|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Filozofia » Historia filozofii » Filozofia współczesna » Nietzsche
Nietzsche – samotnik i marzyciel [5] Autor tekstu: Adam Leśniak
Kiedy
uwzględnimy wielość wartości i nieznajomość siebie, zalecenie „Dzierż
święcie swą najwyższą nadzieję!" ukazuje nam inne oblicze. Jest ono
ostrzeżeniem przed tym, co stanowi największą chorobę ludzkości. Zwierzęta
myślące, rzadko działają wprost. Do osiągnięcia celów, zrealizowania
nadziei, urzeczywistnienia marzeń, przeprowadzenia swej woli najczęściej
wymagane jest wiele kroków pośrednich. Niebezpieczeństwo tkwi w tym, iż te
cele pośrednie są pilniejsze niż ostateczne. Jeśli nasza najwyższa
nadzieja nie będzie świecić nam jasno, a my nie będziemy jej pilnować uważnie
to wkrótce okaże się, iż jej miejsce zajęło coś innego. Aby zrozumieć
jak dokonuje się ta przemiana przypatrzmy się trochę życiu. Młody człowiek
uczy się radości, poznaje dobro i zło, tworzy sobie marzenia. Okazuje się
jednak, iż realizacja tych marzeń to rzecz kosztowna, więc postanawia zdobyć
pieniądze. Jednak biznes dla tego młodego marzyciela to rzecz trudna i wymagająca
ogromnego wysiłku. Poświęca się mu więc tak bardzo, iż nie starcza mu
czasu na marzenia, o których po jakimś czasie zapomina tłumacząc to sobie w ten sposób, że marzycielstwo to dziecinada. Teraz już jego najwyższą
nadzieją jest pieniądz.
Oczywiście
tę sprawę, jak wszystko, może skomplikować resentyment. Człowiek ten po długim
okresie ciężkiej pracy i wyrzeczeń zaczyna nienawidzić swego stylu życia — gromadzenia pieniędzy, a że już dawno porzucił marzenie, dla którego
trud ten podjął… I tu dochodzimy do konsumpcjonizmu. Nie twierdzę, że
największą chorobą współczesnych zachodnich społeczeństw jest
konsumpcjonizm, ale sądzę, że jest nią zagubienie nadziei. Tak samo rzecz
przedstawia się w sprawie polityków, którzy sięgają po władzę po to, aby
uczynić coś dobrego dla świata, jednakże w trakcie ciężkiej walki o zdobycie przywództwa zanika w nich ta pierwotna nadzieja i władza staje się
celem samym dla siebie oraz w wielu innych przypadkach, gdzie ostatecznie gubimy
jakiś szlachetny cel egzystencji. Szczególnie dotyczy to „filozofów", którzy
powinni pouczać o mądrości, a podczas nazbyt obszernych i żmudnych studiów
tracą swoją nadzieję — życie staje im się obce.
Przemiana
najwyższej nadziei niekoniecznie musi być związana z naszą porażką. Może
ona także być efektem zwycięstwa, urzeczywistnienia marzenia. Przecież aby
wytworzyć sobie prawdziwe marzenia potrzebujemy wiele mądrości, czyli przemyślanego i zrozumianego doświadczenia, którą zdobywamy realizując naiwne dziecięce
marzenia i później krytycznie oceniając rzeczywistość, w którą je
przemieniliśmy. Co jednak się stanie, kiedy uda nam się urzeczywistnić lub
natknąć na urzeczywistnione — naprawdę wielkie marzenie, które niczym
arcydzieło sztuki nie poddaje się krytyce? Cóż — wtedy nasza nadzieja
przekształca się w tą przedziwną formę marzenia, jaką jest miłość, a której
istotę wykrzyczał stojący nad grobem Faust:
|
"...
Jak pięknaś!
O,
nadal trwaj! nie uchodź mi! W eonach zatrzeć się nie mogą piętna
Stóp
mych i ziemskich moich dni. - W przeczuciu szczęścia aż takich nasileń
Przeżywam
dziś najwyższą moją chwilę". [ 7 ]
|
Zanim
jednak bliżej przyjrzymy się miłości, rozpatrzmy wpierw pojęcie wiary. Nie
wierzę, wierzę, wiem. To trzy stopnie, ale jest jeszcze niewykluczone, możliwe,
prawdopodobne i wiele innych. O czym mówią te zwroty? I znowu jawi nam się
wiele oblicz jednego pojęcia. W jednym z nich odnosimy wiarę do rzeczywistości.
Wiem, że na papierze, który mam przed oczyma są zapisane słowa, które widzę.
Wiem czyli wierzę bezwarunkowo, albowiem filozofowie już dawno wykazali, iż
nie można z naukową pewnością dowieść istnienia świata.
Jednakże
zastanawiamy się teraz nad psychologią Fryderyka, więc przyjrzyjmy się
innemu obliczu wiary. Wiem, iż kiedy zechcę odłożyć ten papier, to będzie
on odłożony. Wierzę więc bezwarunkowo, iż posiadam taką moc, aby takie
chcenie urzeczywistnić. Wiara więc jest warunkowana poczuciem mocy. Dlatego też
Fryderyk uwielbiał śmiałość, albowiem człowiek zupełnie pozbawiony dumy
nie wierzy w to, iż może coś zmienić i godzi się tym samym na wszelkie zło.
Zauważmy tu, iż tak wielki urok mają dla nas komplementy, albowiem wzmacniają
one naszą wiarę w siebie. Z tej samej przyczyny kobiety tak bardzo pragną pięknie
wyglądać, bo to powiększa ich moc. To samo odnosi się do litości, która
przekonuje nas, iż sami sobie nie poradzimy i tym samym odbiera nam wiarę w naszą moc.
Ważne
jest tu spostrzec, iż wiara nie zawsze opiera się na własnej mocy. Spójrzmy
tutaj na marzycieli nie-twórców, którzy chcieliby, aby ich nadzieje spełniły
się, jednak nie chce im się włożyć w ich realizację własnego trudu.
Nadzieja to piękna rzecz i nie sposób bez niej żyć, ale nadzieja upadnie bez
wiary, więc często wymyślają sobie jakiegoś Boga-ojca, który zrobi
wszystko za nich i dzięki temu nie tracą całkowicie swej nadziei.
Kiedy
chcemy rzetelnie rozpatrzyć problem wiary musimy przyjrzeć się jeszcze
jednemu elementowi filozofii Fryderyka — wielkiemu rozumowi ciała, który
Nietzsche zwał też instynktami, a dziś tę kwestię nazywa się nieświadomością.
Tu znów okazuje się prawdziwe powiedzenie ulubieńca filozofa głoszące: „Nawet gdybyś przewędrował wszystkie ścieżki, nie odkryjesz
granic duszy — tak głęboki jest jej logos." [ 8 ]. Najlepiej to
widać na przykładzie ludzi fałszywych, którzy ukrywają sami przed sobą własne
pragnienia. Ukrywają je czasem tak dobrze, iż nawet nie zdają sobie z tego
sprawy — nie są tego świadomi. Jednakże instynkty to ciężko wywalczona mądrość
ludzkości, która ewoluowała w świecie pełnym przeciwieństw i niebezpieczeństw — są zapisem przezwyciężeń biologicznego człowieka — zwierzęcia
rozumnego. Mądrość instynktów jest użyteczna nawet teraz, gdy przezwyciężyliśmy
zwierzęcość — życie samo, choć tego ostatniego przezwyciężenia
Nietzsche nie zrozumiał. Tę prawdę, iż mądrość instynktów jest nadal użyteczna
widać, kiedy człowiek zrozumie niedoskonałość ludzkiego rozumu i wiele jego
sprzecznych twierdzeń. Widać ją też wyraźnie, kiedy przyglądamy się Kaznodziejom głoszącym śmierć twierdzącym:
„Życie jest tylko cierpieniem". Oni już całkowicie utracili
świadomą nadzieję pod wpływem znużenia, ale dzięki instynktowi nie
odbierają sobie życia i wciąż jest szansa na ich uzdrowienie, w które oni
sami mają instynktowną, nieświadomą wiarę.
Czas już powrócić do rozważań
na temat miłości. Nie uchodź mi najwyższa moja chwilo — to właśnie jest
miłość. Walka o zachowanie wielkiego marzenia, które jest już rzeczywistością.
Miłość jest zaprzeczeniem pożądania. Ważniejsze jest to, co kochamy aniżeli
my sami. Pożądamy tego, co powiększy naszą moc. Moc potrzebna nam jest do
tego, aby dobrze służyć temu, co kochamy. Miłość nie polega na posiadaniu,
lecz na służbie w podtrzymywaniu istnienia tego, co kochamy. Miłość jest
zasadą zarówno życia, jak i kultury. „To
prawda: miłujemy życie nie dlatego, że przywykliśmy żyć, lecz że
przywykliśmy żyć miłością". [ 9 ] Miłość to
zwielokrotnianie siebie. W życiu poprzez geny, a w kulturze poprzez wartości.
Miłość to walka przeciw naturze — walka o wieczność, nieśmiertelność.
Dlaczego jednak tak trudno pojąć jej istotę? Rzadko zdarzają się
arcydzieła sztuki nie poddające się krytyce. Rzadko też zdarzają się
ludzie, których nie sposób zganić. Nieczęsto przytrafiają się krytycy
potrafiący rozpoznać i docenić prawdziwe arcydzieło. Nieczęsto też
przytrafiają się psychologowie potrafiący dostrzec i uwielbić prawdziwą
cnotę.
W pierwszym przypadku jesteśmy gdzieś pomiędzy nadzieją i rzeczywistością. To, co istnieje jest bliskie temu co kochamy naprawdę. Więc
jednocześnie dbamy o tego zachowanie i próbujemy osobę ukochaną wychować na
marzenie. Na przykład uleczyć ją z jakiegoś holizmu, czy innej jakiejś
wady. A walki różnie się kończą — czasem przegrywamy. Problem jest też
tego rodzaju, iż nie jesteśmy jedną cnotą, lecz ich wielością. Co prawda
możemy pokochać niektóre wady, jeśli są one nierozerwalnie związane z naszą
najwyższą nadzieją, ale nie każdy to potrafi.
W drugim przypadku po prostu okazuje się, iż nie rozpoznaliśmy dobrze
rzeczywistości. Jesteśmy niezbyt bystrymi obserwatorami i pomyliliśmy to, co
rzeczywiste z marzeniem, albo też jesteśmy niezbyt mądrymi marzycielami i nie
wiemy czym jest prawdziwa cnota.
Zdarza się też czasem, iż miłość słabnie, bo to, co kochamy, stało
się tak silne, iż nie potrzebuje naszej troski — miłość staje się
niepotrzebna. Jest to łatwo dostrzegalne w przypadku matki, która wychowała własne
dzieci, czy wychowawcy, który nauczył mądrości ucznia. Jeśli to dostrzeżemy
to będziemy się radować spełnionym marzeniem i po jakimś niedługim
odpoczynku stworzymy sobie nowe marzenie.
Tutaj pożyteczna
może być uwaga na temat jednego z najdziwniej wyglądających fragmentów
Zaratustry, który mówi o tym, aby idąc do kobiety nie zapomnieć bicza. Bat służy
do zadawania bólu. Namiętność upaja. Kiedy jesteśmy pijani nie potrafimy
prawidłowo oceniać sytuacji. Mieszamy rzeczywistość z fantazjami. Jedne
sprawy wyolbrzymiamy ponad miarę, innych zupełnie nie dostrzegając. Stajemy się
niemądrzy i niesprawni. Ból natomiast otrzeźwia, działa jak uszczypnięcie
na rozespane ciało. Bat jest potrzebny nie po to, aby zniewolić kobietę, ale
po to, by przecinać nim majaki, iluzje i inne czary, jakie rzuca na nas sztuka
kokieterii, czy też własne upojenie.
Teraz można
powiedzieć, iż Tako rzecze Zaratustra
jest książką o miłości proroka do ludzi napisaną pod wpływem miłości
samego Fryderyka do ludzi.
Na zakończenie
rozważań o miłości chciałbym uczulić czytelnika, aby nie zapomniał o filozofii czynu i odróżnił puste uwielbienie od miłości, która jest działaniem.
Po tych bardzo skrótowych
rozważaniach na temat woli, bowiem to właśnie nadzieja jest przedmiotem
chcenia, wiara oceną możliwości osiągnięcia nadziei, a miłość pewnym
szczególnym rodzajem chcenia, woli, która jest istotą człowieka, myślę, iż
możemy powrócić do idei nadczłowieka. Nadczłowiek to marzenie, prywatny
przedmiot woli. Nigdy nie możemy tego pojęcia interpretować, jako czegoś
określonego, obiektywnego czy realnego. Każdy twórca, który tworzy samego
siebie, próbuje się uformować na swój własny obraz nadczłowieka, ale jeśli
komuś się zdarzy uczynić siebie takim, o jakim sobie marzył kiedyś, to dziś
musi sobie stworzyć nowego nadczłowieka, nowy cel życia i dążeń, postawić
sobie nowe wyzwania, skierować siebie ku nowym przezwyciężeniom. Nigdy żaden
prawdziwy nadczłowiek nie istniał ani nie zaistnieje, bo z samej istoty tego
pojęcia jest to niemożliwe. Nadczłowiek jest zamysłem, nadzieją, a ta
zawsze wyprzedza teraźniejszość, jest przyszłością.
1 2 3 4 5 6 Dalej..
Przypisy: [ 7 ] J.W. Goethe, Faust, Warszawa
1977, s. 457. [ 8 ] Heraklit z Efezu,
Zdania, Gdańsk 2005, D45. [ 9 ] F. Nietzsche, op. cit., s. 50. « Nietzsche (Publikacja: 19-07-2006 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4938 |
|