|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Kultura Czyngis-chan powrócił... Autor tekstu: Bolesław A. Uryn
Mongolia — przy okazji tegorocznych obchodów 800-lecia, tryumfalnie przypomina światu i szczyci się Czyngis-chanem, twórcą państwa a potem Imperium. Dzisiaj
znowu jego imię i portret jest — dosłownie — wszędzie. Od zapałek po
monumentalne pomniki. Od etykietki wódki po
nową nazwę ułanbatorskiego lotniska. Jak w tym dowcipie z czasów komuny: "...już boję się
otworzyć konserwę by nie zobaczyć… Lenina!". W 1155 roku, w dalekiej Azji, w jurcie nad rzeką
Onon, urodziło się dziecko o imieniu TEMUDŻYN...
W 1206 roku kurułtaj obwołał Temudżyna
Czyngis-chanem państwa MONGOŁ...
Imperium mongolskie przetrwało
zaledwie 39 lat... Czyngis-chan — genialny przywódca, stworzył sprawnie działający
organizm państwa opartego na prawie i tolerancji religijnej. Utworzył
doskonałą, ogromną armię, którą nieustannie powiększał. Unowocześnił
technikę wojskową. Itd… itp… Nowy, rozrastający się system państwowy
nie mógł już utrzymać się w starych ramach i na małym terytorium. Poza
tym spotkał się z agresją i prowokacją ościennych potęg a i sami Mongołowie
traktowali ludy osiadłe jak
„dojne bydło" dane im od bogów. Zatem
armia Czyngis-chana ruszyła na podbój świata. I w tej drodze nie napotkała
sobie równej! Fala konnego „tsunami"
zalała Chiny, Azję i runęła na Europę. Nic ani nikt nie powstrzymał
tego mongolskiego tsunami do czasu, aż niszcząca fala sama „wycichła"...
Późniejsza historia Mongolii to już okres, gdy imperium rozpadło się a także nastąpiła destrukcja państwa mongolskiego. Upadła dynastia Juan i Chiny odzyskały niepodległość. Ich armia najechała Mongolię i zniszczyła
ją. Sama Mongolia wdała się w walki wewnętrzne i rozpadła na wiele księstw.
Potem Chiny najpierw zajęły Mongolię Wewnętrzną (mają ją do dzisiaj), a następnie tereny współczesnej Mongolii. Dopiero w 1911 — w związku z upadkiem władzy cesarskiej w Chinach, Mongołowie wygnali wojska chińskie.
Ale utrzymali niepodległość zaledwie do 1918 r., kiedy to w związku z upadkiem caratu w Rosji (popierającego dotąd autonomię
Mongolii) Chiny znowu zajęły Mongolię. Najeźdźcy pozostali tam aż do
czasu gdy (w latach 1920-1921) wojska pod wodzą „białego" barona
Ungerna odbiły stolicę, wyganiając Chińczyków i uwalniając z niewoli władcę — bogdo chana. Ale już znowu (1921) do Mongolii przybyła wezwana
„braterska pomoc" komunistów
rosyjskich. Armia Czerwonych rozgromiła resztki Białych oraz wojska Ungerna
i — w nowopowstałym, socjalistycznym państwie został ustanowiony
prosowiecki rząd. Jego działalność zaowocowała całkowitą utratą
suwerenności, wolności i demokracji. Masowymi mordami opornych. Likwidacją
prywatnej własności. Potem nastąpiło ludobójstwo -
likwidacja arystokracji i lamów kościoła buddyjskiego. Przymusowa
kolektywizacja, konfiskata majątków, niszczenie klasztorów.
Upadek komunizmu w ZSRR spowodował kolejne, radykalne zmiany w Mongolii. Rok 1990 to początek demokracji — transformacji politycznej i gospodarczej. Ale jednocześnie upadku gospodarki po wycofaniu dotacji,
pomocy, inwestycji i specjalistów z Rosji oraz obozu komunistycznego (w tym i Polski). Mimo że współcześnie zachodni świat bardzo pomaga Mongolii,
to majątek państwowy popada w ruinę. Za to tworzą się fortuny
nowobogackich i łapowników, rozbijających się po stolicy amerykańskimi
Hamerami. Leczenie ran — proces demokratyzacji państwa i odbudowy
gospodarki, trwa do dzisiaj, ale
perspektywy są żałosne. Podobnie jak szansa na spłacanie ogromnego, zewnętrznego
zadłużenia państwa...
Tak niezwykle skrótowo wygląda historia Państwa Mongolskiego od
czasów Temudżyna do współczesnego, tryumfalnego powrotu Czyngisa na stepy
Mongolii. Bo dzisiaj -
Czyngis-chan powrócił na stepy
Azji! Mit Czyngis-chana, niezwyciężonego mongolskiego
wodza i twórcy imperium, trwał w Mongolii przez wieki, przybierając
różne formy. Za komuny, mimo upływu setek lat, oceniano tę historyczną
postać wyjątkowo negatywnie i tępiono.
Przez lata panowania Rosjan lepiej było nie wymawiać imienia Tego Który
Siedem Razy Palił i Łupił Moskwę. Za to dzisiaj — odwrotnie.
Nie uważa się już tam Czyngis-chana za ludobójcę. Za "diabła z Tartarorum", tego, który niegdyś sam mawiał, że "...szczęście
polega na pokonaniu wrogów i popędzeniu ich przed sobą, odbieraniu im ich
bogactw, rozkoszowaniu rozpaczą, gwałceniu ich żon i córek".
Dzisiaj Mongołowie gloryfikują dokonania przodka i nie postrzegają żadnych
negatywów. Zapominają o wyludnionej, zniszczonej Azji. O takich
„drobiazgach" jak eksterminacje całych narodów, spustoszenia całych
krain, mongolskie ludobójstwa… Postrzega się go wyłącznie jako pozytywnego i wielkiego
bohatera narodowego. Stawia się „dobrego dziadka" Czyngisa
na piedestale i gloryfikuje. Buduje mu się monumentalne pomniki i daje
za przykład dzieciom. Nazywa się jego imieniem lotniska, ulice, hotele,
restauracje, firmy, sklepy… Jego portret spogląda z gazet, banknotów,
etykiet, butelek wódki, piwa, zapałek.
Czyngisem nazywa się i tytułuje, co się da...
Jak to się czasy zmieniają! Jeszcze do ubiegłego roku na ułanbatorskim „Placu Czerwonym" królowało
marmurowe mauzoleum z mumiami bohaterów rewolucji — Suche Batora i Czojbałsana, w środku. Dzisiaj w tym
miejscu, za płotem budowy, turyści podziwiają niebosiężne kolumny a między
nimi monumentalny posąg Czyngisa. Ogromną, czarną postać która groźnie
patrzy z góry na maluczkich ludzi i całą resztę świata „rozpłaszczoną" u stóp.
Oglądających aż „przechodzą ciarki"!
Niektórym te kolumny i rzeźba kojarzą się brzydko z… no
wiecie jakimi kolumnami i kim? Inni zwracając uwagę na tę ogromną i nieukończoną
inwestycję, widzą w niej raczej przejaw manii wielkości decydentów.
Niedokończone kolumny obrazują bowiem bardziej kłopoty finansowe zadłużonego
państwa, mongolską biedę i wszechobecne tam pijaństwo, niż współczesną
potęgę Mongołów. Bo — bądźmy szczerzy — jest tak, jak aktualny stan państwa
obrazowo ocenił mój kolega — "...straż pożarna z Mainkot [ 1 ] by ich
zawojowała, a wiejska „sparkasse" — kupiła..."
Na peryferiach stolicy, wysoko na stoku góry jest także widoczna nowość — inna kolosalna podobizna twarzy wodza. Kolejna — podobna, informuje o osiemsetleciu i demonstruje sojombo.
Widać je z obszaru całego miasta.
Lotnisko w Ułan Bator w tym roku nazywa się już nie jak dotąd Bujant-Uchaa
a Chinggis Khaan Airport. Jednym słowem — po latach, twórca
mongolskiego imperium, powrócił do domu w aureoli sławy i chwały,
zaspokajając aktualne ambicje władz i narodu. To taka jakby złożona
pasterzom w jurtach obiecanka szybkiego końca ich nędzy i powrotu Mongolii
do dawnej potęgi. Nadchodzący ogólny dobrobyt… By ludzie nie narzekali i nie buntowali się. [ 2 ]
No i — oczywiście — hasło CZYNGIS to chwytliwa reklama skutecznie
przekładająca się na pieniądze zostawiane przez turystów. A i np. wódka
„Czyngis" sprzedaje się znacznie lepiej niż taka sama, ale tylko z napisem „Archi". Podobnie — piwo, papierosy, zeszyt...
800 lat Mongolii
W tym roku, z okazji obchodów 800-lecia Mongolii, w Ułan Bator odbyło
się wiele okolicznościowych imprez „czyngischanowych". Najbardziej
widowiskowy był historyczny spektakl wojenny w wykonaniu pięciuset jeźdźców w strojach i z uzbrojeniem z epoki. Odbywał się on na stepie, 50 km poza
miastem a wstęp kosztował astronomiczną sumę 65$. Również
tegoroczny Naadam był wyjątkowo barwny i bogaty. Biletów wstępu na stadion
zabrakło dla wielu turystów którzy specjalnie przyjechali obejrzeć to święto.
Były liczne występy muzyczne i taneczne. Popisy śpiewaków khuumii.
Starodawny teatr tsaam, gale,
koncerty, pokazy… Nawet popisy szamańskie i „czyngisowe" występy w cyrku. No i wszędzie były obecne konie,
konie, konie… (i złodzieje
kieszonkowi). Ale i turystów było wielu, bo imprezy okolicznościowe i piękno kraju
przyciągnęły przybyszów z całego
świata. W tym również — licznie — Polaków.
Spacerując po centrum miasta co rusz to słyszałem język polski. Bo
nasi rodacy z roku na rok odwiedzają Mongolię coraz liczniej. Kierują się
głównie chęcią zobaczenia wspaniałej, dziewiczej przyrody — piasków
Gobi, bezkresnego stepu, gór, wulkanów, tajgi czy tundry. Wspaniałych
jezior i wielkich, dzikich rzek. Chcą poznać życie w jurcie. Ale jako rozsądni
podróżnicy szybko opuszczają „przedżingisowane" miasto. Brudne,
zakurzone, gorące i niebezpieczne. Kupują lub wynajmują konie i — w siodle,
jak za czasów
Czyngis-chana — przemierzają jego ojczyznę. Bo dzisiaj, w Mongolii
interesująca jest tylko przyroda. Po tamtych czasach — kolosalnym Imperium
Czyngisydów i zdobytych bogactwach — nie pozostał praktycznie żaden ślad!
Nawet nie wiadomo gdzie jest (i czy jest?) grób najznakomitszego na świecie
wodza! Również pozostała spuścizna
po dawnych wiekach jest bardziej niż skromna. Po jeszcze niedawnej potędze
religii lamajskiej (ponad 700
klasztorów...) nie pozostało nic. Zrównano je z ziemią a święte posągi
lamajskie przetopiono i wysłano do Moskwy. Pozostał tylko niezmienny,
wieczny step upstrzony jurtami i pasącym się bydłem. Oraz — jak to
opisywano za czasów Temudżyna - „...malutkie plemię mongolskie, żyjące
na południe od jeziora Bajkał, hoduje
owce i krowy, wielbłądy i konie, oraz zajmuje się myślistwem. Ze
względu na ubóstwo są oni lekceważeni przez sąsiadów…".
Niektórzy mówią, że koło sprawiedliwej historii zatoczyło
kilkuwiekowy krąg do punktu wyjścia...
Warto odwiedzić ten unikatowy „skansen". Ostatnią enklawę czystej
przyrody, nie sprofanowanej przez człowieka. Przyjechać z XXI wieku, by
zobaczyć życie w jurcie. Takie samo, jakie
800 lat temu pędził tam mały Temudżyn, nazwany potem wielkim Czyngis-chanem...
*
Serdecznie
pozdrawiam Panią A'ishe Levine i dziękuję jej za pomoc.
Zainteresowanych
Mongolią odsyłam do mojej najnowszej książki p.t. Mongolia — wyprawy w tajgę i step", Wydawnictwo Bernardinum,
Pelpin 2006.
Przypisy: [ 1 ] Jego wioska w Niemczech — uw. wł. [ 2 ] Coś takiego i my
odczuwamy aktualnie u siebie — nie uważacie? I też dajemy się
politykom na to nabierać... « Kultura (Publikacja: 16-08-2006 )
Bolesław A. Uryn Doktor nauk przyrodniczych, jest pisarzem, niezależnym reporterem i fotografikiem. Propagator survivalu „z ludzką twarzą”, współpracuje z niemiecką JEROME Survival Akadamie. Z zamiłowania podróżnik i wędkarz, publikuje swoje teksty i zdjęcia w miesięcznikach geograficznych, turystycznych, wędkarskich, przyrodniczych, survivalowych i wojskowych. Autor licznych prac z zakresu rybactwa. Już od 10 lat jeździ do Mongolii i – w świecie jurt – jest nazywany „Boleebaatar”. Wydał książki: „Z wędką na aligatora” i „Survival z ludzką twarzą – Wyprawy do Mongolii północnej”. Prezentował w kraju i za granicą wystawy fotograficzne, pt. „Czerwone serce Australii”, „Czyngis-chan A.D.‘98”, „Shangri-La - Mongolia sercem malowana” i „Otwarcie”. Jego cykle ilustrowanych artykułów Wyprawy... i Survival... publikowane na łamach prasy, od lat cieszą się dużym zainteresowaniem czytelników. Mieszka w Olsztynie. Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 5 Pokaż inne teksty autora Poprzedni tekst autora: W poszukiwaniu mongolskiego ałmasa | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5003 |
|