|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Społeczeństwo » Lustracja
Antydemokratyczna lustracja Autor tekstu: Agnieszka Zakrzewicz
Jest kilka
aspektów Ustawy lustracyjnej oraz metod, jakimi lustracja ma być przeprowadzana,
które podważają moją wiarę w to, że żyję w kraju demokratycznym. Przede wszystkim fakt, że osoby, które nie złożą oświadczenia
lustracyjnego w wymaganym terminie tracą automatycznie prawo do wykonywania
zawodu, pełnienia funkcji publicznej lub wręcz tracą posadę. Kilkaset tysięcy Polaków
(m.in. dziennikarze, sędziowie,
samorządowcy, profesorzy, dyrektorzy szkół, naukowcy, radcy prawni,
notariusze, komornicy, doradcy podatkowi), zostają zmuszeni do złożenia oświadczenia
lustracyjnego na ręce swoich przełożonych, w ciągu 1 miesiąca od doręczenia
im dokumentów. Mają do wyboru część A lub B w Załączniku
1, gdzie muszą samookreślić się jako „niewinni" lub „winni" współpracy z komunistycznymi służbami bezpieczeństwa. Nie mają możliwości
szerszego omówienia lub wyjaśnienia swojej sytuacji. W zasadzie nie mają możliwości
odmówienia poddania się lustracji. Ustawa lustracyjna weszła w życie i zaczęła
obowiązywać większość osób, zanim został powołany prokurator Biura
Lustracyjnego i zanim zostanie wydane orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego o zgodności Ustawy z dnia 18 października
2006 r. o ujawnianiu informacji o dokumentach organów bezpieczeństwa państwa z lat 1944-1990 oraz treści tych dokumentów, z ustawą zasadniczą.
W
ten sposób zostają podważone prawa i wolności obywatelskie oraz prawa człowieka gwarantowane min. przez Deklarację
Praw Człowieka i Obywatela, Międzynarodowy Pakt Praw Człowieka, Deklarację
Praw Człowieka, Europejską Konwencję o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności, a także Konstytucję RP.
Kłamcy lustracyjni
Drugim poważnym naruszeniem praw i wolności
obywatelskich lustrowanych Polaków jest fakt, że za kłamstwo lustracyjne
grozi pozbawienie możliwości wykonywania funkcji publicznej przez 10 lat, choć
Polska należy do Unii Europejskiej, gdzie gwarantuje się jednostce wszystkie
prawa i wolności polityczne oraz nieskrępowany udział w życiu politycznym (w
tym czynne i bierne prawo wyborcze).
Złożenie
niezgodnego z prawdą oświadczenia lustracyjnego (tzw. „kłamstwo
lustracyjne"), traktuje się jako obligatoryjną przesłankę pozbawienia pełnionej
funkcji publicznej (np. poseł, senator, radny, rektor, redaktor, itp.) lub
zakaz wykonywania zawodu (np. radca prawny, notariusz, radca podatkowy, itp.).
Następuje to z mocy prawa, z dniem doręczenia orzeczenia sądu lustracyjnego.
Konsekwencją tego jest pozbawienie kłamcy lustracyjnego na 10 lat
biernego prawa wyborczego na urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, utratę
prawa wybieralności w wyborach do Sejmu, Senatu i Parlamentu Europejskiego. W terminie 10 lat od uprawomocnienia się orzeczenia nie można pełnić żadnych
funkcji publicznych.
Ustawa lustracyjna, w aktualnym kształcie, zakłada także, że kłamcy
lustracyjni w chwili uprawomocnienia się wyroku sądu, stwierdzającego złożenie
niezgodnego z prawdą oświadczenia, tracą automatycznie dotychczasowe posady — to znaczy powinni zostać zwolnieni z zajmowanych stanowisk, a więc i z pracy (choć legislator nie nakazuje otwarcie zwalniania byłych tajnych
współpracowników UB). Oczywiście w przypadku stwierdzenia kłamstwa
lustracyjnego przez sąd lustracyjny, osoba oskarżona o to, ma prawo do odwołania
się w ciągu 14 dni i do złożenia wyjaśnień. W ramach tych czynności
prokuratorzy mogą żądać nadesłania lub przedstawienia akt oraz dokumentów i pisemnych wyjaśnień, a w razie potrzeby przesłuchiwać świadków, zasięgać
opinii biegłych oraz dokonywać zatrzymania rzeczy lub przeszukania. Mogą
stosować kary porządkowe. Do tych czynności stosuje się odpowiednio przepisy
Kodeksu postępowania karnego. W takim kształcie Ustawa z dnia 18 października 2006 r. o ujawnianiu informacji o dokumentach organów
bezpieczeństwa państwa z lat 1944-1990 oraz treści tych dokumentów -
czyli kolejna próba dekomunizacji podejmowana w Polsce — czym różni się od
metod antydemokratycznych, stosowanych w okresie komunizmu w PRL, które polegały
na między innymi właśnie na zwalnianu z pracy, łamaniu karier i przez
to łamaniu życia przeciwników politycznych i ideologicznych?
Lepiej
samooskarżyć się, czy być kłamcą lustracyjnym?
Choć
mam „czyste sumienie" (eufemizm wyrażony przez radcę prawnego, z którym
rozmawiałam o lustracji), bo jestem zbyt młoda na współpracę z UB i tylko
formalnie podlegam obowiązkowi lustracyjnemu, staram się wyobrazić sobie to,
co przeżywają osoby, które zostały dziś w naszym kraju postawione przed
dylematem czy w Załączniku nr 1 do Ustawy z dnia 18 października 2006 r., wybrać „Część
A", czy "Część B", bo lepiej oskarżyć się na wszelki wypadek niż
okazać się kłamcą lustracyjnym?
Rozmawiając ze znajomymi w różnym wieku (głównie dziennikarze, profesorzy,
prawnicy), którzy podlegają obowiązkowi lustracji, dostrzegam ich zakłopotanie i bezradność do jakiej zostali zmuszeni. Próbując przypominać sobie różne
okoliczności ze swojego życia, zadają sobie pytania: jeżeli ktoś był
wzywany na MO, jeżeli podpisał coś, aby dostać paszport na wyjazd zagraniczny — był tajnym współpracownikiem? Jeżeli ktoś wybierze "Część A" w dobrej wierze, nie mając świadomości, że jakiś znajomy "esbek" wciągnął
go na listę tajnych współpracowników — okaże się kłamcą lustracyjnym?
Choć każdy z obywateli polskich ma wreszcie prawo zajrzeć do swojej
teczki w IPN, wiadomo jednak, że jest to tylko teoria, bo w praktyce czas
oczekiwania w kolejce może trwać miesiące, obowiązkowi lustracyjnemu należy
jednak poddać się w terminie 30 dni.
Wszyscy byliśmy w UB i w SB
Przeraża
mnie fakt, że w obliczu niedoskonałości Ustawy lustracyjnej, która jest wyraźnie
antykonstytucyjna i wymierzona przede wszystkim w karanie tych, którzy odmówią
lustracji lub okażą się kłamcami lustracyjnymi, tak wiele osób bierze pod
uwagę możliwość „samooskarżenia się" o bycie tajnymi współpracownikami
UB (wybierając najniższą kategorię tzw. „pomocnicza"), ponieważ uważa,
że jest to bezpieczniejsze niż okazanie się w przyszłości kłamcą
lustracyjnym, w przypadku gdy w ich teczce znajdą się jakieś „dowody". Ci
ludzie boją się, że lustracja może być wykorzystana do tego, by pozbawić
ich posady oraz pracy, by przeprowadzić roszady na stanowiskach, usunąć
niewygodne osoby i zastąpić je nowymi. Trudno się im zresztą dziwić, po
tym, co dzieje się w Polsce od 1991 r. (czyli od stworzenia pierwszej listy),
poprzez „Aferę
teczkową" z 1992 r. oraz ostatnie działania dotykające dotkliwie nawet
takie osoby jak Zyta Gilowska. Polska znowu stała się krajem „teczek",
„kartotek" i „haków".
Co będzie jednak, jeżeli okaże się, że niektórzy
obywatele „samooskarżyli się", a w ich teczkach nie ma na to dowodów?
Przecież i w tym przypadku są kłamcami lustracyjnymi, bo złożyli niezgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne, co traktuje się jako obligatoryjną przesłankę
do pozbawienia pełnionej funkcji publicznej, a co w wielu przypadkach może być
jednoznaczne ze zwolnieniem.
Co w końcu będzie, jeżeli ktoś pomyli się i wypełni niewłaściwą część
Załącznika 1? Część A i B są tak
podobne i różnią się tylko słówkiem "nie" — (nie pracowałem, nie pełniłem służby, nie byłem świadomym
tajnym współpracownikiem organów bezpieczeństwa państwa / pracowałem, pełniłem
służby, byłem świadomym tajnym współpracownikiem organów bezpieczeństwa
państwa). Czy przez pomyłkę można stać się kłamcą lustracyjnym i ponieść
wszystkie konsekwencje? Przecież pomyłki są bardzo możliwe, zwłaszcza w Polsce...
Maccartyzm po polsku
Najbardziej przeraża mnie jednak fakt, że ludzie, z którymi
rozmawiam o lustracji, traktują tę ustawę nie jako moment
„dekomunizacji", na który Polska tak długo czekała (a który powinien
odbyć się do 1995 r., podobnie jak to się odbyło w byłych NRD oraz Czechosłowacji),
lecz jako instrument ewentualnej przyszłej represji politycznej. Jako początek
„polowania na czarownice", który rozpocznie niebezpieczny okres maccartyzmu
po polsku, mający na celu całkowite wyeliminowanie lewicy z panoramy
politycznej naszego kraju.
Pracownicy IPN nie będą przecież w stanie sprawdzić oświadczeń
lustracyjnych i teczek kilkuset tysięcy osób, podlegających lustracji zgodnie z Ustawą. Tymczasem setki tysięcy osób zostało wciągniętych do
kartotek IPN, ich oświadczenia zostały złożone w regionalnych biurach
lustracyjnych. Każdy będzie miał prawo dostępu do informacji zawartych w informatycznej bazie zaświadczeń
rejestru, a powszechny dostęp ma być zapewniony poprzez internet. Z wyjątkiem
danych adresowych i numeru PESEL, informacje zawarte w rejestrze nie będą
podlegały ochronie
danych osobowych!!! (tak będzie i w przypadku moich danych, choć w innych
krajach Unii Europejskiej, coś takiego jest nie do pomyślenia!). Teczki i oświadczenia
będą kontrolowane wybiórczo — wybrane osoby w wybranym momencie. Wiele osób powątpiewa w wiarygodność dokumentów, jakie mogą się znaleźć w teczkach, w chwili
otwarcia.
Polacy
mają prawo do tego, aby wreszcie rachunek krzywd został wyrównany. Osoby, które w okresie PRL-u przyczyniły się do zabójstw, pobić, upokorzeń powinny ponieść
za to należytą karę i zbrodnie tego typu nie mogą ulegać przedawnieniu.
Osoby, które donosiły — powinny zostać zdemaskowane, bo osoby, na które
donoszono, mają prawo wiedzieć kto to robił.
Ta antydemokratyczna Ustawa lustracyjna jednak nie doprowadzi do tego. Będzie
jedynie źródłem nowych krzywd. Mam więc nadzieję, że zostanie odrzucona
przez Trybunał Konstytucyjny i znowelizowana w taki sposób, że będzie
szanować wszystkie prawa i wolności obywatelskie Polaków, którzy po tylu
latach przemocy totalitarnej zasługują na to, aby żyć w kraju
demokratycznym.
« Lustracja (Publikacja: 22-04-2007 Ostatnia zmiana: 27-05-2007)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5355 |
|