Kościół i Katolicyzm » Organizacja i władza
Kurczenie się katolicyzmu latynoamerykańskiego Autor tekstu: Michał Horoszewicz
Kraje
Ameryki Łacińskiej powszechnie uchodziły za prawdziwy rezerwat katolicyzmu,
skupiający połowę efektywów w skali globu. Wprawdzie rejestrowano
niedostateczną liczbę duchownych (co powodowało sięganie do misjonarzy
„z północy" i z Europy), niekiedy sygnalizowano ekspansywność
denominacji protestanckich — niemniej ogólny bilans wydawał się niezmienny
dla prasy katolickiej, choć oczywiście można było zastanawiać się nad
tropicielstwem kurialnym wszelkiej teologii wyzwolenia (którą przed
dwudziestu laty niżej podpisany nazwał „teologią krzyku ciemiężonych").
A
przecież można sądzić, że w nader kompetentnym miesięczniku „L'Actualite
Religieuse dans le Monde" (dla niżej podpisanego nieosiągalnego od
szesnastu lat — po trzydziestu latach stałego wykorzystywania jeszcze jako „Informations
Catholiques Internationales") zamieszczano okresowe analizy regionalne,
niewątpliwie rozważające zmiany i przeobrażenia.
Ale oto w paryskim kwartalniku „La Pensée" (nr 343 z lipca-września 2005, s.
135-8) ukazał się tekst Quel avanir pour 1'Église catholique en Amérique
latine? (Jaka przyszłość dla Kościoła katolickiego w Ameryce Łacińskiej?)
pochodzący z biura DIAL (Rozpowszechnianie Informacji o Ameryce Łacińskiej).
Ten bardzo konkretny tekst zasługuje na skrótowe przedłożenie.
Otóż
liczba katolików obniża się tam w stosunku do ludności ogółem. Szczególnie
szybko rozwijają się Kościoły zielonoświątkowe i ewangelikalne, przyciągające
pewną liczbę katolików. Utrata wiernych to bolesny fakt, który interpeluje
kapłanów Kościoła katolickiego — przyznaje abp Cipriano Calderon, członek
kurialnej Kongregacji Biskupów i były przewodniczący Papieskiej Rady dla
Ameryki Łacińskiej.
W
Brazylii, obejmującej największą liczbę katolików na świecie (około 100
milionów na 182 mln mieszkańców), corocznie pół miliona katolików odchodzi
od swej wiary, natomiast ewangelikanie z 9 proc. w 1991 r. doszli do 15,1 proc.
Nie inaczej dzieje się w Meksyku, drugim kraju pod względem liczebności
katolików: jest ich tam 88 proc. (w ludności liczącej 102 mln) — niemal
10 proc. mniej niż w połowie XXw. W Kolumbii, gdzie jeszcze niedawno niemal
całą ludność stanowili katolicy, dziś przynależność do katolicyzmu
deklaruje dwie trzecie mieszkańców. W Kostaryce 52 proc. mieszkańców już
nie wierzy w Kościół katolicki — liczba katolików maleje codziennie o 658.
„Bóg schodzi na dalszy plan" — uznaje przewodniczący episkopatu kostarykańskiego.
Ale Elio Masferrer, przewodniczący Latynoamerykańskiego
Stowarzyszenia Studiów nad Religiami, widzi to inaczej: to Kościół katolicki
ustępuje z pierwszych miejsc na rynku religii. Nie wymieniony z nazwiska
ekspert wskazuje: „Jeśli Kościół katolicki nie przeprowadzi zmian w swych
strukturach scentralizowanych i w swych autorytarnych przekazach, za piętnaście
lat doświadczy prawdziwego załamania w Ameryce Łacińskiej".
Israel Batista, sekretarz generalny Latynoamerykańskiej Rady Kościołów
(z siedzibą w Ekwadorze), stwierdza, że katolicyzm powołujący się na
Watykan jest w odwrocie, ponieważ nie potrafił odpowiedzieć na interpelacje
wiernych i utrzymał swe struktury hierarchiczne oddalone od ludzi. Rada ta
skupia ponad 150 kościołów w 28 krajach latynoamerykańskich; są to m.in.
baptyści, ewangelikanie, mennonici, nawet waldensi.
Masferrer i Batista podzielają pogląd, że Watykan oddalił się
od codziennego życia ludzi, od ich potrzeb współczucia i miłości, od ich
trosk doczesnych — na co pozytywnie reagują właśnie ewangelikanie. W kościołach
ewangelikalnych wiernych otacza wspólnota bez nieumiarkowanej hierarchiczności,
podczas gdy w Kościele katolickim wierni pozostają rozproszeni, otrzymując
wskazania, a nawet rozkazy z miejsc odległych jak Watykan, niemających żadnej
więzi z ludzkimi realiami.
W Meksyku 1 ksiądz katolicki przypada na 7200 wiernych, 1 ksiądz
ewangelikalny na 230 wiernych; średnia wieku dla pierwszego 65 lat, dla
drugiego 32 lata.
W ostatnim ćwierćwieczu nastąpiło znaczne cofnięcie się kościelnych
wspólnot podstawowych, podobnie jak katolickich biskupów i księży utożsamiających
się z teologią wyzwolenia (piętnowaną przez watykańską Kongregację Nauki
Wiary). W Brazylii i w Meksyku praktycznie wszyscy biskupi orientacji postępowej
zeszli ze sceny właśnie w ostatnim ćwierćwieczu.
Batista stwierdza, że jeśli Watykan nie nauczy się tolerowania
innych religii oraz pracowania na rzecz ludzi i ich potrzeb indywidualnych -
nadal będzie tracił na znaczeniu, bez względu na uprawianą propagandę.
Masferrer z kolei wskazuje: ludzie czują się obco w Kościele, który piętnuje
rozwód i nie jest skłonny ich wysłuchać — w Kościele autorytarnym, występującym
przeciwko środkom zapobiegania ciąży, nieprzystosowującym się do czasów
oraz do rzeczywistych potrzeb ludzkich.
Wydaje się, że miast rozważyć własne niedomagania strukturalne i przekazowe w odniesieniu do Ameryki Łacińskiej, Watykan woli dostrzegać tam
negatywną działalność rzekomych sekt (ten stygmatyzujący termin -
eklezjalnie nadużywany — należałoby zastępować poprawnym określeniem
„nowe ruchy religijne"; o nich zwłaszcza: Zbigniew Stachowski, red.
Nowe ruchy religijne — wybrane problemy, Warszawa-Tyczyn 2000).
Sumująco: można mniemać, że wewnątrzkościelna informacja o stanie eklezjalnym ulegała istotnym deformacjom triumfalistycznym, od których
nie potrafiła się odżegnać. Wytwarzała złudny obraz kwitnącej sielanki. I oto dla Kościoła latynoamerykańskiego pojawia się nawet możliwość
rozsypki za lat piętnaście...
*
„Res Humana" nr 1-2/2006.
« Organizacja i władza (Publikacja: 11-05-2006 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4769 |