|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki
Globalizacja pod piórem psycholożki [3] Autor tekstu: Jarosław Klebaniuk
Kontrowersje mogą wzbudzić fragmenty poświęcone państwom i ruchom społecznym, które krytycznie odnoszą się do globalizacji opartej na
komercjalizacji kultury, totalnej deregulacji, prywatyzacji i głębokich cięciach
socjalnych. Wymieniając kraje Ameryki Południowej, które w swojej polityce
starają się uniezależnić od wpływów USA, autorka nie zająknęła się nawet o dwóch
najważniejszych. O ile Brazylia stanowi przykład dosyć zręcznie prowadzonej
polityki niezrażania do siebie najpotężniejszego sąsiada z Północy, przy
jednoczesnej realizacji wewnętrznych celów socjalnych, o tyle pominięcie
Wenezueli w kontekście „lewicowych przywódców" (s. 376) wydaje się kuriozalne.
Przemiany zachodzące w tym kraju (otwarty powrót do socjalizmu,
renacjonalizacja, prowadzenie antyamerykańskiej polityki) pod przywództwem Hugo
Chaveza, jakkolwiek byśmy je oceniali, stanowią swego rodzaju nową jakość i jako
takie mogą wpłynąć na kształt globalizacyjnej mapy świata. Nawet jeśli autorka
nie zgadza się z tą tezą, to pomniejszenie wagi przez pominięcie nie wydaje się
najsłuszniejszą taktyką. Omawiając poczynania oddolnych krytyków globalizacji
popełnia autorka dwojakiego rodzaju błąd: merytorycznej nieścisłości i logicznej
sprzeczności. Jeśli bowiem pisze w podrozdziale „Zachodni antyglobaliści w walce
o "globalnie lepszy świat", że protesty w Seattle przy okazji Światowego Forum
Gospodarczego w 1999 roku i późniejsze miały chaotyczny charakter, a alterglobaliści „rzadko proponują konstruktywne rozwiązania, a jeśli nawet to
czynią, ich postulaty są z reguły nierealne" (s. 387), to możemy przypisać to
jej niedoinformowaniu (w kilku miejscach odmawia alterglobalistom wiedzy o mechanizmach funkcjonowania kapitalizmu, a także oferowania konkretnych
alternatyw) i ewentualnie konserwatywnemu przekonaniu, że znaczące zmiany nie są
możliwe, a zapewne także nieszczególnie mile widziane. (Takie same przekonanie
wyrażali politycy realizujący postulaty państwa opiekuńczego, gdy wyśmiewali
ideologię „szkoły Chicagowskiej" w latach 60. XX wieku; z kolei do niedawna
nikomu nie przyszłoby do głowy, że brytyjski premier mógłby popierać podatek
Tobina, tak nielubiany przez globalnych graczy kapitałowych). Jeśli jednak parę
stron dalej (s. 388-394) znajdujemy bardzo rzeczowo opisane za Janem Aartem
Scholte'm różne podejścia w ramach alteglobalizmu (negacjonistyczne,
reformistyczne, transformistyczne), to jest to już poważna niekonsekwencja ze
strony autorki. Nie da się pogodzić — bez naruszenia zasad logiki — faktu
odmawiania alterglobalistom elementarnej kompetencji i konstruktywnego podejścia z zaprezentowaniem na kolejnych stronach konkretnych rozwiązań. Chyba, że Pani
Profesor uważa, że demonstrujący alterglobaliści to ktoś zupełnie inny niż ci,
którzy piszą i/lub propagują programy zmiany świata. Taka teza byłaby jednak
trudna do obrony.
Innym uderzającym przykładem stronniczości jest pisanie (w
wielu miejscach) z sympatią o Indiach, tym „największym biurze świata", przy
jednoczesnym niezwykle krytycznym stosunku do Rosji (także przy różnych
okazjach). Nie trzeba być ani uprzedzonym do azjatyckiego subkontynentu, ani
bezkrytycznym apologetą euroazjatyckiego państwa, by dostrzec tendencyjność
takiego podejścia. Zachwyty nad indyjską demokracją i wysokim poziomem
wykształcenia tamtejszych elit przysłaniają w omawianej książce fakt, że jest to
miejsce nie tylko uderzających nierówności ekonomicznych, sankcjonowanych
tradycyjnym systemem kastowym, ale kraj borykający się z przeludnieniem,
niegodnymi warunkami życia setek milionów ludzi, złymi warunkami higienicznymi,
brakiem dostępu do wody i związanymi z tym chorobami, nędzą i patologiami
społecznymi (wykorzystywanie małych dzieci do pracy i prostytucji). Zresztą
informacje o tym można znaleźć w książce, ale synteza prezentowana przy
porównywaniu krajów wydaje się optymistycznie akcentować rozwój i proglobalizacyjne nastawienie elit.
Natomiast w przypadku Rosji skala nie wszystkich
wspominanych negatywnych zjawisk jest aż tak wielka, jak przedstawia to autorka, a państwowe monopole i autokratyczne rządy, kontrolujące media i zwalczające
opozycję, a także nie dbających o zdrowie mężczyzn, ulegających wypadkom z powodu alkoholizmu — wszystko to znajdziemy w innych krajach, nawet tych
pozornie demokratycznych. Problemem Rosji nie jest, jak zdaje się sugerować
Wosińska, niestosowanie się do reguł wolnego rynku, ale właśnie typowe dla niego
dopuszczenie do eskalacji nierówności społecznych za sprawą stwarzania warunków
do powstawania oligarchicznych fortun kosztem pracowników z nizin społecznych i poprzez rezygnację z bezpieczeństwa socjalnego. Krytyka przeprowadzona przez
autorkę z pozycji neoliberalnych dotyczy więc raczej pewnych ograniczeń dla
obcego kapitału, niż łamania zasad funkcjonowania kapitalistycznej gospodarki.
Nieco zaskakujące jest też praktycznie pominięcie w cytowaniach ważnej książki Naomi Klein „No Logo". Wspominana jest tylko raz, a i
wtedy autorka określa ją jako „kontrowersyjną". O żadnej innej publikacji nie
pisze w ten sposób. Niektórym, nie mniej „kontrowersyjnym", poświęca natomiast
bardzo dużo uwagi. Szczególnie upodobała sobie Thomasa L. Friedmana i jego
„Lexus i drzewo oliwne", które cytuje wielokrotnie, rozwlekle i czerpiąc stamtąd
wątpliwej jakości metafory, wokół których buduje całe podrozdziały. Apoteozę
zachodniego świata znajdzie czytelnik też we fragmentach pochwalnych wobec USA,
które są dosyć bezkrytycznie przedstawiane jako lider rozwoju gospodarczego,
postępu naukowego i innowacyjności (według niektórych źródeł Internet nie
został, jak chce autorka, wynaleziony w Ameryce, ale w Szwajcarii). Choć , co
należy uczciwie przyznać, w „Obliczach globalizacji" pojawiły się także
informacje krytyczne wobec największego światowego mocarstwa, jak choćby te o słabym radzeniu sobie z klęskami żywiołowymi czy niewywiązywaniu się ze
zobowiązań wobec państw ubogich, to przeważa laurkowy opis wspaniałości kraju
bliskiego wykładającej w nim psycholożce. Wprawdzie w czasie, gdy pisała książkę
(do 2007 roku) nie była jeszcze znana praca Klein „Doktryna szoku", ale też
należy wątpić, czy byłaby entuzjastycznie przez nią cytowana. Natomiast nazwisko
innego wielkiego krytyka USA — Noama Chomsky’ego, autora wielu odwołujących się
do faktów prac (choćby „Rok 501. Podbój trwa"), w ogóle nie jest przez Wosińską
cytowane. Nawet jeśli jest krytyczna wobec jego tez o niemoralnym i w gruncie
rzeczy niedemokratycznym charakterze kolejnych amerykańskich rządów, to
całkowite pominięcie jego publikacji wydaje się nie tylko tendencyjne, ale wręcz
niezrozumiałe. W końcu cytuje dwie prace Roberta W. McChesney’a, znanego krytyka
korporacyjnych mediów, a pośrednio — także opierającego się na nich systemu
politycznego USA.
Zdarzają się w „Obliczach globalizacji" i inne, drobne
niedociągnięcia. Jeśli wziąć pod uwagę, że dzisiejsza liczba urzędników
administracji państwowej w Polsce jest wielokrotnie — pomimo postępu
informatycznego i rozwoju techniki biurowej — wyższa niż w czasach realnego
socjalizmu, to twierdzenie o „odziedziczonym po PRL-u przeroście kadr" (s. 128)
wydaje się co najmniej dyskusyjne. Także podkreślanie w wielu miejscach (np. na
s. 187), że środkiem zaradczym na wszelkie negatywne zjawiska jest wzrost
poziomu edukacji, nie wydaje się bezwzględnie słuszne. Problemy biedy i patologii społecznej są przecież wielorako uwarunkowane i mają podłoże
systemowe, związane choćby z poziomem redystrybucji. O ewentualnych zmianach
systemowych nie znajdujemy w książce informacji, a przecież to właśnie takie
globalne rozwiązania wydają się lepszą odpowiedzią na globalne problemy.
O ile się możemy zorientować w korporacyjnej
rzeczywistości, ani Ford, ani General Motors nie zbankrutowały, jak sugeruje
popularyzatorka nauki na s. 123. Być może uśmiercenie tych dwóch gigantów było
tylko zabiegiem retorycznym, ale tak czy inaczej wprawiło najnowszą prawdę
historyczną w poważne zakłopotanie. Także wyjaśnienie kłopotów z wyżywieniem
rosnącej populacji świata, przedstawianych dosyć alarmistycznie (np. na s. 211),
opiera się na przyjęciu, że produkcja żywności jest niewystarczająca. Tymczasem
spotkać się można z alternatywnym wyjaśnieniem głodu na świecie. Zgodnie z nim
produkowana żywność jest niewłaściwie dzielona: olbrzymiemu marnotrawstwu w bogatych krajach (dla utrzymania cen niszczy się płody rolne lub poddaje
absurdalnie rygorystycznej kontroli jakości) towarzyszą niedobory w krajach
biednych. Zresztą przewidywania, że populacja świata osiągnie w drugiej połowie
naszego wieku liczbę 10 — 12 milionów (s. 198), a więc wielkość jeszcze
trudniejszą do wyżywienia niż obecnie, opierają się na ekstrapolacji obecnych
trendów. Wydaje się, że przyszłość jest znacznie mniej przewidywalna niż się
wydaje demografom, ale autorka zdaje się ufać im i ich profetycznym zdolnościom.
Źródłem pewnego dyskomfortu związanego z lekturą książki
jest jej malejąca aktualność. Rok wydania okazał się tym, który przejdzie do
historii jako czas wybuchu światowego kryzysu finansowego, będącego następstwem
załamania na rynku nieruchomości i ryzykownych kredytów. Także katastrofa
ekologiczna związana z gigantycznym wyciekiem ropy, spowodowanym łamaniem
standardów bezpieczeństwa przez BP pozostaje w kontraście z relacjonowanymi w książce (s. 305 — 306)"zielonymi" zmianami, inicjowanymi przez ten koncern
paliwowy. Oczywiście takich wydarzeń nie można uwzględnić „awansem", nie sposób
też ich przewidzieć (bardzo nielicznym ekonomistom udało się to w odniesieniu do
kryzysu finansowego, ale zaczęli być słuchani dopiero po fakcie). Wosińska
zresztą napisała o tempie globalizacji i związanych z nią zmian, dostrzegając
niebezpieczeństwo dla aktualności opisywanego stanu rzeczy. Być może, jeśli jej
praca będzie miała kolejne wydania, to uwzględni również bieżące ważne
wydarzenia. Kryzys był (w gruncie rzeczy wciąż jest, bo problemy gospodarcze
częściowo stanowiące jego następstwo, takie jak wysokie bezrobocie i duże
zadłużenie państw, nie ustąpiły) o tyle ważny, że odsłonił nieznane oblicze
globalizacji. Dodajmy, że zrobił to najprawdopodobniej jeszcze nie do końca.
Język „Oblicz globalizacji" jest staranny, wręcz grzeczny,
sięgający po wyszukane określenia (na przykład na nazwy krajów). Od czasu do
czasu pojawiają się nienachalne kalki z angielskiego w rodzaju: „kolekcjonować
procenty" (zbierać odsetki) lub „hemisfera" (półkula), ale ich liczba jest
niewielka i przypomina tylko o amerykańskiej bazie językowej Pani Profesor. Mogą
drażnić natomiast bardzo częste ostrzeżenia, że jakiś cytowany fragment,
sformułowanie czy historyjka mają „zabawny", „humorystyczny" lub „ironiczny"
charakter. Inteligentny czytelnik prawdopodobnie poradziłby sobie z ową
niepowagą lub ziarnami sarkazmu bez tego rodzaju ostrzeżeń, nieinteligentny zaś
zostałby słusznie ukarany odebraniem części przyjemności płynącej z lektury. W niektórych natomiast przypadkach nawet uważny i bystry czytelnik nie zauważy nic
śmiesznego czy wywołującego uśmiech w sygnowanych w tym kierunku fragmentach.
Jeśli tak, to może warto po prostu pisać bez asekuracji. No, ale to uwaga
wyłącznie literacka. Treści książki te niepotrzebne, moim zdaniem, zapowiedzi
humoru niczego nie ujmują, a tym bardziej nie wpływają na edytorski standard
woluminu, który jest bardzo wysoki. Sama autorka zresztą na wstępie dziękuje w eksponowany sposób redaktorce — Annie Świtajskiej, od lat zresztą zasłużenie
cenionej w naukowym środowisku psychologicznym. Jej nowe wydawnictwo
rzeczywiście i omawianą tutaj książkę wydało profesjonalnie.
Wilhelmina Wosińska: Oblicza globalizacji, Wydawnictwo
Smak Słowa, Sopot 2008.
1 2 3
« Recenzje i krytyki (Publikacja: 05-08-2010 )
Jarosław KlebaniukDoktor psychologii; adiunkt w Instytucie Psychologii Uniwersytetu Wrocławskiego; autor ponad pięćdziesięciu artykułów naukowych z zakresu psychologii społecznej; redaktor pięciu książek, w tym „Fenomen nierówności społecznych” i „Oblicza nierówności społecznych”; w latach 2007 – 2010 członek Komitetu Psychologii PAN; pisuje także prozę; publikował m. in. w „Akcencie”, „Bez Dogmatu”, „Kresach” i „Lampie”. Liczba tekstów na portalu: 14 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Jak Niemcy Polakom Żydów... | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 503 |
|