|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Felietony i eseje Zażenowanie Autor tekstu: Wojciech Szczęsny
Mam własną definicję tego
uczucia. Jest to stan, kiedy widzę coś idiotycznego, niezgodnego ze zdrowym
rozsądkiem czy wręcz podłego. Jednak wielu ludzi, tak właśnie postępuje na co
dzień. Uczucie zażenowania, jakie powstaje w moim mózgu, musi mieć jeszcze
składową wykonawcy. To musi być ktoś, kogo szanuję, cenię lub wiem skądinąd, że
jest to człowiek w powszechnej opinii zasługujący na takie traktowanie. Ostatnie
tygodnie dostarczyły mi niestety wielu takich doznań. Pierwsza sprawa jest banalna,
powiem wręcz typowa. Pewien doktor — szarlatan, obcokrajowiec zaleca ciecierzycę
miast chemioterapii w przypadkach raka. Powie ktoś: „A co w tym dziwnego?
Szarlatanów ci u nas dostatek". Ano nic, gdyby nie wspierali go w owych
rewelacjach nasi koledzy lekarze, w tym wykładowca UM z Poznania. Rzecznik owego
Uniwersytetu oczywiście potępił działania doktora, ale… .Czyż jednak możemy
dziwić się lekarce rodzinnej, bodaj z Konina, gdy podobne myśli nachodzą
Wielkich Kanclerzy KUL-u?
Kilka słów wstępu nim przejdę ad rem. Jeden ze
słuchaczy „Medycznych Śród" (cykl wykładów popularnonaukowych w CM UMK, którego
jestem jednym z organizatorów), wdał się po którymś z wykładów w rozmowę ze mną
na tematy zjawisk paranormalnych etc. Mimo mojego oporu w owej materii i niechęci do dyskusji obiecał mi pewną książkę „na za tydzień". Jak postanowił
tak zrobił. Była to wydana przez Oficynę Poligraficzną „Adam" z Lublina rzecz
pt. „Poznawać w świetle wiary", czyli wywiad-rzeka z abp Bolesławem Pylakiem,
Honorowym Obywatelem Lublina i Wielkim Kanclerzem KUL w latach 1974-1997. Pominę
może zagadnienia polityczne czy „wewnątrzkościelne" poruszane w owym
wydawnictwie. Nie mnie, prostemu chirurgowi, roztrząsać zjawisko bilokacji, poltergaista czy czakramów.
To, że abp. Pylak używa „wahadła Izis", jest
zasadniczo jego sprawą, lecz zaniepokoiła mnie konstatacja hierarchy co do tzw.
medycyny alternatywnej: "Stwierdzam z całą odpowiedzialnością, że katolicy
mogą korzystać z pomocy radiestezji i bioenergoterapeutów". Abp. Pylak
dokonał także rzeczy, jaka nie udała się jeszcze nikomu. Wyjaśnił bowiem zasadę
bezkrwawych operacji cudotwórców (ja wolę ich nazywać szarlatanami) z Filipin.
Oto jego słowa:
"(...) Bezkrwawe ich operacje tłumaczę posiadaną przez nich
wrodzoną mocą naturalną wzmocnioną osobistą ascezą. Uzyskują oni bezpośrednią
władze nad ciałem eterycznym, które podtrzymuje ciało fizyczne jako całość.
Dłońmi otwierają to ciało. Wówczas rozsuwa się również powłoka ciała fizycznego.
Po wyrzuceniu z niego chorej części organizmu, łączą ciało eteryczne. Wówczas i ciało fizyczne wraca do normalnego stanu" (op. cit.strona 79).
Przyznam, że nie jestem do końca
pewien czy ów opis jest zgodny z nauczaniem Kościoła Katolickiego dotyczącym
ciała i duszy człowieka. Z lekcji religii pamiętam, że człowiek — dzieło boże -
składa się ze śmiertelnego ciała i nieśmiertelnej duszy. Czyżby pryncypia wiary
uległy zmianie?
Jak można drukować takie
brednie!? Tego — o ile znam Pismo Święte — nie dokonał nawet Jezus Chrystus, a zdaniem abp Pylaka codziennie dokonują oszuści z Filipin. Furda desmosomy,
adhezyny, powięzie, otrzewna i kolageny wszelkich numeracji! Pan Claver Pe lub
Ramon Divag włożą ci rękę do brzucha!
Jak może tak mówić arcybiskup
Kościoła Katolickiego? Przecież słuchają go tysiące ludzi. Czy nikt z blisko
związanych z Kościołem lekarzy nie ma odwagi powiedzieć prostych słów: "Jego
Ekscelencja się myli, wręcz grzeszy, bo słowa Ekscelencji mogą zabić! ". Nie
słyszałem o takim wystąpieniu. Więc mówię to ja, Wojciech Szczęsny.
Abp Pylak może jednak mieć
kłopoty ze strony egzorcystów. Na ostatnim ich zebraniu radzili, jak
przeciwdziałać najczęstszym przyczynom opętania: okultyzmowi, ezoteryzmowi
(wahadło Izis!!), wschodnim metodom medytacji czy homeopatii. Przyznam, że po
moich dyskusjach (na łamach gazety BIL „Primum non Nocere") z dr Kokoszczyńskim,
kolegą — wielkim admiratorem homeopatii, sam nie wiem czy jego pacjentom nie
grozi opętanie. Zdaniem egzorcystów mamy z nim do czynienia, jeśli wystąpi
któryś z trzech objawów: strach przed świętością, wiedza lub umiejętności
paranormalne czy po prostu niezwyczajne zachowania. Jak sprawdzić awersję wobec
sacrum? Testem trzech kopert (odsyłam do Internetu — smakowita rzecz!). Inny
sposób na rozpoznanie opętanego: położyć mu na plecach stułę. To ma wywołać
reakcję szatana. Warto może wspomnieć, że owe „testy" wykonują ludzie nie będący
lekarzami wobec osób, w moim pojęciu ( a ufam że i przynajmniej niektórych PT
Kolegów), chorych psychicznie. Polecam lekturę Artykułu 58 „Ustawa o zawodach
lekarza i lekarza dentysty"!
Ci, którzy wierzą w Boga, powinni
(muszą?) wierzyć także w szatana. Nie mnie oceniać czyjąś wiarę i jej pryncypia,
choćby nawet wydawały mi się cokolwiek dziwne. Nie mogę jednak zgodzić się, by
księża — egzorcyści zastępowali psychiatrów „lecząc" trudne przypadki
schizofrenii, paranoi czy depresji. Pomoc duchowa potrzebna jest wielu ludziom.
Niosą ją chorym i umierającym, oraz ich rodzinom księża kapelani szpitali czy
hospicjów. Potrafię uwierzyć, że objawy depresji miną po rozmowie z kapłanem,
który może ukazać nadzieję w Bogu czy jasne strony życia. Czy jednak jako
lekarze, a w pewnym sensie naukowcy, możemy się zgodzić, że chory psychicznie
człowiek miotający przekleństwa, gdy ksiądz nałożył mu stułę, jest opętany i nie
wymaga leczenia tylko egzorcyzmu? Ja nie mogę. Medycyna jest nauką. Jej ważność i wyjątkowość polega na tym, że zajmuje się nie liczbami czy gwiazdami, a człowiekiem. Musi opierać się tylko i wyłącznie na sprawdzonych i bezpiecznych
metodach. I jeszcze jedno: na uczciwości wobec stwierdzanych faktów.
Tu
przypomnę tak zwany „Cud w Sokółce", którego nie uznał jeszcze Kościół a „uznały" już tabloidy, telewizja i miejscowa ludność. Coś czerwonego (niektórzy
uczeni przebąkiwali o Serratia marcescens) pojawiło się na hostii, która spadła
na podłogę, a następnie zamoczono ją w wodzie i w zamkniętym pudełku pozostawiono
na długo. Dwoje patologów rozpoznało w owym tworze mięsień konającego serca.
Oboje są ludźmi głębokiej wiary. Nie mogę oczywiście kwestionować ich badań.
Jednak pani profesor, kiedy zapytano ją czemu nie wypisała skierowania na
badanie w normalnym trybie stwierdziła że: „nie zna PESEL-u Jezusa" .
Z góry
założyła zatem, że to jest serce Jezusa a nie coś innego i wiedziała doskonale
co bada. Czy nie uczciwiej byłoby dać owo „coś" do zbadania patologowi nie
mówiąc mu, co to jest, a także kilku patologom, również niewierzącym. Jeśli ci
ostatni rozpoznaliby miesień konającego serca, chyba sam bym się mocno
zastanowił. O badaniach DNA nie wspomnę (ot choćby tylko czy jest to tkanka
człowieka). Wiem, że „cud w Sokółce" budzi wiele wątpliwości nawet wśród
wierzących.
Powie ktoś — tu nie chodzi o naukę, lecz wiarę. O nie! Autorytety medyczne podpisały się pod zamianą mąki i wody w serce człowieka, czyli cud, a taka przemiana autoryzowana przez lekarza
winna zawierać dowody naukowe nie do podważenia, jeśli już zdecydowano się na
„weryfikację naukową" owego cudu .
Historia leczenia człowieka
wskazuje nazbyt wyraźnie, że lekceważenie zasady nauki i bezstronności
religijnej prowadziło do tragedii i niewypowiedzianych cierpień. Nie umniejszam
strony duchowej leczenia. Nie mogę jednak walczyć z bioenergoterapeutą,
szarlatanem z Filipin, nie reagując na rozpoznawanie ciężkich psychoz za pomocą
stuły i „leczenie" ich egzorcyzmem. Nie mogę znieść, gdy człowiek będący
autorytetem dla tysięcy Polaków delikatnie rzecz nazywając, „opowiada bajki" o „otwieraniu ciała" i wyjmowaniu chorych narządów gołymi rękoma. Jeżeli ktoś z PT
Kolegów uważa słowa abp Pylaka za prawdę, chętnie podejmę dyskusję (naukową i opartą na EBM!) o możliwości „bezkrwawych operacji".
Jeszcze raz podkreślam, nie chcę
urazić niczyich uczuć religijnych, ale na litość boską, są obszary gdzie nie
wolno rezygnować ze zdrowego rozsądku. Dla dobra chorego i prestiżu naszego
zawodu.
PS. W chwili gdy piszę te słowa w Toruniu trwa sesja naukowa pt. „Magia — cała prawda", współorganizowana przez Wydział Teologiczny UMK. Nie mnie wnikać w badania naukowe Wydziału Teologii,
pewnie mieści się tam i Harry Potter (poświęcono owej książce sporo miejsca).
Dla mnie ignoranta, magia kojarzy się z cyrkiem i kabaretem. Ale pewnie błądzę i jest to poważna zagrażająca rozwojowi człowieka sprawa. Moja córka, która
przeczytała wszystkie tomy wspomnianej powieści i była w kinie na wszystkich
filmach, nie postradała zmysłów ani nie została opętana (studiuje z powodzeniem
medycynę) . Wiem jednak, że dla badań naukowych wymagana jest grupa
reprezentatywna, a nie pojedynczy przypadek. Z ciekawością przeczytam materiały
pokonferencyjne, bo mniemam, że takie będą dostępne.
« Felietony i eseje (Publikacja: 31-07-2010 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 493 |
|