|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Historia Kościoła » Mroczne karty historii KK
Zbrojne chrześcijaństwo wczesnego średniowiecza Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Mroczne karty historii Kościoła
Jednym z przejawów polityzacji wczesnośredniowiecznego
Kościoła był zwrot o sto osiemdziesiąt stopni w jego stosunku do miecza i wojen. Zrezygnowano całkowicie z ambicji pacyfistycznych. Najpierw zdjęto
anatemy z chrześcijan służących w armii, później zaczęto okładać
anatemami chrześcijan-dezerterów, z czasem papieże zaczęli zdobić armie w chrześcijańskie symbole i proporce, błogosławić wojska, a w razie potrzeby — także i przywdziewać zbroję i prowadzić wiernych w bój. „Rozbrajając Piotra, Pan odebrał
miecz każdemu żyjącemu później żołnierzowi" — doszedł do wniosku na
początku III w. teolog chrześcijański Tertulian. Jeśli już brat chrześcijanin
musiał służyć w armii, to najlepiej w siłach modlitewnych. Obrazuje to
sugestywną anegdotką o „Grzmiącym Legionie", który w roku 173 został
uratowany cudownie przed pewną porażką dzięki cudownej burzy, która to wywołała
popłoch w szeregach wroga. Owa burza miała być wywołana modlitwami żołnierzy-chrześcijan.
To przekonanie o mocy bojowej modlitwy podzielał w pełni Orygenes, który
twierdził, że modlitwa, jeśli tylko będzie odpowiednio żarliwa, może być
równie skuteczna jak starcie orężne.
Wkrótce jednak po przewrocie konstantyńskim
św. Augustyn dał mocną podbudowę dla rozwoju chrześcijaństwa walczącego.
Przede wszystkim wymyślił koncepcję "wojny sprawiedliwej", która
była pomostem między dawnym rygoryzmem a późniejszymi „wojnami świętymi",
„wojnami Boga". Co ważne, według Augustyna, „wojna sprawiedliwa" to
nie tylko wojna obronna. Można bowiem w pewnych warunkach dopuścić zbrojne
wystąpienie przeciwko złej władzy. W jego ocenie, którą wyraził w Państwie
Bożym, każda wojna to w pewnym sensie sąd Boży na naród, który
przegrywa.
Od czasu Augustyna teologia wojny posunęła
się jeszcze naprzód, zwłaszcza w swym praktycznym wymiarze, który nie widział
moralnych i religijnych zastrzeżeń nawet i dla wojny napastniczej, pogromu
oraz eksterminacji, jeśli miały one na celu sukces Ewangelii i Krzyża. Przykładem
tego we wczesnym Średniowieczu zwłaszcza chrystianizacja Sasów dokonana pod
auspicjami Kościoła przez Karola zwanego Wielkim: 1/3 „nawróciła się",
m.in. zmuszona drakońskimi karami za niedopełnienie obowiązku ochrzczenia
dzieci w ciągu jednego roku; resztę wymordowano.
Jednym z pierwszych papieży, który był
jednocześnie dowódcą wojskowym był Leon IV (847-855). Wstąpił na
tron wkrótce po najeździe muzułmanów na Rzym (846), zdecydował się więc również
pełnić funkcje wojskowe. Umocnił Bazylikę Św. Piotra, odbudował mury
Wiecznego Miasta, organizował oddziały wojskowe i sam nimi dowodził. W modłach
do Najwyższego papież ów dziękował Opatrzności za pomyślne wiatry, które
miały dopomóc chrześcijańskiej flocie Neapolu rozgromić wraże siły wroga
pod banderą Półksiężyca. Nie skąpił też obietnic specjalnego trybu dostępu
do rajskich łąk dla żołnierzy frankońskich poległych w kolejnych bitwach z Arabami. Składał więc podobne obietnice, co Mahomet dla wojsk islamskich
wyruszających na Tabuk. Nie mamy jednak informacji o tym, czy polegli pod Krzyżem
mogli spodziewać się w raju dziewic chrześcijańskich, na wzór muzułmańskich
hurys...
Takież same obietnice składał dla „męczenników"
chrześcijańskich papież Jan VIII (872-882). Ten jednak sprzeciwiał się
wojaczce samych biskupów. Kler winien, według Jana, służyć Rzymowi, zaś
czarna robota powinna być pozostawiona ludziom świeckim.
Nieprędko jednak ugruntował się taki
„podział zadań". Wielu biskupów utrzymywało formacje najemników, wielu z nich osobiście im dowodziło. Jak podają Roczniki klasztoru w Fuldzie dla
roku 884: "Hrabia Heimrich i biskup Arn z silnym oddziałem
wschodnich Franków zabiegali drogę Normanom, którzy usiłowali wedrzeć się
do Saksonii. W stoczonej walce obie strony poniosły znaczne straty, jednakże,
przy pomocy Bożej, chrześcijanie odnieśli zwycięstwo". Jak wspomniano, nie tylko jednak biskupi stawali do walki,
czasami zdarzało się to i papieżom. Jan X (914-928) w reakcji na
kryzys w państwie papieskim, gdzie ogromne wpływy uzyskała partia tuscyjska,
osobiście stanął odziany w zbroję na polu walki, gdzie wraz ze swoimi
wojskami stoczył bój przeciwko Saracenom o ujście rzeki Garigliano w roku
915. Jeszcze bardziej waleczny okazał się być Jan XII (955-964),
który stawił zbrojny opór samemu cesarzowi Ottonowi. Od jego pontyfikatu
rozpoczął się związek papiestwa z cesarstwem niemieckim (wcześniej
papiestwo było areną rozgrywek rzymskich rodów arystokratycznych). Jan XII za
pomoc przy odzyskaniu Kapui i Benewentu koronował króla Niemiec Ottona I na
cesarza (962). Z czasem jednak począł się obawiać zbyt dużych wpływów
cesarza, zaczął więc porozumiewać się z wrogami cesarskimi. Kiedy w reakcji
na to cesarz skierował w 963 r. swe wojska w kierunku Rzymu, jak w Wojownikach
Boga podaje P. Partner, papież „przywdziany w zbroję, stanął na czele
swoich wojsk i jak feudalny książę wyjechał naprzeciw armii niemieckiej".
Nie udaje mu się jednak pokonać cesarza i wycofuje się z Rzymu. O niemałym potencjale militarnym średniowiecznego
papiestwa mogą świadczyć słowa z jakimi cesarz Henryk II zwrócił się do
papieża Benedykta VIII (1012-1024) w czasie jednej z rozpraw sądowych: "Dajcie
mi Wasza Świątobliwość wasze wojska, abym mógł razem z moimi siłami zająć
zamki przynależące do tego klasztoru". Od połowy XI w. papiestwo
koncentruje jednak swe wysiłki na walce o niezależność od potęg świeckich,
zwłaszcza cesarstwa. Św. Leon IX (1049-1054) prowadził walki z Normanami na południu Italii; odgrażał się wrogom, że "ci, którzy nie
ulękną się sił kościelnych sankcji i nakazów, pochylą głowę przed siłą
miecza". Normanowie, obecni na Półwyspie Apenińskim od ok. 1000 roku,
byli podówczas chrześcijanami, stąd papież zasadnie mógł liczyć, że
wystarczą same anatemy. Tym razem nie skutkowało. Kiedy walczyli, jako świetni
najemnicy, po stronie lombardzkich buntowników przeciwko władzy bizantyjskiej,
czy kiedy uczestniczyli w greckiej wyprawie na muzułmańską Sycylię cieszyli
się życzliwością papieską. Z czasem jednak wzrost potęgi normańskiej zaczął
niepokoić Leona. Papież doprowadził więc do sformowania przeciw nim koalicji
szwabsko-italsko-lombardzkiej, którą poprowadził do boju w styczniu 1053 r.
Trzon armii papieskiej stanowiło 700 budzących grozę niemieckich najemników,
świetnie wyszkoleni i uzbrojeni, w walce często ucinali przeciwnikom głowy.
Przed bitwą wszyscy papiescy żołnierze otrzymali obietnicę odpustu zupełnego.
Jak pisze E.W. Wies, „tak doszło do ponownego świętego
przymierza między Stolicą Apostolską i Bizancjum. Normanowie udowodnili
jednak swoją wyższość bojową, pokonując w 1053 roku pod Civitate
silniejsze liczebnie wojska przeciwnika (papież miał dwa razy więcej wojska — przyp. MA) i biorąc do niewoli samego papieża. Pokazali wówczas, że są
nie tylko zuchwałymi i zaprawionymi w walce wojownikami, ale także mistrzami
dyplomacji. Będąc zwycięzcami, uznali nad sobą zwierzchnictwo dostojnego jeńca,
stawiając pokonanego moralnie w położeniu, które zmuszało go do uznania
normańskich podbojów" (Cesarz Fryderyk II. Mesjasz czy Antychryst?).
Po masakrze wojsk papieskich Leon IX przez całe dwa dni odprawiał w intencji
swych „męczenników" egzekwie. Dotrzymywał słowa danego przed walką...
Doraźny spryt Normanów ułatwiających
sobie podboje na południu Italii poprzez zaspokojenie ambicji posiadaczy tzw.
Donacji Konstantyna, gotowych w każdej chwili wysuwać roszczenia wynikające z owego falsyfikatu, polegający na uznaniu się przez normańskiego wodza Roberta
Guiscarda wasalem papieskim (na synodzie w Melfi w 1059 r.), sprawiał im jednak
wielokrotnie liczne problemy. Kiedy zbyt wysoko podnosili głowę i stawali się
zbyt silni musieli liczyć się z klątwą papieską (ok. 1073 r. kiedy Guiscard
zjednoczył wszystkich normańskich buntowników, ekskomunikował go Grzegorz
VII, zatroskany o swe włości w południowej Italii). Po normańskiej inwazji
na Anglię w 1066 r., która odbyła się z błogosławieństwem Wikariusza
Chrystusa, Grzegorz VII uznał, że powstałe w wyniku tego podboju anglonormańskie
królestwo jest również jego lennem. Te pretensje zakończyły się później,
jak wiemy, całkowitym zerwaniem Anglii z Rzymem.
Szczyt świeckiej potęgi papieskiej
przypadł na pontyfikat św. Grzegorza VII (1073-1085). Papież chwalił
się, jak wielką armię może wystawić, jak wiele wojska jest w stanie
zmobilizować na swój apel. Ten mikrej postury pontifex domagał się, by książęta
świeccy całowali jego stopy. Dbał też, by ekspansjonizm papieski nie spotykał
się z zarzutami bezprawności, czemu służyć miał zespół zdolnych fałszerzy
trudniących się produkowaniem „starożytnych" dokumentów dowodzących różnorakich
praw i przywilejów Kościoła i papiestwa. W obronie swego biskupstwa
rzymskiego prowadził długą i zaciętą wojnę. Kawalerzystów swych zwał
„Rycerzami Świętego Piotra", nosił się też z zamiarami powołania
„Milicji Świętego Piotra", czyli rycerstwa ochotniczego zaciągu pozostającego
na usługach Jego Świątobliwości. Jego polityka wojskowa polegała na umiejętnym
wykorzystywaniu przysiąg wasalnych, dzięki którym pozyskiwał posiłki
zbrojne. Równolegle wydaje mnóstwo pieniędzy na mobilizację, zbrojenie i organizację własnej armii. Szeroko wykorzystywanym instrumentem były też
obietnice „gratyfikacji duchowych", jak odpusty zupełne nawet dla
permanentnych grzeszników, którzy by polegli na polu walki po stronie papieża. Z drugiej strony Grzegorz, jako strażnik moralności, potępiał nierzadko
bezprawne i krwawe wyprawy rycerskie, które nie miały błogosławieństwa kościelnego.
Pozostawił po sobie katechizm „Rycerza Chrystusowego".
Tak oto teologia wojny chrześcijańskiej
została doprowadzona do swego apogeum: władcy świeccy starają się
„legalizować" moralnie swe zamiary militarne ubiegając się o odpowiednie
„błogosławieństwa", drżąc jednocześnie przed ostatecznym środkiem
dyscyplinującym Kościoła — klątwą; Kościół ustala model "świętej
wojny" — wyprawy zbrojnej już nie tyle rozgrzeszonej, „legalnej",
ale i dającej biorącym w niej udział szczególne profity i gwarancje
„duchowe". Zasady sprawowania władzy przez Grzegorza VII doskonale
przygotowały zbliżającą się wielkimi krokami epokę krucjat.
« Mroczne karty historii KK (Publikacja: 06-06-2006 Ostatnia zmiana: 09-06-2006)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4819 |
|