|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Nauka i religia
O religijności ateistycznej Autor tekstu: Albert Einstein
Tłumaczenie: Piotr Wasyl
Sympozjum opublikowane przez Konferencję o nauce, filozofii i religii i ich związkach z demokratycznym sposobem życia
Nowy Jork 1941 r.
Łatwo znaleźć porozumienie co do tego czym jest nauka.
Jest ona stuletnim wysiłkiem skierowanym na to, aby skupić wszystkie odbierane
zjawiska tego świata, na wskroś jak to tylko możliwe, za pomocą
usystematyzowanej myśli. To odważna próba wtórnej rekonstrukcji egzystencji
na drodze konceptualizacji. Ale kiedy spytacie czym jest religia odpowiedź nie
będzie taka prosta. A nawet po znalezieniu takiej, która będzie
satysfakcjonująca w danym momencie, nadal będzie towarzyszyć przekonanie, że
nie jestem w stanie w żadnych okolicznościach, nawet w jakimś skończonym
fragmencie, zebrać wszystkich myśli tych, którzy poddali tę kwestię poważnym
rozważaniom.
Zamiast
pytać czym jest religia wolę zapytać co charakteryzuje dążenia osób, które w moim przekonaniu są religijne. Osoba religijnie oświecona jawi mi się jako
taka, która wyzwoliła się, najbardziej jak tylko potrafi, z więzów
egoistycznych pożądań i jest pochłonięta myślami, uczuciami i chęciami do
których aspiruje z racji ich ponadosobowych cech czy cnót. Wydaje mi się,
że ważna jest tutaj ich siła i głębia przekonania co do pełni ich
znaczenia, bez względu na to, czy są to próby utożsamienia tych treści z jakąś
boską istotą, bo w przeciwnym przypadku ciężko byłoby zaliczać Buddę czy
Spinozę do grona osób religijnych.
Religijna
osoba jest oddana w tym sensie, że nie ma żadnych wątpliwości co do wagi i wzniosłości tych nadludzkich przymiotów i celów, które ani nie wymagają,
ani nie zależą od racjonalnych podwalin. Istnieją z taką samą oczywistością i namacalnością, ale mogą istnieć samodzielnie. W tym sensie religia jest
wielowiekowym wysiłkiem rodzaju ludzkiego, aby stać się jasno i całkowicie świadomym
tych wartości i celów, i ciągle je wzmacniać rozwijając ich efekt. Jeśli
ktoś postrzega religię i naukę w zgodzie z tymi definicjami, wtedy konflikt
pomiędzy nimi wydaje się być niemożliwy. Dla nauki pewne jest tylko to, co
jest, a nie co może być czy będzie, a przecież poza jej dziedzinami
potrzebne są różnego rodzaju sądy wartościujące.
Religia z drugiej strony, zajmuje się jedynie oceną ludzkich myśli i działań: nie
może sprawiedliwie mówić o faktach i związkach pomiędzy nimi. Zgodnie z tą
interpretacją dobrze znany z przeszłości konflikt religii z nauką musi zostać
postrzegany jako jakieś nieporozumienie. Na przykład, konflikt narasta kiedy
religijna wspólnota upiera się co do absolutnej prawdziwości wszystkich oświadczeń
zawartych w Biblii. To oznacza ingerencję religii w sferę nauki; to tutaj
rozpoczyna się walka Kościoła przeciwko doktrynie Galileusza i Darwina. Z drugiej strony, przedstawiciele nauki często podejmowali próby wyrażania ostatecznych sądów w kwestiach wartości i końca rzeczy podpierając się naukowymi metodami, tym
samym sytuując siebie w opozycji do religii. Te konflikty rozpoczynały się od
fatalnych błędów.
Teraz
chociaż wymiary religii i nauki są jasno wydzielone to pomiędzy nimi zachodzą
wzajemne związki i zależności. Chociaż religia może być tym co określa
cele, to pomimo to powinna uczyć się od nauki, w najszerszym sensie, co
oznacza przyczynianie się do osiągania ustanowionych celów. Ale nauka może
być tworzona tylko przez tych, którzy są gruntownie przesiąknięci dążnością
ku prawdzie i zrozumieniu. Tym źródłem uczuć jest sfera religii. Do niej
należy przekonanie, że prawa obowiązujące w świecie egzystencji są
racjonalne, co oznacza możliwość zrozumienia ich przyczyn. Nie wyobrażam
sobie prawdziwego naukowca bez takiej głębokiej wiary. Ta sytuacja może zostać
wyrażona za pomocą porównania: nauka jest bez religii kulawa, religia bez
nauki jest ślepa. Tymi słowami chcę wyrazić to, że faktycznie ten
„obiegowy" konflikt pomiędzy religią a nauką faktycznie nie istnieje.
Aby
uporządkować myśl muszę sprowadzić to twierdzenie do samej istoty i odnieść
się do warstwy historycznej religii. Zagadnienie dotyczy koncepcji Boga. Na
samym początku duchowej ewolucji rodzaju ludzkiego wyobraźnia ludzka stworzyła
bogów, którzy poprzez działanie woli byli w stanie determinować lub w jakiś
sposób wpływać na świat zjawiskowy. Człowiek zjednywał przychylność tych
bóstw dla własnej korzyści używając magii i modlitwy. Idea Boga w religijnej myśli po dziś jest sublimacją starego konceptu bogów. Jego
antropomorficzny charakter przejawia się na przykład w fakcie, że człowiek
zwracał się do Boskiej Istoty wznosząc modlitwy i usprawiedliwiał (czy tłumaczył)
działania ich wolą. Nikt nie zaprzeczy, że idea istnienia wszechmocnego i wszechdobrego osobowego Boga jest zdolna przynieść ulgę, pomoc i przewodnictwo człowiekowi; a przez cnotę swojej prostoty jest również dostępna
dla większości nierozwiniętych umysłów.
Ale z drugiej strony w tej idei ukryta jest rozstrzygająca słabość boleśnie
odczuwana od samego początku historii. Chodzi o to, że jeśli ta istota jest
omnipotentna, wtedy każde wydarzenie, włączając ludzkie działanie, każdą
myśl, uczucie i dążenie jest również Jego dziełem. Jak zatem jest możliwe
myślenie o odpowiedzialności ludzi za własne uczynki i myśli przed tak
wszechmocną Istotą? Osadzając lub nagradzając obejmowałby sądem również
siebie samego. Jak to można połączyć z boskością i prawością Jemu
przypisywaną?
Głównym
źródłem obecnych konfliktów pomiędzy sferą nauki i religii jest koncepcja
osobowego Boga. Celem nauki jest ustalenie podstawowych praw, które determinują
wzajemne związki pomiędzy obiektem i zdarzeniami w czasie i przestrzeni. Dla
tych reguł lub praw natury pożądana jest zasadnicza słuszność — ponad wątpliwość.
Takie jest główne założenie, a wiara czy przekonanie co do możliwości
zebrania tego wszystkiego w zasadę gwarantuje jedynie połowę sukcesu. Ciężko
jednak byłoby komukolwiek działać bez tego założenia, komuś kto
zaprzecza temu częściowemu sukcesowi, komuś kto opisuje je jako ludzkie
samooszukiwanie się. Faktem jest, że na podstawie tych praw jesteśmy w stanie
przewidzieć z wielką precyzją czasowy przebieg zjawisk zachodzących w określonych
warunkach.
Pewność
ta jest głęboko osadzona w świadomości współczesnego człowieka nawet jeśli
on nie pojmuje zbyt wiele z treści tych praw. Wystarczy jedynie wziąć pod
uwagę to, że drogę planet w systemie słonecznym można przeliczyć i przewidzieć z wielkim prawdopodobieństwem na podstawie ograniczonej liczby
prostych praw. W podobny sposób, choć nie z taką samą precyzją, możliwe
jest przeliczenie sposobu działania elektrycznego motoru, systemu przesyłu,
czy bezprzewodowego aparatu, czy innych nowoczesnych wynalazków. Dla pewności,
kiedy pewna określona liczba czynników wchodzących w skład jakiegoś
kompleksu zjawisk jest zbyt duża, naukowa metoda, w większości przypadków,
zawodzi.
Wystarczy
pomyśleć choćby o pogodzie, w przypadku której prognoza nawet na kilka dni
naprzód jest niemożliwa. Pomimo tego nikt nie ma wątpliwości, że mamy do
czynienia z przyczynowymi związkami, w których komponenty są nam w większości
znane. Występowanie w tych dziedzinach jest poza możliwością dokładnego
wyniku ze względu na różnorodność czynników operacji, a nie w wyniku braku
porządku w naturze. Znacznie mniej zbadaliśmy regularności obserwowane w świecie
ożywionym, ale wystarczająco głęboko w sensie prawa stałych następstw.
Wystarczy pomyśleć tylko o usystematyzowanym i stałym porządku dziedziczenia
gatunkowego lub o efekcie trucizny np. alkoholu w zachowaniach istot
organicznych.
To
czego nam brakuje to uchwycenie związków o charakterze powszechnie obowiązującej
ogólności, a nie wiedzy na temat samego porządku. Im bardziej człowiek
zostaje przesiąknięty przekonaniem o uporządkowanej regularności wszystkich
zdarzeń tym bardziej oczywiste staje się, że nie istnieje żadna przestrzeń o różnej naturze. Dla niego ani prawo ludzkie ani boskie nie będzie istniało
jako niezależna przyczyna naturalnych zdarzeń.
Bądźmy
pewni, doktryna osobowego Boga oddziałującego na naturalne zdarzenia nie
zostanie obalona przez naukę. Ta doktryna zawsze może schronić się w tych
dziedzinach, w których naukowa wiedza do tej pory nie postawiła swojej stopy.
Ale jestem przekonany, że tego rodzaju zachowanie pewnej części reprezentantów
religii nie tyle będzie bezwartościowe, ale również fatalne (w swoich
skutkach). Doktryna, która nie jest w stanie przetrwać w jasnym świetle a jedynie w ciemności, straci swój wpływ na ludzkość, z niepoliczalnymi
stratami dla ludzkiego postępu. W ich walce o etycznego boga, nauczyciele
religii muszą zrezygnować z piedestału, pozostawiając doktrynę personalnego
Boga, co oznacza porzucenie źródła lęku i nadziei, które w przeszłości złożyło
tak wielką moc w ręce kapłanów. W swojej pracy będą musieli odwołać się
do sił, które są zdolne kultywować Boga, Prawdę i Piękno w ludzkości
samej w sobie.
To
jest z całą pewnością trudniejsze, ale nieporównywalnie bardziej wartościowe
zadanie (Ta myśl jest przekonująco zaprezentowana w książce Herberta Samuela
„Wiara i Działanie"). W procesie oczyszczania religijni nauczyciele z całą
pewnością z radością rozpoznają, że prawdziwa religia uszlachetnia i staje
się głębsza poprzez naukową wiedzę.
Jeśli
jednym z celów religii jest uwolnienie rodzaju ludzkiego tak dalece jak to
tylko możliwe z ograniczeń egocentryzmu, pożądliwości i lęków, naukowe
rozumowanie (uzasadnienie) może pomóc w jeszcze innym sensie. Choć jest to
prawdą, że celem nauki jest odkrycie praw, które pozwolą na skojarzenie i przewidzenie faktów, nie jest to jej jedynym celem. Poszukuje również sposobów
ujęcia najogólniejszych związków odkrytych w odniesieniu do wzajemnie
niezależnych elementów pojmowanych konceptualnie. Potwierdza to wysiłek w celu racjonalnego ujęcia złożoności, który prowadzi ku największym
sukcesom, nawet jeśli ta próba mogłaby wieść ku największemu ryzyku -
stania się ofiarą iluzji.
Ale
ktokolwiek poczuł intensywne doświadczenie spełniającego się postępu,
dokonującego się w pewnych dziedzinach, jest poruszony głęboką czcią dla
przejawiającej się racjonalności. Poprzez zrozumienie uzyskuje daleko idącą
emancypację, wyzwalając się z więzów nadziei i pożądań. Jednocześnie
umysł nabiera pełnej szacunku pokory w stosunku do doskonałości przyczyny
wcielającej się w życie, które na swym najgłębszym poziomie jest niedostępne
dla człowieka. To postawa religijna, w najgłębszym sensie tego słowa. Co więcej
wydaje mi się, że nauka nie tylko oczyszcza niepotrzebne impulsy religijnej
antropomorfizacji, ale również przyczynia się do uduchowienia naszego
pojmowania życia.
Przyszła
duchowa ewolucja rodzaju ludzkiego, i to coraz bardziej wydaje mi się
oczywiste, będzie ścieżką pełnej religijności, nie opartej na lęku przed
życiem czy przed śmiercią, czy na ślepej wierze, ale na wzmożonych wysiłkach
podążających za racjonalną wiedzą. W tym sensie wierzę, że kapłan musi
stać się nauczycielem, jeśli ma zamiar sprawiedliwie prowadzić swoją wzniosłą
misję edukacji.
Tekst ukazał się pierwotnie w biuletynie Garuda.
« Nauka i religia (Publikacja: 04-12-2006 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5143 |
|