|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Ateizm i Ateologia
Język religii [2] Autor tekstu: Andrzej Rusław Nowicki
Postawy
takie nie należą bynajmniej do przeszłości. Spotkać je można i dziś
we francuskich seminariach duchownych. Na
przykład myśliciel katolicki Jean Lacroix opowiada następujące
zdarzenie:
Gdy
pewnego dnia mówiłem do seminarzystów o Bogu, jeden z nich przerwał mi i wykrzyknął: „Bóg?
Nie znam Boga, znam Chrystusa i ludzkość". Lacroix
nazywa to odezwanie się „wybrykiem", dodając, że
[...]
wybryk ten miał jednak głęboką wymowę, ujawnił bowiem zdecydowaną wolę wielu katolików, by
zrezygnować z fałszywego użytkowania Boga, by wzywać tylko Boga,
którym żyją.
Inaczej
mówiąc: zrezygnować z pojęcia i kultu Boga-Stwórcy sprzecznego ze współczesnym
naukowym obrazem świata i niepotrzebnego już
sercu współczesnego
człowieka, a zachować kult dla Chrystusa jako uosobienia najbardziej cenionych
treści etycznych.
Można
by może jeszcze rzucić na szalę trzeci, decydujący argument. Póki chrześcijaństwo
było młode,
prężne, rewolucyjne, twórcze, nie skrępowane przez hierarchię kościelną i dogmaty,
póki zajmowało
się „burzeniem bałwanów" jako symboli starego świata, póki stało w opozycji do
panującego porządku społecznego, opartego na niewolnictwie, póki
nie chciało oddawać czci cesarzowi — wówczas było piętnowane jako
ateizm.
Pierwszych
chrześcijan wieszano na krzyżach i rzucano lwom na pożarcie nie za to, że
wierzyli w Boga, ale za to, że — w przekonaniu prześladowców — byli ateistami, którzy nie
uznają bogów państwowych, a przede wszystkim nie uznają boskości cesarza, nie chcą oddawać czci
cesarzowi jako żywemu bogu
personifikującemu swoją osobą państwo
niewolnicze.
Dla
wielu pierwotnych chrześcijan istotą chrześcijaństwa była nie tyle miłość
Boga, ile umiłowanie człowieka. Pierwszym chrześcijanom nie chodziło o „tamten świat", ale o przekształcenie tego świata; nie byli
„wrogami świata", ale wrogami „tego świata", to znaczy konkretnego świata cesarstwa opartego
na niewolnictwie. Pierwsi chrześcijanie nie walczyli z urojonym diabłem, ale z tym diabłem, który jest „bogiem tego świata", a więc z cesarzem. Nie
myśleli o „zbawieniu wiecznym", ale o urzeczywistnieniu
wolności, sprawiedliwości i braterstwa w życiu doczesnym, na „tym świecie".
W
autentycznym chrześcijaństwie były więc tendencje
ateistyczne — nawet jeśli w tym pierwszym okresie przed powstaniem pisanych
dokumentów używano języka metaforycznego, ponieważ w centrum
uwagi nie znajdowała się u nich nadprzyrodzoność, ale ziemskie
sprawy człowieka.
Odejście
od autentycznego chrześcijaństwa zaczęło się w tym momencie, kiedy chrześcijanie
zaczęli
tłumaczyć, że nie są wrogami cesarza i porządku społecznego; kiedy zaczęli tłumaczyć, że nie są
ateistami; kiedy zaczęli głosić, że nie mają zamiaru
urzeczywistniać swoich marzeń na „tym świecie". Wtedy mogły zakończyć
się prześladowania chrześcijan, a nowe — pogodzone ze starym światem — chrześcijaństwo
stało się ideologiczną podporą
dyktatury właścicieli niewolników.
Z
chrześcijaństwem stało się podobnie jak z buddyzmem. Autentyczny buddyzm był ateistyczną filozofią
wyzwolenia człowieka. Budda powiadał, żeby nie myśleć o bogach. Później buddyzm stał się religią, a w lamaizmie wytworzył nawet azjatycką odmianę katolicyzmu.
Istotą
odstępstwa od autentycznego chrześcijaństwa była rezygnacja z budowania królestwa bożego na
ziemi i zastąpienie postawy ekstrawersyjnej postawą introwersyjną. Zamiast
urzeczywistnienia ideału w świecie realnym zaczęto „urzeczywistniać" ideał w wyobraźni.
Do
cytowanego już zdania Gabriela Marcela można dojść
również w inny sposób, na przykład na podstawie
następującego rozumowania.
W
XIII wieku święty Bonawentura (1221-1274) uczył, że „wszelka prawdziwa wiedza jest wiedzą o Bogu". Średniowieczna „redukcja nauk do teologii" odbywała się między innymi w następujący
sposób: celem nauki jest poznanie istoty rzeczy; istotą
każdej rzeczy jest cel, dla którego ona istnieje, czyli zamiar umysłu Bożego, który ją
stworzył. A więc przedmiotem botaniki, zoologii, astronomii nie są rośliny, zwierzęta
ani gwiazdy, ale cel ich istnienia,
czyli zamiary umysłu Bożego. W ten sposób
wszelkie nauki prowadziły do zajmowania się Bogiem i stawały się — tym samym — działami teologii.
Przeciwko
tej teologicznej mistyfikacji przedmiotu
poznania — uzasadniającej pretensje do anektowania i kontrolowania nauk przez teologie — wystąpiło wielu postępowych myślicieli
średniowiecznych z teorią
rozdziału przedmiotowego kompetencji
teologii i nauk. Przedmiotem teologii — powiadali — jest
Bóg, natomiast przedmiotem nauk jest przyroda i tylko przyroda.
Teorie
te pełniły w swoim czasie funkcję postępową. Proponując rozdział kompetencji
dowodziły one,
że poszczególne nauki nie są działami teologii, ponieważ przedmiotem nauk nie jest Bóg.
Teoria
rozdziału przedmiotowego wiązała się nie tylko z teorią dwóch szeregów niezależnych od siebie
prawd, ale również z teorią
dwóch języków.
Zaczęto domagać się od piszących, aby zdeklarowali się, jakim „językiem" mówią: theologice
czy
naturaliter, językiem
teologii czy językiem nauki?
Okazało się bowiem, że języki te różnią się nie tylko odmiennym
zasobem słów najbardziej charakterystycznych — a więc tym, że w języku nauki nie
występują takie słowa, jak „Bóg", „anioł", „diabeł", „piekło", „grzech", „zbawienie" itd. -
ale także „sposobem rozumienia" słów pozornie tych samych.
Najlepszym
przykładem może być słowo „niebo". Zauważono, że jest ono „wymawiane wielorako". Według
„sposobu mówienia" teologów „niebo" to miejsce
przebywania Boga, aniołów i świętych, według
natomiast „sposobu mówienia" astronomów „niebo" to przestrzeń, w której poruszają się materialne ciała: gwiazdy i planety.
Wymawiając pozornie te same słowa mamy
co innego na myśli, kiedy mówimy
„po chrześcijańsku", a co innego, kiedy
używamy naukowego języka fizyki. Inaczej mówiąc, każde słowo ma
co najmniej dwie strony: jedną wyglądowo-brzmieniową i drugą znaczeniową. Dwa słowa -
rozpatrywane od strony wyglądowo-brzmieniowej mogą być identyczne,
rozpatrywane natomiast od strony znaczeniowej mogą być zupełnie
różne. To znaczy na przykładzie „nieba": kiedy Mikołaj Kopernik, Giordano Bruno lub Galileusz
mówią o niebie, to mówią o czymś zupełnie innym, niż kiedy św. Augustyn i św. Tomasz mówią o niebie.
Ale
na tym problem bynajmniej się nie kończy. Już w okresie Odrodzenia konfrontacja obu języków prowadzi
do przekonania, że tylko jeden z tych języków, mianowicie język nauki, ujmuje
rzeczywistość w sposób adekwatny, język teologiczny natomiast — i w ogóle język
metafizyki — jest językiem metaforycznym.
A więc nie ma dwóch różnych
„nieb": nieba chrześcijańskiego i nieba astronomów, lecz „jest tylko jedno
jedyne niebo" — to, które jest przedmiotem badań astronomicznych. Natomiast niebo chrześcijańskie
nie jest niebem realnym, lecz — jak powiada Giordano Bruno -, „niebem urojonym" (coelum
imaginatum).
W
okresie Oświecenia umacnia się pogląd, że jedynie nauki zajmują się obiektywną rzeczywistością, teologia
natomiast, jeżeli mówi o Bogu, to mówi o niczym.
Jednakże
stanowisko Oświecenia w tej sprawie opiera się, moim zdaniem, na tej samej błędnej
przesłance,
co stanowisko teologiczne. Dla oświeconych materialistów — podobnie jak dla średniowiecznych teologów — zdania o Bogu mają sens teologiczny.
Różnica stanowisk polega na tym, że dla teologów teologiczny sens zdań o Bogu oznacza, że
zdania te dotyczą realnie istniejącej „nadprzyrodzonej" rzeczywistości, a dla
oświeceniowych materialistów — skoro mają sens teologiczny — są pustą
gadaniną o niczym.
W
przeciwieństwie do obu tych stanowisk naukowe
religioznawstwo kwestionuje ich wspólną przesłankę.
Nie można bowiem tracić z pola widzenia faktu,
że teologia jest mistyfikacją, a mistyfikacja ta polega przede wszystkim na tym, że kiedy teologowie
mówią o Bogu, to wcale nie o Bogu mówią.
Zdanie Marcela jest najlepszym
punktem wyjścia do naukowych badań religioznawczych.
Oczywiście,
bardzo często zdania o Bogu i bogach istotnie nie mają żadnego sensu, niekiedy jednak bywa i tak, że posiadają sens (który można wyłuskać), ale nie jest to sens teologiczny.
To,
że zdania teologów o Bogu nie mają sensu teologicznego wynika z samej natury procesu poznania.
Jeżeli religia jest formą świadomości społecznej, a świadomość społeczna jest odbiciem obiektywnej rzeczywistości, to w takim razie również w teologii
mamy do czynienia z odbiciem obiektywnej rzeczywistości, tyle tylko, że — po pierwsze — nie jest to żadna
rzeczywistość „nadprzyrodzona" i — po drugie — odbicie
to jest w specyficzny sposób
zniekształcone. Specyfiką religijnej deformacji obrazu obiektywnej rzeczywistości
jest to,
że w odbiciu religijnym pewne elementy obiektywnej rzeczywistości ulegają
antropomorfizacji, personifikacji i deifikacji, przybierając postać i pozór istot nadprzyrodzonych. W rezultacie charakterystyczną cechą języka teologicznego są imiona bogów.
Ale zdanie teologa, w którym występuje imię
Boga, pozornie tylko jest zdaniem o Bogu. Naprawdę
jest ono zdaniem o świecie lub o człowieku, a występujące w tym zdaniu imię Boga świadczy tylko o tym, że
jakieś obiektywnie istniejące zjawisko
uległo tu pewnej deformacji związanej ze specyfiką teologicznego „sposobu myślenia" i „mówienia".
Otóż
tego doniosłego odkrycia, że teologia jest w swojej istocie mistyfikacją (czyli sposobem
zaszyfrowywania
treści świeckich) dokonano już w czasach starożytnych — na co zwrócił uwagę Schelling.
Ta myśl, że kiedy o bogach się mówi, to nie o bogach się mówi, ale o czymś innym, pojawiła
się wówczas w czterech uzupełniających się wzajemnie wariantach:
— Euhemer dokonał odkrycia, że Zeus nie jest bogiem, ale człowiekiem, który niegdyś panował
na Krecie, a zatem mity o Zeusie nie mówią nam nic o istocie nadprzyrodzonej, a więc nie mają treści teologicznej, lecz są zniekształceniem
pewnego historycznego faktu. Podobnie ludźmi, a nie bóstwami,
byli
Uranos,' Kronos, Rea, Demeter, Hera, Posejdon, Temida, Persefona, Atena i Afrodyta.
Tak więc teologia jest mistyfikacją
historii.
— Theagenes z Rhegion dokonał odkrycia, że Posejdon nie jest bogiem,
ale personifikacją morza, a zatem kiedy Homer o Posejdonie
mówi, to nie o bogu mówi, lecz o świecie, o żywiole wody. Podobnie Hefajstos nie jest
bogiem, lecz personifikacją ognia, a Hera nie
jest boginią, lecz personifikacją powietrza, a zatem, kiedy Homer o Hefajstosie i Herze mówi, to nie o bogach mówi, lecz o świecie, o żywiole ognia i o żywiole powietrza. Tak więc teologia jest mistyfikacją kosmologii.
1 2 3 4 Dalej..
« Ateizm i Ateologia (Publikacja: 03-01-2007 )
Andrzej Rusław NowickiUr. 1919. Filozof kultury, historyk filozofii i ateizmu, italianista, religioznawca, twórca ergantropijno-inkontrologicznego systemu „filozofii spotkań w rzeczach". Profesor emerytowany, związany dawniej z UW, UWr i UMCS. Współzałożyciel i prezes Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli oraz Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Założyciel i redaktor naczelny pisma "Euhemer". Następnie związany z wolnomularstwem (w latach 1997-2001 był Wielkim Mistrzem Wielkiego Wschodu Polski, obecnie Honorowy Wielki Mistrz). Jego prace obejmują ponad 1200 pozycji, w tym w języku polskim przeszło 1000, włoskim 142, reszta w 10 innych językach. Napisał ok. 50 książek. Specjalizacje: filozofia Bruna, Vaniniego i Trentowskiego; Witwicki oraz Łyszczyński. Zainteresowania: sny, Chiny, muzyka, portrety. Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 52 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: W chiński akwen... Wolność w Hongloumeng | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5190 |
|