|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Społeczeństwo Trochę narzekania Autor tekstu: Stanisław Obirek
Porozmawiajmy o autorytetach
Dzieje
się coś niedobrego i to nie tylko w polityce, która stała się ulubionym
celem ataków — może nie tyle polityka jako taka, ile sami politycy. Zapewne
uczynili sporo, by właśnie ich ręce stały się przedmiotem oględzin szczególnie
badawczych. Wszak nikt inny tak gromko nie zapewniał, że uczyni dla nas tak
wiele i że radykalnie odmieni nasz los.
Nasze
zawiedzione
nadzieje nie
bez słuszności kierują gorycz niespełnienia pod ich adresem; myśmy się
spodziewali, myśmy wam zawierzyli, a wy co? Myślicie tylko o sobie, rujnujecie
gospodarkę, trwonicie kapitał społecznego zaufania, zatruwacie stosunki międzyludzkie,
pamiętacie tylko o swoim dobru, jakby wspólne zaczadzonym było, tak od niego
uciekacie...
Zostawmy więc polityków, oni przecie nigdy zbyt
wysokim autorytetem się nie cieszyli; wiadomo, polityka rzecz brudna, z natury
niejako skażona, niczego dobrego po niej i jej urzędnikach spodziewać się
nie można. Jeśli ktoś jeszcze żywi jakieś złudzenia, to zaiste naiwnym
jest.
A co z nauczycielem, wychowawcą, strażnikiem
dziedzictwa narodowego, komentatorem przeszłości, przekazicielem tego, co
najważniejsze? On zapewne w wolnym wreszcie kraju, bez ideologicznych powinności,
stał się zapewne ostoją cnót wszelkich, a obywatelskich z całą pewnością,
zwykle zresztą z moralnymi ściśle powiązanymi. Niestety i tutaj zapłakać
nam przyjdzie i pożalić się w imieniu dziatwy i młodzieży. Miast duszę i umysł kształtować, obywatelski instynkt budzić, na tradycyjne wartości słowiańskie
(gościnność, poszanowanie dla chleba i przywiązanie do ziemi) otwierać,
szacunek do inności budzić, do tradycji wielowiekowej tolerancji nawiązywać,
paradisum Judeorum i refugium
hereticorum przypominać, dziwnie wąskie horyzonty wydaje się nauczyciel
polski wykazywać, a zresztą i z najwyższych ministerialnych miejsc przykładów
najlepszych się dopatrzyć nie sposób.
A jeśli sam nauczyciel czasu ani ochoty na zmiany
nie ma, aż strach pomyśleć kto spod tak kształcącej ręki wyjdzie. Wiem, że
ironizować łatwo, wiem, w jakich warunkach nauczyciel polski pracuje, ale
jednak marzy mi się Mistrz sprawie oddany, do samokształcenia zapalający,
nade wszystko w tym, co robi zakochany. Sam we wdzięcznej pamięci takich
Mistrzów przechowuję. Choćby Panią od Polskiego, uczącej miłości do
wiersza i prozy, na tekst cudzy otwierająca i rozumieć pomagająca.
Wypada i na siebie i swoją 'grupę społeczną'
spojrzenie krytyczne skierować. Ksiądz, polski ksiądz: proboszcz, wikary,
katecheta, biskup nawet. Jacy jesteśmy, jak nas ludzie postrzegają, jak
wpisujemy się w społeczne oczekiwania? To prawda, że Bogu Najwyższemu służymy,
więc nie do końca społeczne oczekiwania i socjologiczne parametry mogą nasze
powołanie mierzyć. Ale przecież służąc wartościom wiecznym po ziemi stąpamy i dla ludzi pracujemy. Sami z bardzo konkretnych rodzin i środowisk pochodzimy,
pamięci o szkołach, doświadczeniach przeróżnych dzielonych z resztą społeczeństwa
zapomnieć nie możemy. Bo przecież te kilka lat pobytu w najlepszym nawet
seminarium, aż tak bardzo nas z rodzin naszych nie wykorzeniło, tak całkiem
innymi nie uczyniło. Może wyobcowało nieco, o problemach najbliższych nie
zawsze pamiętać nauczyło.
Może ta świadomość wspólnoty środowiskowej
powinna wpłynąć na ton naszych kazań, na jakość naszych rozmów. Może
wtedy ludzie, dla których pracujemy głębiej, odczuwaliby wspólnotę losu, może
dowiedzieliby się, że my nie tylko Bogu służymy, ale podobnie jak oni sami
Go szukamy i nie zawsze znajdujemy, że my nie tylko grzech u innych piętnujemy,
ale i sami grzesznikami być nie przestajemy.
Podupadł autorytet Kościoła jako instytucji, z powodów, których nie muszę koniecznie przywoływać, bo przecież są
powszechnie znane, podobnie jak przyczyny spadku zaufania do polityków i nauczycieli. Jednak natura naszej obecności w społeczeństwie narzuca jednak
wyższe oczekiwania — stąd zapewne i krytyka ostrzejsza, rozczarowanie głębsze.
Znaki nadziei
Jest ich sporo. Zatrzymam się nad tymi, które najżywiej
do wyobraźni mojej przemawiają. Może z politykami nie jest aż tak źle, zwłaszcza,
gdy przechodzą do opozycji, albo gdy mamy rzadką niestety okazję rozmawiać z nimi w cztery oczy. Zaczynają mówić jak ludzie, rozumować jak naprawdę
zatroskani obywatele i obdarzeni wizją charyzmatyczni działacze.
Może to tylko chory system wygenerował tę
przedziwnie nieprzejrzystą zawiesinę, którą zwykliśmy nazywać powiązaniem
polityki z biznesem i światem mediów. Jeśli uda wprowadzić jasne reguły gry
(a nie widzę powodu, dla którego nie miało by się to nie udać), może wtedy
naprawdę będą nami rządzić ci najzdolniejsi i szczerze oddani sprawie dobra
wspólnego (nie widzę zupełnie powodu, dlaczego nie moglibyśmy właśnie ich
nie wybrać). Mimo wszystko nie przestaję w to wierzyć.
A nauczyciele? Znam zapaleńców, którzy nie zważając
na brak środków wożą swoich podopiecznych po całej Europie a nawet świecie,
bo wierzą, że w ten sposób nauczą ich nie tylko wiadomości, ale i umiejętności
zamieszkania w świecie, który stał się wielką wioską. Ich uczniowie stają
się im podobni. A to, że ich dużo nie ma i że jednak jaskółka wiosny nie
czyni — odpowiadam: a właśnie, że czyni, bo po niej będą następne i następne. A co najważniejsze i do nich zaczynają przyjeżdżać koledzy i koleżanki z innych krajów, Niemiec, Francji, Izraela, a może już wkrótce zaczną przyjeżdżać z Ukrainy, Litwy i Rosji. Bo przecież innych poznajemy najlepiej spotykając się z nimi, rozmawiając o wspólnych radościach i troskach, o wspólnej historii.
Nie jesteśmy na szczęście skazani na fobie historyków czy filozofów, czy
nawet teologów. Dzisiejsza młodzież ma możliwość odkryć, że inny jest
szansą bliższego poznania siebie i ona będzie inna od nas, którym ta szansa
została odebrana.
A studenci i wielu ich akademickich Mistrzów? Liczni
przeszli przez szkoły, o których wspomniałem, które nie dały się ogłupić
ani sparaliżować kolejnymi pozbawionymi sensu reformami. To oni stają się
partnerami światłych wykładowców, którzy traktują ich z pełną powagą,
jak partnerów w poszukiwaniu Prawdy. Podobnie, jak działo się to w Grecji
Platona i Arystotelesa, w Europie średniowiecznych uniwersytetów i renesansowych akademii. Takich środowisk nie ma wiele, wszak i w przeszłości
były nieliczne, a z ich dziedzictwa nie przestajemy czerpać.
A księża? Również są tacy, którzy wiedzą, że
Prawda nie jest im dana raz na zawsze, że trzeba jej wytrwale szukać i to
najlepiej z innymi, niekoniecznie swoimi i już przekonanymi. Z przynależnymi
do innych wyznań i odmiennych religii, z ludźmi świeckimi. Nie brak też
takich, którzy nie wstydzą się przyznać do długu wdzięczności wobec
niewierzących, ateistów i antyklerykałów. Bo wiedzą, że odmienność
zdania nie zawsze oznacza nikczemność i podłość. Ci księża wiedzą, że
tak samo jak różni bywają wierzący, tak nieskończona jest możliwość
sposobów utraty wiary. Wiedzą, że nierzadko oni sami (często bezwiednie)
stali się przyczyną odejścia od Kościoła. To prawda, że takich księży
nie ma wielu, ale znowu, nie trzeba opłakiwać tych których
nie ma, warto cieszyć się tymi, którzy są.
Sami tworzymy autorytety
I już dochodzę do końca moich rozważań o autorytetach. Nie opuszcza mnie przeświadczenie, że autorytet to jest coś w nas samych, czasem głęboko ukryte, może nawet nie do końca uświadomione,
ale jednak jest na pewno.
Tylko od naszego szczerego wysiłku zależy, czy
zabłyśnie on jasnym blaskiem i czy da się usłyszeć jego szczery dźwięk.
Chwila namysły jest już sposobnością do dostrzeżenia śladów jego obecności.
Nie wiem, czy wierzącemu jest łatwiej w to uwierzyć. Może jest tak, że człowiek
wierzący ma większe trudności przezwyciężenia sprawdzonych w przeszłości i utartych kolein myślenia, starych przyzwyczajeń. Nie wiem. Dla mnie Bóg
jest Bogiem niespodzianek, który zachęca do wychodzenia naprzeciw sytuacjom
niepewnym i nieprzewidywalnym; owszem, każe w nich widzieć szansę do
spotkania z Nim. Wiem jednak, że dla wielu wierzących sam Bóg jest raczej jak
strażnik i gwarant tego, co już jest, czasem wręcz biurokratą rozliczającym z wszystkiego, co nie mieści się w przewidzianym przez nich scenariuszu. Być może to właśnie agnostyk i niewierzący ma większą
łatwość w podejmowaniu wyzwań stawianych przed nim przez codzienność. Być
może. Tego też nie wiem. Znam jednak i takich niewierzących, którzy
poprzestają na negatywnej wiedzy o świecie, bliźnich i Bogu. To, że tacy są
nie wyklucza istnienia innych.
Pewnie
nie ma jednoznacznej odpowiedzi, ale warto i trzeba o tym rozmawiać. Z doświadczenia
wiem, że wiele dobrego z takich rozmów wynika. Przede wszystkim wzmocnienie
autorytetu, i to zarówno swojego jak i rozmówcy.
* "Forum Klubowe" nr 12, 2003, Podpisane: "Ks.
Michał"
« Społeczeństwo (Publikacja: 31-05-2006 )
Stanisław ObirekUr. 1956 r. Jeden z najbardziej znanych jezuitów polskich, znany m.in. ze swego zaangażowania w dialog międzyreligijny i z niewierzącymi. Studiował filologię polską, filozofię i teologię na uczelniach Krakowa, Neapolu i Rzymu. W 1997 roku habilitował się na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. W 1976 roku wstąpił do zakonu jezuitów; w 1983 roku otrzymał święcenia kapłańskie. Był profesorem w Wyższej Szkole Filozoficzno-Pedagogicznej Ignatianum w Krakowie. Pełnił tam także funkcje kierownika Katedry Historii i Filozofii Kultury oraz prorektora. Przez cztery lata był rektorem Kolegium Jezuitów w Krakowie. Był także wieloletnim redaktorem naczelnym "Życia Duchowego" oraz twórcą oraz dyrektorem Centrum Kultury i Dialogu. Jest autorem książki "Co nas łączy? Dialog z niewierzącymi" (2002). Interesuje się miejscem religii we współczesnej kulturze, dialogiem międzyreligijnym i możliwościami przezwyciężenia konfliktów cywilizacyjnych i kulturowych. We wrześniu 2005 roku opuścił zakon jezuitów. Obecnie jest wykładowcą Uniwersytetu Łódzkiego. Więcej informacji o autorze Liczba tekstów na portalu: 14 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Karol Wojtyła – Jan Paweł II | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4811 |
|