Państwo i polityka » Stosunki międzynarodowe
Korek w butelce Autor tekstu: Zbysław Śmigielski
Potrząsana, poruszana,
kopana butelka z szampanem ma jedną konieczność i dwie możliwości.
Konieczność polega na znalezieniu wyjścia z butelki, możliwości na tym, by
korek wypchnąć w diabły albo rozwalić butelkę. Rozumny szampan butelki
nigdy w życiu nie rozwali, gdyż wie, że wówczas rozleje się po brudnej podłodze, z której tylko pies będzie go próbował wylizać. Rozumny szampan nie chce
zadawać się z psem.
Pozostaje ten cholerny
korek. Co począć, kiedy tkwi mocno, w dodatku jest uparty? Kiedy w żaden sposób
nie daje się przekonać? Mało tego, wrzeszczy, że szampan wciąż na niego
napiera, ciśnie, krzywdę mu robi. W ogóle nie pomyśli, żeby choć malutki
wylot zrobić temu szampanowi. Nie zgadza się na żadne propozycje, układy i umowy. Za nic. Uparty jak osioł z pourywanymi uszami.
Wyobraźcie sobie tę
wielką butlę szampana. Igristego. Od Bałtyku po Ocean Spokojny. Właściwie
to szampan przypomina ona tylko bąbelkami i ciśnieniem. Naprawdę to jest
Sezam, o jakim Ali Babie się nie śniło. Wszystkie skarby tam są: złoto i diamenty, ropa i gaz, węgiel i siarka, nikiel i uran, wszystko potrzebne światu.
Potrzebne jak diabli.
I wszystko w zakorkowanej
butelce. Korek uparty jak osioł.
Niezrozumienie Rosji
polega na myleniu metody i celu. Rosja nie dlatego zagarniała ziemie na
zachodzie i południu, by jej brakło własnej. Czaadajew powiedział:
„jeszcze tysiąc wiorst. A my ze swoimi nie wiemy co robić". Faktycznie,
nie wiedzą.
Czort wie, dlaczego
przypisujemy Rosji dążenia mocarstwowe uzewnętrznione zaborem cudzych ziem.
Że niby wciąż im mało. Zajmują i zajmują. Gdy zajmą, nie chcą oddać.
Mylimy metodę z celem.
Bo nie o ziemie chodzi.
Zawsze, od Piotra Wielkiego, który to pierwszy zrozumiał, chodziło o dostęp
do morza. O drogę wolnego handlu. O porty niezamarzające. Tak pojmowana
historia Rosji wprowadza nas w inny wymiar.
Bo też położenie ten
kolos ma nieszczególne. Na północy wiadomo, biegun. Ale i tam próbowali.
Murmańsk zamarza na krótko, lecz droga tam ciężka, co doświadczyły konwoje
podczas II wojny. Piotr wybrał Bałtyk, choć to wredne jeziorko. Zresztą z Bałtyku
droga także nie bardzo wygodna. Morze Czarne? No niezłe, ale te Dardanele,
Bosfor — ileż można tam puścić tankowców? Przepustowość w tonach dziś
już jest dobrze wyliczona i nie prowadzi do zawrotu głowy, podobnie jak
przepustowość Sundów na Bałtyku. A przecież ile wojen trzeba było o te północne i południowe cieśniny stoczyć!
Dalej na wschód góry i pustynie, Chiny, Mandżuria, wreszcie Pacyfik. Pół globu bez mała. Jednak i tam próbowali. Skutek podobnie mierny.
Starczy porównać: jedna
nitka żelaznej drogi przepuści w ciągu doby więcej, niż setka wielkich
statków udźwignie. A przecież łatwiej zbudować stację przeładunkową
kolei niż port z urządzeniami. Więc niechby to lądem było.
Ląd — to właśnie
szyjka od butelki. W szyjce zaś korek. Polska.
Polska, która nic nie
rozumie. Która nie chce rozumieć. Na ruskich cłach i mytach mogła Polska od
czasów Piotra zarobić tyle, że byłaby bogatsza od Francji. Piotr zresztą to
proponował, prosił i błagał o to. Wstrzymał wojnę z Polską, by dać nam
czas i możliwość na odparcie Szwedów. Dał nawet pieniądze niemałe.
Ale my — po swojemu.
Skoro prosi, to słaby. Skoro płaci — tym słabszy. Skoro wojnę wstrzymał — to już zupełny neptek. Więc, panowie bracia, razem na Moskala!
Chodziło o to, że ten
korek, zamiast ustąpić troszeczkę, wciskał się jeszcze głębiej. Bo z tego
szampana ani jeden bąbelek nie śmie na wierzch wyskoczyć.
Tragikomiczne, żeśmy
umieli zrobić z tego rację stanu i ambicję narodową.
Dziś nic, literalnie nic
się nie zmieniło. Gdy tylko przyszła wolność, korek stwardniał jak beton.
Granica polsko-ruska stała się nową żelazną kurtyną. Nic na wschód i nic ze wschodu! Fabryki, które istniały dzięki eksportowi w tę stronę,
zamknięto z patriotycznym hukiem, robole poszli na bruk. Ale poszli wolni od
ruskiej zależności.
To nic, że zabrakło tam
nagle polskich leków, kosmetyków, tekstyliów. To nic, że bez pracy zostały u nas tysiące. Ani guzika nie damy, ani dezodorantu!
No, po prawdzie to ruskie
wtedy nie miały czym płacić. Pomysł, by dawać na kredyt, nikomu nie
przyszedł do głowy, choć za ten kredyt przez kilka lat można było brać ropę i gaz jak swoje. Może myśmy jeszcze nie znali się na ekonomii?
Ci, którzy się znają i próbują utrzymać dla nas resztki ruskiego rynku, rzucają się niby karpie w wannie. Spytajcie, jak są traktowani. Nie, nie po ruskiej stronie. Po naszej!
Gdy wyszła afera z polskim mięsem, nagle te karpie stały się dla nas cenne. Bronimy ich jak lwy.
Bronimy polskiej racji stanu. A to jest gówno prawda.
Polska racja stanu nie
polega na tym, by bronić polskich przedsiębiorców mięsnych. Polega wyłącznie
na tym, by pyskować na ruskich. Gdzie się da, choćby w Brukseli. Wciąż
chodzi o to samo: ruskie są dranie, macie oto dowód!
A po cichu tych przedsiębiorców
gnoją i gnoją podatki. Niby Optimusa.
Na nic nie ma zgody,
nawet na jednego bąbelka. Linia do Kaliningradu? Toż to jakby Hitler chciał
korytarza do Gdańska! Rura przesyłowa? W życiu! Żeby skorzystali?
Wydaje się czasami, że
do rzeczy poważnych tośmy nie dorośli. Że wciąż bawimy się na podwórku w policjantów i złodziei. Że gramy w klipę, najwyżej w dwa ognie. Tej klipy
nie możemy trafić, za to piłka wciąż trafia w nas.
Bo oto się okazuje, że
jest sposób na korek. To się w głowie nie mieści, ale korek można obejść.
Po dnie Bałtyku na przykład. No tak, wrzeszczymy. Czy nas kto słucha?
Ten niedobry Putin to dla
nas nazbyt poważny partner, właściwie już nie chce gadać. Bo on zrozumiał
to, co najpierw zrozumiał bodaj Adenauer. I też wciela to w życie.
Adenauer zrozumiał, że
przedtem, by zająć kawałek ziemi, trzeba było zbudować za wiele milionów
czołgi, samoloty i dużo innego szmelcu. I jeszcze wsadzić w ten szmelc Hansa
czy Johanna. Narazić go na to, że jakiś untermensch palnie z RPG, wtedy czołg
razem z Hansem spali się dokumentnie. Przepadną miliony. Adenauer pojął,
że za te miliony można po prostu kupić ów kawałek ziemi. Miliony są
silniejsze niżeli dywizje.
Co prawda, trzeba jeszcze
mieć od kogo kupić. Kto sprzeda ojcowiznę? Ano ten, komu obca jest tradycja,
patriotyzm i te inne śmieci. Czym te śmieci zastąpić? Łatwe: jak to mówili,
„skóra, fura i komóra". I już. Tak wyrosło pokolenie odpornych na
wszystko prócz szmalu. Zaczęła się wyprzedaż. Hula jak sto pięćdziesiąt.
Więc Putin też to
zrozumiał. Szkoda mu strzępić gębę na rozmowy z durniami. Po prostu robi
swoje. „Gazprom" czy „Gaznieft" stoi już u nas mocno. Wystarczy
sprzeczka Putina z Łukaszenką, od razu chłód wieje nad Polską. To nic,
klimat się poprawia.
Rzecz w tym ,że może się
okazać, iż korek skonstruowany tak cholernie dawno temu, nie ma już racji
bytu. Zwyczajnie, nie spełnia żadnej roli, bo poniżej korka wywiercono dziurę.
Na tyle obszerną, że szampan płynie swobodnie i napełnia kielichy. Bardzo
wiele kielichów. Ale polskiego nie.
I może się okazać, że
toast wzniosą bez nas. Nie na nasze zdrowie.
« Stosunki międzynarodowe (Publikacja: 24-01-2007 )
Zbysław ŚmigielskiPowieściopisarz, nowelista, aforysta, najrzadziej poeta. Laureat konkursów i nagród literackich. Uznany za marynistę. Był kapitanem jachtowym, instruktorem żeglarstwa, nieco powłóczył się po morzach, co ma wpływ na twórczość. Zajmuje się propagowaniem spraw morza na spotkaniach autorskich, szczególnie z młodzieżą. Interesują go także inne sprawy: historia współczesna, problemy społeczne, konflikty moralne - to, czym żyjemy na codzień. Ostatnia książka: Sarmaty i scyty (2007). Zmarł w 2014. Strona www autora Numer GG: 3401579
Liczba tekstów na portalu: 22 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Nostalgia | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5232 |