiochskiej katedrze włóczni św. Maurycego, którą
uznano za znak boży. Po udanej obronie miasta droga na Jerozolimę stanęła
dla krzyżowców otworem. 15 lipca 1099 roku krzyżowcy zajmują miasto. Po
zwycięstwie większość uczestników krucjaty wróciła do domu, na miejscu
pozostało jedynie 500 rycerzy, którzy mieli bronić nowo powstałego Królestwa
Jerozolimskiego. Pierwszym królem Jerozolimy został dowódca wyprawy, Godfryd
de Bouillon. Oficjalnym tytułem władcy nowego państwa był „Obrońca Grobu
Świętego". Jego następcą został Baldwin. 12 sierpnia 1099 roku miała
miejsce ostatnia bitwa pierwszej wyprawy krzyżowej, pod Askalonem, gdzie zostały
rozgromione idące na odsiecz miastu siły egipskie. Rycerze w habitach W 1118 roku Hugo de Payens i jego ośmiu towarzyszy złożyli przed patriarchą
Jerozolimy śluby czystości, posłuszeństwa i ubóstwa według reguły
cysterskiej. W ten sposób narodził się pierwszy zakon rycerski, a jak twierdzą
niektórzy historycy, w ogóle pierwszy zakon w dzisiejszym rozumieniu tego słowa.
Bracia przybrali nazwę Zakonu Świątyni Salomona, a ich zadaniem miała być
ochrona pielgrzymów w Ziemi Świętej. Nazwa pochodzi od ich siedziby w pobliżu
jerozolimskiej świątyni, po łacinie „templum", stąd potocznie zwano ich
templariuszami. Pieczęcią zakonu stało się dwóch rycerzy na jednym koniu, a ich hasło brzmiało: „Nie dla nas panie, nie dla nas, lecz dla chwały Twego
imienia". Przez dziesięć lat członkami zakonu było tylko dziewięciu braci-założycieli, aż do roku 1128, kiedy otrzymali pierwsze nadania ziemskie.
Jak chcieli bronić pielgrzymów przed napaścią w tak nielicznym składzie, i czym się zajmowali przez ten okres? Nie wiadomo. 19 marca 1128 roku Teresa, królowa
Portugalii, nadała braciom świątyni zamek w Soure nad Mondego, strzegący od
południa królestwa przed Maurami. Od tej daty stale rośnie potęga zakonu, który
stał się pierwowzorem dla innych tego typu organizacji mnichów, którzy poza
tradycyjnymi ślubami składali również przysięgę walki z wrogami kościoła
na polu bitwy. Templariusze stali się armią papieży, groźną w boju, gdyż
nie walczyli o zaszczyty, lecz o chwałę imienia Boga. Nawet dzisiaj Kościół, który mówi o pokoju, bierze bierny udział w walkach na całym świecie. Wojska NATO w Iraku mogą uchodzić za następców
krzyżowców, walczących z niewiernymi. Papieże opowiadali się wielokrotnie
po jednej ze stron w czasie zbrojnych konfliktów. Do największych skandali może
należeć poparcie przez Piusa XII Adolfa Hitlera, o którym miał się wyrazić
słowami: „Adolf Hitler był wyzwolicielem niemieckiego geniuszu i zdejmując Niemcom
przepaski z oczu dał im ujrzeć i umiłować jedność niemieckiej krwi". Nie chcę w tym tekście oceniać i postawić Kościół Katolicki po stronie
dobra czy zła, musimy pamiętać, że Kościołem rządzą ludzie, którzy popełniają
błędy. Chciałem tylko ukazać początki związku chrześcijaństwa z wojną i mam nadzieję, że udało mi się to zrobić w sposób w miarę obiektywny.
« Krucjaty i gnębienie (Publikacja: 02-04-2006 Ostatnia zmiana: 12-04-2006)
Aleksander Slabik Interesuje się historią, nauką, nowymi technologiami i ich wykorzystaniem w najróżniejszych dziedzinach życia. | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4683 |
|