|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Sztuka » Filmy i filmoznawstwo
Rozmowa, której nie było. O filmie Francisa Forda Coppoli Autor tekstu: Claudio A. Mukru
Film
Rozmowa Francisa Forda Coppoli podejmuje temat obsesyjnego
lęku przed obcą ingerencją w prywatność. Reżyser stara się
nam pokazać, że żyjemy w czasach wszechobecnej inwigilacji.
Świadczą o tym targi sprzętu do podsłuchu, który może
kupić każdy. Daje on możliwość nieograniczonego
partycypowania w życiu innych. Tworzy się w ten sposób
nastrój psychozy. Na tym motywie zbudowany został schemat
zdarzeń oraz konstrukcja psychologiczna bohatera — Harry’ego
Caula (Gene Hackman). Strach przed odsłanianiem własnych uczuć
pchnął go ku branży związanej ze szpiegowaniem na zlecenie.
Dzięki temu ma poczucie kontrolowania sytuacji. Zajmując się
cudzym życiem pod maską rzeczowości i profesjonalizmu, ucieka
przed ludźmi. Nie potrafi utrzymywać kontaktów ani ze swym
współpracownikiem Stanley’em (John Cazale), ani z Amy (Teri
Garr) — kobietą, z którą łączą go jedynie seksualne
stosunki. Niemoc otwierania się przed innymi sprawia, że
zostaje sam w momencie, gdy spadają na niego traumatyczne
przeżycia. Pierwsza scena filmu nie zapowiada takiego
rozwoju zdarzeń. Obserwując tętniący życiem skwer, gdzie
spacerują ludzie, młodzież gra na bębnach, wyławiamy z tłumu, owszem, mężczyzn z aparaturą do podsłuchu, ale też
parę, której sympatyczny wygląd dobrze koresponduje z fotogenią słonecznego, jesiennego południa. Przyjazne odczucia
widza wzmaga wzmianka o świętach oraz słowa, stwarzające
wrażenie, że ktoś próbuje zniszczyć ich niewinną miłość.
Uwagę kierujemy właśnie ku nim. Pomaga nam w tym celownik
karabinu, którym snajper zdejmuje z dachu
obraz Ann (Cindy Williams) i Marka (Frederic Forrest). W tym
momencie mamy prawo uważać ich za głównych bohaterów filmu.
Występuje tu pewne zaburzenie linii fabularnej. Po pierwsze
dlatego, że nie zostajemy dopuszczeni do dalszego podglądania
młodej pary, a jedynie uczestniczymy w powtórkach tej samej
rozmowy. Po drugie — z powodu dalszego rozwoju wypadków, gdy
ci bohaterowie zmieniają swoje oblicze. Takie spojrzenie na
sytuację i niejako uwikłanie w nią dzielimy z Harry'm
Caulem. Właśnie budowa pierwszej sceny tworzy osobliwą więź
między nim a widzem, bo trudno tutaj mówić o identyfikacji. Charakter Caula nie pozwala nałożyć na niego
roli „everymana". Niemniej jednak widz poprzez nieodłączny
voyeryzm ma możliwość doświadczenia przeżyć takich jak
bohater. Powinien z nich skorzystać, zwłaszcza po dosyć
dosadnej sugestii reżysera. Mam na myśli ów celownik. Jakby
Coppola chciał nam powiedzieć, kogo mamy mieć na oku w tym
filmie, bo za moment akcent padnie na coś innego.
Po raz pierwszy dostrzegamy Caula w towarzystwie mima (Robert Shields), który idzie obok niego, być
może próbuje go zaczepić. Dostrzegam tutaj aluzję do
wcześniejszego o kilka lat filmu Antonioniego Powiększenie,
gdzie grupka studentów wciąga głównego bohatera w pantomimiczną zabawę. Fotograf przyjmuje propozycję. Podnosi z ziemi udawaną piłkę i odrzuca ją do grających w udawanego
tenisa zawodników. Jak wynika z całego filmu, a jest to jedna z ostatnich scen, fotograf w ten sposób godzi się na pewną
umowność zdarzeń: nie wszystko jest takie, jakim się wydaje a to, co nieprawdopodobne może mieć znaczenie. Harry nie pozwala
mimowi wciągnąć się w zabawę. Co oczywiście jest tutaj
zrozumiałe, bo niby czemu miałby to robić, przecież jest w pracy i zajmuje się w tym momencie czymś innym. Ale dla widza
ten fakt ma znaczenie. Choćby dlatego, że to spotkanie odbywa
się w pierwszej scenie, gdy jeszcze nie wiadomo, co będzie
istotne dla dalszego rozwoju wypadków. Choć ten mim już
więcej nie powróci w filmie, znaczenie, którym obciążył
bohatera, nie pozostanie bez echa.
Harry Caul, ten chłodny, wyrachowany
fachowiec, który z zimną krwią kradnie ludziom ich
intymność, zmienia się nagle nie do poznania. Pokazuje go
takim scena w mieszkaniu, a obnaża zupełnie wizyta u kochanki.
Konfrontacja tych dwóch sytuacji: miejsca pracy, gdzie jest zajęty,
pochłonięty bez reszty tym, co robi oraz życia osobistego,
ukazują bohatera w zupełnie innym świetle. Gdy wraca z pracy,
po otwarciu kilku zamków, znajduje na podłodze butelkę wina — jak się okazuje, prezent urodzinowy od swej gospodyni. Ta
butelka jest unaocznieniem czyjejś obecności w mieszkaniu bohatera, w momencie, gdy jego tam nie było, a więc
tym dla bohatera boleśniejszej. Teraz wie, że mimo tych kilku
zamków, ktoś jednak do niego zagląda. Mamy tutaj do czynienia z odwróceniem względem sceny pierwszej. Teraz to Caul ma
poczucie bycia śledzonym, a z tonu rozmowy, którą przeprowadza z właścicielką, wynika, że nie bardzo mu się to podoba. Ale
to nie wszystko, bo podglądamy go również my. Poprzez
nieruchomą kamerę obserwujemy samotnego mężczyznę i jego
samotne popołudnie. Gra na saksofonie przy
akompaniamencie płyty gramofonowej, dla siebie, a może dla
nikogo. Smutek samotności rozbrzmiewa wraz z brawami dla nie
istniejącej orkiestry jazzowej, bo Caul nie ma takiej orkiestry.
Podkreśla to randka z Amy. Ta scena, będąca odzwierciedleniem
życia prywatnego bohatera, pokazuje jego bezradność i nieumiejętność ułożenia sobie życia. Między nim a kochanką nie ma prawdziwego uczucia. Co gorsza Harry wygląda na
kogoś, kto jest do tego zupełnie niezdolny. Nie ściąga nawet
płaszcza przeciwdeszczowego, gdy kładzie się koło niej na łóżku. Z pytań Amy dowiadujemy się, że ona nie ma pojęcia, kim jest
ten mężczyzna, obok którego leży, ile ma lat, gdzie mieszka,
gdzie pracuje.
Samotność
Caula wynika ze strachu przed nawiązywaniem bliższych kontaktów z ludźmi. Traktuje ich przedmiotowo. Kontaktuje się z nimi, gdy
są mu potrzebni. Paradoksem jest, że najmocniej zżywa się z tymi, których nie zna, na których zarabia pieniądze. Brak
rzeczywistego kontaktu z otoczeniem sprawia, że emocjonalnie
angażuje się w pracę. Zaczyna traktować Ann i Marka jak
postacie z własnego świata i nie chce się nimi dzielić. Ich
rozmowa, którą podsłuchuje, jest dla niego wrażeniem, z którego,
odsłuchując na nowo taśmy, buduje sobie obraz idylli
zakochanych. Są dla niego symbolem szczęścia i miłości.
Zaczyna się zastanawiać nad aspektem moralnym swej pracy,
uświadamiając sobie, że jego nagranie może zostać użyte
przeciw młodej parze. Choć zdają się temu przeczyć słowa,
jakie wypowiada w rozmowie ze Stanley’em, gdy mówi o swym
rzeczowym podejściu do wykonywanego zajęcia, prawdy dowiadujemy
się ze snu, w którym nie tylko ostrzega Ann o grożącym jej
niebezpieczeństwie, ale przede wszystkim zwierza się,
opowiadając o trudnym dzieciństwie. Możemy przyjąć te
zwierzenia za prawdę, ale możemy też potraktować je
metaforycznie i zinterpretować przez pryzmat symboliki
onirycznej. To, że opowiada o dzieciństwie, odpowiada w pewnym
sensie stanowi umysłu, niedojrzałości emocjonalnej, co
potwierdza jego życie na jawie. Motyw paraliżu, choć także
podkreśla jego bezradność, jest ciekawszy z tego powodu, że antycypuje
wydarzenia, które nastąpią w hotelu, gdzie Caul dozna
paraliżu psychicznego od nadmiaru emocji.
Precyzja konstrukcji portretu
psychologicznego bohatera wyłania się ze sceny przyjęcia u Harry’ego. Jest to jedna z bardziej dramaturgicznie napiętych
scen, będąca jednocześnie momentem zwrotnym. Tutaj dowiadujemy
się od kolegów po fachu Caula, że jest najlepszy w branży,
ale zarazem obserwujemy jego upadek. Trudności z życia
osobistego wkraczają do spraw zawodowych. Bohater doznaje
upokorzenia, gdy daje się podsłuchać w intymnej sytuacji.
Ekspert od podsłuchu nagle sam pada ofiarą, najpierw żartu kolegi,
potem intrygi kobiety, która tego samego wieczora kradnie mu taśmy.
Caul nie spodziewa się, że Bernie (Allen Garfield),
chwaląc jego umiejętności, usypia jedynie jego czujność,
żerując na próżności. Na usprawiedliwienie bohatera można
powiedzieć, że zostaje zaatakowany z dwóch czułych dla siebie
stron. Z drugiej atakuje go Meredith (Elizabeth MacRea) -
asystentka Bernie’ego, choć wystarczy powiedzieć po prostu:
kobieta. Coppola pokazuje ją w dość ryzykowny sposób, bo wyjęty
ze stylistyki, która bardziej kojarzy się z Melem Brookesem,
gdy uderza głową o wiszący mikrofon. Ale to właśnie dzięki
temu nabieramy się na jej naiwność i nieporadność. Gdy
podczas rozmowy na temat ostatniego zlecenia pyta: „Co robiła
ta para?", Caul nie orientuje się, że nie powinna wiedzieć,
iż chodzi o mężczyznę i kobietę, bo nie mówił tego.
Gdy zostają sami Harry włącza taśmę.
Jest już pijany. Głosy z nagrania mieszają się z sytuacją w pracowni. Mówi, że powinien zniszczyć taśmy, ale Meredith,
zdając się go nie słuchać, kładzie go na łóżku, całuje i rozbiera. Nakładają się na to słowa Ann, mówiącej: „Przebaczam
ci". W tym momencie obie kobiety stapiają się w jedną:
dobrą, wyrozumiałą i przebaczającą wszystko. Teraz można
spokojnie zasnąć.
Caul, nie umiejąc nawiązywać kontaktów z ludźmi, potrzebuje jednak ich bliskości. Życiową samotność
rekompensuje mu w pewnym sensie wykonywana praca, intymny
kontakt ze swymi ofiarami. Rozmawia z nimi w wyobraźni i rekonstruuje wydarzenia z ich udziałem. Jest emocjonalnym
wampirem żerującym na cudzym życiu. Jego bierność ociera
się o chorobę. Mimo ogromnego napięcia związanego z poczuciem
winy i lękiem o przyszłość ludzi, na temat których zbiera
informacje, potrafi ostrzec ich tylko we śnie. Czy jest to związane z zachowaniem
profesjonalizmu zawodowego, czy może to zwyczajny wstyd? Do końca
ma przecież możliwość ocalenia czyjegoś życia. Ale w kluczowym momencie chowa się pod kołdrę i włącza kreskówki w telewizji. Przerażają go konsekwencje jego własnych czynów.
Nie jest w stanie wziąć za nie odpowiedzialności. Dowodem tego
jest również niedokończona spowiedź. Caul odchodzi od
konfesjonału, zanim spowiednik wyznaczy mu pokutę.
Ale sprawiedliwość w końcu go dosięga.
Na wzór średniowiecznej adekwatności winy i kary bohater,
roszczący sobie prawo do ingerencji w cudze życie, zostaje
oszukany. Uwierzył w coś, co mu zasugerowano i tym samym dał
się wykorzystać. Następuje odwrócenie ról. Ludzie których
inwigilował, i których na swój sposób żałował, okazali
się mordercami. Teraz oni kontrolują jego.
Ostatnia scena stanowi idealną przeciwwagę
dla pierwszej. Obserwujemy Harry’ego Caula, gdy, demolując
mieszkanie, obnaża przed nami swój obsesyjny lęk. Mieszkanie
przestaje być dla niego bezpiecznym schronieniem. Staje się
więzieniem. W tym momencie tych kilka zamków w drzwiach staje
się symboliczną oznaką jego zniewolenia. Przecież ma
możliwość wyjścia z mieszkania. Stać go na wynajęcie nowego
lokum. Ale nie robi tego. Nie ma siły. Jest w głębokiej
depresji. Nie tylko dlatego, że poniósł zawodową porażkę.
Chyba jeszcze bardziej bolesna była dla niego zdrada kobiety, która
wykradła mu taśmy. Zrobiła z nim to, czego obawiał się w związku z Amy i innymi kobietami pewnie też — ośmieszyła go i oszukała.
To nie jest klasyczny upadek bohatera, będącego
bezradnym wobec splotów okoliczności, którego postępowanie
moglibyśmy usprawiedliwić wyższą siłą, fatum. Katolicyzm
Caula każe wymagać od niego uznania swoich błędów. Gdyby
zrobił to, w pewnym momencie zapobiegłby tragedii cudzej i własnej. Za chorą dumę, która okazała się silniejsza, zapłacił
bolesnym upokorzeniem.
Paradoksalnie jednak te wydarzenia mogą
być dla niego punktem wyjścia. Poniósł klęskę, ale pierwszy
raz zaczął się zastanawiać nad moralnymi i rzeczywistymi
konsekwencjami swojego zawodu. To, co się stało, pomogło mu
uświadomić sobie jego przedmiotowość w całej tej sytuacji.
Dociekanie prawdy sprawiło, że wymknął się z przypisanej mu
roli, sprawiając problemy ludziom, którzy go wykorzystali. Pamiętać
należy, że oni również nie mogą spać teraz spokojnie. Harry
przecież wie.
Mordercy powiedzieli mu, że go
podsłuchują. Nie udaje mu się jednak znaleźć mikrofonu.
Skoro na pewno gdzieś jest, a Caul przeszukał całe mieszkanie
za wyjątkiem jednej rzeczy, pozostaje nam przypuszczać, że
znajduje się w saksofonie. Jakkolwiek to tylko ciekawostka, ma
niebagatelne znaczenie dla idei filmu. Wystarczy proste
zestawienie sytuacji: gdy Caul w akcie desperacji demoluje
mieszkanie, niszcząc nawet figurkę Matki Boskiej, z momentem
gdy siada i zaczyna grać. Gdy gra, jest niezależny. Nie mogą
go podsłuchać. Saksofon, jako emblemat muzyki w ogóle, nabiera
symbolicznego znaczenia wyższej rzeczywistości, a tym samym
absolutnej wolności. Ale jeżeli gra, to nie mówi. Nie ma
rozmowy. Czemu taki tytuł, skoro stanem idealnym okazuje się
muzyka? Na dodatek wszystkie rozmowy prowadzone w filmie są
upośledzone. Rozmowa na skwerze jest spreparowana. Wszystkie
rozmowy Caula są nieudane: rozmowa z księdzem jest
niedokończona, z Ann, we śnie, to tylko monolog, Meredith go
oszukuje, a Bernie podsłuchuje. Tyle przykładów wystarczy. Może
rację miał mim z pierwszej sceny, próbując „zarazić"
Harry’ego milczeniem. Może chciał „powiedzieć" mu: „Lepiej,
żebyś nic nie mówił, bo to obróci się przeciw tobie".
Albo: „Ci ludzie, których podsłuchujesz, mówią tyle, co ja". Może
to jest najważniejsza rozmowa filmu...
« Filmy i filmoznawstwo (Publikacja: 11-06-2006 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4830 |
|