|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Tematy różnorodne Przywrócić światu rozum Autor tekstu: Gérard Fussman
Tłumaczenie: Nina Sankari
Artykuł
wstępny
Koniec lipca zaznaczył się rzeziami: zamachy w pociągach w Bombaju,
bomby w Pakistanie, intensywne walki w Afganistanie (z udziałem wojsk
francuskich), masakry w Iraku, bardziej lub mniej precyzyjnie wycelowane zabójstwa w strefie Gazy, bombardowania w Libanie: ponad 350 zabitych i 500.000
uchodźców [ 1 ]. Świat nie wydaje się tym wcale przejmować. W Libanie, któremu mocarstwa
zachodnie zaledwie rok temu, po zabójstwie premiera Rafika Hariri, obiecały
ochronę i pomoc, dziś organizacje pozarządowe obiecują pomoc wdowom i sierotom w dniu, kiedy Izrael zechce otworzyć korytarze humanitarne.
Zagraniczne rządy ewakuują swoich
obywateli po uprzednim uzyskaniu zgody Izraela, o którą proszą przełknąwszy
wstyd i pozostawiają Libańczykom bez podwójnego obywatelstwa ucieczkę do
Syrii, która wszak zawsze była napiętnowana jako najeźdźca i okupant. ONZ
traci kolejną część ze swej wiarygodności, podobnie jak UNESCO, których głosu
nie słychać w protestach przeciwko bombardowaniu miejsc
stanowiących światowe dziedzictwo kulturowe. Zwolennicy interwencji
humanitarnych milczą, jak gdyby takie interwencje miały sens tylko w walkach z wojskami radzieckim w Afganistanie czy Serbami w Kosowie. Pośrednia ofiara
wydarzeń w Libanie, Międzynarodowy Trybunał ds. zbrodni wojennych w Jugosławii
nie jawi się już jako obiecujący początek sprawiedliwości międzynarodowej:
nie będzie Międzynarodowego Trybunału w sprawie Libanu. A kogo jeszcze
zajmuje los uchodźców z Darfuru, Somalii i innych populacji ginących na świecie z głodu lub wojny? Nie miejsce tu na wypowiedzenie
wszystkiego, co leży na sercu o zamachach, odwetach, które ich autorzy nazywają
zawsze ripostą lub obroną konieczną, kontrrepresjach nazywanych przez jednych
wzięciem więźniów do niewoli, a przez tych drugich — braniem zakładników
itd. Pozostaje spektakl zakrwawionych ciał, zburzonych domów, płaczących
dzieci — codzienny spektakl, który już nie wywołuje buntu, może tylko
dlatego, że horror na co dzień przestaje poruszać: tsunami na Jawie, po
poprzednim na Sumatrze, zdaje się pozostawiać świat obojętnym. Ale również ofiary konfliktu
izraelsko-palestyńskiego a obecnie — libańskiego, a w każdym razie ich przywódcy i bojownicy, nie budzą sympatii. Nie mamy żadnej chęci mobilizować się dla
fanatyków, którzy podrzynają gardła swoim więźniom, biorą setki dzieci na
zakładników, wrzucają bomby do przepełnionych meczetów, dokonują wybuchów
ciężarówek-pułapek na zatłoczonych rynkach i walczą o narzucenie reżimów
opartych na obskurantyzmie, reżimów nietolerancyjnych, zamkniętych na wszelką
debatę intelektualną i traktujących kobiety oraz nie-muzułmanów jak
podludzi. Nie mamy także chęci żałować
tych, którzy silni wsparciem USA, swoich czołgów i samolotów niszczą całą
infrastrukturę innego kraju,
szczególnie, gdy niektórzy z nich robią to w imię Boga, który dał im Judeę i Samarię. Nie zawsze tak było. W latach
50-60-tych Bliski Wschód, włączając Pakistan, Afganistan i Iran, były
krajami muzułmańskimi i były z tego dumne; ale były też szeroko otwarte na
nowe idee i na tolerancję, miały ukształtowaną warstwę błyskotliwej
inteligencji. Ta inteligencja została wybita lub zmuszona do emigracji. Za
namową USA i ich europejskich sojuszników „zlikwidowano" komunistów i laickich nacjonalistów w Iraku i Iranie. Reżimy ustanowione gdzie indziej za
zgodą tychże (ropa, ropa) chciały rekompensować swoją niepopularność
przyjmowaniem coraz bardziej skrajnej postawy islamistycznej. Ale okazuje się,
że nawet w Arabii Saudyjskiej
pojawili się jeszcze skrajniejsi ekstremiści. Żydzi, którzy schronili się w Izraelu, reprezentujący często poglądy laickie i lewicowe, pozostawili władzę
religijnej i nacjonalistycznej prawicy, która wciąga Izraelczyków do
licytacji siły w imię obrony i bezpieczeństwa kraju. Rząd Ariela Sharona umyślnie
zniszczył najbardziej umiarkowane elementy palestyńskie,
żeby mieć do czynienia tylko z teatralnie ekstremistycznym i terrorystycznym Hamasem, a więc z wrogiem, z którym nie da się nawet rozmawiać i którego cały świat bez wyjątku musi nienawidzić, chyba że chce zostać
jego wspólnikiem. I oto rezultat: świat pozwala
ekstremistom, żeby się wzajemnie zabijali, broni im nie zabraknie. Ale świat
niedługo zauważy, że również i on został wciągnięty do walk, na które
przyzwala, a które pewne państwa podsycają lub prowokują. I zrobi to nie
tylko z powodu podwyżek cen ropy:
nie będziemy mogli w nieskończoność wysyłać korpusów ekspedycyjnych,
nawet jeśli nazwiemy je siłami rozjemczymi czy pokojowymi, do Bośni, Kosowa,
Iraku, Afganistanu, niedługo może Libanu, Iranu czy Korei Północnej. Światu
trzeba będzie przywrócić rozum, jeśli ma on przetrwać. Obojętność, z jaką
przyglądamy się we Francji bombardowaniom Libanu, grozi wywołaniem
antysemityzmu i ekstremizmu islamskiego u Francuzów wyznania muzułmańskiego,
którzy czują się solidarni ze swymi upokorzonymi współwyznawcami, tak samo
jak Francuzi żydowskiego pochodzenia mają tendencję do okazywania solidarności
z Żydami na całym świecie, kiedy dotyka ich nieszczęście, podobnie jak
Francuzi-komuniści solidaryzowali się z działaczami komunistycznymi
wieszanymi przez Saddama Husseina lub szacha Iranu. Za wyjątkiem unicestwienia
wroga, jak zrobili Amerykanie z Indianami, użycie siły niczego nie wnosi.
Synowie zawsze wstają, żeby pomścić pomordowanych ojców, a wierzący nigdy
nie oskarżają Boga o swe nieszczęścia: Żydzi powinni coś o tym wiedzieć.
Zmasowane bombardowania powodują tylko nasilenie się i przedłużenie nienawiści.
Iluzją jest wiara w to, że jakieś rozwiązanie na krótką metę może
spowodować rozwiązanie problemu, który trwa od wieku. Jeśli Izrael chce
istnieć i żyć w pokoju, czego wszyscy pragną, musi on uzyskać akceptację
swych sąsiadów, społeczność międzynarodowa musi przywrócić narzędzia
prawa międzynarodowego, które narodziły się po II wojnie światowej, a dziś są deptane, oraz musi istnieć jedna miara dla wszystkich. Nie będzie
pokoju tak długo, jak długo będzie królować system dwóch wag, dwóch miar, w sposób oczywisty stosowany dziś. Co do ekstremistów i szaleńców
spod sztandarów Boga, trzeba ich oczywiście zatrzymać, jakiekolwiek jest imię,
którym zwą swego Boga. Ale przede wszystkim trzeba powstrzymać ich
rozrastanie się. Wielka liczba muzułmanów, Żydów czy chrześcijan nie
powinna nas powstrzymać od tego, by powiedzieć, że kiedy pewność
interpretowania woli Boga, przedkładania życia wiecznego nad doczesne
staje się ślepa, może to
doprowadzić jedynie do wypaczeń, które aż nazbyt często były konstatowane.
Wojny religijne nie rozpoczęły się w XVI-tym wieku. I nie skończyły się w XVI wieku. Ecrasons l'infame.
Paryż, 22 lipca 2006.
Biuro Unii Racjonalistycznej
Przypisy: « Tematy różnorodne (Publikacja: 02-08-2006 Ostatnia zmiana: 04-08-2006)
Gérard FussmanUr. 17 maja 1940 w Lens we Francji. W latach 1972-1984 był profesorem sanskrytu na Uniwersytecie w Strasburgu, od 1984 Profesor Collège de France. Sekretarz Unii Racjonalistycznej. Strona www autora
| Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4965 |
|