|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Państwo i polityka » Doktryny polityczne i prawne
Czy Dmowski był etatystą? Autor tekstu: Wojciech Rudny
Polska nie zginie; ale
bezmyślność i nieuczciwość w dziedzinie gospodarczej może zniszczyć wiele z
tych widoków, które przyszłość przed nią otwiera.
Roman
Dmowski Zanim spróbujemy dać odpowiedź na pytanie: czy Dmowski był etatystą?
Należałoby wyjaśnić: czym w ogóle jest etatyzm? Najprościej mówiąc
etatyzm to całkowite zaprzeczenie kapitalizmu — prywatnej własności środków
produkcji. To nic innego, jak skrajna forma interwencjonizmu państwowego. To
wreszcie bezpośrednia działalność gospodarcza państwa występującego w roli przedsiębiorcy.
W
opinii ekonomistów związanych z Narodową Demokracją (ND) etatyzm to -
jeszcze coś więcej — "dążenie państwa do poddania swemu kierownictwu i wpływowi wszelkich objawów życia narodowego, tak politycznego i społecznego,
jak gospodarczego" (Stanisław Głąbiński). Pomimo że zdarzały
się w prasie narodowej okresu międzywojnia postulaty stworzenia „państwa
totalnego" (etatystycznego), były to jednak głosy odosobnione. Twórcy
Narodowej Demokracji — z Dmowskim na czele — nie dali się zwieść retoryce
dalekiej od gospodarczego liberalizmu. Jednakowoż nie deprecjonowali (tak jak
współcześni liberałowie) zasady niezależności gospodarczej Polski; która — ich zdaniem — "miała znaczenie nie tylko gospodarcze, ale także
polityczne. Naród bowiem zależny w swym utrzymaniu życiowym lub zaspokojeniu
innych koniecznych potrzeb od dobrej woli swoich sąsiadów popada w zależność
gospodarczą od nich i musi się zgodzić na ustępstwa gospodarcze i polityczne z uszczerbkiem swoich interesów" (Głąbiński). Liberalizm ten, jak widać,
miał swoje granice — zakreślone m.in. przez tzw. interes narodowy.
Jeden z najwybitniejszych ekonomistów związanych z ND, Roman Rybarski, głosił
to, co podzielali także inni tzw. starzy narodowcy; a mianowicie — niczym nie
wzruszoną wiarę w wartość własności prywatnej — gwarantki „największego i najpełniejszego rozwoju gospodarczego". "Nie można w to uwierzyć — pisał Rybarski — by udało się w dzisiejszych warunkach zastąpić
motyw działania na własny rachunek, pod wpływem dążenia do zysku i przywiązania
do własnego warsztatu pracy, innym motywem, bardziej skutecznym".
Starzy
narodowcy, tzw. grupa profesorska, namiętnie krytykowali polski interwencjonizm
państwowy. Nigdzie bowiem w Europie, jak mówili — wyłączając rzecz
jasna Rosję Sowiecką — państwo nie było właścicielem tak znacznego
procentu majątku, jak właśnie w Polsce. Nigdzie indziej także — jak w Polsce — przedsiębiorczość publiczna nie obejmowała tak różnorodnych
dziedzin gospodarczego życia; a władze polityczne miałyby tak ogromne pełnomocnictwa w regulowaniu stosunków gospodarczych...
Etatyzm w ujęciu
Narodowej Demokracji — utożsamiany z socjalizmem — był złem, które należało
zwalczać; był drogą do bolszewizmu, kolektywizacji. (Ustrój ZSRR endecy określali
wraz z Dmowskim jako „kapitalizm państwowy", skazany ze swej natury na zastój — po okresie spektakularnych osiągnięć — „sklerozę biurokratyczną").
Brak
narodowej organizacji kapitału Dmowski, trzeba to
jasno i wyraźnie podkreślić, nigdy socjalistą nie był; zawsze krytykował
etatyzm i socjalizm. Walczył z socjalizmem i etatyzmem głęboko przekonany, że
przedsiębiorstwa państwowe nie dają zysku, a więc nie przyczyniają się do
wzrostu kapitalizacji i rozwoju gospodarki.
Zwalczał
etatyzm także i z tego powodu, że upatrywał w nim ideę „państwa opiekuńczego",
które zawsze poddawał surowej krytyce. Starożytny Rzym -
podkreślał — żywił nadmiar ludności w "dobie zbliżania się
jego upadku". Uważał więc takie rozwiązanie (zasiłki dla bezrobotnych
jako nowa postać „chleba dla ludu") za drogę donikąd. Przekonywał, iż
należy tak zreorganizować wytwórczość, "żeby większa liczba rąk była
pracą zajęta". W przypadku gdyby to się nie udało, i Europa pozostała
przy zasiłkach, wróżył "nieunikniony" i "szybki upadek
polityczny państw europejskich".
Niekwestionowany
przywódca ND dostrzegał defekt polskiego kapitalizmu wyrażający się w braku rodzimych kapitalistów. W artykule z 1913 r. pt. "Wewnętrzna
polityka narodowa" stwierdzał, że "brak narodowej organizacji
kapitału jest może najgłówniejszym źródłem słabości politycznej Polaków w dobie obecnej i jednym z głównych źródeł ich politycznej nielogiczności".
W późniejszym okresie (lata międzywojnia) pisał: "ponieważ tak
potrzebny nam kapitał narodowy może rosnąć tylko przez zdrową, dającą
zyski wytwórczość ludzi przedsiębiorczych, przeto ogranicza im się pole
przez zakładanie niczym nie umotywowanych, a nie dających zysków lub przynoszących
straty przedsiębiorstw państwowych i municypalnych. Obok tego topi się dziesiątki
milionów grosza publicznego w przedsiębiorstwach źle obmyślanych, nie mających
warunków życia. (....) To nie ulega wątpliwości, że dzisiejsze ciężkie położenie
zawdzięczamy nie tylko przyczynom od nas niezależnym, ale także, i to bodaj
przede wszystkim, sobie samym, naszemu brakowi myśli, brakowi poważnego,
obywatelskiego stosunku do gospodarczych zagadnień, traktowaniu ich ze
stanowiska celów, nic wspólnego z gospodarstwem narodowym nie mających".
Ani
korporacjonizm, ani demagogiczna agitacja
Ale
Dmowski swojej krytyki nie ograniczał tylko do socjalizmu i etatyzmu -
krytykował także i „trzecią drogę", tj. korporacjonizm. W swoim artykule
pt. "Militaryzacja polityki" (z 1934 r.) stwierdził, iż
stworzony przez włoski faszyzm "system korporatywny" nie przeżyje
nawet samego Mussoliniego. "System korporatywny (popierany zresztą nie
tylko przez włoskich faszystów, ale i socjalistów) — twierdzi Dmowski — prowadziłby
do osłabienia więzów moralnych tworzących z ludzi jeden naród i starałby
się je zastąpić solidarnością ekonomiczną". Tak więc i naśladowanie
Włoch Mussoliniego w tym względzie byłoby dla Polski wielce niepożądane.
Pisał w (innym artykule): "to wleczenie się w ogonie cudzej myśli dużo
już nam przyniosło złego w dziedzinie politycznej i społecznej, teraz zaś,
gdy największym bodaj zadaniem chwili jest organizacja polskiej myśli
gospodarczej i wypływającego z niej czynu, grozi nam największym niebezpieczeństwem".
Dmowski
dostrzegał pauperyzację polskiego społeczeństwa, ubożenie także i dotąd
zamożnych społeczeństw Zachodu; stwierdzał jednocześnie, że "tej nędzy
nie zaradza agitacja demagogiczna, rewolucyjna, ona ją tylko powiększa,
przeszkadzając organizacji wytwórczości, rozumnej polityce gospodarczej, oraz
utrudniając uporządkowanie finansów państwa". Jednakowoż był
przekonany, że "o szybkim wyjściu z obecnej biedy nie ma mowy, ale wyjść
można i trzeba. Trzeba przede wszystkim, żeby Polska umiała myśleć o sobie i sama kierować swoimi losami: trzeba rozumu, któryby wskazał drogę wyjścia,
trzeba zorganizowanej woli, energii i wytrwałości, ażeby po tej drodze wbrew
wszelkim przeszkodom kroczyć".
Aktualność
myśli ekonomicznej Dmowskiego
Dmowski
był zdania, że im mniej państwa (urzędników) w gospodarce, tym lepiej dla
narodu. Albowiem to nie państwo powinno gospodarzyć, ale świadomy swych obowiązków
naród. Ściślej — najbardziej przedsiębiorcza część polskiego narodu. Człowieka
przedsiębiorczego bowiem nie zastąpi żaden urzędnik — pod żadną szerokością
geograficzną. Natomiast na ogół nie ma takiego urzędnika, którego by nie mógł
zastąpić jakiś inny urzędnik. Wreszcie wolnego rynku i egoistycznego
motywu bogacenia się, nie zastąpi żadna retoryka odwołująca się do innych
motywów aktywności gospodarczej aniżeli osobiste. Warto i dziś
przypomnieć znamienne słowa Dmowskiego z czasów, kiedy polski przemysł
poddawany był etatystycznym eksperymentom sanatorów. "Jedyna skuteczna i uczciwa droga - pisał Dmowski — leży w szybkiej akcji w kierunku
zmniejszania kosztów utrzymania państwa, bez czego nie może być mowy o zdobyciu się na jakikolwiek sensowny plan polityki gospodarczej, prowadzącej
do samowystarczalności kraju. (...) Uratować się możemy tylko przez daleko
idące zredukowanie naszej rozbudowanej machiny państwowej. Wszystko, co nie
jest niezbędne, musi ulec stopniowej likwidacji".
Dmowski
postulował radykalne oszczędności, uproszczenie administracji państwowej,
poważne zmniejszenie liczby urzędników oraz ich rozmaitych przywilejów i wygód.
Jego zdaniem było to konieczne z punktu widzenia interesu państwa i narodu -
tylko to jego zdaniem mogło powstrzymać katastrofę.
Poglądy endeckiej grupy
profesorskiej — i Dmowskiego sprzed doby Wielkiego Kryzysu — niestety nie
zdobyły sobie poparcia „młodych" Stronnictwa Narodowego — ze względu na
swój liberalizm. O ile profesorowie pozostali wierni zdrowej linii — to młodzież
zbliżyła się mentalnie w kwestiach ekonomicznych do rozmaitej maści etatystów z „Pierwszą Brygadą Gospodarczą" Stefana Starzyńskiego na czele. Był to
też upadek myśli kosztem ślepego naśladownictwa obcych wzorców
(korporacyjno-faszystowskiego z jednej i sowiecko-kolektywistycznego z drugiej
strony). Młodzi narodowo-katoliccy radykałowie postulowali m.in. upaństwowienie
przedsiębiorstw o charakterze strategicznym — w takich dziedzinach, jak:
poczta, telekomunikacja, przemysł zbrojeniowy...
Wielka
Polska to Polska odbiurokratyzowana!
Zdaniem czołowego ekonomisty Ruchu Narodowego okresu międzywojnia — Romana
Rybarskiego: "albo się chce oprzeć ustrój gospodarczy na własności
prywatnej, na przywiązaniu do niej, na przekonaniu, iż jednostka, względnie
swobodne jej związki, wykażą największą twórczość gospodarczą, gdy
prowadzą gospodarstwo na własny rachunek; albo też państwo, pod różnymi
tytułami prawnymi, obejmuje to gospodarstwo, samo rozwija przedsiębiorczość
lub w ten, czy inny sposób reguluje i kontroluje pozapaństwową działalność
gospodarczą (...). Bardzo łatwo można, stawiając przeszkody pewnym formom
przemysłu, pchnąć jego ewolucję w niepożądanym kierunku (...). Najzdrowsze
jest takie przedsiębiorstwo, które rozrasta się stopniowo dzięki zdolnościom
swego kierownika. Niechaj rozwija się z małego warsztatu fabryka, a z fabryki
wielki zakład przemysłowy! (...). Można ograniczyć rolę bezimiennego
kapitału, dać przewagę kapitałowi osiadłemu, ponoszącemu osobistą
odpowiedzialność, nad kapitałem spekulacyjnym i koczowniczym, nie wprowadzając
bynajmniej etatyzacji przemysłu".
Polska
Kontrrewolucji Stronnictwo Narodowe przed wojną, a obecnie Liga Polskich Rodzin, jak wiadomo, walczyło i wciąż walczy o Polskę
narodową i katolicką, a więc — Polskę Kontrrewolucji (pierwsza książka
Romana Giertycha nosi nawet tytuł „Kontrrewolucja Młodych"). Warto więc w tym kontekście przypomnieć spostrzeżenia ojca duchowego współczesnej
Kontrrewolucji śp. de Oliveiry: "Prywatna przedsiębiorczość jest coraz
bardziej ograniczana. Podatki spadkowe są tak uciążliwe, że w pewnych
wypadkach skarb państwa jest głównym spadkobiercą. Mieszanie się urzędów w wymianę handlową, eksport i import uzależnia przemysł, handel i bankowość
od państwa. W dziedzinie wynagrodzeń, czynszów, cen, we wszystkim
interweniuje państwo. Posiada ono zakłady przemysłowe, banki, uniwersytety,
gazety, rozgłośnie radiowe, kanały telewizyjne itd.".
Jedyną więc i sensowną drogą
do normalności jest odbiurokratyzowanie państwa (uszczuplenie aparatu urzędniczego, w tym likwidacja przywilejów urzędników) i jego odbizantynizowanie — w celu
totalnego zapanowania wartości cywilizacji zachodniej, indywidualistycznej i antykolektywistycznej. Tylko taka bowiem cywilizacja nie ulega bizantyjskiej
sklerozie i korupcji, wciąż rozwija się ku coraz doskonalszym formom. Nie łudźmy
się też, że istnieje jakaś lepsza droga od indywidualistycznej (mającej swe
źródło w Helladzie i Rzymie); jakieś tam pseudośredniowieczne
korporacjonizmy, które i tak koniec końców prowadzą do socjalizmu i kolektywizmu.
Tak, panowie narodowcy, wróg
Wielkiej, Katolickiej Polski czyha przede wszystkim w waszych umysłach. Złośliwy
to demon — demon etatyzmu. Uwielbia przemawiać jak patriota, dlatego tak
wielu daje mu się wciąż zwodzić...
Tymczasem kolejne ekipy od lewicy
po prawicę idą w przeciwnym kierunku, wciąż rozbudowują biurokratyczną
machinę państwa rzekomo w celu doszlusowania do unijnych standardów. Wymyślają
nowe urzędy dla swoich urzędników, których zadaniem jest… kontrolowanie
innych kolegów urzędników (rzekomo w celu zapobiegania korupcji) — nowe
formy zasiłków dla ludu, kosztem najbardziej przedsiębiorczej części
narodu, która jest już i tak nadmiernie przeciążona świadczeniami na rzecz
państwa. Ale według „genialnych" urzędników państwowych najbardziej przedsiębiorczy
podatnicy mają teraz za zadanie dodatkowo wspomagać sukces prokreacyjny mniej
przedsiębiorczych obywateli państwa polskiego poprzez finansowanie ich nowo
narodzonego potomstwa (tzw. becikowe).
*
Artykuł
ten dedykuję Młodzieży Wszechpolskiej, Lidze Polskich Rodzin z Romanem
Giertychem na czele (który ostatnio odcina się od wszelkich z nią związków),
oraz „ojcu" Rydzykowi, Radiu Maryja i wszystkim jego słuchaczom — z nadzieją, że ich przeprowadzana na szeroką skalę akcja edukacyjna społeczeństwa
polskiego i działania w dziedzinie gospodarczej nie doprowadzą Polski do
nowego wydania narodowego-socjalizmu.
Tekst ukazał się w 1-2 nr. „Salesmana"
*
Od Redakcji: Publikujemy artykuł o poglądach Dmowskiego na kwestie
ekonomiczne, oddzielając to od całościowej oceny spuścizny Dmowskiego
« Doktryny polityczne i prawne (Publikacja: 26-12-2006 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5176 |
|