« Tematy różnorodne Kłamstwa w imię Boże Autor tekstu: Maciej Psyk
Poza obiecanymi przez Leszka Millera gruszkami na wierzbie i cudami Tuska
jak poślubienie swojej żony czy cudowne rozmnożenie zatrudnionych i ich
pensji otaczają nas tzw. „legendy miejskie". To fałszywe choć brzmiące
prawdopodobnie elektryzujące i niesamowite opowieści puszczane w obieg jak „łańcuszki
świętego Antoniego" każące się rozsyłać do innych pod groźbą raka, udaru
mózgu czy innego nieszczęścia. Z reguły powstają z jakiejś
niepotwierdzonej lub przekręconej informacji, mogą być jednak wymyślane i używane
świadomie przez grupę ludzi do dezinformacji, zastraszenia lub innych korzyści z manipulacji. I tak Niemcy pod koniec II wojny światowej próbowali osłabić
morale żołnierzy aliantów i skłócić ich z Amerykanami rozsiewając pogłoski o ich rzekomych gwałtach na kobietach w Wielkiej Brytanii i za linią frontu. Z kolei najsłynniejsza legenda miejska PRL-u — o zrzucaniu przez USA z samolotów
stonki ziemniaczanej — miała zjednoczyć Polaków przeciwko Zachodowi po
zapadnięciu żelaznej kurtyny i zaostrzeniu sytuacji międzynarodowej.
Spora ilość takich opowieści dotyczy religii. I co ciekawe — prawie
zawsze „przypadkiem" pokrywają się z doktryną katolicką. Jak się
okazuje — jeśli ktoś nie boi się już diabła i piekła jego „pasterze"
mogą jeszcze wyciągnąć z rękawa ostatniego asa i postraszyć go czymś z tego świata albo też zadziwić, jeśli mało mu cudów takich jak Jana Pawła
II!
Cokolwiek kuriozalnie brzmi chrześcijańska legenda ludowa mieszającego
Stwórcę w sprawę Układu Słonecznego. Oto naukowcy z NASA analizując dane o orbicie ziemskiej mieli obliczyć, że Ziemia jest o jeden dzień „za
daleko" (w jaki sposób — tego oczywiście nie wiadomo). Bezradnie drapali
się w głowy aż jeden, wierzący chrześcijanin, przypomniał sobie o zatrzymaniu Słońca przez Jozuego na czas rzezi nad Amorytami (Joz 1,12-13). No i proszę — pasowało! Odnalazły się 23 godziny i 20 minut. Nadal jednak
brakowało 40 minut. Na szczęście naukowiec ów znał Biblię na wyrywki, jak,
nie przymierzając, Marcin Luter więc przypomniał sobie o drugim przesunięciu
Słońca na jej kartach — przez proroka Izajasza (2 Krl 20,8-11). Dziesięć
stopni idealnie odpowiadało „brakującym" 40 minutom. Oklaski. Kurtyna. Mówiąc
poważnie — lepiej byłoby dla religii nie wspominać o tych fragmentach.
Inna historia opowiada o chłopaku, który bardzo chciał dostać od ojca
swój pierwszy samochód za zdanie matury (lub skończenie studiów itd.). Kilka
dni przed uroczystością znaleźli idealny u pobliskiego dilera. Jednak w dniu
uroczystości dostał elegancko zapakowaną Biblię. W złości wyrzucił ją na
strych i wyprowadził się z domu. Po śmierci ojca wiele lat później porządkując
rzeczy otworzył ją — w środku był czek na taką kwotę ile kosztował
samochód. Nie sposób stwierdzić czy taka sytuacja miała kiedyś miejsce. Na
wszelki wypadek jeśli ktoś dostanie Biblię lepiej ją porządnie przeszukać
strona po stronie. Sam z ust księdza słyszałem podobną wersję — pewien
lekarz-ateista zażądał w szpitalu zdjęcia krzyży. "Nie
chcę aby moje dziecko oglądało półnagiego Żyda" — miał powiedzieć.
Wkrótce w tym szpitalu urodził się jego syn. No i — Pan Bóg posunął się
chyba trochę za daleko — dziecko urodziło się niewidome. O tym, że opowieści
tego rodzaju wymyślane są na użytek ludzi mało inteligentnych świadczy poniższa
infantylna i podejrzana moralnie historia: religijna studentka wracała w nocy
przez ciemny park. W pewnym momencie zobaczyła podejrzanego mężczyznę.
Przestraszyła się i zaczęła modlić o opiekę boską. Poczuła obok siebie
czyjąś obecność. Przestraszona przeszła obok mężczyzny i wróciła do
domu. Rano dowiedziała się, że w tym samym parku dwadzieścia minut później
zgwałcono inną dziewczynę. Poszła na policję rozpoznać sprawcę.
Aresztowano go i spytano dlaczego nie zgwałcił jej. Odpowiedział, że po jej
bokach szło dwóch postawnych mężczyzn. Wniosek — jak nie chcesz być zgwałcona
to się módl. I odwrotnie — skoro cię zgwałcono to samaś sobie winna. Nie
przez minispódniczkę — przez brak modlitwy!
Jeszcze głupsza jest legenda miejska o tym, że geolodzy radzieccy drążący
odwiert SG-3 na Półwyspie Kolskim dokopali się do… piekła. Po spuszczeniu
mikrofonu słyszeli wyraźnie wycie milionów osób!
Wymyślono nawet legendę miejską o przedstawianiu Jezusa i apostołów
jako gejów w bliżej niezidentyfikowanym filmie. W liście wierni proszeni
są o wysyłanie protestów i domaganie się zakazu jego emisji do urzędów
państwowych. W rzeczywistości po rozesłaniu wiadomości w USA wiele takich
listów trafiło do władz stanowych w amerykańskim „pasie biblijnym". W ten sposób za pomocą kłamstwa można wywołać nienawiść do całej grupy
społecznej. Inna wersja tego triku to rzekome plany ateistów zakazania
transmisji i emisji mszy i wszelkich programów religijnych z radia i telewizji.
Liczba głosów pod rzekomą ustawą oraz nazwiska jej inicjatorów zależą wyłącznie
od fantazji kłamcy. Jeszcze inną metodą wzbudzania zagrożenia i poczucia
dyskryminacji jest rzekome zdefiniowanie w ustawie lub innym prawie
„sekciarza" jako "osobę wierzącą w Biblię i przeciwną aborcji" lub coś podobnego. Można w ten sposób
wzbudzić nienawiść lub nawet walki religijne. Wystarczy puścić w obieg
plotkę, że muzułmanie gdzieś w Afryce zburzyli kościół, zabili księdza
czy zgwałcili zakonnicę...
Jeśli ktoś chce pozyskać dla swej wiary dużą liczbę ludzi bezmyślnych
najlepiej skłamać, że wyznawali ją — choćby przez pewien czas — najwięksi
ludzie swojej epoki. Idealnie do tego nadaje się Einstein, który nie został
jeszcze ogłoszony tylko neandertalskim bokserem. Poza tym został już przez
wiele wyznań i sekt ogłoszony człowiekiem religijnym czy nawet wyznawcą mało
znanych poglądów o których pewnie nie słyszał.
Bardzo perfidną metodą jest… kłamanie co do treści pewnych fragmentów
Koranu. Według jednej z takich legend miejskich miał się w nim znajdować
wers „przewidujący" amerykańską okupację Iraku i Afganistanu. Nie
wiadomo za bardzo — po co to wymyślono? Muzułmanie mogą sprawdzić, że to
kłamstwo a chrześcijanom raczej pomóc nie może a przynajmniej nie powinno.
Katastrofalne tsunami na Oceanie Indyjskim też było dobrą okazją do
wciskania ludziom ciemnoty. Rzekomo w jednym z nadbrzeżnych miasteczek chrześcijanie
byli dyskryminowani. Pozwolono im jakoby wybudować kościół za miastem na
wysokiej skarpie. Jak można się domyślić — wszyscy chrześcijanie zebrali
się w kościele i przeżyli kiedy z oceanu nadeszła śmierć. W jeszcze
bardziej dramatycznej wersji — chrześcijanie uciekli z miasta przed chcącymi
ich wymordować muzułmanami.
Mamy także niezliczoną ilość kłamstw na polu badań
archeologicznych. Wszystkie, oczywiście, potwierdzają przekaz biblijny. Mamy
więc szczątki koni i rydwanów egipskich
na dnie Morza Czerwonego, arkę Noego na szczycie góry we wschodniej
Turcji, ślady wędrówek Jezusa po Galilei, dowody jego pobytu w Nazarecie itp.
itd. Nie powinno to dziwić skoro do dzisiaj Kościół katolicki uznaje kult całunu
turyńskiego (których łącznie było kilkadziesiąt) oraz pomniejszych
relikwii cudownie rozmnożonych po wielu miejscach na świecie nie mówiąc o „płaczących" w Wielki Tydzień figurach.
Powstała też plotka, że pod kadłubem Titanica armator kazał przybić
wielkie litery „No pope" („Precz z papieżem"). W innej wersji było to
już „Ni Boga ni Pana". Nic dziwnego, że zatonął...
Trudne do uwierzenia brednie rozsiewa się po świecie (o ileż szybciej i skuteczniej — dzięki Internetowi) na temat ciąży. To, że lekarze po
operacji wyciągnęli młodej dziewczynie z żołądka żyjącą ośmiornicę,
która przez miesiące rosła w żołądku po połknięciu przez nią jajeczek
podczas kąpieli w oceanie — nie jest bynajmniej szczytem ludzkiej wyobraźni.
Nie wiadomo tylko, czy po połknięciu zygoty można mieć ludzki płód w żołądku
odżywiany bezpośrednio — spadającymi na główkę kartofelkami. Do kanonu
należy opowieść o kobiecie, która zaszła w ciążę kąpiąc się w wannie/basenie z męskim nasieniem. Sporo ludzi wierzyło, że Coca-Cola jest
plemnikobójcza a więc — można jej używać jako środka antykoncepcyjnego.
Może to być druga, obok „watykańskiej ruletki" metoda antykoncepcyjna
zaaprobowana przez Kościół katolicki. Krecią robotę edukacji robią także
liczne przesądy: że dziewczyna nie może zajść w ciążę za „pierwszym
razem", w środku cyklu, przy pozycji „na jeźdźca" (cokolwiek
przecenienie grawitacji) oraz kichając po stosunku (sic!) lub biorąc ciepły
prysznic „po" (sic!) oraz, że jako „pigułka dnia następnego" działa
zażycie dwudziestu aspiryn (lub innych medykamentów). Takie zmyślenia i przesądy
najłatwiej mogą powstać w kraju z brakiem edukacji seksualnej i penalizacją
aborcji — czyli takim jak Polska. Tego samego poziomu pytania pojawiają się
zresztą na łamach prasy dla nastolatków. Niczym zgoła nie różni się to od
wierzeń mieszkańców Indii czy Afryki subsaharyjskiej w złośliwe knowania
czarowników. Kilka lat temu tłum oblał dwóch takich „czarowników"
benzyną i podpalił. W ostatnich dniach w stolicy Kongo Kinszasie wybuchła
panika po podaniu wiadomości, że grupa czarowników zmniejsza mężczyznom
penisy. Na szczęście — jak podaje Reuters — policja już ich zatrzymała. Mimo że wiara w czarowników i diabły w Europie zanikła — oby — w osiemnastym wieku popularność „legend ludowych" oraz naiwność ich ofiar
świadczy o tym, że i dzisiaj mogą być one świadomie wykorzystane do
kontroli nad masami ludzkimi mogąc doprowadzić nawet do przemocy.
« Tematy różnorodne (Publikacja: 28-04-2008 )
Maciej Psyk Publicysta, dziennikarz. Z urodzenia słupszczanin. Ukończył politologię na Uniwersytecie Szczecińskim. Od 2005 mieszka w Wielkiej Brytanii. Członek-założyciel Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów oraz członek British Humanist Association. Współpracuje z National Secular Society. Liczba tekstów na portalu: 91 Pokaż inne teksty autora Liczba tłumaczeń: 2 Pokaż tłumaczenia autora Najnowszy tekst autora: Monachomachia po łotewsku | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5853 |