|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Tematy różnorodne Izrael-Liban. Wszyscy odpowiedzialni Autor tekstu: oprac. Nina Sankari
Przedmowa
Dziś miały miejsce najsilniejsze w historii 24-dniowych walk bombardowania
Libanu przez lotnictwo izraelskie.
Są one odpowiedzią Izraela na zmasowane
ataki Hezbollahu na północny Izrael, które to ataki z kolei były ripostą na
poprzednie działania Izraela itd. itd. W czwartek lider Hezbollahu szejk Hassan
Nasrallah zagroził, że jego bojownicy ostrzelają rakietami Tel-Awiw, jeśli
Bejrut zostanie znów zaatakowany (a pamiętajmy, że akcja, od której zaczęła
się obecna wojna, nosiła nazwę „Spełnione obietnice"), na co znowu
izraelski sztab generalny odpowiedział groźbą zbombardowania centralnego
Bejrutu. Licytacja trwa, a wojenna spirala się rozkręca. Politycy, organizacje międzynarodowe, rządowe i pozarządowe wydają oświadczenia,
media epatują widzów świadectwami wojennego okrucieństwa, prasa drukuje
artykuły, którym jedna ze stron zawsze zarzuca stronniczość. A co mają do
powiedzenia zwykli ludzie, których ten konflikt tam na miejscu dotyczy?
Wiadomo, że nie wszystko można powiedzieć pokazując swoją twarz w świetle
kamer. Czy ktoś wziął poważnie niedawną wypowiedź kubańskiego rowerzysty,
który wyrażał pełne uwielbienia przekonanie, że Fidel wyzdrowieje i będzie
jeszcze długo rządził? Żyjemy w epoce, kiedy zwykli ludzie mogą dzielić się swoimi opiniami
bezpośrednio za pomocą internetu, z pominięciem redakcji i ich ograniczeń.
Sieć aż kipi od blogów; z niektórymi z nich polski czytelnik miał okazję
się zapoznać, np. dzięki artykułowi Agnieszki Skieterskiej "Blogi o wojnie w Libanie: tego nie pokazuje CNN". Ich autorzy i goście
przekazują swoje wersje wydarzeń nie bawiąc się w polityczną poprawność.
Gniew, rozpacz i nienawiść do wroga, choć zrozumiałe w takich okolicznościach,
często nie pozostawiają miejsca na racjonalne myślenie autorom po obu
stronach granicy. Ale są i inne, wprawdzie mniej liczne,
przypadki. Poniżej prezentujemy post z najstarszego (5 lat) francuskojęzycznego libańskiego bloga windowinlebanon2
, na którym rozmawiają ze sobą Libańczycy, Francuzi (czasem inni
Europejczycy, Kanadyjczycy i in.) oraz Izraelczycy. Post „Wszyscy
odpowiedzialni" został wysłany 19 lipca, ale autor przywołał go 31 lipca
(już po masakrze w Kanie), podtrzymując swoją opinię. Biorąc pod uwagę
okoliczności, autor postanowił zachować anonimowość.
N.S.
Wszyscy
odpowiedzialni Proszę sobie wyobrazić, że
zostaliście Państwo poinformowani o tym, że macie raka płuc i pozostało wam
tylko kilka miesięcy życia. W czyim kierunku zwrócą się Państwa oczy? Kto
jest za to odpowiedzialny? Kto powinien zapłacić za Państwa nieszczęście?
Lekarz, który powiadomił o chorobie? Chirurg, który okazał się bezsilny
wobec postępów raka? Producenci papierosów, które Państwo palili przez
lata? Specjaliści od reklamy, którzy sprawili, że mieliście Państwo ochotę
na papierosy? A może sami Państwo, bo w końcu mogliście postępować
inaczej? W końcu wszyscy mogą ponosić
jakąś część odpowiedzialności. Tak to jest w życiu: nigdy nie ma jednego
winowajcy, a ustalenie odpowiedzialności jest złożonym zadaniem dla wymiaru
sprawiedliwości. Dzisiaj armia izraelska atakuje
Liban ponieważ uznała, że Hezbollah stanowi śmiertelne niebezpieczeństwo,
które nie powinno dłużej zagrażać integralności Izraela. Każdy obóz musi
więc znaleźć winnego i jeden musi nienawidzić drugiego, zrzucając na siebie wzajemnie winę. Ale sprawa nie jest taka prosta,
bo na Bliskim Wschodzie wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za to, co się dzieje i co nie jest, jak obawiają się niektórzy, systematyczną destrukcją Libanu.
Ten udręczony kraj pogrąża się w sytuacji, z której może się już nie
podnieść, ku wielkiej radości oczywiście swych prawdziwych nieprzyjaciół,
Syrii i Iranu, ale także i innych, którym nigdy nie podobała się idea Libanu
prosperującego i wolnego. Ą
Stany Zjednoczone są odpowiedzialne, ponieważ dla zapewnienia
sobie bezpieczeństwa paliwowego wznieciły rozruchy w krajach, które nie miały
dostatecznej kultury demokratycznej, żeby odnieść korzyść ze zmiany przywódcy.
Być może Amerykanie, podobnie jak i Francuzi, sami będący owocem rewolucji,
ciągle jeszcze nie pojęli, że nie da się eksportować wolności siłą.
Wreszcie Stany Zjednoczone są odpowiedzialne, bo są jedynym krajem, który
dysponuje środkami, by ten konflikt zakończyć, ale tego nie robi.
Ą
Francja jest odpowiedzialna, bo zbyt długo prowadziła pokrętną
politykę wobec Libanu: Chirac obecny na pogrzebie Hafeza El-Assada, jedyny szef
dużego państwa, który wziął udział w uroczystościach pogrzebowych
dyktatora, co za symbol dla Libanu! Francja, ta
rzekoma matka Libanu, zawsze
traktowała swój były mandat jako alternatywę dla Izraela w swojej polityce
arabskiej i nie potrafiła mu pomóc w trudnych chwilach, chociaż w tandemie z USA popchnęła Syrię do wycofania się z Libanu. Podobnie jak USA, nie umiała
następnie realizować skutecznych działań dyplomatycznych, by
doprowadzić do suwerenności Libanu.
Ą
Wielka Brytania jest odpowiedzialna, bo spowodowała, że w jej byłych
koloniach pozostały bomby ze spóźnionym zapłonem. Jej zachowanie, polegające
na obiecaniu Żydom terytorium bez wzięcia przy tym pod uwagę zdania Arabów,
doprowadziło do powstania na Cyprze obozów koncentracyjnych i do stworzenia
pozoru nielegalności Izraela, co wzmocniło państwa arabskie w ich pragnieniu
eksterminacji rodzącego się narodu.
Ą
Syria jest odpowiedzialna, bo dziesięcioleciami podtrzymuje walki w regionie, żeby lepiej odgrywać rolę niezbędnego pośrednika. „Nie ma
wojny bez Egiptu, nie ma pokoju bez Syrii" — mówi dyplomatyczne przysłowie.
Syria nigdy nie zaakceptowała pokoju i jak Anglia w XIX wieku potrafiła
kontrolować sojusze oraz osłabiać swych ewentualnych rywali. I przede
wszystkim Syria nigdy nie zaakceptowała istnienia niezależnego i prosperującego
Libanu. Wykrwawiała go przez trzydzieści lat i miała obiecać Rafikowi
Hariri, że zniszczy Liban, jeśli będzie zmuszona wycofać wojska z kraju
swojego małego sąsiada. Cały
czas pretendowała przy tym do roli jedynego gwaranta stabilizacji regionalnej. Ą
Kraje arabskie są odpowiedzialne za eksport swoich problemów do Libanu, za zachęcanie go do
agresji na Izrael w 1948 r., gdy
Liban miał najsłabszą pozycję ze wszystkich pięciu sojuszników i za
rzekome wspieranie braterskich relacji między sobą, gdy w rzeczywistości
kraje arabskie stale się wzajemnie atakowały, mając na celu wyłącznie
utrzymanie przy władzy swoich tyranów. Ą
Iran jest odpowiedzialny za ustanowienie na swoim terytorium śmiercionośnego
reżimu i za próby wyeksportowania go do Libanu poprzez finansowanie,
doradztwo i wsparcie dyplomatyczne dla swojej ekstremistycznej przybudówki -
Hezbollahu. Ą
Izrael jest odpowiedzialny za brak dialogu z władzami libańskimi i brak wsparcia dla rządu, który miał stałą wolę rozbrojenia milicji, ale
nie miał po temu adekwatnych możliwości. Ą
ONZ jest odpowiedzialna za to, że nie wysłała prawdziwych sił
rozjemczych, które pomogłyby Izraelowi potwierdzić jego istnienie wobec sąsiadów.
Ponadto ONZ powinna była dokonać reformy wewnętrznej, znosząc niedorzeczne
prawo veta oraz doprowadzając do odzwierciedlenia nowego rozkład sił w świecie, w którym pięciu zwycięzców II Wojny Światowej nie odgrywa już takiej samej
roli co sześćdziesiąt lat temu. Ą
Liban wreszcie jest odpowiedzialny za to, że dopuścił ideę możliwości
istnienia dwóch sił zbrojnych w jednym państwie. Nawet jeśli rozbrojenie
Hezbollahu jest zadaniem trudnym i niebezpiecznym, Liban powinien był żądać
od swych przywódców rozwiązania problemu Hezbollahu, który ze swej strony
jest nieodpowiedzialny. Mógłbym tu dodać Chiny i ich
mocarstwowe ambicje w regionie, Rosję i jej podwójny język (zniszczyć
terrorystów czeczeńskich, ale tolerować innych), Palestyńczyków, którzy
wybrali najbardziej samobójczą z możliwych partię... Ale konkluduję: wszyscy jesteśmy
odpowiedzialni, nie ma co zrzucać winy jeden na drugiego; najważniejsze jest
teraz, by przerwać konflikt i znaleźć sposób na koegzystencję. Każda śmierć
bez różnicy — izraelska, libańska czy indonezyjska — ma takie samo
znaczenie. Różnica z tsunami w Indonezji jest taka, że tu można coś zrobić,
żeby uniknąć ofiar, których ciągle przybywa. Myślę także, że wymaga to
nowego spojrzenia na stosunki między bogatymi dominującymi krajami a krajami
biednymi, które są poddawane coraz większej dominacji, jako że ta przemoc
nie ograniczy się tylko do Bliskiego Wschodu. 11 września był zaledwie
skromnym preludium tego, co się może wydarzyć, jeśli nadal będzie się
odwracać wzrok od Bliskiego Wschodu lub szukać rozwiązań na krótką metę, w rodzaju przysyłania na miejsce Villepina który pokazuje swój brushing
ludziom nie będącym jego
wyborcami. Leży to w naszym interesie, w szczególności w interesie obywateli bogatych krajów, by starać się coś
zmienić. W tej chwili piszę siedząc w pociągu, gdzie każdy prowadzi swoje
zwykłe życie, czyta, rozmawia, spokojnie śpi. Chciałbym, żeby to trwało. A jedynym sposobem na to jest odbudowanie solidarności między narodami,
prawdziwa solidarność, a nie jałmużna lub to, co może się wydarzyć w nadchodzących dniach: uwaga opinii publicznej zwróci się ku nowym
wydarzeniom, może bardziej krwawym i zapewne przez to bardziej interesującym, a Liban powróci do swych problemów. Które z pewnością pewnego
dnia zapukają do naszych drzwi, tyle że wtedy już się nie uda odwrócić
wzroku. Nie zapomnijcie o Libanie. Proszę.
« Tematy różnorodne (Publikacja: 04-08-2006 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4970 |
|