|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
| |
Złota myśl Racjonalisty: "(...) wolność, równość, braterstwo! Jest to słowo niezmiernej wagi, słowo rewolucyjne i wzniosłe, które zastąpiło dawny tryptyk pokorny, zrezygnowany i żałosny: wiara, nadzieja, miłość... Wolność - wiarą. Ten sam poryw serca, być może ten sam entuzjazm, ale jakże wielka różnica! Z jednej strony człowiek, który podnosi się i powstaje, który jest silny, który szuka; z drugiej świadomość, która.. | |
| |
|
|
|
|
Światopogląd » Antyklerykalizm
Kościół Katolicki i narodowy mesjanizm, czyli requiem dla pewnej instytucji [1] Autor tekstu: Maciej Sobolewski
Nie tak dawno ktoś znów przypomniał obecnie politycznie niewygodny temat o Radiu
Maryja. Także moją opinię zmienił podesłany mi przez znajomych ciekawy post
internauty który otworzył moje oczy na temat Radia Maryja. Otóż ta katolicka
instytucja, w niewiarygodny sposób mieszająca nienawiść na tle rasowym lub
narodowościowym z obrzędami religijnymi, jest po prostu przydatna i korzystna
dla interesów Kościoła Katolickiego i dlatego działa bez większych przeszkód
ze strony tej instytucji.
„Radio Maryja (RM) wykonuje za
Kościół Katolicki (KK) brudną robotę. KK nie może prowadzić otwarcie
propagandy wyborczej, ale RM — i owszem. KK rozgrywa swoją partię w polskiej
polityce wysługując się Rydzykiem. A potem udaje, że go krytykuje. Gdyby
Rydzyk naprawdę działał w niezgodzie z interesami KK — cały ten fenomen
polskiego katolicyzmu nie zdążyłby zaistnieć. Nieposłuszeństwo biskupom równa
się bowiem wykluczeniu z KK, o czym niedawno przypomniał Benedykt XVI.
Przypomniał chyba niepotrzebnie, bo KK błyskawicznie reaguje, jeśli coś
dzieje się naprawdę nie po jego myśli." (post na forum GW Wrocław, 25
grudzień 2005). Zbrojne
ramię działa na wysięgniku
Coś
takiego co prowadzi Radio Maryja w świecie polskiej polityki, prawdopodobnie
nie byłoby możliwe w żadnym innym medium niż katolickim. Bo tylko media
katolickie w Polsce mają zupełnie inne prawa dzięki konkordatowi, będąc
niejako wyjęte spod polskiego prawa. Inne media działają w rzeczywistości
zysku i finansowej przejrzystości. Radio Maryja działa w warunkach w których
tej przejrzystości nie ma. Tylko w deklaracjach o. Rydzyka kosztujące dziesiątki
milionów PLN rocznie radio i koncern medialny jest utrzymywane z datków słuchaczy.
Konkordat uniemożliwił organom państwowym kontrolę tego, jak w rzeczywistości
wyglądają źródła utrzymania tej stacji radiowej, które mogą być ciekawe.
Wnioskując z jej zaangażowania na rzecz konserwatyzmu, niewykluczone że mogą
one pochodzić właśnie od partii politycznych. Że tak się nie dzieje, musi
nam wystarczyć deklaracja ojca Rydzyka.
Ojciec
Rydzyk, tak jak napisał ostatnio ów internauta, realizuje on cele które są
na rękę hierarchom Kościoła Katolickiego, ale Kościół Katolicki
zorganizował to medium w znany i już opisywany sposób, czyli tak by się nie
przybrudzić. Stworzył on to radio jako kościelną jednostkę prawną niejako
będącą odrębną organizacyjnie od kościoła. Nic bardziej błędnego, ale o to zamotanie, zwiedzenie niezbyt uważnego obserwatora tutaj właśnie idzie. Bo
to Kościół Katolicki jest właścicielem Radia Maryja, a samo radio podobnie
jak prowincja oo. Redemptorystów jest bezpośrednio podlegle papieżowi.
Wystarczy
jedno słowo Pontifexa Maximusa, aby ojciec Rydzyk urwał w pół słowa. To, co słyszymy
na temat tego radia od kościelnych hierarchów, to w istocie próba umycia rąk. Jan Paweł II był
niezgorszy — on Radio Maryja popierał, ale
fakt istnienia słów poparcia, mimo że wielokrotnie odtwarzanych w Radiu
Maryja, jest negowany przez „postępowych" katolików, którzy utrzymują, iż
wierzą że Papież-Polak był Radiu, tej tak straszliwej erupcji nienawiści
rasowej i wielu różnych uprzedzeń, przeciwny.
Jeśli tak było w istocie, to czemu to radio w ogóle działało za pontyfikatu
Papieża Polaka? Czyżby Papież Polak nie dosłyszał głośnej nawet awantury o zaprzeczenie Holokaustu na antenie podlegającej mu rozgłośni, skoro jak
wielu utrzymuje, pełnił on w polskim Kościele Katolickim rolę nieformalnego
prymasa Polski?
Brak
chętnych do otwartej wojny?
Zbrojne
ramię Kościoła Katolickiego, jak to się już nieformalnie nazywa, może działać w naszym kraju bez większych przeszkód, ponieważ media boją się uderzyć w Kościół i otwarcie opublikować jego krytykę, bojąc się rewanżu ze strony
tej wpływowej instytucji. Wszak wolność słowa w Polsce jest wciąż
ograniczona do niewielu mediów, a one także dbają o swoje interesy i boją się
pójść na jawną wojnę, na którą z otwartą przyłbicą pójść odważył
się niedawno nie kto inny jak Jurek Owsiak.
Kościół
był instytucją silną, obecnie jest jeszcze silniejszą, mającą ogromne wpływy
polityczne. Media uparcie wierzą, szczególnie "Gazeta Wyborcza", w wewnętrzną
reformę tej instytucji, którą po cichu i jakby mimochodem wspierają. Znane
jest wszak ogromne wsparcie organizacyjne i techniczne jakie Agora udzieliła dość
wówczas marginalnemu w znaczeniu liberalno-katolickiemu "Tygodnikowi
Powszechnemu", gdy ten znalazł się w kłopotach.
Dajmy
sobie spokój
Po
co walczyć o wewnętrzną reformę Kościoła Katolickiego? To chyba jakaś
pomyłka, bowiem katolicyzm rozpływa się jak bańka mydlana w momencie zetknięcia
się zatwardziałego delikwenta z kontrargumentami innych stron, jeśli oczywiście
owa osoba gotowa jest słuchać. Katolicyzm z miejsca okazuje się czymś co
wiele znanych mi osób bez żalu porzuciło w czasie swojej podróży duchowej.
Patrząc po całej plejadzie wyborów drogi duchowej przez moich znajomych,
katolicyzm w zasadzie szerzej nie występuje. To nie jest wyznanie osób
otwartych i ciekawych świata, to domena osób o konserwatywnych, zaściankowych
poglądach, bojących się wystawienia ich wnętrza duchowego na próbę,
otwartego skonfrontowania z czymś innym. Katolicyzm jest dla mnie tożsamy z całą
kolekcją fobii, uprzedzeń, mechanizmów rzekomo upraszczających myślenie,
ale jednak będących fobiami i przesądami z reguły mającymi małe oparcie o aktualną rzeczywistość.
Jaki
jest sens walki o naprawę tej średniowiecznej
instytucji, która od Boga jest tak naprawdę dużo dalej niż większość
znanych mi osób? Znam w zasadzie tylko jednego katolika, który nie wątpi w słuszność
tej instytucji, a to raczej z powodu jego słabego wykształcenia i samotności.
To wszystko na kilkaset znanych mi osób. A jeszcze niedawno sam jeździłem na
pielgrzymki.
Podobnież
sprawa miewa się w zamkniętych i utajnionych społecznościach internetowych,
gdzie profile użytkowników podają przynależność do elektronicznych grup
zainteresowań. Największa z takich społeczności ma grupę aktywnych katolików
do której należy zaledwie 0,04% internautów spośród rzekomo katolickiej w 96% populacji naszego kraju. Owi katolicy to zresztą nurt skrajny, domagający się
powrotu inkwizycji i innego dorobku „tradycji katolickiej". Inne
wyznania są tam jakoś dziwnym trafem w owej społeczności dużo
liczniej reprezentowane.
Jaka
jest twoja religia?
Jaka
jest twoja religia? Ta o której wiesz najwięcej, czytając, interesując się.
Ludzie często tak właśnie deklarują swoją wiarę w obecnych czasach,
poprzez przyznanie do zainteresowania jakąś religią, a niekoniecznie do wiary w nią. Ogólnie dostrzegalny jest kryzys wiary w cokolwiek.
Moja
wizyta na niedawnym sylwestrze u znajomych mieszkających na strzeżonym zamkniętym
osiedlu pokazała materialne aspiracje młodych Polaków i płytką do bólu
nuworyszowską, wschodnią i tandetną mentalność posiadania więcej. Mentalność
tak samo jak mnie przerażającą także moich zachodnioniemieckich przyjaciół
przybyłych ze mną na tą imprezę, i mających również to nowe,
postmaterialistyczne podejście do życia. Simple living — proste życie,
postmaterializm: to słowa klucze nowej postkatolickiej i postchrześcijańskiej
filozofii, niemal zupełnie nieznane w kraju pogoni za pieniądzem i władzą.
Dostrzeżmy
jego schyłek
Wracając
do tematu: Kościół Katolicki, tak naprawdę jest już w sferze schyłku także i w Polsce (choć niektórym takie stwierdzenie może się wydawać
niewiarygodne). Porusza się jak słoń w składzie porcelany, zgniatając swoją
tuszą zbyt wiele, budując wrogi klimat wobec w zasadzie niemal wszystkich
nowych idei i wpływów, szczególnie jeśli te nie mają katolickiego rodowodu.
Działa w zasadzie więcej niszcząc niż wnosząc pozytywnego, jeśli w ogóle w swoim aroganckim zaślepieniu jest w stanie jeszcze odróżnić dobro od zła.
Kościół pasożytuje na głosach swych krytyków a potem mozolnie i powolnie wchłania ich argumenty. On, nie mając już wewnętrznej etyki i moralności, tego napędu, żyje na swych ofiarach, żywi się cudzą krwią,
nieswoimi ideami, ucząc się na głosach kontestatorów jego milionowych błędów,
szkoląc się w dziele tej trudnej sztuki tego jak postępować w nowoczesnym świecie.
Dzieje się tak, ponieważ sam Kościół jest już instytucją z minionej
rzeczywistości i bez przerwy popełnia niekiedy bardzo odrażające faux pas
każące
dociekać podstawowych elementów człowieczeństwa u rzekomych sług Boga.
Recepta
Jaka
jest recepta na naprawę tego czegoś? Żadna, należy Kościół Katolicki
porzucić jak zepsuty mechanizm, moralnie zużyty zewłok pełen zagubionych
duchowo osób będących postrachem raczej niż wzorem. Kościół, w porównaniu z argumentami i postawami jego kontestatorów i krytyków, jest zdecydowanie za
często po złej stronie mocy. Stoi po stronie umysłowego zniewolenia, po
stronie braku dyskusji, po stronie ucieczki od wolnej, nieposkromionej wymiany
argumentów, dyskutowania obaw i fobii, opowiada się po stronie Wielkiego Brata
chcącego nadzorować każdy krok swych poddanych. Kościołowi marzy się
czarny totalitaryzm, oparty na terrorze, surowych karach i kontroli a nie na
faktycznej wierze. To właśnie po to kler wybrał się na wycieczkę w świat
polityki — po to, by zmuszać do przestrzegania czegoś, co winno być wynikiem
dobrowolnej decyzji osób wierzących.
Wychowanie w arogancji i pysze
Wychowanie w posłuszeństwie — to jest coś, co kler chce sprzedać młodym pokoleniom. Słusznie
budzi to opór, szkoda tylko że ograniczony do sekty wtajemniczonych nastolatków.
Cała recepta na „uratowanie" wiary młodego pokolenia w instytucję Kościoła
to mniej lub bardziej zawoalowana walka o wpojenie młodym ludziom aroganckiego,
etnocentrycznego, butnego przekonania o wyższości katolików nad całą resztą,
wpojenie teorii o tym jakoby ci inni byli „śmieciami", „brudami", oraz
zbiorami innych inwektyw. Bo tak naprawdę cała ta recepta sprowadza się do
wpojenia arogancji, buty, tak by ci młodzi ludzie traktowali wszystko co
niekatolickie jako gorsze, podłe. Pranie mózgu? Ależ jak najbardziej. Sam
pochodzę z konserwatywnej rodziny. Pamiętam co mi wpajano i ile czasu zajęło
mi wyplątanie się z uprzedzeń jakie wyniosłem z domu. Bo cała idea
konserwatywnej recepty na edukację opiera się na wpojeniu steku uprzedzeń
pomieszanych z pychą i butą, tak by pewne osoby, grona i środowiska traktować
przez pryzmat uprzedzeń.
Opór
przeciwko temu jest w zasadzie słaby, choć świadomość społeczeństwa rośnie. W niektórych komiksach kościelne postacie grają czarne charaktery, a w wyobrażeniach
wielu spośród moich znajomych kościół jest synonimem zła, instytucji, która
szerzy wszystko co negatywne. Pogląd ten widać jest już dość powszechny -
ostatni mój spacer po mieście zaowocował spostrzeżeniem przyklejonego na
przystanku plakatu przedstawiającego coś w rodzaju szatana czy diabła nakręcającego
kluczykiem figurę ukrzyżowanego Chrystusa machającego rączkami, z podpisem
„Polakom gratulujemy kleru i Rydzyka".
Fragment undergroundowego komiksu autorstwa Ryszarda Dąbrowskiego, o polskim superbohaterze, Likwidatorze, wojującym ekologu-anarchiście -
cz. 4: "Likwidator i Zielona Gwardia".
1 2 Dalej..
« Antyklerykalizm (Publikacja: 09-07-2006 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4900 |
|